UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

piątek, 18 maja 2012

CZKAWKA

Jeśli byłaś kiedykolwiek kobietą psychofaga, nie masz szans na spokojne życie dopóki ziemia gada nosi. Nie żebym komuś czegoś życzyła, co to, to nie. Ale…
Moglibyśmy spokojnie budować (próbować) swój świat niepoturbowany. I budujemy, składamy, zaczynamy się dobrze czuć i … On przypomina sobie, że jeszcze w tym miesiącu nie wykonał planu „dręczenia bo lubi”. I dzwoni (czasami się pojawia, ale na szczęście nieczęsto). Nie wiem po co. Naprawdę nie wiem. Chyba tylko po to, żeby dać sygnał: jestem, pamiętam, nie odpuszczę. Nie pozwolę ci żyć, NO WAY! Beze mnie nie możesz, zdecydowanie NIE!

Czytaj dalej>>>

22 komentarze:

  1. o jeee! mamy takie same porównania Katalino :-)
    Moje byłe psychofagi też mi się czkawką czasem odbijają, przypominając o sobie.
    Dzisiaj dwaj mi o sobie przypomnieli. Obaj jednego dnia, w mordę misia! Były mąż a ojciec moich dzieci przypomniał bezpośrednio. Natomiast ostatni psychofag pośrednio przez znajomych, do których o coś tam ma pretensję...bo to nie jest psychofag bez-pretensjonalny :-) On ma niekończące się pretensje do wszech i wobec. I coś im tam czkał o czymś. Czyli też miał czkawkę. Doradziłam żeby nie tracili energii na tego i owego. Zakumali. Będzie musiał sobie gdzieś indziej czkać...najlepiej do lustra :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. boszsze...jak mi się to NO WAY! z tym ostatnim kojarzy. Aż moje uszy odtworzyły ten jego
    specyficznie ochrypły i drgający głosik z tym
    NO WAY!
    albo WHAT THE HELL IS THIS...brrrrrrrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi, mnie psychofag nr 1 odnalazł na fejsie, mimo, że nie występuję tam pod prawdziwym imieniem i nie widzieliśmy się już ponad 10 lat... Dodał moje koleżanki do znajomych i męczył je na mój temat dopóki się nie odezwałam. Usłyszałam, że byłam kobietą jego życia! I taka tragedia mnie spotkała - rozwód! Haha, napisałam, że rozwód nie był dla mnie tragedią, lecz wyzwoleniem i w końcu zamilkł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście sprzymierzeńcem jest czas. Ataki czkawki z czasem coraz mniejsze robią wrażenie. Coraz bardziej umiemy się od nich odseparować,coraz mniejsze budzą emocje. Z czasem budujemy sobie takie mechanizmy obronne, że czkawki stają się tylko jakimś echem, pogłosem, który dociera do nas jako przytłumiony dźwięk minionych epok. Możemy je ominąć z równą obojętnością, z jaką omija się psią kupę na chodniku.

    OdpowiedzUsuń
  5. mądrze Maryś napisałaś, ale przepraszam...
    psią kupę na chodniku najczęściej omijam
    z obrzydzeniem!

    OdpowiedzUsuń
  6. To zaiste ciekawe. Takeśmy do dupy były, że albo PRZEZ NAS musieli chlać, albo PRZEZ NAS nas musieli zdradzać, albo PRZEZ NAS żyli z nami tym ZŁYM ŻYCIEM a potem bumerangują, furtkują, są jak nawrotowa zgaga przeradzająca sie w trwały refluks. I dopóki sie ich widłami nie pogoni - nie rozumiejo, że ICH JUŻ NIE MA.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem Maju raczej za rozwiązaniami z pogranicza ZEN. Żadne widły - bo widły świadczą o naszych emocjach. A tu cały myk polega na tym, żeby tak się zbudować od nowa, aby te wszystkie PSIE KUPY nie wzbudzały w nas emocji. Zadnych. Ani pozytywnych, ani negatywnych. Transparentne, niezauważalne, bezzapachowe psie kupy. Wirtualne, wymyślone byty, które nas po prostu już NIE DOTYCZĄ.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem zen nie wychodzi. Powiem więcej - czasem zdrowa adrenalina dobrze robi. Kataliny zapytaj, ile dobrych emocji posiadła wczoraj z tego, że była niegrzeczną dziewczynką i wyartykułowała panu-czkawce JAK BARDZO GO JUZ NIE MA.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem wiem...może bardziej chodziło mi o kolejny etap. Etap obojętności, lecz nie amnezji. Bo pamiętać trzeba. Zresztą, przecież nie ma recept uniwersalnych i dla każdego. Wiem, jak mnie tego typu emocje spalają i niszczą. Ale żeby je zobojętnić jak roztwór chemiczny, trzeba czasu, czasu i przejścia przez etap gniewu. Gniew jest pierwszy. I dobrze, że jest.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wszystkie wiecie jeszcze, ale właśnie się dowiecie. My z Katalinką juz jakiś czas temu ustaliłyśmy, że "nasze" psychofagi są rozłączonymi braćmi syjamskimi. "Mój" na parę latek zahibernowany został, ale w końcu ujrzał światło dzienne.
    No po jednych pieniądzach chłopaki. Prymitywni, zero polotu. I obaj takie ZŁE KOBIETY sobie na żony wybrali. I cholera, uaktywniają się prawie jednocześnie.
    "Mój" ma mniejsze pole do popisu, bo niejako sam sobie w kolano strzelił - wypierdzielił mnie z domu. Mam to na piśmie, nie może wmówić "nadinterpretacji" czy "nadwrażliwości". Nie jest to rozsądne z punktu widzenia ekonomicznego, ale NIC nie zabrałam. Nie ma się o co czepiać, na co narzekać. Niesłychanie go to musi wkurwiać.
    Coś muszę napisać, bo bawi mnie niesłychanie - wyprowadzając się pożyczyłam jeno naszą wspólną mikrofalę. Wyraźnie powiedziałam, że POŻYCZAM i jak najszybciej oddam. I wiecie co? Ta pieprzona mikrofala ciągle wywala mi korki. Pora oddać, mój nowy dom jej nie chce :)
    To zadziwiające, jak bardzo oni nie chcą odpuścić, jak bardzo kurczowo trzymają sie tych ostatnich, cieniutkich, łączących nas nitek. Trzeba ciąć. Nie ma innej rady, nie ma. Ja wczoraj postanowiłam, że utnę tę ostatnią, zawodową. A jak ja postanowię - to nie ma, że nie. Teraz tylko muszę się zastanowić JAK :) Mam doradczynie i doradców nie od parady :) Damy radę, damy...

    P.S. Jadąc dziś autobusem do pracy doznałam olśnienia w temacie przeszłego związku z psychofagiem. Jego nie było, on mi się PRZYTRAFIŁ. Bardzo mi się podoba to stwierdzenia i będę się tego trzymać. Przytrafiłeś mi się, rozumiesz? I już. Po sprawie. Znikasz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Walkirio... Jakież to mi bliskie, znowu. Po pewnym czasie też już zaczęłam postrzegać to w ten sposób. Że po prostu mi się coś przytrafiło. Coś złego, co może się każdemu zdarzyć. Jeden złamie nogę, innego okradną, a trzeci spotka psychofaga. Po prostu. Zdarza się. O wiele lżej jest z taką myślą. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Żałosne.
    Kiedyś wydawało mi się, że został mi ZESŁANY a dziś jest już tylko PRZYTRAFIONY.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ileż razy kupiłyśmy coś, co było wadliwe, przeterminowane, nie takie? Pomyłki to rzecz normalna. Tyle, że po starym jogurcie mniej się czka i krócej.
    Jezu..naprawdę mi odwala. Zobaczyłam własnie psychofaga w plastikowym kubeczku z napisem: Stary Zjełczały Jogurt. Przydatność do spożycia - zerowa. Zawartość toksyn - powyżej skali. Nawet bakterie niekulturalne. Tfu. I na tym kożuch pleśni.

    OdpowiedzUsuń
  14. Maju, ja przeczytałam ZESRANY. Bosheee... jakiś kierunek fekalny obrałam ;)
    Maryś, pleśń tworzą tylko bardzo kurturarne bakterie. Oni nic nie umieją stworzyć, nawet kożucha.
    Taka bezkształtna, niekurturarna, toksyczna magma. Takie połączenie smoły z gównem. O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smoła z gównem. Dajesz czadu Walkirio:))))) Ani dachu naprawić, ani gleby ponawozić. Kwintesencja bezprzydatności.

      Usuń
  15. Hahahaaaaaaaaa!!! O Niebiosa, coście mi go na świat ZESRAŁY!
    Literówki są fajne. Ja pisząc swoje prace czasem popełniam tego typu byki. Pan Iks nie zasrał pana Igreka w domu. ( Pytanie - gdzie?)
    Tak zwane czynności pomyłkowe freudowskie. " Miałam powiedzieć: Kochanie, podaj mi cukier. A powiedziałam: Ty stary durniu, spierdoliłeś mi całe życie!".

    OdpowiedzUsuń
  16. Parafrazując i podsumowując:
    Myślałam, że niebiosa mi go ZESŁAŁY a one mi go ZESRAŁY.
    Ale nadal jestem przekonanan, że to było PO COŚ.
    Odgrzebanie spod niebiańskiego gówna sensu TEGO CZEGOŚ jest moim zadaniem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Musisz mi to robić? Musisz? A taki czysty juz miałam ekran laptopa. I znów spluty, znów...

    Grzebanie w gównie, niebiańskim. SRAJĄCE NIEBIOSA. Psychofagiem srające.
    A myslałam, że juz niewiele mnie zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń
  18. No a teraz trafiłam tu i się popłakałam ze śmiechu!!! KOCHAM WAS!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Niebiosa srające psychofagiem otrzymały stoperan w postaci siostry psychfaga, która wynegocjowała odrobinę spokoju i odpoczynku dla nas. Oczywiście oferta ważna wyłącznie do pierwszego pijaństwa ( nie mojego, nie siostry:).
    Dopóki nie mogę pozwolić sobie na zablokowanie go w telefonie, dopóki nie sprzedam tej zesranej przez niebiosa w wiązanej sprzedaży "rezydencji", to kupę będę obchodziła z obrzydzeniem i dużym łukiem:)
    Czkawka postpsychofażycowa jest, na razie, nieuleczalna.
    Tylko leczenie objawowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  20. to straszne że są tacy faceci i ze w każdym jest to w drobnym stopniu ukryte jak nasionko wystarczy podlać a rozrazta się jak bluszcz i osacza

    OdpowiedzUsuń