Przyśnił mi się chuj. Nie penis znaczy, tylko psychofag - zdrajca.
Całkiem długo mi się śnił, na tyle długo i w takiej sytuacji, że zdążyłam poczuć wszystkie emocje jakie czułam na krótko przed "ostatnią niedzielą". W tym śnie czułam się taka niepewna, nieważna, taka starająca się go sobą zainteresować, a on był taki niedostępny i myślący o sobie. Jeszcze większy niż w rzeczywistości, a ja malutka jak dziewczynka...Gdy się obudziłam było mi strasznie przykro, że znów mnie tak potraktował i nagle świadomość - to był sen, TO BYŁ TYLKO ZŁY SEN!!
Jak to dobrze, że już uciekłam, że już nie muszę się tak czuć. Przy nikim.
I choć obudziłam się przygnębiona, to teraz czuję ulgę. Bo się obudziłam, OBUDZIŁAM SIĘ!, i oto nie jestem już w tamtej upokarzającej relacji, i to jest takie radosne :)
Zastanawiające jest jednak, że w ogóle taka sytuacja mi się przyśniła. Co to znaczy? Że nie wytrzebiłam jeszcze z podświadomości czegoś co powinnam wytrzebić? Tęsknię za chujem? Chcę się sztachnąć?
No, w każdym razie nie był to przyjemny sen, na szczęście SEN.
Współczuję Veno, mnie się ostatnio śniło, że jestem z eksem w ciąży, aaaaa! Obudził mnie własny krzyk :) Moim zdaniem to mózg oczyszcza się z toksyn i tyle, nic strasznego.
OdpowiedzUsuńMnie po 7 latach śniło się, że mój eks mąż mnie wiesza na szubienicy. To dopiero czadowy sen ;) Ja sobie to interpretuję tak, że widocznie nie wszystko wyczyściłam energetycznie. Widocznie coś jeszcze zalega. Sen to być może sygnał od podświadomości, że trzeba więcej czasu i głębiej należy przepracować temat. Pomagają bardzo ćwiczenia oddechowe z wizualizacją źródła stresu. I oczyszczanie się z gówna przy pomocy głębokich , przeponowych oddechów. Prosta technika relaksacyjna i medytacyjna.
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że śniłaś o pięknym, dorodnym męskim członku:))) Życzę Ci pięknych snów i codzienności jeszcze lepszej:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Diamentowa
Vena, fajnie napisałaś,lubię tak wprost...a nie "bułkę przez bibułkę a chuja gołymi łapami".
OdpowiedzUsuńMnie się też ten ostatni przyśnił. Nie pamiętam już jak, nastąpiło wyparcie.
Ale po tym śnie miałam doła i czułam tęsknotę. Tęsknotę za kimś kogo nie było
bo ja go sobie wymyśliłam. I sama tę podróbę wpakowałam w te złote ramki.
Masz rację, wielka ulga, że to sen.
Ale przeminie z wiatrem.
Ściskam!
Ps. kilka dni pracowałam nad nowymi klientami. Dzisiaj podpisałam umowę. Uff!
Się cieszę. Cudowne uczucie mi towarzyszy. Otóż motywacją do tej pracy nie jest tylko lęk egzystencjonalny. Chcę się realizować i rozwijać, budować swoją firmę jako dobrą markę. Mam różne pomysły, które sukcesywnie chcę realizować.
I jak nigdy dotąd jest mi z tą myślą bardzo dobrze.
Milko, przyznam się, że od jakiegoś czasu mam poważny dylemat moralny.
OdpowiedzUsuńNie ukrywałam nigdy, że do kochanek nie pałam szczególną sympatią - z racji tego, że moim skromnym zdaniem z pełną świadomością wpakowały się w gówno. I to gówno obryzgało nie tylko je, ale Bogu ducha winne osoby towarzyszące.
Dobrze, że się otrząsnęłaś - dla Ciebie dobrze. Ale martwi mnie jedno - nic nie piszesz o jego żonie, o Twoim mężu. A to są największe ofiary tej całej historii. A Ty jakby o tym zapomniałaś. Nie czujesz tego? Nie czujesz ciążącej na Tobie odpowiedzialności? Przecież jego żona, to mogłabym być ja, Stenia (sorki, mężu Steni) albo Katalina.
A Twój mąż? Co z jego emocjami, uczuciami i bólem? Ja od jakiegoś czasu o nim myślę i mi wstyd. Wstyd mi, że od razu nie oceniłam tej sytuacji tak, jak powinnam. Że uległam tzw babskiej solidarności, choć nie powinnam. Wstyd mi ze względu na Twojego męża i żonę Twojego kochanka. Ze względu na zwykłą ludzką uczciwość i sprawiedliwość.
Nie chciałabym, żebyś poczuła się napiętnowana przeze mnie. Chciałabym, żebyś się zastanowiła nad tym wszystkim. Kto jest ofiarą, nad kim należy się pochylić i komu współczuć.
Bo z takim bagażem niezałatwionych spraw nie uciekniesz do przodu. Tego jestem pewna.
P.S. Dziękuję bardzo człowiekowi, który nie pozwolił mi całkiem zapomnieć o tym, co najważniejsze i dla kogo piszę na tym blogu. Dziękuję. I przepraszam.
Nie zapomniałam, a skąd.
OdpowiedzUsuńGdy go poznałam mieszkał już sam,nie był w związku z nikim. Wyrzuciła go partnerka z którą żył długo ale bez ślubu-po nakryciu go z kochanką (długoletnią).
Ja od zeszłego roku jestem w separacji ale mieszkanie mamy wspólne,dzieci nie mamy,jest znośne wspólne mieszkanie jak narazie .(drugie jest w remoncie jeszcze więc uzgodniliśmy że nie pozabijamy się aż do końca remontu i przeprowadzki mojej)
Luty był miesiącem gdzie postanowiłam zakończyć tzw układ na boku.A kwiecień miesiącem gdzie postanowiłam odejść również z pracy.
Trudno mi opisać tę historię ale spróbuję kiedyś.
Przepraszam wszystkich ,szczególnie założycielki.Masz rację, To nie miejsce dla takich jak ja.
Nas nie musisz przepraszać.
OdpowiedzUsuńSiebie przeproś, męża przeproś. I wyciągnij wnioski na przyszłość.
Ja zamiast Twojej ucieczki wolałabym szczere rozliczenie zobaczyć. Ale to Twój wybór.
Nie Walkirio.
UsuńSzukając pomocy i podobnych historii jak moja ( mąż alkoholik a kolejny wybraniec socjopata) trafiłam na ten blog. Pierwszy raz tu przeczytałam że myślenie o sobie nie jest złym egoizmem - ciągle byłam dla kogoś. -mamy,siostry,męża,pracowników,- itd.
nie zabrałam nikomu męża,dzieciom ojca.
ja nigdy nie spotkałam aż ,,tak złego,, człowieka.
pogubiłam się jak nigdy dotąd w życiu, na własne życzenie.
nie będę już pisać i usunę wszystkie moje wypowiedzi.
Ja absolutnie nie neguję PRZYCZYN z których wynika Twoje postępowanie. Szczerze się cieszę, że ZROZUMIAŁAŚ. To jest najważniejsze. Ale zabrakło mi osobiście refleksji, czy po prostu przyznania się, że nie tak to powinno wyglądać. Szczerze, krótko, jasno. Samokrytycznie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twojego bloga i pisałaś, że wszystko mężowi powiedziałaś, że gdy przestalaś się spotykać z psychofagiem - Wasza relacja się poprawiła, że doceniasz jego starania. Nie bardzo rozumiem, jak to połączyć z separacją.
Szczerze jestem zagubiona.
Walkirio.
OdpowiedzUsuńJest to dramat dla mnie-długo i szczerze rozmawiamy, to prawda, ale był tylko na dwóch spotkaniach AA - i więcej nie pójdzie. Jest mu tak dobrze i tak chce żyć.Między nami jest 20 lat różnicy-nasz wybór jest taki-rozstanie.
przez 5 lat gdy pracował poza domem i wracał raz w tygodniu do domu siedziałam wiernie bez przygód, i nie narzekałam.nie był to dla mnie ani problem ani obowiązek-chciałam mieć tylko NORMALNY DOM!!!!!!!!Z ZAKUPAMI,GARAMI,MĘŻEM I DZIEĆMI.a nie mam nic.
Wszystko to rozumiem. Tylko widzisz, w ten sposób nie załatwia się spraw uczciwie.
OdpowiedzUsuńNikt nie zmusza Cię do tkwienia w toksycznym związku z mężem. Ale nie tłumaczy wchodzenia w relację podczas trwania małżeństwa. Moim skromnym zdaniem. Trudno wymagać od innych, gdy sami nie postępujemy odpowiednio. To troszkę nieuczciwe - "mnie wolno, a Tobie nie".
Rozumiem że nie jestem tu mile widziana.
OdpowiedzUsuńOczywiście że nikt mnie nie zmusza , i sama weszłam do łóżka innemu .
Nie rozumiem tego -,,mnie wolno,a Tobie nie,,. O czym piszesz?
Jeśli w sensie że zrobiłam to ,,na złość,, to nie.
Wymagania miałam rzeczywiście wygórowane-nie pij..
przegrałam z butelką .
Walkirio, cokolwiek nie napiszę , to nie zrozumiesz widzę ani bezsilności,zagubienia, i szukania wyjścia i pomocy w pojebanym moim życiu.
Wiem, SAMA SOBIE WINNA JESTEM.
Mnie wolno postępować niewłaściwie, a Tobie nie wolno. Tak ja widzę Twoje zachowanie. Bo ja skrzywdzona jestem. A może Twój mąż też skrzywdzony był? Możemy się tak bawić w nieskończoność. Nie ma tego dylematu, gdy sami postępujemy właściwie.
OdpowiedzUsuńPrzegrałaś z butelką, to prawda. Taki był wybór Twojego męża. A Ty wybrałaś bycie kochanką. Taki był Twój wybór.
O tym cały czas piszę. Miałaś mnóstwo możliwości do wyboru. A wybrałaś, co wybrałaś.
Mnie się to nie podoba.
I proszę mi tu nie wciskać, że NIE ROZUMIEM. Rozumiem doskonale. Szukałaś pocieszenia. Tylko dlaczego w taki sposób? Sama tak wybrałaś. Twoja decyzja. Twoje konsekwencje.
Walkirio, pisałam już, to nie o bycie kochanicą chodziło .I nie o seks. A o głowę. Taka zabawa wiesz ? w ciągu jednej godziny mozna zrobić człowiekowi trociny w głowie - mówiłem, ale widać mnie nie słuchasz...to co było dobre wczoraj, dzisiaj już nie jest...rano słyszysz że zrobiłaś coś dobrze a wieczorem masz awanturę że zrobiłaś to kurwa źle...o takim związku i relacji mówię-nigdy nie uwierzyłabym w taką przemoc psychiczną,nikomu.
OdpowiedzUsuńI nie lubię przepychanek. Z nikim.
UsuńA gdzie ja napisałam, że o seks chodzi? Ja cały czas WYRAŹNIE piszę głównie o emocjach. A seks był, przecież. Czy istotne jakie były założenia, czy na czy się skończyło?
OdpowiedzUsuńI nie traktuj mnie proszę jak osoby niezorientowanej w temacie. To my opisałyśmy te mechanizmy, pamiętasz?
Jeśli można. Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji. Jednego nie rozumiem. Kochanka to ktoś trzeci. Zrozumiałam, że Ty byłaś kochanką człowieka, ze związku z którym próbujesz się wyleczyć. Jeśli, Milko, sama siebie spozycjonowałaś jako ta trzecia, to może jednak jego relacje z poprzednią partnerką nie były takie zupełnie zerwane? W przeciwnym wypadku (gdyby był rzeczywiście wolny), to nazywałabyś go swoim partnerem. Czyż nie tak? Więc może jednak ktoś ucierpiał?
OdpowiedzUsuńMilka, to nie żadna nagonka. Cenimy sobie szczerość ponad wszystko. Same wyrosłyśmy już z udawania i tylko taki towar kupujemy.
Czy mogę się wtrącić między wódkę a zakąskę? Przepraszam z góry.
OdpowiedzUsuńJEdnak ponieważ i moja opowieść nie do końca została spisana, od razu powiem - tak, na samym wierzchołku mojej góry lodowej zostałam KOCHANKĄ żonatego faceta. Podobnie jak Median. Nie osądzajmy się, proszę. Rachunki sumienia są potrzebne, ale trzymajmy się razem.
Milko. Tylko przyjaciel, życzliwy, powie Ci bolesną prawdę w oczy, więc bardzo Cię proszę we własnym imieniu - nie usuwaj wpisów, nie czyń nerwowych ruchów. Może nawzajem musimy sobie w tym babskim gronie powiedzieć coś, co boli. Potraktuj to nie jak konieczność tłumaczenia się i usprawiedliwień, tylko jako coś co daje do myślenia. Proszę.
Pamiętam oczywiście.Szczególnie trzy zdania na Mai blogu .
OdpowiedzUsuńNie traktuję i nikogo tutaj nie traktowałam jak osoby niezorientowanej w temacie.
Nie wciskam również nic nikomu.
Być może źle robię że wyłażę z takich związków zaczynając od ratowania się od śmierci głodowej i poskładania spraw zawodowych - szukania dobrych sprawdzonych rad na forach i konstruktywnej raczej krytyki a nie oceny .
Proszę o usunięcie WSZYSTKICH moich wypowiedzi.
Życzę tylko dobrych chwil każdej z Was.
A to się nazywa szantaż emocjonalny i manipulacja.
UsuńMoja krytyka była jak najbardziej konstruktywna, wystarczyło uważnie przeczytać. I zastanowić się, a nie szukać ataku.
Bycie kochanką i śmierć głodowa? No nijak nie znajduję związku.
Trudno sie Maryś RAZEM jednak trzymać zdradzonej żonie i kochance. No bądźmy szczere, to nie wyjdzie. I nie ma takiej potrzeby, zupełnie.
OdpowiedzUsuńKażda z nich zajęła określoną, wybraną przez siebie miejscówkę. I sobie na niej pomyka w określonych warunkach.
Kochanka wybór miała, żona nie. I tego będę bronic jak niepodległości.
Świadomy wybór kontra zastana rzeczywistość - nie ma równowagi.
I nie osądzam nikogo niesprawiedliwie. Nie zgadzam się natomiast na nieuzasadnione pobłażanie i brak samooceny opartej na faktach.
Walkirio. Co do wyborów. Jeśli przyjmiemy, że zarówno bycie kochanką jak i bycie żoną psychofaga nie było do końca świadomym wyborem, a na pewno nie dojrzałym, to jest to jednak pewien wspólny mianownik. Bycie i kochanką ( choć moralnie godne napiętnowania, z tym się zgadzam) i żoną, w tym przypadku jest i tak efektem z jednej strony naszych deficytów, które rozstrząsamy, a zdrugiej - efektem manipulacji ze strony wiadomo kogo. I to jest to, co nas łączy.
OdpowiedzUsuńMasz rację w tym, że trudno się w tym trzymać razem. Ale ja to widzę, jako efekt naszej ułomności, nad którą pracujemy wszystkie. Wyciąganie wniosków, spojrzenie faktom w oczy - tak. Samobiczowanie się i wkręcanie w destrukcyjne poczucie winy - nie.
Ale ja SIEBIE skrzywdziłam, tak? I piszę, żem GUPIA CIPA była. Nie mam oporów, by pisać prawdę. I tego oczekuję od userek.
OdpowiedzUsuńI własnie o to mi chodzi, Maryś - że nie znalazłam tu nic o tym, że to złe z zasady było. Tyle by mi wystarczyło. O.
Uhmm. Kumam.
UsuńMoże to taki etap po prostu. Tak sobie przypominam moje wyłażenie z tego szamba i wiem, że na pewnym etapie nie byłam w stanie przyjąć prawdy o sobie. Tym bardziej, że na temat "kochanek" miałam zawsze bardzo skrystalizowane poglądy. A życie przytarło mi noska. Co nie znaczy, że kiedy minie trochę czasu, człowiek nie spojrzy sobie w oczy z obrzydzeniem i nazwie po imieniu swoją rolę. To boli jak cholera. Bo to oznacza, że zdradziło się własny system wartości.
DOKŁADNIE TO. :)
UsuńDziękuję.
UsuńMoje trzy grosze.
OdpowiedzUsuńMilko, chodzi o to, żeby przestać siebie tłumaczyć i ZOBACZYĆ. Zobaczyć siebie, swoje błędy i przyznać się do nich. Nie przed nami. Przed sobą - to jest nawazniejsze - przed sobą.
Jesteś jeszcze na etapie, że tłumaczysz się bezsilnością itd. Też tam byłam, też znajdowałam tysiące usprawiedliwień na swoje postępowanie. Rozumiem Cię, ale to nie znaczy, że przez to, że byłaś bezsilna i zagubiona, Twoje (jak i moje) postępowanie zasługuje na usprawiedliwienie lub jest mniejszym złem. Nazwać rzeczy po imieniu, kłamstwo nazwać kłamstwem, zdradę zdradą, tchórzostwo tchórzostwem, ale także własną głupotę i ślepotę. Od nazwania, przyznania się zaczyna się branie odpowiedzialności za swoje życie, od tego też zaczyna się prostowanie moralnego kręgosłupa, któremu same pozwoliłyśmy się zachwiać.
Trzeba sobie zrobić szczery do bólu rachunek sumienia, przyznać się, że nie było się w porządku pod różnymi względami - względem innych, ale i względem siebie, poczuć żal, że przeze mnie stało się coś co nie powinno mieć miejsca, wyciągnąć sobie wnioski na przyszłość i na koniec sobie wybaczyć. Wybaczenie sobie, bez wcześniejszych etapów, może okazać się za płytkie, aby w przyszłości nie popełnić tych samych błędów.
Veno, ja to zrobiłam tutaj, gdzieś Walkiria odpisała DLACZEGO chcę również jego żonie opowiedzieć o wszystkim . Uważam że powinnam ale nie zrobię tego - ponieważ przede mną , jak ja byłam, i zaraz potem po mnie były następne - i pisałam tu kiedyś - byłam z nim na 3 spotkaniach i wiecie, tak szczerze mówiąc to bardzo nietypową byłam kochanką Walkirio- nigdy się tak naprawdę nie zbliżyliśmy bo on lubiał troszkę inny seks-lubiał patrzeć. szczegóły chcecie?? i pisałam to już tu gdzieś -że domestosem ...po tych filmach które mi pokazał , z jego udziałem oczywiście. Ale zgoda, byłam kochanką.
UsuńReszta jak widzę guzik Was interesuje a mnie TERAZ właśnie bardzo - PSYCHOZABAWY WYRABIANE NA MOJEJ OSOBIE. to co napisałam kiedyś na Mai blogu - CO TO BYŁO I W CZYM JA TKWIŁAM , SORKI WALKIRIA , PSYCHICZNIE RACZEJ .
milka
Psychika raczej jest nieistotna jak rozumiem.
UsuńAle ok, byłam tu gościem i trza się dostosować.
Nic nie trzeba, nic. To jest również dobrowolny wybór.
UsuńI wybacz - czy bycie kochanką pomiedzy innymi kochankami cokolwiek tłumaczy? Czy ilość, rodzaj seksu tłumaczy?
Szukasz usprawiedliwienia zamiast spojrzeć prawdzie w oczy.
Milka, prześpij się z tym. Jak foch Ci minie możemy pogadać. Każda z nas w swoim czasie musiała dojrzeć do swojej prawdy. Ja o gównie bycia kochanką też. I Vena, i jak widzisz, Maryś też. Ty masz świadomość winy a my, niestety skutecznie już popsute, tzn. nauczone czytać między wierszami, czytamy to, czego Ty nie chcesz powiedzieć nawet sama sobie. Foch jest niewskazany, Milka, bo fochasz się sama na siebie.
OdpowiedzUsuńWIesz co Milka? Z początku mi się Ciebie szkoda zrobiło, żeś taki lekki opiernicz od Walkirii dostała. Ale właśnie przestało. A odgrywanie roli persona non grata zupełnie tu raczej nikogo nie wzruszy. Dobrej nocy i mądrej refleksji życzę.
OdpowiedzUsuńDobrze, więc ja wrzucę swoje trzy grosze i jako Matka Założycielka i jako żona i jako kobieta - naczy glejty mam :)) Powiem Wam szczerze że do momentu POZNANIA dziewczyn - kochanki wywoływały we mnie jedno uczucie: POGARDĘ. Oczywiście pierwsze primo - czytałyście moją zakładkę, nie wiem jak rozrzutnik bajerował te panie, wiem że część z nich poznałam osobiście w różnych okolicznościach. No trudno żebym lasek żałowała - dla mnie to po prostu głupie pindy były pozwalające sobą pomiatać takiemu śmieciowi - czyli łańcuch pokarmowy jasno określony.
OdpowiedzUsuńWielokrotnie w moim życiu rola kochanki była mi proponowana, nie powiem zawsze tak francowato, że w momencie totalnego zakrętu życiowego - patrz: głodna, bez kasy z wdrukowanym obowiązkiem utrzymywania rodziny w kraju (matki i rodzeństwa jednoosobowego). Nie piszę tego żeby się gloryfikować - piszę żeby unaocznić, że gdybym "pękła" - TEŻ miałabym glejty wytłumaczające. A jednak nie pękłam. POGARDA jest złym uczuciem, wywyższającym i nacjonalistycznym - ale pomogła. Czyli złymi chęciami niebo brukowane. :))
Do ad remu - sądziłam że ta pogarda zostanie mi na wieki. Mam prawo? Mam. Podkładkę psychologiczną z dzieciństwa? Mam. Generalnie dowolna jednostka może mi nagwizdać. ALE. Poznałam dziewczyny, poznałam lepiej niż na "cześć", a potem jakoś wyszło, że część z nich była "po tamtej stronie". Czy to wpłynęło? Najpierw TAK. Musiałam pomyśleć. Laski nie ukrywały, pisały, mówiły, ale SIĘ NIE CHWALIŁY - tylko jakoś tak...przyznawały może, sama nie wiem. No DUMY żadnej kurwa w tym nie było. I ja je wtedy poznałam na nowo - razem z całokształtem, a nie tylko wybranymi super-extrasami dla publiki. I to jest uczciwe i to jest fair. Mało tego - ja na forumie innym jestem znanym pogromcą kochanek, normalnie bezwzględny terminator i grafomański bejzbol. I one to wiedziały, a mimo to zaserwowały w eter takie info. I TO JEST KURWA COŚ! I na tym polega wybór i dawanie wyboru. Żadne użalanie się nad sobą, żadne pierdolenie w bambus - bo KAŻDA z nas robiła sobie kuku w taki czy inny sposób, ale KAŻDA mówi o sobie - GUPIA CIPA BYŁAM. Żadna gloryfikacja, żadna martyrologia, żaden powód do dumy. SCYRO PRAWDO.
I ja o taką prawdę proszę, bo każdy głupi wie że z wyparciem się nie ucieknie nigdzie. My jesteśmy szczere - historie jasno napisane są i cały czas uzupelniane o szczegóły - nawet te wyparte kiedyś, a teraz przypomniane.
Co do miejsca - dla kogo ono jest; moje osobiste zdanie - dla kobiet które chcą zmienić coś w swoim życiu na lepsze, rozliczywszy się dokładnie z przeszłością. My mamy styl "Grzebiąca patykiem w gównie". Czasem trzeba żeby się oczyścić, a gówno przerobić na nawóz (dzięki Silma że siedzisz w mojej głowie z rańca). Gówno do owijania w złoty papierek po prostu nie nadaje się.
POGARDĘ mam nadal - dla GŁUPOTY.