Swoją historią dzieli się Milka.
Uświadomiłam sobie, że nie tylko narobiłam mnóstwa złych rzeczy w życiu, to kołata mi się za uszami jeszcze jedno określenie – ignorancja.
Obłuda, okłamywanie samej siebie i życie w kłamstwie.
Nie da się na skróty, trzeba od początku.
Nie będę się rozpisywać o uczuciach i odczuciach dziecka w rodzinie alkoholika.
Chcę opisać różne sytuacje które pamiętam, które potem albo miały wpływ na moje postępowanie albo służyły jako wymówki - tego nie wiem, a szukam odpowiedzi na pytanie, CO takiego MIAŁO WPŁYW na to, że wpakowałam się w zdradę i dałam namówić na romans.
1.Ja i mój ojciec.
Wspominałam już że pijak i tłukł matkę codziennie. Odkąd pamiętam byłam kochaną córeczką tatusia, ale nie jak to w normalnych domach bywa.."tych pań" naoglądałam się z tatusiem w łóżku do czasu aż nie poszłam do "zerówki". Wszędzie mnie zabierał ze sobą – do pracy, jeździł "w trasy" wtedy na dzień lub dwa zostawiał mnie u babci-jego matki- wracał po mnie i wracaliśmy do domu. Jak jeździł "na miejscu", to po pracy brał mnie za rękę i "w tango" do kolegów na flaszkę, do "tych pań" - ja bawiłam się zawsze z którąś z koleżanek "tych pań", gdy on mówiąc wprost zdradzał moją matkę. Zawsze, codziennie, dostawałam pieniążka z nakazem - "nie mów matce gdzie byliśmy". I tak było do czasu aż chyba zaczęłam coś mówić jednak, bo któregoś dnia wpakowała mnie do taksówki i kazała pokazać gdzie z tatusiem jeździmy.
Tak się zastanawiam dzisiaj nad tą sytuacją. Jak można własne malutkie dziecko wciągać w takie gówno??? Wtedy miałam może 3 ,4 latka, dziś mam 34 lata i pamiętam.
Druga sprawa – czy to miało wpływ na moje późniejsze życie? Czy będzie miało jakiś wpływ na COŚ za 10,15 lat ??
Dalej- jestem już starsza i chodzę do szkoły – już nie jestem kochaną córunią, zaczynam nagle i ciągle coś chcieć –tato, daj mi pieniążka na loda, na książkę, na zeszyt, to tamto… Jedyne co pamiętam jako odpowiedź ojca to "MATKĘ MACIE" - ciągle, codziennie, potem już wiecznie pijanego i coraz bardziej agresywnego.
Kolejna sprawa którą pamiętam jakby wczoraj się to stało. Jestem już "duża", będę kończyć podstawówkę. Wiedziałam że chcę zostać bibliotekarką – pokochałam czytanie i książki od pierwszej klasy, udzielałam się w bibliotece szkolnej, dostawałam nagrody, z języka polskiego miałam same piątki, dyktanda były moją rozrywką, szkoła zgłosiła mnie na olimpiadę z tego przedmiotu…I tu zaczął się mój dramat…JAK powiedzieć w domu że CHCĘ jechać do Krakowa. Bo tam jest najbliższe liceum poligraficzno-księgarskie. A ja lubię i chciałabym… Afera wybuchła najpierw A SKĄD wiesz że tylko 7 takich szkół jest w kraju..!!! Pokazałam list, który napisałam do miesięcznika JESTEM. Tak właśnie było.
Do gazety, nikt z dorosłych nie zauważył, że 15latka umie i chce…eh.
Zostało mi wykrzyczane w oczy, że NIGDZIE nie pojadę, WIELKA UCZONA nagle chcę być, do zawodówki i na kucharza się uczyć, a nie bibliotekarką mi SIĘ ZACHCIAŁO!!!!!!!
Wtedy, tak myślę, umarła we mnie jakaś wrażliwość, chęć starania się i "bicia o swoje".
2.Ja i moja matka.
Wiecznie poobijana, płacząca. Pamiętam jak byłyśmy małe to zabierała nas i biegała za ojcem. Szukała go. Pił, bił, a ona jeździła i szukała. Znajdował się, a jakże. Z kochanką w łóżku, widziałyśmy to z siostrą średnio 2 , 3 razy w tygodniu. Wyskakiwał z łóżka i od razu, do bicia. I wracałyśmy do domu. I tak 2, 3 lata, codziennie. Koszmarne wspomnienia. Prosiłyśmy z siostrą tysiące razy – rozwiedź się, mamy już dość awantur, patrzenia na całe to gówno.
Rozwiodła się, ale dalej mieszkał z nami. Któregoś dnia nie wytrzymałam, uciekłam z domu. Po tygodniu znalazła mnie siostra, wróciłam, a on się wyprowadził.
Rozwiodła się, ale dalej mieszkał z nami. Któregoś dnia nie wytrzymałam, uciekłam z domu. Po tygodniu znalazła mnie siostra, wróciłam, a on się wyprowadził.
Zaczęły się problemy z "głową", psychiatra, szpital psychiatryczny, marna renta. Zwariowała. Tak wtedy mówiłyśmy. Strasznie wrzeszczała, wyzywała, nie wiadomo kogo…Codziennie. Nawet jak wychodziła z domu.. straszny widok- obłąkany wzrok, wrzeszcząca – wy kurwy, prostytutki, hitlerowiec! Te trzy słowa, w dzień, w nocy.. Co robić ? Poszłam do pracy (miałam 17 lat, jeszcze się uczyłam), gdy wyłączyli nam prąd. Pojechałam do rodziny, tej najbliższej, po pomoc. Co JA MAM ZROBIĆ ??? Babcia i ciotki od strony ojca - ojeju, jak to, wszyscy źli, tylko nie synuś.
Pojechałam do ciotki, siostry mamy. Ojeju, jak to się nie wykształciłam, a w wielkim mieście mieszkam, szukaj męża lepiej. Pojechałam do rodzeństwa ciotecznego. No cóż, ciocia tak jak matka moja, mąż pijak ale co ludzie powiedzą? Poza tym ślub kościelny to świętość i basta. Siostry cioteczne identycznie, co z tego, że pije i bije je mąż? TO NORMALNE. A JA CZEGO SZUKAM ? NIE NADAJĘ SIĘ W "LEPSZE SFERY", bo z takiego domu, to co ja sobie wyobrażam? Że jestem lepsza? na niepijaka zasługuję ??
Tyle aż dobrych rad usłyszałam. Wróciłam do domu, znalazłam psychiatrę, matka nafaszerowana lekami trochę spokojniejsza była.
Wyjechałam za granicę, do pracy. Wysyłałam pieniądze do domu. To był dla mnie dobry czas, SPOKÓJ jakiś pomału wkradał się nieśmiało w myśli. Dzisiaj nasuwa mi się określenie – ODRĘTWIENIE. Parę lat tak jeździłam, trochę w domu, trochę we Włoszech. Czas mijał.
3. Nadzieja i Ten Właściwy.
Tak. Poznałam kogoś naprawdę wspaniałego i "normalnego". Wiedział o mnie wszystko. TO razem, było jakieś inne, spokojne, normalne, bez przesadnych motyli i serenad - nie jak w książkach i na filmach… Bardziej psyche niż eros… uwierzyłam, że się da. I dzidzia w drodze...
Nagle wypadek, pogrzeby, ból, rozpacz.
Pamiętam wycie, nie płacz, ale moje wycie. Jak postrzelone zwierzę. Dlaczego dziecko umiera? Dlaczego DOBRY człowiek umiera a ten zły żyje??....Tak, te pytania. Tydzień później cała Polska płacze i wstrzymuje oddech. Nasz Papież nie żyje. Pamiętam wtedy jak tak płakałam nad moim nieżyjącym dzieckiem i patrzyłam na Ten pogrzeb. Coś się w tym dniu wydarzyło… posłuchałam. Zaakceptowałam ten stan rzeczy.
Nie chcę opisywać, a może powinnam ? Mój płacz, rozpacz, żałoba, pamięć nie mija. Jest to dziwne uczucie, trudne do opisania. Niby żyję dalej, oddycham, prowadzę samochód…
Ale tamto to jakby druga ja - inna dusza. Nie znam jej dzisiaj.
Los mi zagrał na nosie. Tak myślałam. W jakiś rok później poddałam się. Wróciło jak film - nie zasłużyłam na inne życie, z takiego domu, po co komuś normalnemu wartościowemu taka ja ?? Zaczęło się – takie branie tego co przyniesie dzień, bez walki o lepsze jutro i lepszą siebie. Lawina ruszyła. Tak to odbieram dzisiaj.
Poznałam mojego męża. Jak to się mówi dzisiaj, dobry człowiek, tylko pije. Ale nie tak jak inni, nie codziennie, nie bije, nie krzyczy, pracuje, dorabiamy się przecież, CZEGO JA ZNÓW CHCĘ ! Gdy się wyprowadzaliśmy moja teściowa powiedziała tak "Źle robisz, gdzie mu będzie lepiej niż ze mną? Nagotowane, napieczone, uprane, kupione, on nic nie musi – byle być". Do dziś moje rozmowy z nią wyglądają tak –
Ja - coś jest nie tak, niby faktycznie nie pije, ale jak zacznie to tygodniami nie trzeźwieje. To nie jest normalne.
Mamusia - nie rób mi tu z syna alkoholika, to ty popijasz, a jak widzi, że ty pijesz to i on wtedy zaczyna
Ja - mamusia się myli, ja nie piję przecież.
Mamusia - ale byliście u TWOJEJ rodziny, to tam całe zło i nieszczęście.
I tak w kółko, bo on przemęczony po pracy (daj mu spokój, nie odzywaj się) , pracuje (że ja pracuję na domowy budżet to się nie liczy) nikt w rodzinie nie pił (tylko moja taka pijacka) itd., itp.
Może matka dziecku wmówić, że "zdarzyło się", ale ona załatwi, zadzwoni do pracy że chory, pójdzie do sklepu po piwo, opierze, ogarnie, a że trzy tygodnie nie trzeźwieje..oj tam, WSZYSCY PIJĄ, WSZYSCY ZDRADZAJĄ…
A ja ? Co zrobiłam ? To samo. No może z różnicą że nie dzwonię do pracy, nie biegam do sklepu. I nic więcej. Tak na co dzień normalnie – pracujemy, wracamy do domu, kolacja.
Rozmowy moje z mężem były, jak zaczynam mówić – zobacz co robimy z naszym życiem - co słyszę? Problem mamy większy, trzeba najpierw kredyt spłacić a potem rób co chcesz.
Okropne to wszystko, czasem nie mam sił nawet pomyśleć co dalej?
Czyli co? popadłam w zrezygnowanie??
O nie, zawędrowałam dalej. Tak, zdrada. Ojej, co to ja mam za życie, jak nic nie wiem co się wokół dzieje, jak to wszyscy przecież piją i zdradzają, a że złe coś robimy? oj jaka ja głupia i nic nie wiedząca o prawdziwym życiu. Były deklaracje, zapewnienia, nawet coś o dwóch połówkach itp. Zadowolona z siebie nie jestem, i nie ma tu żadnego nawet próbowania! się usprawiedliwiać. Zdradziłam męża, pozwoliłam bawić się moją osobą i uczuciami takiego kogoś. A tamta kobieta? Co z tego, że akurat postanowiła zakończyć ich związek? Nic z tego. Bo przez takie postępowanie jak moje postępowanie cierpią i są upokarzane żony/partnerki.
Na zdradę nie ma ani usprawiedliwienia ani wykrętów. Zło jest złe.
Co do socjopaty. Nigdy nie widziałam i nie znałam nikogo takiego, nie widziałam tylu złych postępków, zero wstydu, wyrzutów sumienia, radości z poniżania i upokarzania innych. Nie chodzi tu tylko o mnie, ale o każdą sferę życia - robił to od zawsze, każdemu. Swojej byłej żonie, partnerce z którą żył parę lat, dzieciom, znajomym i współpracownikom.
Ja się bardzo wstydzę, że dałam się zwieść byle komu, złapać na byle słówka.
Dlaczego dopiero gdy wpadłam na socjopatę, narobiłam tyle złego i doprowadziłam do pogardy samej siebie zaczęłam krzyczeć pomocy ?
Obłuda, samookłamywanie się, GŁUPOTA, moja własna.
Może rachunek sumienia i szczera rozmowa sama ze sobą wykrzesi jakieś ziarenko dobra i poprawy własnych wyborów?
Nie ma chyba większej naiwnej, GŁUPIEJ i samookłamującej się niż ja.
Są kobiety które powiedziały dość, stop.
Spróbuj milka i ty.
Milko, witam Cię ponownie na naszym blogu.
OdpowiedzUsuńTo wszystko co na nim zostało napisane jest do Twojej dyspozycji. Czytaj, wyciągaj wnioski, uciekaj do przodu. Jesteś na dobrej drodze :)
Witam wszystkich.
UsuńPrawdą jest że ta droga do siebie to męka.Ogromna.
Ale - pisałam do Veny parę dni temu że COŚ się zmieniło - jestem wściekła na siebie. Bardzo. Od tej wściekłości są dwa pozytywne zdarzenia w głowie - dość NARZEKANIA i KŁAMSTW.
Pamiętam gdy w tych pierwszych dniach pytałam Walkirię czy on się odezwie . Odpowiedziała tak - ,,Napiszę brutalnie, przekonasz się".
Teraz jest to motto moje- trzymam się tego zdania bardzo. Ale , dłuuuuuugo kołatało w myślach co dalej ? Wiecie co ? Ja się bałam swojej reakcji . Co zrobię ja.
Samoogarniający się chaos :)) uwielbiam teraz ten stan ,chociaż nie jest mi łatwo . Czytam, wracam do niektórych postów napisanych tu, do historii opisanych przez każdą z Was.
Bardzo się boję jeszcze jednego - bo odpowiedzieć sobie na parę pytań muszę uczciwie, łatwo się pogubić i coś podłożyć pod wymówki. A tego już nie chcę , BEZ NARZEKANIA I WYMÓWEK .
Veno- Twoje pisanie mnie zawsze zastanawia...jaka jestem?? nie wiem , ale wiem jaka nie chcę być. Dziękuję Ci bardzo :))
Gubię się w historii z rodzicami - dlatego spojrzenie kogoś z boku mi z pewnością pomoże - mam duże poczucie winy .
milka
W przygotowaniu jak ,,ugotowałam,,swoje małżeństwo, ;związek to odpowiedzialność za drugą osobę- jak słowo odpowiedzialność wyglądało w moim związku. Będzie też chyba odpowiedź na pytanie po co wplątałam się w niemoralną historię. Cierpliwości- ma być szczerze ,przede wszystkim wobec siebie a moje przemyślenia i wnioski są zaskoczeniem dla mnie samej.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze problem z wpadaniem w wymówki ,usprawiedliwianiem samej siebie, ale postanowiłam trzymać się otwartej drogi i małymi krokami odrobić tą lekcję.
pozdrawiam , milka.
Witam wszystkich jeszcze raz.:)
UsuńNie będzie ,,ja go kocham a on mnie nieeeee...:))
Jestem dda i dd.,, Autoterapia przez pisanie - zajmij się sobą,,pracuj nad sobą,,-no nie powiem żeby zachęcało...:))
Ale zaczęłam pisać - znów to samo - gniew i złość i płacz.
Nieprzespane noce, pisanie i analizowanie.
Ostatnie dni były zaskakujące dla mnie samej - wkurwienie przeszło w złość tak wielką że sama nie mogłam uwierzyć - a potem ulga i spokój.Płakałam jak nigdy dotąd - był chyba środek nocy.No jak to? Tyle złego,tyle niedobrego a ja nagle taka bardzo spokojna? ? Taka ja jak nie ja. Jakby dwie mnie-coś jakby w środku było, coś jeszcze.
To ja sama siebie skrzywdziłam.
Nienawidzę siebie i nie lubię.No nie kocham ,wcale i nigdy.
Jak ja chciałam mieć dom,rodzinę,dobre relacje z innymi jak sama siebie nie lubię?
Ta szczerość do bólu...Przypominają mi się różne historie i wydarzenia o których chciałam nie pamiętać.Ale zaczynam je zapisywać i analizować- wychwyciłam jedną rzecz która się powtarza - moje reakcje-albo złość albo gniew.Dla innych ale i dla siebie.
tak, dla siebie mam tylko złość i gniew.
prawda to wolność a szczera rozmowa to ogromne wsparcie.
I drażliwy temat - uczucia.poszły lawinowo:żal,smutek,gniew,złość,morze łez,wściekłość. potem NIC już nie czułam,tylko spokój i ulgę.nawet strach zniknął.Trudno mi pisać i mówić o uczuciach.Pierwszy raz przez ułamek minuty popatrzyłam na siebie życzliwie.
Przypuszczam że terapia dda będzie znów obdzieraniem ze skóry ale chcę i zrobię to. dla siebie.:))
Jestem dda , nie radzę sobie, szukam pomocy-tak powinnam zacząć moją historię.:
a moje małżeństwo-postawiłam na świeczniku męża i teściową-bo skąd miałam wiedzieć jak wygląda normalny dom? wchłonęłam jak gąbka już nie awantury i codzienną butelkę na stole ale brak rozmowy,zamiatanie problemów pod dywan,ciągłą krytykę,bo ,,wszyscy,,piją ...itd
cdn.
milka
,,cofnąć przeszłości się nie da.słowo przepraszam niewiele zmieni,, kołata mi się to zdanie-gdzieś to przeczytałam.
UsuńNo nie da się cofnąć,fakt.nic mi to nie pomogło.-spokój,a potem zidiocienie i wstyd.poczułam taki wstyd za siebie-tym razem.
nieświadomie,pochopnie...-czułam że znów wpadam na karuzelę wymówek a to nigdzie nie zaprowadzi..
świadomość - ja tak prawdę mówiąc nigdy nie zastanawiałam się nad swoimi wyborami,., jaki będzie skutek mojego działania lub zdania- tak na zasadzie ,,co będzie to będzie,,..
jak taka memła...
przykładów mnóstwo.
Dyscyplina..- małymi krokami, pomyśleć zanim zrobić.
Dla jednych sprawdza się zasada małych, drobnych kroczków, innym z kolei potrzeba skoków na głęboką wodę. Ale pomyśleć zawsze warto ;-))))
OdpowiedzUsuńZaje
Według mnie najlepsze jest połączenie tych dwóch sposobów - najpierw małe kroczki, by solidnie, od podstaw zbudować swoją siłę, a gdy już poczujesz się silna - skok na głęboką wodę lub to co ja wolę - wzlot, by rozwinąć skrzydła, by poczuć powiew wolności, niezależności, możliwości i przestrzeni. A trzeba być silną, by nie poddać się przeciwnym wiatrom, dlatego najpierw te małe kroczki.
OdpowiedzUsuńMilka, myślę, że terapia dla DDA to bardzo dobry pomysł.
Najważniejsza jednak zawsze będzie własna praca nad sobą i ta dyscyplina, o ktorej piszesz. Z autopsji wiem, że jak się zacznie proces poszukiwania odpowiedzi, to ta dyscyplina nie jest uciążliwa, bo jakoś tak się dzieje, że wszystko inne przestaje być bardziej ważne niż Ty sama, i dotąd będziesz drążyć, aż znajdziesz te odpowiedzi.
Powodzenia!
Veno kochana-wczoraj pisałam u Mai za co Was kocham. (vegana,nie obrażaj się jak ja to zrobiłam kiedyś) bo Dziewczyny mają rację, a spisanie pomaga i robi dużo. Widzę w tym sens.
OdpowiedzUsuńVeno, mnie ,,wyłazi,,wiele różnych spraw (nie tylko wokół faceta się życie kręciło) ,np.kościół , mój pracoholizm; tu nie będę tego opisywać bo nikomu się nie przyda to tutaj- ale sama dla siebie wzięłam za bary i ten temat.
dda- boję się znów wspomnień o ojcu.i tyle
Tyle rozdrapanych ran-nie zatrzymam się już teraz. Widzę też ile pracy nad sobą mam.Widzę jakiś ,,łańcuch pokarmowy,,w tym co się wydarzyło..
Ależ siem nie obraziłam :) Spisałam swojego czasu taki życiorys na potrzeby terapii, w formie suchych faktów i mam go do dziś, oczywiście do "opowieści dziwnych treści" spisałabym nowy, bo od tego czasu trochę już tematu przerobiłam, psychofaga pochowałam na śmietniku; najgorsze dla mnie jest opisanie dzieciństwa... A że blogowi temu wróżę wielki ogólnopolski sukces to podejrzewam, że i uzależniona od netu rodzicielka kiedyś na niego wpadnie hmm.. Może po prostu pominę kilka charakterystycznych faktów ;) Na razie ostro i skutecznie rehabilituję kręgosłup, niewykluczone, że jednak wkrótce zabiorę się do pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No...ja tu też wpadłam tylko ,,dać sygnał,,Mai że identyczny egzemplarz łazi w tej części kraju:)) a tu mi takie ,,wstrząsy,,wyłażą...
Usuń,,misja,,tego bloga nie w ,,opowieściach..,,-tak mi wychodzi:)))
vegana kochana, Ty potem napisz czy One prawdziwe, te Matki..(jedziesz na konferencję, a ja nieeee). :))
no dobrze-jedziemy.
OdpowiedzUsuńpo pogrzebie wpadłam w jakiś trans- ci ,co przychodzili z kondolencjami-pomagali-mogłam się wypłakać bez słów.Ale byli i tacy którzy stali i ,,z boku,,ubolewali nad moim losem - wkurzało mnie to.Świat się dla mnie skończył,zaczęłam pić.Było coraz gorzej- kolega zapoznał mnie z moim mężem- odetchnęłam z ulgą pomału- nic ode mnie nie chciał-mało mówił,słuchał, i co mnie zastanawiało bardzo-pierwszy człowiek na ziemi który nie ma nerwów-spokojny,opanowany...starszy o 20 lat.z biegiem czasu uspokoiłam się,poczułam sens żałoby noszonej w sercu(mogę już normalnie o tym rozmawiać) trudne chwile i ból wracają,ale to już jest takie,,moje,,.
Zamieszkaliśmy razem u niego- zaczęło się z teściową-tam nie chodź,tam nie rozmawiaj,tu nie jedź...ona kupi,ona zrobi,ona załatwi..my mamy tyko być-bo ona sama.cały czas napominała-o tym z nie rozmawiaj,a tak najlepiej to daj mu spokój-pracuje i jest przemęczony.wraca późno,niech odpoczywa przed tv.
Wzięłam to na siebie-że na pewno szok dla niej,przyzwyczai się,może nawet polubi kiedyś itp-zamknęłam buzię.Rzuciłam się w wir pracy-starałam się o posadę w znanej firmie-prestiż i otwarte drzwi w przyszłości do kariery-udało się.w tym czasie mój mąż znów wpadł w tygodniowe picie-zaczęłam pytać teściową co się dzieje?- nigdy,przenigdy w tym domu nie było alkoholu!to mnie jak poznał,popijałam,to się nauczył.poza tym przecież mnie zwolnili z pracy bo popiłam tam! OSŁUPIAŁAM. już wtedy powinnam uciec.ale pomyślałam że jak będziemy mieszkać razem to się wszystko poprawi i ułoży.Po wielkich awanturach wynajęliśmy mieszkanie-nie mieliśmy nic,mąż zmienił pracę na lepiej płatną i zaczęliśmy się ,,dorabiać,,. przez rok widywaliśmy się tylko w weekendy.znów wpadł w 3 tygodniowe picie-ja wtedy odebrałam wyniki badań-rak,łagodny na szczęście-zaczęłam leczenie,badania.wypadły mi włosy,zrezygnowałam z pracy,wpadłam w depresję.Z nikim nie chciało mi się już rozmawiać-kolejne mieszkanie,kolejne obietnice,kolejne już dni bez żadnych rozmów.Nawet się cieszyłam jak wyjeżdżał w delegacje,byłam sama.Dostałam pracę w sklepie-tam już uwierzyłam że ,,wszyscy piją i zdradzają,,byłam ta gorsza ,,inna,,paniusia,bo nie zostawałam po pracy na piwko,nie chciało mi się śmiać z durnych dowcipów itd.zaczęłam tracić nadzieję że jest lepsze życie dla mnie - przychodziło tam fajne małżeństwo,zawsze mili,rozmawiali,polubiliśmy się.mój mąż wpadł w kolejną tygodniówkę,chodziłam jak automat.Któregoś dnia Ci ludzie zapytali co się stało,zaczęliśmy rozmawiać-zaproponowali mi pracę w swojej firmie za parę tygodni. Wtedy też i mój szef chciał mnie ,,pocieszać,,. Jak stałam tak wyszłam-wróciłam do domu,zadzwoniłam do szefowej i wszystko opowiedziałam. Zaczęłam pracę w nowej firmie-wtedy też kupiliśmy mieszkanie-mój mąż obiecał, że teraz to już na pewno będzie dobrze,koniec z piciem.Uwierzyłam.To było 3 lata temu.
Stracił pracę.Ja wracałam jak do hotelu.Już nie rozmawialiśmy o niczym.Zrozumiałam , że chyba sama sobie uwiązałam pętlę na szyję.
Ostatnia nasza rozmowa, którą chcę zapomnieć- wrzeszczałam jak nigdy,lawina ruszyła-że nie na takie życie się godziłam,że już nie mogę,że lata mijają a on się nie zmienił,że to nie tak miało być.
Wtedy myślałam że chociaż mnie uderzy.Albo przynajmniej trzaśnie pięścią w stół.Cokolwiek.! Nic, jak zwykle nic,spokojny,bez nerwów,przecież nie pije codziennie,czego ja chcę alkoholika z niego zrobić.
Od tamtego dnia mieszkamy w jednym domu, widujemy się wieczorami i o niczym nie rozmawiamy.
cdn.
wpadłam w łapy baaaardzo namiętnego , romantycznego, wspierającego, związku który doprowadził mnie na samo dno.
OdpowiedzUsuńO jak on mówił, opowiadał..! No, nie chciało mi się wracać do domu. Po 2 tygodniach zaczęłam się zastanawiać ile do cholery miał tych kobiet? ?i jakie głupie ,że z takim facetem jakoś na dłużej nie chciały być.(mieszkał już sam). Już wtedy nawet za bardzo nie musiał się starać żebym mu opowiedziała o sobie wszystko, nawet o 2 letnim celibacie. Pięknie mi opowiedział jak mi to życie mija, i nie wiem co się wokoło dzieje ,że my tacy inni, nikt nas nie zrozumie ,na normalny związek i tak nie mam szans, i co mi szkodzi poszaleć? Czy nie czuję się samotna? Przecież możemy w takim układzie spotykać się do końca życia. No jakoś mi to nie pasowało - no przecież mam męża-i tu się zaczęło-a cóż ja mam za małżeństwo-nie ma bliskości , czułości, wspólnych spraw - no i topniałam .Dalej-pokazał mi zdjęcia i filmy z jego udziałem , i osłupiałam kolejny raz.. Całymi dniami siedziałam i czytałam(już mnie miał, kolejne filmy i jasny komunikat że obydwoje to lubimy ale TEGO nikt nie zrozumie)a z mężem czy żoną to już nie ,,smakuje, ,tak. No dobra, powiedziałam, w zasadzie to raz mogę się zgodzić . O nie! On tak na raz to nie chce! Takie związki to go nie interesują! Już wtedy byłam na karuzeli ale nie zdawałam sobie z tego sprawy - ten człowiek grał bardzo dobrze na moich uczuciach - bo jak to, on mi się zwierza, a ja taka niedobra; daje mi całego siebie bo u niego to taka zasada że jak z nim to albo na całość i do końca albo wcale- a ja taka odrzucająca podanie rodzinnej łapki. .Miałam aż nadmiar czułości, bliskości, zainteresowania ,pomocy ,pociechy ,dobrego słowa. To prawda - poczułam się kochana, doceniana ,no prawie noszona na rękach. I to wszystko w zaledwie dwa miesiące. Ale po drugim czy trzecim spotkaniu nie podobało mi się, powiedziałam któregoś dnia że ja się wypisuję, nie chcę, i już. I tu pierwszy atak - BO BEZ UCZUĆ ! Co ja sobie myślałam, że będzie sielanka jak uczuć nie chcę okazać i dać ?? A on mi przecież całego siebie, poświęca się, no przecież dla mnie usunął wszystkie konta z przeróżnych portali randkowych, dla mnie zakończył wszystkie znajomości z innymi kobietami, dla mnie siedzi sam w domu żebym wiedziała że mówi prawdę , zadeklarował że jestem ostatnia - A JA NIE CHCĘ MU OKAZAĆ UCZUCIA !!!! i co, myślę sobie że on nie wie że kogoś mam? bo gdy wracam do domu to za chwilę jestem na gg - a to jak nic do szukania innego faceta !
I tak to wyglądało już potem - byłam pod całkowitą kontrolą - 12 godzin w pracy z nim, a po pracy na smsie. bo po co mi znajomi jak mamy siebie?
UsuńCzułam się wyczerpana - huśtawka nastrojów jak nigdy , rzuciłam się w wir pracy - firma stała na skraju bankructwa, a ja przecież umiem i potrafię ,mam mnóstwo czasu i się znam, a on nie. To był mój drugi czuły punkt .Powiedziałam że odejdę z pracy. Odpuścił trochę, ale postawiłam sprawę jasno - kończymy nasz układ prywatny, bierzemy się za robotę. Zgodził się.
kiedyś powiedział że jemu najbardziej podobają się tzw, ,szare myszki,,- ja taka byłam, sweter ,spodnie ,zero makijażu, byleby nikt nie zwracał na mnie uwagi- wyrzuciłam wszystko z szafy, kupiłam nowe ciuchy, zmieniłam fryzurę. Z biegiem czasu firma zaczęła lepiej prosperować, a ja nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam znikać .Ja jako ja.- od rana już w nerwach bo CO dziś powiem NIE TAK, a że powiem lub zrobię to już byłam pewna. Ten człowiek w ciągu dnia potrafił wyraz twarzy zmieniać zadziwiająco często - wszystko oczywiście z mojego powodu.
ja- ,,nie dotykaj mnie, ,-on, ,niech cię inni dotykają,,
ja-, ,nie jesteśmy razem ,nie muszę odpisywać na smsy,,- on-,, to chwilowe i ty tak twierdzisz tylko,,
ja- ,,daj spokój, nie wyszło, nic się nie stało, zdarza się, źle trafiłeś po prostu,,- on , ,szukaj, trafisz lepiej .a mówiłaś że nie szukasz nikogo,,...
ja- ,,wiesz że chcę żeby było ci dobrze, poszukaj kogoś innego, ,-on,, mówiłem że nie szukam ale ty nie wierzysz!!!!,,
i tak w kółko- rozpadło się, bo ja nie wieeeerzę; poczuł presję bo miał być układ inny a ja włożyłam w to uczucia a on mnie lubi i to się raczej nie zmieni ale już się pogubił; posądzam go o zdradę a on tylko pielęgnuje stare znajomości z byłymi; przecież sama powiedziałam że nie szukam drugiego męża a on chyba chce być ojcem jeszcze raz a bez czułości i bliskości chciałam budować coś; on dochodzi do siebie po traumatycznym rozstaniu a ja traktuję go już jak gówno; nie ma nic złego w tym że możemy być razem dalej a każde z nas poukłada życie na nowo; uwierzył mi że praca dla mnie jest najważniejsza a teraz chcę odejść, ot tak- kompletnie jestem głupia, niesłowna, wykorzystałam go a on mi uwierzył; itd.
Musiałabym napisać książkę żeby opisać wszystko - nigdy w życiu się tak nie czułam, działo się to wszystko w ciągu paru miesięcy. Od wielkiej euforii po dramat upokorzenia i strachu jakiego dawno nie czułam.
Nie tylko ja byłam taką zabawką - on ma dwie córki, dorosłe już. Niepojętym było dla mnie że nigdy np. .nie zadzwonił do nich, ot tak, co słychać; ani one. dzwoniły tylko wtedy gdy miały problem z autem. Z dwa razy były w firmie-dziwne były te spotkania, zwykła rozmowa ,smutne, byleby zaraz wyjść.
Rodzice - szanowana w okolicy rodzina - kiedyś mi powiedział że jak do cholery mam być normalny jak matka od małego uczyła go tylko, ,samodzielności,, ojciec do dziś ma go pod kontrolą(ciągłe telefony)-zero miłości, ciepła rodzinnego.
Tak ,,z boku, , mogę o nim powiedzieć tak- porąbany dom, prymitywne życie- WSZYSCY go wykorzystują(to w ramach niepowodzeń w pracy-mnóstwo długów, to wspólnik go oszukał, pracownicy okradają,) itd.
UsuńWSZYSTKIE kobiety są złe .piękne ale NIE ROZUMIEJĄ, Nie WIERZĄ, SĄ ROSZCZENIOWE.
WSZYSTKIE dzieci są głupie ale nie jego-tylko on ma w genach inteligencję!
Jak nie jesteś z nim to jesteś tylko wrogiem.
Zadowolenie widziałam w dręczeniu kobiet-popatrz, zdradzam ją a ona dalej odpisuje na smsy, czuje się upokorzona ale zabiera go do teatru, do kina, na wspólne zakupy; z romansu z nastolatką wytłumaczył się że ,,bliskość ojcowką, poczuł ;
Kiedyś poznałam jego byłą żonę- zaimponowała mi. moja rozmowa z nim kiedyś- ,,masz mądrą żonę,,- ,,właśnie dlatego przestałem pić żeby zobaczyła co straciła, ,-,,no i co ? nie jesteście razem? - ,,no ona mnie nie chce- ale jej naprawdę zazdroszczę - pracuje, ma dom, ktoś tam może zajrzy (w sensie facet), ma takie życie o jakim zawsze marzyła, ale ALIMENTY CHCE KURWA ZAWSZE W TERMINIE-!!!!
zapytałam go kiedyś o jego partnerkę, żyli parę lat przecież - dlaczego ,skoro wybaczała co rok zdrady teraz nie chce go widzieć? oto co odpowiedział- JEMU jest jej żal, nie radzi sobie bez niego, a związek to kontrakt. zapytałam ,,a gdzie miłość, jakieś uczucie?,,
nie odpowiedział nic.
Na pytanie czy nie jest mu wstyd. tak po prostu po ludzku – popatrzył na mnie jak na kosmitę, na pytanie o wyrzuty sumienia, odpowiedział że cholera, zapomniałem żeby zdjęcia K. trzymać wszędzie ale nie na pulpicie.
Nigdy na żaden temat nie udało mi się ,,normalnie,, z nim rozmawiać.
Gadane miał niesamowite – z klientami, z pracownikami, ze znajomymi – przegadał każdego.
Zauważyłam że żył życiem innych – każdej znajomej umiał dawać dobre rady – zawsze upokarzając męża, partnera.
Nigdy nie usłyszałam o nikim dobrego słowa – tak manewruje , że odpowiedzi wprost nigdy nie usłyszałam. Coś np. – po co mam ci mówić że świetnie wyglądasz jak nie uwierzysz ?
Na koniec , gdy normalnie powiedziałam że odchodzę, niech się wiedzie – rzucił telefonem i powiedział że tak się nie robi, moja decyzja jest zła i nie będzie więcej komentował, poza tym to ja nie umiałam oddzielić spraw prywatnych od pracowych. !!!
Rozmowa , każda, nie ma sensu.
Musiała się jeszcze z nim skontaktować – że co zostało po mnie to do kosza, a gdyby ktoś pytał o mnie to niech da mój nr tel.- odpisał że ok. i nie jest jego intencją szkodzić mi w życiu a wręcz przeciwnie, drzwi zawsze otwarte…
Odpisałam że moim życzeniem jest żeby nigdy więcej nikt mnie nie kojarzył z jego osobą – odp. Że powinnam się leczyć bo od dawna podejrzewa u mnie wariactwo na jego punkcie.
Odp. Żeby nie pisał bo skasuję bez czytania ! odp SUKA.
Koniec.
Omijam szerokim łukiem ważną rzecz - co się takiego wydarzyło że spotykając po drodze tylu ludzi, akurat przy tym człowieku MIMO WSZYSTKO - rano wychodziłam z domu z płaczem, w nerwach, spięta do granic wytrzymałości, a wracając do domu gasiłam światło,radio, i leżałam parę godzin w ciszy i ciemności żeby pozbierać myśli? widziałam już że coś jest nie tak, z drugiej strony NIE UMIAŁAM SIĘ UWOLNIĆ OD TEGO ,,HAJU,,?
UsuńJakoś czułam że romanse ,luźne układy,nie dla mnie.Spróbowałam i nie podoba mi się to; poza tym już się pogubiłam która to ta dla wygody, która dla rodziny, która się nadaje do wyjścia do teatru, z którą chce mieszkać, gdzie ja w tym wszystkim. Pracując z dużej firmie widzę różne ,,miłostki,,ale takich atrakcji jeszcze nie widziałam.
MOJE ZACHOWANIE.
UsuńTo było ulubione jego zajęcie. Analiza mojego zachowania.Codziennie od 7 rano do 22.
Zaczęło się od pracy - minęło już trochę czasu, etap budowanie jakiegokolwiek związku się skończył - czas zacząć pracować . Branża typowo męska, no na mechanice samochodowej to się nie znam - odchodzę..On załamany (bo kolejną jestem która go wykorzystała i odchodzi) pomyślałam że naprawdę jestem potworem;On wściekły (wszędzie kurwa się dobrze pracowało tylko u mnie źle!) pomyślałam że naprawdę jestem potworem.- w każdym moim ,,nie,, wpadałam w poczucie winy i nabierałam przekonania że do niczego się nie nadaję i nawet mąż pije przeze mnie ,,bo z taką to naprawdę nie idzie wytrzymać,,.
Wzięłam się ostro do pracy - efekty były. Coraz więcej klientów, rzadko się widywaliśmy, było mnóstwo pracy. Ja byłam w swoim żywiole! Mój czuły punkt - sukcesy w pracy chociaż.. Pierwszy raz wtedy zobaczyłam ten wzrok, zimne oczy, wściekłość, zimno i chłód było aż
czuć,ciarki mi przeleciały po plecach, aż się cofnęłam.przede mną stał nie wiem, potwór , diabeł , ZAZDROŚĆ. Siedziałam wtedy z klientem ,z kawą, czekał na odbiór auta. Zawsze , gdy mnie widział z innym mężczyzną sam na sam to ten wyraz twarzy i ten wzrok po prostu mnie paraliżował. Poczułam strach, taki jak przed pijanym ojcem kiedyś,strach już dawno zapomniany.
Te rozmowy mnie do dzisiaj zastanawiają - jak ja dzień po dniu MOGŁAM to znosić.
UsuńOn - mówiłem, na pewno kogoś masz!
ja - nie
On - uśmiechnięta, dla wszystkich , tylko dla mnie nic-przecież będziemy zawsze razem, otworzymy drugą firmę, ja się tak staram a ty ciągle niezadowolona - dla wszystkich masz uśmiech a dla mnie tylko złość!
ja - wydaje ci się, traktuję wszystkich jednakowo i normalnie.
On - to że nie jesteśmy żadną parą nie znaczy że możesz mnie omijać bez słowa, jesteś dla mnie najważniejsza, a sama od siebie nie chcesz się nawet przytulić. ale ja jestem a ty mnie odrzucasz
ja - pracujemy tylko razem, co było minęło, nie możesz żądać ocieplenia stosunków
On - to wszystko się rozpadnie przez ciebie tylko!
Tak mniej więcej wyglądały nasze rozmowy - oczywiście w zależności od tematu i jego nastroju czułam się potrzebna, ale nie dość dobra; lubiana ale nie dająca nic w zamian; odbierająca służbową komórkę, zazdrosna i szpiegująca; nie odpisująca wieczorem na smsy,mam kogoś; pytająca o coś wieczorem smsem, naruszająca jego prywatność;. itd, itp.
Im bardziej chodziłam ,,obłakana,, ze ściśniętymi zębami tym bardziej był zadowolony. Nie rozumiałam, nie umiałam sobie wytłumaczyć ani pojąć. Prawie uwierzyłam że zwariowałam. Wymyśliłam że poszukam innej pracy - powiedziałam, szukaj innej ja zostanę dopóki nie znajdziesz. Wtedy trochę odpuścił; żałuję, nie odchodź,podzielę się z tobą zyskami,zasłużyłaś. Zostałam. Spokojnie było parę dni. Wyglądałam jak szkielet,jakoś nie zauważyłam że prawie nic nie jem. Zaczęło się jak zobaczył w aucie bagaż, wyjeżdżasz na weekend? tak, jadę w góry trochę odpocząć i pobyć sama. Znów ten zimny wzrok i wściekłość, i ten wyraz twarzy i oskarżająco informujący ton - wiedziałem że kogoś masz!a ja tyle dla ciebie,masz wszystko ze mną, a ja sam, a ja zaufałem, mówiłem że jesteś ostania!nie wierzysz!wszystko się przez ciebie rozpadło! pomyślałam, że albo oszalał on albo ja.
Usuńnic nie rozumiałam.
Zaczęłam robić wszystko odwrotnie - włączałam muzykę którą lubię ( w pierwszych dniach obrzydził wszystko co lubię,od znajomych po muzykę,jedzenie itp) on słuchał w biurze ,,trójki,,ja zmieniałam stację na ,,eskę,,której nie cierpiał , łaziłam na czarno ubrana, ulotki zamiast żółte zamówiłam niebieskie, powtarzałam ciągle w myślach ,,myślę samodzielnie,, ,,wiem co chcę robić i z kim chcę być,, żyłam jak automat.przestałam się uśmiechać, zaczęłam wynajdować byle pretekst żeby wyjść z biura, ale tu mnie miał-ciągle biegam tylko a te i te obowiązki zaniedbane - aż którejś soboty po jakimś kolejnym kąśliwym piątku znów zobaczyłam ten wzrok i ten wyraz twarzy -potwór ze zbolałą miną stwierdził że takie moje zachowanie psuje mu nastrój,bo tyle mam a nie odwzajemniam..wtedy otworzyłam oczy,powiedziałam odchodzę.
I wszystko mi się posypało.
UsuńCzytanie,pisanie,dda,terapia,ojciec,matka,terapia
Jestem w stanie sobie wszystko ładnie wytłumaczyć - że dobrze mi tak,należało mi się, zasłużyłam sobie, jestem zła głupia nie mam prawa - nawet ubrać ładnie w humoreskę i napisać och, zachciało mi się wrażeń,poznałam kogoś, fajnie było, każdy wrócił do swojego domu, 10 przykazań złamane, będę się smażyć w piekle i super.
Życie jakoś przeleci , nie takie grzechy człowiek popełnia itd itd.
Tylko ,,ten stan,, PO - jak się człowiek trzęsie ze strachu, jak się płacze samemu, jak nie ma do kogo z tym iść, jak się nie ma komu opowiedzieć bo jak TO opowiedzieć, bo co się wydarzyło? jak nie ma tabletki na ten ból głowy, jak się TO się będzie wlokło całe życie za mną, jak się podchodzi do telefonu ze strachem bo może ktoś dał nowy nr tel? idąc ulicą na kobiety się patrzy ze wstydem a na mężczyzn ze strachem, albo wcale.
Nie rozumiem - upiłam się więc wolno mi zrobić mi krzywdę? wracam nocą do domu więc wolno mnie pobić?
Wrócić do stanu umysłu sprzed poznania psychopaty,socjopaty czy psychofaga, jak zwał tak zwał, ale to było moje marzenie wtedy. Kużwa, poryczałam się znów dzisiaj - jak mała wystraszona dziewczynka, dziwny stan, strachu, bólu;czy ja jestem ofiarą gwałtu? Może nigdy się to nie wydarzyło? co ja wiem-nie znam się. Może rzucić w cholerę to wszystko i potraktować jako ,,uparłam się na faceta a on mnie nie chce,,?
UsuńTylko że potem pomyślałam o tej dziewczynie która jest teraz,o tej która była przede mną - pierwsze pytanie które mi zadała to czy jestem pewna że chce tu pracować - wrzuciłam to pod moją nieznajomość branży -ona się zna a ja nie.obowiązki zawodowe - zamówić części,przywieźć,wystawić fakturę, ogarnąć biuro - małe piwo. płacz, jakieś kłótnie miedzy nimi i trzęsawkę tej dziewczyny wrzuciłam pod stres maturalny. - dziwnie też opowiadała - raz go wychwalała że dużo jej pomógł potem za chwilę płakała.Poznała chłopaka w swoim wieku, i odchodzi z pracy bo musi. Nic wtedy nie rozumiałam.Nic.
Dopiero później - ja to samo usłyszałam co ona od niego - to nie o pracę mu chodzi, DO RODZINY wstępujesz, i albo się jest z nim w całym tym pierdalnikiem -do końca życia albo nie!
Rozmowy z nim to była sztuka dopiero. Nawet mi się nie chce wspominać.
Początki - jak w bajce.czytał w moich myślach, byłam zdumiona i zachwycona; pierwsza zabiłabym za każde złe słowo w jego stronę.A były - ale nie wiem, ślepa i głucha a o rozumie już nie wspomnę.
Potem już tylko każda rozmowa kończyła się moim poczuciem odrzucenia,poczuciem winy, strachu, niedowierzania i poczuciem że chyba wariuję.Ochłapy dobrego słowa były rzucane już tak rzadko że nie myślałam nawet o tym.
Praca praca praca - sukcesy, klienci i kontrahenci mnie lubili, współpracownicy prosili o jeszcze jeden miesiąc,gdy już zaczęłam się skarżyć że nie wytrzymam.
UsuńZawodowo idę do przodu jak burza, dogaduję się z ludźmi, są różne problemy ale jestem ,,ludzkim,,kierownikiem;działam w ,,osiedlowym zarządzie,,w 2 lata załatwiłam parę istotnych spraw, jestem najukochańszą ciocią dla 10 maluchów; a nigdy nie pomyślałam nawet że rozumu mi może zabraknąć na jeden rok.
Od paru lat mam za uszami jedno pytanie - napisałam je sobie dzisiaj na kartce. tak rozkminić na spokojnie z każdej strony...zajrzałam tutaj na blog po drogowskazy, mapę Veny, eksperyment z wodą od Jade, dodałam wykres Mai (czy można zrozumieć psychofaga) dołożyłam wszystkie obrazki i wyszło mi, że jestem zdroooowooo,,kopnięta,,i znów na ,,haju,,...:)))
UsuńCzy od najbliższych można wymagać ? Zrozumienia, wsparcia, pomocy - w trudnych chwilach ? Nie wiem.
Usuń,,Duszę się,,już - wypowiedziane głośno i spokojnie - żyję od lat tylko iluzją i nadzieją że może się zmieni,zrozumie,poukłada w końcu życie swoje ze mną przy boku - nie, nic z tego.Ja sobie to tak wymyśliłam, wmówiłam, wierzyłam, a fakty przekrzyczałam i przepłakałam.
Odchodzę.
Mąż- będziesz tego żałować,co ludzie powiedzą,na pewno kogoś masz,co za wymysł terapia aa, nie mam czasu na to.
Moja mama- rób jak uważasz dziecko.
Siostra-przemilczała,nic ją to nie obchodzi.
Teściowa- co ludzie powiedzą, przecież wystarczy go zamknąć w domu i nosić piwko-NIKT nie będzie wiedział co się dzieje.
Dalsza rodzina- odbiło mi,co ludzie powiedzą; do dzieci -ciocia tylko tak żartuje, ciocia ma zły dzień...
Na moje zdanie że ja też mam prawo wejść do czystej łazienki, do czystego domu bez odoru alkoholu parodniowego - nikt nie powiedział nic, ani słowa.
Nie wyjeżdżam na koniec świata,nie wychodzę za mąż,nie ,,rzucam wszystkiego w diabły,,.
Jestem i będę.
DAJĘ SOBIE ROK.
Każda ucieczka jest inna. Zakładki Steni i Kataliny dają dużo wskazówek,takich codziennych;Vena pokazała że można zacząć w każdym momencie w każdym wieku..
Nie wiem jaka jestem, co przyniesie jutro, co będzie za miesiąc. Ale daję sobie rok na ZROZUMIENIE siebie, poznanie siebie, na czytanie i wyciąganie wniosków, na terapię. Tylko ja i ja.
Nie rozumiem pewnych zdań z zalecanych tu książek ale nie martwię się tym dzisiaj - wrócę do nich, na pewno.
Poznawanie siebie to proces.
Dzisiaj albo zostałabym odludkiem albo pracoholikiem - unikam spotkań nie tylko rodzinnych - bo nie daj Boże będzie gdzieś kropla alkoholu i mój mąż akurat będzie miał wymówkę do wypicia...bo ,,wszyscy,,..nie chcę żyć i być jak wszyscy.
Jaka jestem , nie wiem. Co lubię, jakie mam pasje - wiem i nie wiem.Czas pokaże.
Do byle jakiego życia zawsze można wrócić - dobre, radosne, spokojne i szczęśliwe trzeba sobie wypracować.
A psychofag ? Odezwał się , a jakże. ,,Złe wspomnienia mu się zacierają...,, i nic, żyję bez tych bzdur , nie chcę już tej karuzeli - nie pozwolę się tak traktować.( dla wątpiących - da się wytrzymać i żyć bez NIEGO )jak można tak ocipieć? ta myśl mi przemknęła przez głowę,uznałam to za dobry znak:))
Czas odwrócić głowę i patrzeć do przodu - nie narzekać, żyć swoim życiem.
Trzymajcie kciuki,będę Was podglądać:))
Milko :)
OdpowiedzUsuńJakże już inaczej piszesz, niż za tym pierwszym razem gdy tu weszłaś. Myślę, że dotarło do Ciebie, że naprawdę od Ciebie zalezy jak zyjesz, na co się godzisz, a na co nie. Nikt nie musi byc "jak wszyscy". Każdy może być sobą i to takim sobą jakim chce być. Nie ustawaj, a poznasz jaką sobą chcesz być, co lubisz, co uwielbiasz. I nie zważaj na gorsze dni, one się zdarzają każdemu, ważny jest kierunek. Poczytaj Diamentową Kobietę, niech Cię zainspiruje.
Pozdrawiam :)
Inaczej wygląda dzień gdy się jest w zgodzie z własnym sumieniem i sobą. Dyscyplina którą sobie narzuciłam działa - podzieliłam to na tygodnie i miesiące.Nigdzie nie ucieknę po tylko przeczytaniu książek w dwa tygodnie.Ale czuję że ,,wraca,,mi normalny stan umysłu. Ciężkie chwile są i będą,problemy dnia codziennego też :) - ale nie boję się.
UsuńPsychopatę zostawiam na później, przerobię ten temat z fachowcem, bo faktycznie - TAKIEJ SIEBIE NIE ZNAM , gdy byłam przy nim.
Jak napisałam wcześniej - TAKIEJ siebie nie znam, gdy byłam przy nim.
UsuńMoże komuś się przyda..
Opisuję tylko ,,swoje podwórko,,.
Bardzo mnie to zastanawia, spisuję pomału rzeczy które zrobiłam; jestem przerażona i wstydzę się bardzo tego..Dlatego może tak wiele kobiet milczy i cierpi w ukryciu? Nie wiem.
Wstyd.-
Poznałam wielu ludzi w życiu, bywałam w różnych miejscach i w różnych sytuacjach ale dopiero przy tym człowieku wywróciłam swoje życie i przekonania do góry nogami.
Pamiętam jak kiedyś tu pisałam, w pierwszych dniach, - co to ja przy nim nie osiągnęłam, zyskałam...boszsze...aż Walkiria gruchnęła jaka ja głupia. Dzisiaj z niedowierzaniem to wspominam, trochę ze strachem - bo jak można aż tak ogłupić kogoś innego, ze wstydem że w świat poszły takie bzdury, i z wściekłością na siebie-głupia milka..:)
Zero kontaktu jest cudownym lekiem.
Dzisiaj spotkałam koleżankę,uciekła od męża pijaka i tyrana; ,,szkolona,,więc nie ma dla mnie gotowej recepty:) ale wysłuchała ze zrozumieniem. Parę zdań mnie utwierdziło w przekonaniu że dalsza praca nad sobą ma sens, łatwo nie będzie, ale jakaś SIŁA WALKI mię ogarnęła.
Będzie dobrze.:))
Psychofag - terapia. A propos znalezionej wypowiedzi psychiatry.
OdpowiedzUsuńW pierwszej fazie naszej znajomości tak właśnie było-o jaki biedny, nikt go nie rozumie, aż biedak wpada w ,,czarną czeluść,,....taaa; w którejś wymianie smsowej stwierdziłam, że nie ma rady , trzeba zamknąć i obserwować.:) Odpisał , że mam rację, to on już szuka psychiatry , który pomoże mu zrozumieć itd itp (bełkot psychofaga każda zna). No i znalazł , na terapię chodził. ( tu akurat nazwisko psychiatry znam; do 30 letniego stażu jeeeszcze mu brakuje sporo).
W końcowej fazie , gdy już wchodziłam do biura i w progu syczałam przez zęby , że tylko w tematach zawodowych otwieramy buzię ( już wtedy czułam że trzeba wiać ) , nawet skłamałam że kogoś poznałam ( byłam pewna że się ,,odczepi,, wreszcie ) cały dzień chodził ze zbolałą miną, na koniec powiedział że to z troski o mnie (?!) odpowiedziałam że duża już jestem i wiem co robię , wrzasnął że
- w takim razie to ja jadę do psychiatry bo tam się tylko czuję normalny.O.
Dzisiaj powiem tak - chodził nie na jedną terapię; słowa słowami a robił dalej to co robił..:))
Tiia, terapia na pokaz. Skad my to znamy?:)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia, z doświadczenia. Nie tylko na pokaz ale jako doskonały kamuflaż, ucieczka i ukrycie się przed "zewnętrzem":) Bez motywacji do zmiany siebie. Z motywacją do schowania głowy w piasek - znowu.
OdpowiedzUsuńPseudoterapia z pseudoefektem. Taka karma...
A czego by wiecej oczekiwac od psedoczlowieka??
OdpowiedzUsuńA się oczekiwało, oczekiwało:) Na cud uczłowieczenia czekało:)
OdpowiedzUsuńSię głupim było:)))
Do czego ta ostatnia , ,terapia,, mu potrzebna była to mogę opisać , jak zbiorę siły , by przetłumaczyć ,,język psychofagowy,, na nasz...
OdpowiedzUsuńAle do niczego dobrego - ukręcenia kolejnej ofiary, już tak bardzo bezczelnie i brutalnie. Na zewnątrz zyskał sporo.
I to mnie wkurza dzisiaj - pretensje miałam do całego świata że nikt mnie nie ostrzegł , a uwierzyłabym ? Nie.
:)czas odliczeń...parę dni bez męża i 90 dni bez psychopaty. To pierwsze dni takie moje - świadome. Było ciężko, ale warto!
OdpowiedzUsuńDzięki Matkom za bloga i Użytkowniczkom za mądre słowa.
Terapia, mnóstwo literatury - ciągle znajduję nowe pozycje..I otwierają się oczy pomalutku. Skutki i konsekwencje własnych wyborów znam - poznaję mechanizmy i schematy myślowe,co się nie udało i dlaczego.
Żal za stracone lata i strach i czy ja zdążę wszystko przeczytać, poznać, żyć pełnią życia i cieszyć się każdym dniem??
Ucieczkę porównałabym do zdobywania prawa jazdy-sama musiałam się nauczyć prowadzić samochód,sama zdać egzamin.Instruktora pomoc jest potrzebna ale on za mnie nic nie załatwi, sama muszę chcieć umieć.Czy jestem dobrym kierowcą? Raczej świadomym, wszystkich zagrożeń i konsekwencji - ale znam też przyjemność z prowadzenia auta.
I tak widzę ucieczkę - pomalutku, małymi kroczkami do przodu...:))
P.s. i nie ma się czego bać:)))
Ja też uciekłam, co prawda nie od męża, ale ślub był blisko... Dopiero 3 dzień bez psychopaty ale jestem najszczęśliwsza na świecie. Wierzę, że pomimo 50+ wszystko przede mną. ŻYCIE JEST PIĘKNE, TYLKO SZKODA ŻE CZASAMI LUDZIE DO D....
OdpowiedzUsuńWitaj NOWAlijko :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem 50+ i mam podobną wiarę do Twojej :)
NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO, BY ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE NA LEPSZE!
Pozdrawiam serdecznie :)
boze,jak dobrze ze podalyscie swoj wiek vena i nowalijka,juz myslalam ze ja w tym samym wieku co wy,zrobilam jakies glupstwo uciekajac rok temu od mojego oprawcy,vena czytam twoje wypowiedzi i chyle glowe takie sa cudno-madre,dzisiaj znowu wrocil mi czarny dol i wasze wypowiedzi mnie jakos pchaja do gory,ale jak ciezko jest,jednak wydaje sie ze na wszystko juz za pozno,dolujace ...jeszcze uciekajaca
UsuńWitaj Veno i Maju, półtora roku. Związek na odległość ale tak mi dał w d... że do końca życia zapamiętam... Jeszcze nie jestem na tyle gotowa żeby opisać swoją historię, ale na pewno to zrobię, obiecuję. I dziękuję Wam, że jesteście, że "przytulacie", pokazujecie jak żyć dalej i odzyskać swoją godność. Jesteście niesamowite, ale o tym na pewno już wiecie:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMaju, dziękuję, nawet nie wiesz ile Twoje słowa dla mnie znaczą. Ile znaczy dla mnie to, że dzięki Wam nie jestem już z tym wszystkim sama. Uczę się żyć od nowa i odzyskiwać swoją godność, choć ostatnie słowa mojego PANA i WŁADCY "jesteś dla mnie szmatą" wbiły się w mój umysł i serce jak cierń. Wiem, że muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Muszę być silna, jeżeli chcę żyć dalej. Wiem też, że przede mną długa droga. Ale najważniejsze jest to, że dzięki Wam nie czuję się już na tej drodze samotna.
OdpowiedzUsuńto samo ja uslyszalam,szmatka,dziwka,bladz,o ile tych wyzwisk bylo,ale wszystkie skutecznie wdeptaly mnie w bloto,trudno sie z niego wychodzi ale tak jak ty nowalijko,chce zyc dalej,wiem ze droga bedzie naprawde dluga bo jeszcze przeszlosc tkwi we mnie jak ciern,niestety,ale bede walczyla ...jeszcze uciekajaca
UsuńNowalijko, te słowa, które usłyszałaś, świadczą tylko i wyłącznie o tym, że jesteś osobą, która ma zupełnie inny system wartości niż ten wspomniany pan i władca. Oni takich właśnie ludzi nienawidzą. Takie jak my nazywane są przez nich szmatami, sukami, etc. I bardzo dobrze! To znaczy, że do nich nie pasujemy. On to zobaczył, stąd inwektywy.
OdpowiedzUsuńCierń wyciągnij, spal a rana się zagoi:) Na pewno jesteś silna, świadoma i masz wielki potencjał. Pamiętaj, że nie każda potrafi z tego wyjść. A to,że chcesz, masz tę potrzebę i determinację świadczy o Twojej wyjątkowości. Ślę buziaki.
Maryś, dziękuję. DAMy radę:)
OdpowiedzUsuńWitaj NOWAlijko:
OdpowiedzUsuńTo, że dla niego jesteś czymśtam:) oznacza wyłącznie fakt, że Pan jest wkurzony. NIC więcej.
Dla niego możesz być misiem panda, grzechotnikiem, ramką do obrazu. Kogo obchodzi czym jesteś dla niego?
Powinno obchodzić Cię wyłącznie to KIM jesteś. Inwektywy "poszkodowanego" nie mają żadnego znaczenia. Ego mu się zaburzyło, nie może się pozbierać, szuka winnych.
Tylko jak to jest Katalinko, że to my - pomimo krzywdy, jaką NAM wyrządzono - czujemy się na początku winne i bez wartości?
Usuńnowalijko,mamy podobne odczucia,mi tez to poczucie winy nie daje nieraz zyc,a o wlasnej wartosci nie ma co mowic,jest zerowa,a przeciez to nie ja pilam,wyzywalam i zionelam nienawiscia do wlasnej rodziny,dluga droga przed nami,damy rade?tak sie boje,te czarne dziury ...jeszcze uciekajaca
UsuńDobrzy i wartościowi ludzie w przypadku niepowodzenia, zawsze rozpoczynają poszukiwanie przyczyn tego u Siebie.
OdpowiedzUsuńPozostali znajdują winnych we wszystkich z otoczenia.
To jak ze źdźbłem i belką w oku;)
Salsy, zumby :)i kłopoty techniczne..zaginęła nawet zakładka Steni, szkoda, bo historie Kataliny i Steni to takie ,,gotowce,,jak się brać z życiem za bary.
OdpowiedzUsuńJak wiecie znalazłam ten blog 3 miesiące temu, stan psychiczny inny, obcy niż kiedykolwiek, a różne czarne dni w życiu mi się przytrafiły.
Zastanawiam się nad tym ,,związkiem,,z psychopatą ..uciekłam,zero kontaktu - i tak mi wyszło że chyba nigdzie nie uciekłam. Poznać przyczyny swoich wyborów a nie zajmować się skutkami. Tak naprawdę mogłabym dzisiaj napisać że NAPRAWDĘ już spoko, wracam do życia, nie oglądam się i nigdy więcej..
Kto się wiąże z takim człowiekiem? Czy nie ma dla mnie nic wartości? Choćby prawda? Albo szacunek do samej siebie? Vena kiedyś napisała , żeby pokochać siebie. Jaką siebie. ? Kochaj bliźniego swego jak siebie samego, nie bardziej i nie mniej.
Tu się zaczyna moja ucieczka-muszę wrócić do małej dziewczynki,do mamy,taty..przerobić każde uczucie i każdą relację i poznać siebie. Jaka jestem naprawdę,czego chcę,czego mogę oczekiwać od samej siebie.Potem napisać siebie na nowo.
Czy znajdę tam odpowiedź dlaczego..?:)
Gaduło:)-dziękuję i Tobie, dużo ważnych pytań mam dla siebie.
Żeby odmienić swój los trzeba działać.
OdpowiedzUsuńTymi słowami zaczęła swoją opowieść jedna z osób które poznałam niedawno, na akcji pt,,Ratunku, idę do pierwszej pracy i nie mam co na siebie włożyć!,,:)
Są to ludzie w różnym wieku i po różnych dramatycznych przeżyciach, ale nie poddają się, idą do przodu.W wielu przypadkach jest to dla nich pierwsza praca w życiu - samotne matki z dziećmi, maltretowane latami żony przez swoich mężów które na starcie mają tzw.nic - np.wykształcenia, masę długów i brak wiary w siebie.
Żeby odmienić swój los trzeba działać.
Dorota mówi, że zaczyna i kończy dzień z zeszytem - dostała od kogoś zeszyt z tabelką : rzeczywistość, działanie, marzenia. - moje zdrowie, moja rodzina, mój wygląd, moje finanse, moja praca.
:)do stosowania:)
-przewinęło mi się w notatkach:
OdpowiedzUsuńUMOWA PARTNERSKA - może pomóc ustalić pewne zdrowe zasady, ale także szybko zorientować się w obszarach nieprawidłowości i reagować na nie zanim znajdziemy się w zaawansowanej fazie trudnego związku:
Obiecuję,że w tym związku :
- będę delikatny, wrażliwy i taktowny
- będę przeznaczał codziennie określoną ilość czasu na spędzanie go razem
- będę się liczył z Twoimi uczuciami
- będę akceptował to, że robisz pewne rzeczy na swój własny sposób
- jestem gotów ponosić całkowitą odpowiedzialność za swoje uczucia, pragnienia, potrzeby i wybory
- będę zasięgał Twojej opinii o planach i postanowieniach, które mają z Tobą związek
- jestem gotów szczerze rozmawiać o problemach i różnicach między nami
- będę głośno mówił o swoich zarzutach
- pozwolę Ci dążyć do spełnienia marzeń
- będę starał się, aby w naszym związku było jak najmniej:
ataków,krytyki,podejrzeń;
przerzucania na Ciebie moich frustracji,niepewności,stresów,złości,kłopotów;
rzutowania moich problemów na Ciebie;
odwoływania się do przeszłości ,żeby Cię celniej trafić albo porównać;
postawy obronnej;
niechęci do osób, które są Ci bliskie,także zazdrości i zaborczości;
oceniania Twoich myśli i uczuć;
złych humorów i dąsów;
kłótni o to, czym się różnimy i co kto woli;
tłumaczenia się z rzeczy wobec których mam inne uczucia;
oczekiwania, że zaspokoisz moje potrzeby i uczynisz mnie szczęśliwym.