Uciekam do przodu...
Uciekam z toksycznego związku. Uciekam od własnych uzależnień i współuzależnień. Uciekam z miejsca, które mnie niszczy. Uciekam z mgły nieświadomości w stronę samoświadomości i samostanowienia. Wychodzę z roli ofiary i biorę odpowiedzialność za swoje życie. Uciekam tam, gdzie mogę się rozwijać, wzrastać, żyć pełnią i być szczęśliwa. Uciekam do przodu!
UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.
czwartek, 30 sierpnia 2012
TRÓJKĄT DRAMATYCZNY KARPMANA
„Trójkąt dramatyczny Karpmana” z rolami wybawiciela , prześladowcy i ofiary .
Wybawianie /ratowanie i zajmowanie się innymi znaczą tu prawie dokładnie to, co w języku potocznym. Wybawiamy/ratujemy innych od ich obowiązków i odpowiedzialności. Zajmujemy się za nich ich obowiązkami. Potem wściekamy się na nich za to, co sami zrobiliśmy. Jeszcze potem czujemy się wykorzystywani i użalamy się nad sobą. To jest właśnie ten model zachowania, ów wspomniany wyżej trójkąt .
[...]
Jak powiada terapeuta Scott Egleston, wybawiamy innych za każdym razem, kiedy przejmujemy odpowiedzialność za innego człowieka – za jego myśli, uczucia, decyzje, zachowania, rozwój, powodzenie, problemy czy – ogólnie biorąc – za jego los. Na wybawianie czy zajmowanie się inną osobą składają się następujące zachowania :
1. Robienie czegoś, czego w rzeczywistości nie chcemy robić.
2. Mówienie „tak”, kiedy myślimy „nie”.
3. Robienie czegoś dla kogoś czy za kogoś, kto sam może i powinien to zrobić.
4. Zaspokajanie potrzeb kogoś, kto nas o to nie prosił.
5. Robienie więcej niż należy w sytuacji, gdy ktoś poprosi nas o pomoc.
6. Przejmowanie się uczuciami innych.
7. Myślenie za innych.
8. Mówienie za innych.
9. Ponoszenie za innych konsekwencji ich czynów.
10. Rozwiązywanie problemów za innych.
11. Wkładanie we wspólną pracę większego wysiłku niż druga osoba.
12. Niezajmowanie się tym, czego chcemy, potrzebujemy i pragniemy.
Czytaj dalej na nowym blogu http://uciekamydoprzodu.blog.pl/2012/08/30/trojkat-dramatyczny-karpmana/
Wybawianie /ratowanie i zajmowanie się innymi znaczą tu prawie dokładnie to, co w języku potocznym. Wybawiamy/ratujemy innych od ich obowiązków i odpowiedzialności. Zajmujemy się za nich ich obowiązkami. Potem wściekamy się na nich za to, co sami zrobiliśmy. Jeszcze potem czujemy się wykorzystywani i użalamy się nad sobą. To jest właśnie ten model zachowania, ów wspomniany wyżej trójkąt .
[...]
Jak powiada terapeuta Scott Egleston, wybawiamy innych za każdym razem, kiedy przejmujemy odpowiedzialność za innego człowieka – za jego myśli, uczucia, decyzje, zachowania, rozwój, powodzenie, problemy czy – ogólnie biorąc – za jego los. Na wybawianie czy zajmowanie się inną osobą składają się następujące zachowania :
1. Robienie czegoś, czego w rzeczywistości nie chcemy robić.
2. Mówienie „tak”, kiedy myślimy „nie”.
3. Robienie czegoś dla kogoś czy za kogoś, kto sam może i powinien to zrobić.
4. Zaspokajanie potrzeb kogoś, kto nas o to nie prosił.
5. Robienie więcej niż należy w sytuacji, gdy ktoś poprosi nas o pomoc.
6. Przejmowanie się uczuciami innych.
7. Myślenie za innych.
8. Mówienie za innych.
9. Ponoszenie za innych konsekwencji ich czynów.
10. Rozwiązywanie problemów za innych.
11. Wkładanie we wspólną pracę większego wysiłku niż druga osoba.
12. Niezajmowanie się tym, czego chcemy, potrzebujemy i pragniemy.
Czytaj dalej na nowym blogu http://uciekamydoprzodu.blog.pl/2012/08/30/trojkat-dramatyczny-karpmana/
środa, 29 sierpnia 2012
WAŻNE! Przenosimy się...
Drogie Czytaczki,
popularność naszego bloga przerosła niestety możliwości blogspota. W związku z tym została podjęta decyzja o przenosinach na bloga o większych możliwościach (obecnie ograniczona ilość zakładek, a pomysłów coraz więcej; ograniczona ilość komentarzy do 200, a to stanowczo za mało). Mamy nadzieję, że nowy blog będzie dla nas wszystkich wygodniejszy i szybszy w działaniu. Myślę, że możemy już startować, a wszelkie kosmetyczne poprawki będziemy robić na bieżąco. Liczymy również na Waszą wyrozumiałość, a przede wszystkim cierpliwość w ogarnianiu nowego bloga :)
Serdeeeeecznie zapraszamy :)
http://uciekamydoprzodu.blog.pl/
popularność naszego bloga przerosła niestety możliwości blogspota. W związku z tym została podjęta decyzja o przenosinach na bloga o większych możliwościach (obecnie ograniczona ilość zakładek, a pomysłów coraz więcej; ograniczona ilość komentarzy do 200, a to stanowczo za mało). Mamy nadzieję, że nowy blog będzie dla nas wszystkich wygodniejszy i szybszy w działaniu. Myślę, że możemy już startować, a wszelkie kosmetyczne poprawki będziemy robić na bieżąco. Liczymy również na Waszą wyrozumiałość, a przede wszystkim cierpliwość w ogarnianiu nowego bloga :)
Serdeeeeecznie zapraszamy :)
http://uciekamydoprzodu.blog.pl/
wtorek, 28 sierpnia 2012
PO BURZY PRZYCHODZI SŁOŃCE
Dziękujemy affable za jej historię :)
Witam Was dziewczyny! Chciałam się podzielić moją historią, kiedy już przeżyłam traumatyczny związek i jego zakończenie, odnalazłam siebie na nowo, a później na nowo pokochałam i wiem, że naprawdę jest tak że po burzy wreszcie przychodzi słońce. Znałam Pawła od zawsze, wychowaliśmy się w jednej dzielnicy, od dziecka tworząc zgraną paczkę. Potem razem dorastaliśmy. Zaczęło się od przyjaźni. Byłam bardzo zauroczona naszym wspólnym kolegą, który też był typowym złym facetem i wykorzystywał moje zauroczenie - po prostu się mną bawiąc, wtedy Paweł wspierał mnie kiedy było mi ciężko i źle. Był dobrym przyjacielem. W końcu dojrzałam do tego i zaprzestałam dawać się wykorzystywać. Paweł był przy mnie, stawał się coraz bliższy, w końcu któregoś wieczoru powiedział, że dłużej tak nie chce, że się zakochał, że nie potrafi być tylko przyjacielem i zapytał jak ja to widzę. Mnie zamurowało, co prawda, całe towarzystwo się podśmiewało, że on się we mnie zakochał, ale jakoś nigdy nie dawał mi tego odczuć. Teraz już wiedziałam, że mieli rację. Wydukałam coś, ale za bardzo nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wstał i wyszedł. Nie dał dokończyć. Po prostu sobie poszedł, płakałam bo nie odbierał telefonu, nie odpisywał na smsy, a był mi naprawdę bliski. Stwierdziłam, że poczekam aż mu przejdzie. Minęło może półtora tygodnia, kiedy to dostałam od niego wiadomość, że zdecydował się iść do wojska, bo ma akurat okazję i że będę wreszcie miała święty spokój. Zamurowało mnie. Dowiedziałam się od naszych wspólnych znajomych że to prawda i że za kilka dni wyjeżdża gdzieś pod Warszawę. Pojechałam go pożegnać na dworzec, ledwo zdążyłam, biegłam, do tego padał deszcz - scena jak z filmu... Rzuciłam mu się w ramiona i powiedziałam, że wiem że warto czekać i będę. Spojrzał na mnie inaczej niż dotychczas, wtedy jeszcze nie znałam znaczenia tego wzroku. I wyjechał.
Cytat
Korespondencyjnie: Hakuna-matata
Przeglądając na allegro pozycje, na które nachodzi mnie chętka,
znalazłam taki oto opis. Wydał mi się niegłupi, więc go cytuję:
"Obraz świata jest taki, jaki jest stan psychiczny człowieka
postrzegającego.
Ktoś zakochany określi ten świat jako bajeczny ogród pełen piękna i
miłości. Ktoś inny określi go jako zwariowany, trudny do ogarnięcia
pęd wydarzeń.
Całe nasze zachowanie, działanie, odczucia i decyzje, są zgodne z obrazem samego siebie. Działamy, więc tak, jak osoba, którą jesteśmy w swoim podświadomym wyobrażeniu. Jeśli chcemy zmienić coś w swoim życiu powinniśmy przede wszystkim zmienić swój sposób myślenia".
Całe nasze zachowanie, działanie, odczucia i decyzje, są zgodne z obrazem samego siebie. Działamy, więc tak, jak osoba, którą jesteśmy w swoim podświadomym wyobrażeniu. Jeśli chcemy zmienić coś w swoim życiu powinniśmy przede wszystkim zmienić swój sposób myślenia".
z opisu książki Andrzeja Wasilewskiego Psychologia losu człowieka.
Książki jeszcze nie czytałam, więc na razie nie mogę jej z czystym
sumieniem polecać, ale myślę, że te parę słów też daje do myślenia.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Mimi - być kochanką
Mimi dzieli się z nami rozterkami kochanki.
Zobaczyłam Wasz blog zupełnie przypadkiem, jednak myślę, że
nie był to przypadek. Powiem już na początku, jestem kochanką, a może byłam. Miałam
pisać ogólnie jednak podeprę się szczegółami, bo może wielu dziewczynom to
pomoże, zobaczą, że nie są same, nie są złe, zła jest ta miłość.. tak jak mi
pomaga czytanie waszych historii.
Poznaliśmy się niemalże pod moim domem, już w pierwszych słowach wiedzieliśmy ze zarówno on i ja mamy rodziny, małe dzieci i partnerów...jednak to było coś tak pięknego, że nawet nie wiem kiedy planowaliśmy wspólne życie. Ja byłam szczera, moje 11 letnie małżeństwo było pustką, byliśmy rodzicami, bez wspólnych chwil, nawet spaliśmy oddzielnie, dla "mojego ślicznego", tak będę go nazywała...byłam powierniczką, przyjaciółką, kochanką a potem miałam być życiową partnerką. Nasze plany były tak posunięte, ze nawet pojawił się temat wspólnego dzidziusia, synka o imieniu Patryk banalne??? Tak teraz to wiem....Było mi go żal po śmierci taty, było żal jak mówił, że z zoną jest mu źle, było żal jak później był wypadek......czułam się wyjątkowa, kochana, pożądana, jedyna...A moje małżeństwo umierało jeszcze bardziej, z mężem nie spałam wtedy od 5 mcy....
Poznaliśmy się niemalże pod moim domem, już w pierwszych słowach wiedzieliśmy ze zarówno on i ja mamy rodziny, małe dzieci i partnerów...jednak to było coś tak pięknego, że nawet nie wiem kiedy planowaliśmy wspólne życie. Ja byłam szczera, moje 11 letnie małżeństwo było pustką, byliśmy rodzicami, bez wspólnych chwil, nawet spaliśmy oddzielnie, dla "mojego ślicznego", tak będę go nazywała...byłam powierniczką, przyjaciółką, kochanką a potem miałam być życiową partnerką. Nasze plany były tak posunięte, ze nawet pojawił się temat wspólnego dzidziusia, synka o imieniu Patryk banalne??? Tak teraz to wiem....Było mi go żal po śmierci taty, było żal jak mówił, że z zoną jest mu źle, było żal jak później był wypadek......czułam się wyjątkowa, kochana, pożądana, jedyna...A moje małżeństwo umierało jeszcze bardziej, z mężem nie spałam wtedy od 5 mcy....
EWA - STORY
Dziś przedstawiamy historię Ewy
Witajcie, I ja się skuszę. Na podzielenie
się swoją historią. Mojej pierwszej miłości, I ostatniej jak na razie. Może
napisanie tego prawie w punktach pomoże zobaczyć. 7 lat nadziei, bólu, kłótni.
Poznałam go na stacji benzynowej. Podszedł,
zapytał czy pójdę z nim na piwo. Dość zmieszany I czerwony, ujął mnie. Przeszliśmy
się razem do mojego domu(wynajmowałam pokój). Chwila rozmowy I nagle się zmył,
bez wyjaśnienia, bez większego pożegnania. Drugi raz zobaczyłam go w autobusie,
uśmiechnęłam się on zrobił się czerwony I coś tam burknął. Za jakiś czas napisał
do mnie, numer wziął od kogoś znajomego. (Mieszkaliśmy na emigracji, Polaków w
okolicy nie trudno było wypytać czy mnie znają). Zaimponowało mi to że się
postarał o mój numer. Zaczęliśmy się spotykać. On zawsze przychodził z piwem.
Ale nie zapraszał mnie nigdzie, tylko szliśmy do parku, nad rzekę. Tłumaczył
się fobią społeczną. Przez cały okres spotykania nie zabrał mnie nigdzie.
Twierdził że kocha jak umie. Że go zdradziła poprzednia dziewczyna I że nie
umie zaufać. Tłumaczyłam jak dziecku, że każdy ma prawo być szczęśliwy. Mówił że
mnie kocha I potrzebuje czasu. Za szybko poszliśmy do łóżka (wg niego) Potem po
każdym seksie piętnował mnie poczuciem winy. Że zależy mi tylko na jednym, że
jestem k****ą I sz****ą. Płakałam I mówiłam że nikogo nie kochałam jak jego. I
tak czułam. W sumie on był pierwszą osobą która “odwzajemniła” moje uczucia.
Nigdy nie czułam się tak blisko z nikim. Umierałam jak się obrażał. Na każdym
spotkaniu był alkohol. Miałam dość picia, sugerowałam że nie chcę, ale on chyba
nie umiał inaczej. Nie przychodził pijany, ale przeważnie z piwem. Jak nie miał
piwa, to prosił o kupienie(!). Szok, ale byłam ślepa. Ale zakochana.
FLIRT, PRZYGODA, ROMANS, ZWIĄZEK
Każdy z tych wyrazów określa coś innego, to może być pewna ciągłość i rozwój, ale też może zakończyć się na danym etapie.
Od FLIRTU może się zacząć wszystko. Niezobowiązujące słówka, propozycje –niepropozycje, ulotne obietnice w domyśle, - a może...??? – być może.... Coś bardzo przyjemnego, zdarza się między inteligentną kobietą i inteligentnym mężczyzną, gdy coś na chwilę zaiskrzy, gdy wyobraźnia podsunie wytwór swojej swobody. Może skończyć się na słownej, kokieteryjnej wymianie myśli, które krążą wokół tego co najbardziej istotne w kobiecości i męskości. Może skończyć się na słowach, a może posunąć się dalej, niby przypadkowe dotknięcia, muśnięcia, niezobowiązujące delikatne pocałunki na powitanie i pożegnanie. Może się na tym zakończyć. Ale czasami zdarza się coś dalej.
Flirt + okazja + przyzwolenie = PRZYGODA
Jeden raz, kilka razy w niedługim czasie. Po tym można się rozstać bez większych sercowych „obrażeń”. Jeszcze nie jesteśmy bardzo zaangażowani, każde idzie w swoją stronę mając na koncie mniej lub bardziej miłe wspomnienia. Nic nikomu się nie stało, ot przygoda. (Oczywiście, jeśli jesteśmy w innych stałych związkach, to ktoś jest oszukany i zdradzony, ale, powiedzmy, że w tym momencie w to się nie wgłębiamy.)
Gdy przygoda przestaje być przygodą, nawiązują się głębsze więzi, łączy nas namiętność, chcemy być ze sobą, tęsknimy, myślimy o sobie, myślimy jak spędzić ze sobą jak najwięcej czasu – to ROMANS. Romans może trwać nawet długi czas, ale nie trwa wiecznie. ROMANS NIE TRWA WIECZNIE. Naturalną koleją rzeczy powinien przekształcić się w ZWIĄZEK, ale gdy nie ma ku temu warunków i chęci z obu stron – musi się zakończyć. To nieuniknione. Nadchodzi moment, kiedy ktoś już nie widzi możliwości dalszego rozwoju tego co łączy, mówi, że się ”wypalił”, sytuacja zaczyna męczyć, pojawiają się wątpliwości lub przeszkody. Mówiąc o romansie nie mam na myśli tylko relacji między osobami pozostającymi w innych związkach lub jednej z nich. Osoby wolne też przechodzą przez fazę romansu.
ZWIĄZEK zaczyna się wtedy, kiedy oboje dochodzą do świadomości, że chcą być wyłącznie ze sobą "na dobre i na złe", "na zawsze"... i jest to świadomość wzajemna - ja wiem, że Ty tego chcesz i Ty wiesz że ja tego chcę. Oczywiście z tą „wyłącznością” i z tym „na zawsze„ różnie w życiu się okazuje, ale chodzi o tę intencję i tę wzajemną świadomość, bez tego nie ma związku. Gdy się mówi „tu i teraz”, „sekundka za sekundką, nie myślmy co będzie dalej”, gdy się planuje wspólne sprawy na dwa miesiące, a nie na dwa lata – to jest to romans. Nazwanie tego co jest w odpowiedni sposób, może zaoszczędzić nieporozumień, może zaoszczędzić budzenia nadmiernej nadziei, a w konsekwencji może zaoszczędzić bólu rozczarowania.
niedziela, 26 sierpnia 2012
...jeszcze coś
A' propos
Milka poruszyła kwestię seksu, dość istotny problem.
To zawsze tak było, wartościowałam dzięki niemu siebie jako osobę. Straszna, uwłaczająca sprawa.
W skrócie: nie kochamy się = jemu na mnie nie zależy.
Koszmar.
Czytaj dalej
Milka poruszyła kwestię seksu, dość istotny problem.
To zawsze tak było, wartościowałam dzięki niemu siebie jako osobę. Straszna, uwłaczająca sprawa.
W skrócie: nie kochamy się = jemu na mnie nie zależy.
Koszmar.
Czytaj dalej
ZULA
Zula potrzebuje naszego wsparcia.
Chwilami czuję się martwa!
Chwilami czuję się martwa!
Witam!!
Mój nick to Zula, pisałam dzisiaj w przewodniku. Akurat jestem sama
bo mój pan i władca śpi z alkoholowym wyziewem. Zdecydowałam się
napisać do Was ale nawet nie wiem od czego zacząć.Wszystkie tak
przejmująco piszecie a ja mam taki chaos w głowie, że nie umiem
nawet logicznie myśleć. Spróbuję jednak i proszę o wyrozumiałość
jeśli będzie to trochę chaotycznie napisane. Jestem jak już
wspomniałam wcześniej kobietą 40+ Powinnam być rozważna i (
nauczona doświadczeniem z byłym mężem ) i nie pakować się w
związek, który całkowicie mnie wyniszcza ale nic bardziej mylnego.
Zakochana ślepo dałam się wmanewrować w coś co w ogóle szczęśliwego
związku nie przypomina ( no może śladowe ilości ) i choć wiem, że
to mnie wyniszcza nie umiem sobie sama z tym poradzić. Zacznę
jednak od początku. Po rozwodzie z mężem ( o tym nie będę pisać bo
to już historia choć w mojej psychice zrobiła wielkie spustoszenie
) byłam bardzo długo sama. Musiałam stawić czoło problemom samotnej
matki z dala od najbliższych. Byłam zdana tylko i wyłącznie na samą
siebie. Udało się, odżyłam choć ex nie dawał mi spokoju. Po dwóch
latach samotności mój syn wziął sprawy w swoje ręce i wspólnie ze
znajomymi zapisali mnie na dwa znane portale społecznościowe i tak
się zaczęłam " odradzać " Poznałam wielu ciekawych ludzi
a wśród nich swojego obecnego partnera. Przez jakiś czas
utrzymywaliśmy kontakt tylko wirtualny i przez tel. Potem doszło do
spotkania, gdzie nie poczułam do niego sympatii i nasze drogi się
rozeszły. Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu aż po ponad rocznej
przerwie odezwał się i umówiliśmy się na koleżeńskie spotkanie. I
od tego czasu jesteśmy razem.
W ŚWIECIE KWIATÓW
Opowiada Lula:
Kocham kwiaty zwane narcyzami od dzieciństwa, za ich skromną powierzchowność i oszałamiający zapach. Gdybym wiedziała, że narcyz może być tak niebezpieczny... Ale nie wiedziałam. Wiem teraz. Mojego pana N poznałam w 2004 roku. Nienachalna uroda tego pana sprawiła, że długo opierałam się przed bliższymi kontaktami z nim. Ale on był uparty, setki telefonów /często przeze mnie nie odbieranych/, mozolna, praca aby mnie do siebie przekonać po kilku miesiącach uwieńczona sukcesem. Trafił na mój gorszy dzień i umówiłam się z nim na kawę. I to był błąd.
Kocham kwiaty zwane narcyzami od dzieciństwa, za ich skromną powierzchowność i oszałamiający zapach. Gdybym wiedziała, że narcyz może być tak niebezpieczny... Ale nie wiedziałam. Wiem teraz. Mojego pana N poznałam w 2004 roku. Nienachalna uroda tego pana sprawiła, że długo opierałam się przed bliższymi kontaktami z nim. Ale on był uparty, setki telefonów /często przeze mnie nie odbieranych/, mozolna, praca aby mnie do siebie przekonać po kilku miesiącach uwieńczona sukcesem. Trafił na mój gorszy dzień i umówiłam się z nim na kawę. I to był błąd.
Znakomicie potrafił się zareklamować - bardzo dużo, jak się
niebawem okazało potrafił. Naprawdę. Naprawy mojego samochodu,
remonty mojego mieszkania, wspólne jak się okazało formy spędzania
wolnego czasu, dobry seks - nic nie było problemem. Był uroczy, z
ogromnym poczuciem humoru, zarażał mnie optymizmem, adorował,
obsypywał drobnymi prezentami, czasami płacił rachunki, troszczył
się o mnie tak, jak nikt przed nim. Był na każde zawołanie,
niezawodny.
sobota, 25 sierpnia 2012
Jedziemy dalej...
25.08.2012
"Mocno kochasz lecz już najbardziej siebie
Piekło robisz w dzień by być w siódmym niebie
Gdy czar już prysł to w pole każdy zmysł
Wyprowadza nas
Bierzesz mnie co krok na sumienie
Nawet twój skok w bok nic już nie odmieni
Widzisz we mnie cel a ja w tobie pal
Już nie my a jeszcze żal"
I tak miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym.
To, że miałam mieszkanie nie było aż tak istotne, jak fakt, iż zamieszkamy tam razem i może spadnie mi jakiś okruch ze stołu?
Gdy Romeo był "ułagodzony", tudzież w dobrym nastroju sprawdzał się na lini organizującej i logistycznej. Nie mogę/mogłam wtedy narzekać. Jak pewne rzeczy ogarniał wśród 3 etatów, baby, babci i psa do dziś nie wiem.
Bo oczywiście były też cudowne chwile, takie nie do powtórzenia już z nikim.
Uczciwie muszę przyznać, był nie do podrobienia gdy chorowałam, nigdy tego nie zapomnę, nie gloryfikuję, daje sobie prawo by pamiętać. Nie wszystko było do kosza.
Gdy miałam operację, czekał aż się wybudzę, potem dwoił się i troił, by zapewnić mi spokój i opiekę, tu nie było ani jednego sztucznego gestu. Opiekował się gdy byłam słaba nieprzeciętnie.
Ale do ad remu.
Zaczęła się nasza rzeczywistość.
Nie da się opisać każdego dnia, punktowo wymienię co powtarzało się nader często, a co krok po kroku siało zamęt w mojej zdumionej, ale wtedy jeszcze głupiej głowie.
Czytamy dalej.
"Mocno kochasz lecz już najbardziej siebie
Piekło robisz w dzień by być w siódmym niebie
Gdy czar już prysł to w pole każdy zmysł
Wyprowadza nas
Bierzesz mnie co krok na sumienie
Nawet twój skok w bok nic już nie odmieni
Widzisz we mnie cel a ja w tobie pal
Już nie my a jeszcze żal"
I tak miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym.
To, że miałam mieszkanie nie było aż tak istotne, jak fakt, iż zamieszkamy tam razem i może spadnie mi jakiś okruch ze stołu?
Gdy Romeo był "ułagodzony", tudzież w dobrym nastroju sprawdzał się na lini organizującej i logistycznej. Nie mogę/mogłam wtedy narzekać. Jak pewne rzeczy ogarniał wśród 3 etatów, baby, babci i psa do dziś nie wiem.
Bo oczywiście były też cudowne chwile, takie nie do powtórzenia już z nikim.
Uczciwie muszę przyznać, był nie do podrobienia gdy chorowałam, nigdy tego nie zapomnę, nie gloryfikuję, daje sobie prawo by pamiętać. Nie wszystko było do kosza.
Gdy miałam operację, czekał aż się wybudzę, potem dwoił się i troił, by zapewnić mi spokój i opiekę, tu nie było ani jednego sztucznego gestu. Opiekował się gdy byłam słaba nieprzeciętnie.
Ale do ad remu.
Zaczęła się nasza rzeczywistość.
Nie da się opisać każdego dnia, punktowo wymienię co powtarzało się nader często, a co krok po kroku siało zamęt w mojej zdumionej, ale wtedy jeszcze głupiej głowie.
Czytamy dalej.
Dla Oli, Samanthi, Lilium i innych
Milka poprosiła mnie o ponowne zamieszczenie posta, który był dla niej bardzo motywujący, gdy czując się jak w czarnej matni odnalazła nasz blog. Ten post jest TUTAJ.
W tym poście nie ma nic nadzwyczajnego, poza jednym, poza nadzieją graniczącą z pewnością, że DA SIĘ, że MOŻNA, że skoro nam się udało, to TOBIE TEŻ SIĘ UDA. Że za jakiś czas będzie dobrze, spokojnie, że za jakiś czas przestaniesz się bać, zaczniesz się uśmiechać, weekendy będą normalne, a Ty normalnie zadowolona, żeby nie powiedzieć szczęśliwa.
Czarna doopa minie, wygramolisz się z otchłani rozpaczy, zasypiesz dół. Pozbędziesz się poczucia winy, wyrzutów sumienia, wybaczysz sobie. Pokochasz i zaakceptujesz siebie, nabierzesz pewności siebie, poczujesz się wartościową kobietą, która zasługuje na wszystko co jest prawdziwe, uczciwe i rzetelne, a nie na iluzje okraszone zdradami, kłamstwami, kuksańcami i manipulacjami.
Jest tylko jeden warunek, by tak było. Musisz powiedzieć sobie CHCĘ. I zrobić wszystko, by tak się stało. A gdy już zechcesz, tak naprawdę, bez wymówek, szczerze, to nic Cię nie powstrzyma.
Tego Ci życzę :)
W tym poście nie ma nic nadzwyczajnego, poza jednym, poza nadzieją graniczącą z pewnością, że DA SIĘ, że MOŻNA, że skoro nam się udało, to TOBIE TEŻ SIĘ UDA. Że za jakiś czas będzie dobrze, spokojnie, że za jakiś czas przestaniesz się bać, zaczniesz się uśmiechać, weekendy będą normalne, a Ty normalnie zadowolona, żeby nie powiedzieć szczęśliwa.
Czarna doopa minie, wygramolisz się z otchłani rozpaczy, zasypiesz dół. Pozbędziesz się poczucia winy, wyrzutów sumienia, wybaczysz sobie. Pokochasz i zaakceptujesz siebie, nabierzesz pewności siebie, poczujesz się wartościową kobietą, która zasługuje na wszystko co jest prawdziwe, uczciwe i rzetelne, a nie na iluzje okraszone zdradami, kłamstwami, kuksańcami i manipulacjami.
Jest tylko jeden warunek, by tak było. Musisz powiedzieć sobie CHCĘ. I zrobić wszystko, by tak się stało. A gdy już zechcesz, tak naprawdę, bez wymówek, szczerze, to nic Cię nie powstrzyma.
Tego Ci życzę :)
piątek, 24 sierpnia 2012
CZYSTY JAK ŁZA
Dziś opowiada M (samanthi).
Liczymy na to, że znajdzie wsparcie naszych Czytelniczek w trudnym dla siebie momencie.
Poznałam go na pewnym portalu
internetowym, niezrażona wcześniejszymi niepowodzeniami w miłości, postanowiłam
wyjść losowi naprzeciw, wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć swoje szczęście.
Jego uosobieniem była miłość mężczyzny. Myślę ze jestem uzależniona od tego
uczucia.
W końcu spotkałam jego, coś
zaiskrzyło, czułam ze chce go spotkać jeszcze. I w sumie samo to jakoś poszło.
Spotkanie pierwsze, potem kolejne, nie minęło półtora miesiąca a wyznał mi
miłość. Potem czule słówka, spotkania u mnie, bo on mieszkał z rodzicami, ja
mieszkanie wynajmowałam, potem u niego, kupił i urządził przy pomocy rodziny
własne mieszkanie. Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się
zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.
Ja bardzo pragnęłam miłości,
mój poprzedni burzliwy związek zakończył się, bo on mnie zdradził. W sumie rok
czasu zapominałam o nim. Kiedy jako tako doszłam do siebie znów zaczęłam szukać
i spotkałam właśnie tego ostatniego faceta.
Wymodlonego. Miał być jedyny, ostatni, na cale życie. Owszem, nie
podobało mi się w nim kilka rzeczy, ale tak nie chciałam być sama ze
przymknęłam na nie oczy. Dla przykładu popadał w gniew, obrażał się, kiedy nie
robiłam czegoś, na czym mu zależało, potrafił podczas rozmowy telefonicznej
przerywać mi i unosić głos. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale stłumiłam te
uczucia.
czwartek, 23 sierpnia 2012
BAŚŃ O CZASIE
Był piękny, słoneczny dzień, taki piękny, że nic tylko położyć się w
trawie i leżeć w niej, wąchać kwiaty, mrużyć oczy od słońca i słuchać
śpiewu ptaków… To wszystko robił właśnie Hans, czekając na swoją
ukochaną Lisę. Ponieważ wciąż nie nadchodziła, piękno dnia przestało go
cieszyć, kwiaty pachnąć, a ptaki śpiewać jak wcześniej. Tak mu jej
brakowało…
„Jakbym chciał, żeby Lisa już tu była – pomyślał. – Czas mi się dłuży niemiłosiernie i oddałbym wszystko, żeby biegł szybciej”.
Pomyślał to chyba w złą godzinę, bo w tej samej chwili stanął przed nim mały człowieczek i powiedział:
- Mogę spełnić twoje życzenie, jeśli naprawdę tego chcesz. Zastanów się jednak dobrze.
- Oczywiście, że tego chcę! – wykrzyknął Hans. – Nie mogę się doczekać ukochanej i każda sekunda bez niej nic dla mnie nie znaczy. Jeśli możesz mi pomóc, zrób to! Nie ma takiej ceny, której bym za to nie zapłacił.
- Dobrze więc – powiedział człowieczek. – Weź ten oto guzik i przyszyj go tą złotą igłą i czerwoną nitką do swego kaftana. Kiedy przekręcisz go w prawo i powiesz, w jakim momencie życia chciałbyś być, od razu cię tam przeniesie.
Hans bez wahania wziął przedmioty z ręki człowieczka i zaczął przyszywać guzik do kaftana. Karzełek tylko się zaśmiał i zniknął, gdy młodzieniec urwał nitkę, kończąc pracę. Hans od razu przekręcił guzik w prawo i pomyślał: „Chciałbym, żeby moja ukochana Lisa już była przy mnie”. Ledwie pomyślał, a już dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Młodzieniec był tak szczęśliwy, że zapomniał o całym świecie. Jego światem była Lisa. Kiedy więc wieczorem musiała wrócić do domu, zrobiło mu się tak smutno, że nie wiedział, co zrobić.
„Jakbym chciał, żeby Lisa już tu była – pomyślał. – Czas mi się dłuży niemiłosiernie i oddałbym wszystko, żeby biegł szybciej”.
Pomyślał to chyba w złą godzinę, bo w tej samej chwili stanął przed nim mały człowieczek i powiedział:
- Mogę spełnić twoje życzenie, jeśli naprawdę tego chcesz. Zastanów się jednak dobrze.
- Oczywiście, że tego chcę! – wykrzyknął Hans. – Nie mogę się doczekać ukochanej i każda sekunda bez niej nic dla mnie nie znaczy. Jeśli możesz mi pomóc, zrób to! Nie ma takiej ceny, której bym za to nie zapłacił.
- Dobrze więc – powiedział człowieczek. – Weź ten oto guzik i przyszyj go tą złotą igłą i czerwoną nitką do swego kaftana. Kiedy przekręcisz go w prawo i powiesz, w jakim momencie życia chciałbyś być, od razu cię tam przeniesie.
Hans bez wahania wziął przedmioty z ręki człowieczka i zaczął przyszywać guzik do kaftana. Karzełek tylko się zaśmiał i zniknął, gdy młodzieniec urwał nitkę, kończąc pracę. Hans od razu przekręcił guzik w prawo i pomyślał: „Chciałbym, żeby moja ukochana Lisa już była przy mnie”. Ledwie pomyślał, a już dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Młodzieniec był tak szczęśliwy, że zapomniał o całym świecie. Jego światem była Lisa. Kiedy więc wieczorem musiała wrócić do domu, zrobiło mu się tak smutno, że nie wiedział, co zrobić.
środa, 22 sierpnia 2012
Może kogoś zainteresuje bezpłatne badanie psychologiczne, szczegóły na stronie:
http://www.psychologia-spoleczna.pl/aktualnosci-czytelnia-58/1051-badanie.html
http://www.psychologia-spoleczna.pl/aktualnosci-czytelnia-58/1051-badanie.html
wtorek, 21 sierpnia 2012
DOBROSTAN
Korespondencyjnie: Hakuna - matata
DOBROSTAN... jakie fajne słowo
Znalazłam odjazdowy, optymistyczny i pozytywnie nastawiający do
życia artykuł, którym koniecznie zapragnęłam się z Wami podzielić.
Bo otóż mija czas i leczy rany... czy nam się to podoba czy nie...
Wszystkie pochylamy się nad tym jak boli proces rozstania... Ano
MUSI... to jak z odwagą - odważny się boi, bo ma świadomość ryzyka
- głupi się nie boi, bo brak mu wyobraźni. Rozstanie nie boli
wyłącznie niewrażliwe drewno.
Jednakowoż... rozstanie to jedno a poczucie szczęścia...? czeka i
tupie niecierpliwie nogami.
Kiedyś, w końcu mija żałoba po związku przeszłym i trzeba żyć
dalej. A JAKOŚĆ tego życia to już INNA - NOWA bajka:
"Czym jest szczęście?
Dla każdego (?) pewnie czymś innym...
Jednym wystarczy, gdy zaspokojone są ich podstawowe potrzeby materialne, inni MUSZĄ (!) żyć w luksusie.
Jeden człowiek powie, że najszczęśliwszy czuje się, widząc uśmiech
na twarzy swojego dziecka, drugi nie zazna szczęścia, dopóki nie
zrealizuje swoich marzeń, nie osiągnie jakiegoś ważnego dla siebie
celu.
Czynnikami, od których zależy poczucie szczęścia człowieka zajmuje
się psychologia pozytywna. Badacze szczególnie koncentrują się nad zmiennymi wpływającymi na
tzw. dobrostan psychiczny...
niedziela, 19 sierpnia 2012
"Śmy" wróciły Kochane Czytaczki:)))
Reset nam się udał - bardzo. Okoliczności przyrody sprzyjały spokojności ducha i ciała:)
Dziękujemy, że zaopiekowałyście się sobą i blogiem. Szczególnie dziękujemy milce za cierpliwość dla Oli:)
Najogólniejsze wnioski z wyjazdowego kolegium redakcyjnego są następujące - konwencja, styl, spektrum bloga pozostaje bez zmian. Żadnej rewolucji nie przewidujemy. Będziemy ewoluować podążając za Wami, za Waszymi potrzebami.
To był dla nas dobry weekend. Spędziłyśmy go cudnie i wróciłyśmy zrelaksowane i spokojne:)
Reset nam się udał - bardzo. Okoliczności przyrody sprzyjały spokojności ducha i ciała:)
Dziękujemy, że zaopiekowałyście się sobą i blogiem. Szczególnie dziękujemy milce za cierpliwość dla Oli:)
Najogólniejsze wnioski z wyjazdowego kolegium redakcyjnego są następujące - konwencja, styl, spektrum bloga pozostaje bez zmian. Żadnej rewolucji nie przewidujemy. Będziemy ewoluować podążając za Wami, za Waszymi potrzebami.
To był dla nas dobry weekend. Spędziłyśmy go cudnie i wróciłyśmy zrelaksowane i spokojne:)
sobota, 18 sierpnia 2012
Weekendowo
Z wyjazdowego forum redakcyjnego, z pięknych okoliczności przyrody - czysty strumień, brzozy, sosny, wierzby płaczące, piękne konie, tudzież inne atrakcje np koncert muzyki poważnej :) - pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłego weekendu :)
piątek, 17 sierpnia 2012
Kochane Nasze Czytaczki :)
Przez weekend nas nie będzie. Proszę, się nie niepokoić, wrócimy w niedzielę wieczorem :)
Opiekujcie się sobą nawzajem i blogiem pod naszą nieobecność.
Pozdrawiamy i życzymy Wam dobrego, miłego i spokojnego weekendu.
PS.
W tajemnicy dodam, że wyjazdowe forum redakcyjne się spotyka i nie żałuje sobie żadnych przyjemności :)))
Przez weekend nas nie będzie. Proszę, się nie niepokoić, wrócimy w niedzielę wieczorem :)
Opiekujcie się sobą nawzajem i blogiem pod naszą nieobecność.
Pozdrawiamy i życzymy Wam dobrego, miłego i spokojnego weekendu.
PS.
W tajemnicy dodam, że wyjazdowe forum redakcyjne się spotyka i nie żałuje sobie żadnych przyjemności :)))
CREDO OPTYMISTY
Znalezione w sieci:
"Obiecaj
sobie, że:
Będziesz tak silny, że nic nie zmąci Twojego spokoju ducha.
Będziesz rozmawiał o zdrowiu, szczęściu i dobrobycie z każdą osobą,
którą spotkasz.
Postarasz się, żeby każdy Twój przyjaciel poczuł się wyjątkowy.
Będziesz tryskał optymizmem i szukał dobrych stron każdej sytuacji.
Będziesz zawsze myślał o najlepszym, pracował dla najlepszych
i oczekiwał najlepszego.
Będziesz tak samo entuzjastyczny wobec sukcesów innych ludzi, jak
wobec własnych.
Zapomnisz o błędach z przeszłości i skupisz się na tym, co
chcesz osiągnąć w przyszłości.
Zachowasz pogodę ducha bez względu na okoliczności i obdarzysz
uśmiechem każdego, kogo spotkasz na swojej drodze.
Skupisz się na udoskonalaniu siebie tak bardzo, że nie
będziesz miał czasu na krytykowanie innych.
Będziesz zbyt pogodny, żeby się martwić, zbyt szlachetny, żeby
się złościć, zbyt silny, żeby się bać i zbyt szczęśliwy,
żeby myśleć o kłopotach.
Będziesz myślał dobrze o sobie i ogłaszał ten fakt całemu światu -
nie głośnymi słowami, lecz wspaniałymi czynami.
Będziesz żył w przekonaniu, że cały świat jest po Twojej stronie,
jeśli tylko pozostaniesz wierny temu, co jest w Tobie najlepsze."
"Kredo optymisty" po raz pierwszy opublikowane w 1912 roku w
książce Christiana D. Larsona "Your Forces and How to Use Them".
czwartek, 16 sierpnia 2012
Toksyczne relacje – ich mroczny urok
Korespondencyjnie - Hakuna-matata:
A propos i związków toksycznych i wpływu dzieciństwa/rodziców.
Świadomość to droga do zaprzestania walki z wiatrakami na rzecz
zrozumienia, akceptacji i zmiany (rozwoju) samego siebie i swoich
relacji z otoczeniem. Tak partnerami jak i rodzicami i innymi
bliskimi.
Toksyczne relacje – ich mroczny urok
Jakich cech szukasz u partnera?
Ma być seksowny, opiekuńczy, dobrze wychowany i ładnie się
uśmiechać.
Dlaczego więc jesteś z kimś, kto jest arogancki, pozbawiony
empatii, narcystyczny, niedostępny uczuciowo? Co nas pociąga w
toksycznych relacjach?
Znajdujemy sobie partnerów, którzy pasują do okoliczności, w jakich
dorastaliśmy. Jest to bowiem nasza emocjonalna strefa komfortu.
Dopiero jednak gdy ją przekroczymy, ROZWINIEMY SIĘ, a przy okazji
rozwiążemy problemy relacyjne.
Według psychoterapeuty Harvilla Hendrixa w partnerze szukamy swojej „zgubionej części”.
Na przykład, jeśli nauczyliśmy się, że pokazywanie złości jest złe, wyrzekliśmy się naszego gniewu, czyli tej części naszej osoby, która się złości. I przyciągamy sobie kogoś, kto jest agresywny. Im głębiej wyparliśmy się jakiegoś naszego aspektu, tym druga
osoba silniej go przejawia. Jak w lustrze pokazuje go nam. Ktoś taki jest dla nas atrakcyjny, ponieważ dzięki niemu możemy
połączyć się z psychicznym aspektem, który żyje w naszej nieświadomości.
Na początku relacji znajdujemy się w emocjonalnej strefie komfortu.
Jesteśmy na przykład z partnerem opiekuńczym takim, jak był lub
właśnie nie był nasz ojciec. Szukamy bowiem podobieństwa pozytywów lub odwrotności negatywów.
Wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczni jak w dzieciństwie albo
nareszcie dopiero teraz.
Jednak po fazie „miesiąca miodowego” z partnerem „coś się dzieje”.
Albo przeszkadza nam jego opiekuńczość, bo jej nie znamy, albo on
przestaje być opiekuńczy (bo to była tylko nasza iluzja, po prostu
tak bardzo chcieliśmy, żeby taki był).
Zaczynamy widzieć, że ten związek nie rozwiąże naszych problemów i
frustracji z czasów, kiedy byliśmy dzieckiem.
Harvill Hendrix uważa, że to co nam się wydaje wygodne i znane, nie jest zdrowe.
Zanim jednak to się stanie, musimy odnaleźć tą część nas, którą
zgubiliśmy. Dlatego przyjrzyjmy się zachowaniu partnera, który się „zmienił” i
zastanówmy się, czego możemy się od niego o sobie nauczyć. Jakie
stłumione emocje domagają się uwolnienia? Partner jest
nieodpowiedzialny, nie zajmuje się szarą rzeczywistością? Może
żyjesz wyłącznie obowiązkami i nie cieszysz się życiem, bo
„zgubiłaś” swoją część, która ma życiowy luz? Kiedy rozwiążesz
„zagadkę” na swój temat, ta relacja przestanie być dla ciebie
istotna albo ulegnie transformacji, bo ty po odzyskaniu stłumionej
części siebie, zmienisz się i nie pozostanie to bez wpływu na
partnera. Przy dobrej motywacji i determinacji do pracy
wewnętrznej, możliwe jest, aby cieszyć się szczęśliwym związkiem.
(Zwierciadło.pl)
Słyszałam zawsze, że ludzie dobierają się przeciwieństwami.
IMPONUJĄ nam i podobają się te cechy, których w nas samych nie ma.
Bo jakże może pociągać i ciekawić znane? To nieznane jest
fascynujące i ciekawe...
środa, 15 sierpnia 2012
NIEGRZECZNA DZIEWCZYNKA POSZŁA TAM GDZIE CHCIAŁA...
Helen Gurley Brown
- Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą.
- Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
- Poczucie braku bezpieczeństwa jest dla ciebie dobre. Daje ci siłę do działania, pozwala ujawnić drzemiące w tobie talenty.
- Źródło: rubryka Posłuchaj Helen, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
- Popieram aborcję. Nigdy nie zostałam matką, ale w moich
wspomnieniach, które napisałam w wieku 79 lat, 13 stron zajmują listy do
córeczki, którą stworzyłam w swojej wyobraźni i którą nazwałam Anna
Maria. Napisałam do niej: „Twoja matka nie wierzy w Boga, ale wierzy, że
wszyscy ludzie na świecie są dobrzy...”.
- Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
- Seks jest jedną z trzech najwspanialszych rzeczy na świecie, przy czym nie wiem, jakie są te dwie pozostałe.
- Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
- W latach 60., jeśli miałaś dwadzieścia kilka lat i nie byłaś
mężatką, mogłaś równie dobrze pojechać nad Wielki Kanion i rzucić się
głową w dół.
- Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
źródło - wikicytaty
wtorek, 14 sierpnia 2012
Kobiety, które były ofiarami przemocy
Spotkanie na swej drodze damskiego boksera, psychicznego agresora, psychopaty lub innego osobnika o zaburzonej osobowości nie dotyka tylko zwykłych zjadaczek chleba.
Jest to problem także kobiet ze świeczników. Niektóre wychodzą z przemocowych związków, uciekają do przodu, zakładają fundacje, nagłaśniają sprawę przemocy i robią dobrą robotę. Inne tkwią w toksycznych związkach, odchodzą od nich i znów powracają.
Dziś Onet pokazuje ZNANE KOBIETY, KTÓRE BYŁY OFIARAMI PRZEMOCY W ZWIĄZKU.
Nie jesteśmy znanymi kobietami, ale każda z nas, gdy już poczuje się silniejsza po wyjściu z toksycznego związku, może coś zrobić dla innych kobiet, by zmieniać ich świadomość. Bo tak naprawdę chodzi o świadomość. O to by kobiety wiedziały, że żadna przemoc nie jest niczym usprawiedliwiona, że kobiety mają prawo do obrony, że nie muszą się wstydzić tego, że są poniżane i bite, bo to nie jest ich wstyd, ani wina.
Jakie najprostsze rzeczy możemy robić, by podnosić tę świadomość, by zmieniać mentalność, by pomagać?
Reagować gdy dzieje się przemoc. Nie musisz czynnie stawać w obronie, ale zawsze możesz zadzwonić na policję. Możesz porozmawiać z osobą doznającą przemocy, wesprzeć ją, powiedzieć, że nie zwariowała, że to nie ona jest winna, upewnić, że ma prawo szukać ratunku, powiedzieć, gdzie może szukać pomocy.
Głosować w wyborach na kobiety, które w swoich działaniach dążą do równouprawnienia, dla których kwestia kobiet jest bardzo ważna.
Wychowywać dzieci w poszanowaniu praw każdego człowieka bez względu na płeć. Zwracać dzieciom uwagę na karygodność przemocowych zachowań.
Być odważne w wypowiadaniu swojej dezaprobaty dla szowinistycznych stereotypów.
Nie śmiać się głupich żartów poniżających kobiety, zawstydzać osoby robiące takie żarty, opowiadające takie dowcipy. Stawać po stronie kobiet, gdy w towarzystwie ich partnerzy je upokarzają.
Jest to problem także kobiet ze świeczników. Niektóre wychodzą z przemocowych związków, uciekają do przodu, zakładają fundacje, nagłaśniają sprawę przemocy i robią dobrą robotę. Inne tkwią w toksycznych związkach, odchodzą od nich i znów powracają.
Dziś Onet pokazuje ZNANE KOBIETY, KTÓRE BYŁY OFIARAMI PRZEMOCY W ZWIĄZKU.
Nie jesteśmy znanymi kobietami, ale każda z nas, gdy już poczuje się silniejsza po wyjściu z toksycznego związku, może coś zrobić dla innych kobiet, by zmieniać ich świadomość. Bo tak naprawdę chodzi o świadomość. O to by kobiety wiedziały, że żadna przemoc nie jest niczym usprawiedliwiona, że kobiety mają prawo do obrony, że nie muszą się wstydzić tego, że są poniżane i bite, bo to nie jest ich wstyd, ani wina.
Jakie najprostsze rzeczy możemy robić, by podnosić tę świadomość, by zmieniać mentalność, by pomagać?
Reagować gdy dzieje się przemoc. Nie musisz czynnie stawać w obronie, ale zawsze możesz zadzwonić na policję. Możesz porozmawiać z osobą doznającą przemocy, wesprzeć ją, powiedzieć, że nie zwariowała, że to nie ona jest winna, upewnić, że ma prawo szukać ratunku, powiedzieć, gdzie może szukać pomocy.
Głosować w wyborach na kobiety, które w swoich działaniach dążą do równouprawnienia, dla których kwestia kobiet jest bardzo ważna.
Wychowywać dzieci w poszanowaniu praw każdego człowieka bez względu na płeć. Zwracać dzieciom uwagę na karygodność przemocowych zachowań.
Być odważne w wypowiadaniu swojej dezaprobaty dla szowinistycznych stereotypów.
Nie śmiać się głupich żartów poniżających kobiety, zawstydzać osoby robiące takie żarty, opowiadające takie dowcipy. Stawać po stronie kobiet, gdy w towarzystwie ich partnerzy je upokarzają.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
O sztuce miłości
Ulka-Silma nadesłała nam cytat z książki "O sztuce miłości" Ericha Fromma. Dziękujemy :)
Miał być komentarzem pod postem NA HUŚTAWCE JEGO NASTROJÓW (historia Nadji).
Uznałam jednak, że jest na tyle interesujący, by umieścić go na Stronie Głównej.
Często mamy wątpliwości czy kochanie siebie nie jest egoizmem.
Fromm wyjaśnia ten dylemat.
Cytat:
"Zakładając, że miłość samego siebie i innych w zasadzie się
łączą, jak wyjaśnimy egoizm, który oczywiście wyklucza jakiekolwiek
prawdziwe zainteresowanie bliźnim? Człowiek samolubny interesuje się
wyłącznie sobą, chce mieć wszystko dla siebie, nie czuje żadnej
przyjemności dając i potrafi tylko brać. Na świat zewnętrzny patrzy
jedynie z punktu widzenia osobistych korzyści; nie obchodzą go potrzeby
innych, nie okazuje poszanowania dla ich godności i integralności. Nie
widzi poza sobą nikogo; ocenia każdego i wszystko pod kątem
przydatności dla siebie samego, jest generalnie niezdolny do miłości.
Czy nie dowodzi to, że zainteresowanie innymi i zainteresowanie sobą
samym są nieuchronnie przeciwstawne? Byłoby tak, gdyby egoizm i miłość
własna były tym samym. Lecz założenie takie jest akurat błędem,
który doprowadził do tylu mylnych wniosków dotyczących naszego
problemu. E g o i z m i miłość własna nie tylko nie są tym samym, ale
są wręcz przeciwstawne. Egoista kocha siebie nie za wiele, ale za mało;
w rzeczywistości nienawidzi siebie. Ten brak czułości i troski o siebie,
który jest tylko jednym z przejawów braku produktywności, sprawia, że
egoista czuje się pusty i zawiedziony. Nieuchronnie staje się
nieszczęśliwy i gorączkowo usiłuje ciągnąć z życia zadowolenie,
którego osiągnięcie sam sobie uniemożliwia. Wydaje się, że człowiek
taki zbytnio dba o siebie, w rzeczywistości jednak dokonuje tylko
bezowocnych prób, aby ukryć i jakoś zrekompensować niepowodzenia w
pielęgnacji swojego prawdziwego ja. Freud utrzymuje, że egoista pełen
jest samouwielbienia, jakby odwrócił swoją miłość od innych i
skierował ją ku własnej osobie. Prawda, że egoiści nie potrafią
kochać innych, ale nie potrafią też kochać siebie s a m y c h.
CYKLE PRZEMOCY W RODZINIE
"Przemoc nie jest jednorazowym aktem, lecz procesem który ma tendencję do powtarzania się. Nie zatrzymana przemoc- narasta. Badania wykazały, że osoby doznające przemocy, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu przemocy.
1. Faza narastania napięcia
Początkiem cyklu jest zwykle wyczuwalny wzrost napięcia oraz nasilające się sytuacje konfliktowe. Osoba stosująca przemoc jest stale poirytowana, napięta, często robi awantury z byle powodu, prowokuje kłótnie. Reakcjami ofiar przemocy na taką sytuację w domu jest najczęściej uspokajanie atmosfery, spełnianie wszelkich zachcianek, przepraszanie sprawcy „na wszelki wypadek”.
2. Faza gwałtownej przemocy
W tej fazie osoba stosująca przemoc staje się gwałtowna, wpada w szał. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Najczęściej w tej fazie ofiary decydują się wezwać policję lub szukać pomocy gdzie indziej.
Po zakończeniu wybuchu przemocy, ofiara jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność.
3. Faza miodowego miesiąca
To faza skruchy i okazywania miłości. Sprawca szczerze żałuje tego, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy.
Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem.
Faza miodowego miesiąca przemija. Po jakimś czasie napięcie znowu powraca i cały cykl przemocy powtarza się. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, że przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza. Cykliczność przemocy sprawia, że ofiarom trudno jest podjąć działania mające na celu zatrzymanie przemocy."
Dziękujemy Wielokropkowi za ten materiał pochodzący ze strony www.niebieskalinia.org
niedziela, 12 sierpnia 2012
Znów dół? - uzupełnienie
Postanowiłam napisać uzupełnienie do mojego poprzedniego posta I ZNÓW DÓŁ? ponieważ, jak się okazało, może on popchnąć do bardzo niepożądanej rzeczy jaką jest uciekanie od niedobrych emocji, które wymagają "przepracowania", a nie przytłumienia. Dziękuję czujnym Czytelniczkom za zwrócenie uwagi :)
Pośmiać się z koleżanką, zmęczyć na rowerze, zrobić sobie przyjemność z listy lub zastosować inne wspomniane przeze mnie sposoby jest dobrze, gdy smęcisz, sama nie wiesz czego chcesz, tęsknisz nie wiadomo za czym, jest Ci byle jak, chce Ci się płakać, do kogoś przytulić, dokuczają Ci wspomnienia, masz ochotę się "sztachnąć", nie umiesz sobie znaleźć miejsca, nie wiesz co masz zrobić ze sobą i z czasem, którego nagle zrobiło się za dużo.
Jeśli jednak chodzi o coś więcej, gdy pojawia się rozpacz, gdy gniecie Cię ból, dusi żal, szarpie złość lub targają Tobą inne emocje z gatunku tych cięższych, tamte sposoby nie wystarczają, a mogą okazać się nieskuteczne, a nawet szkodliwe.
Są emocje, które musisz z siebie wyrzucić. Nie wolno ich tłumić.
Pośmiać się z koleżanką, zmęczyć na rowerze, zrobić sobie przyjemność z listy lub zastosować inne wspomniane przeze mnie sposoby jest dobrze, gdy smęcisz, sama nie wiesz czego chcesz, tęsknisz nie wiadomo za czym, jest Ci byle jak, chce Ci się płakać, do kogoś przytulić, dokuczają Ci wspomnienia, masz ochotę się "sztachnąć", nie umiesz sobie znaleźć miejsca, nie wiesz co masz zrobić ze sobą i z czasem, którego nagle zrobiło się za dużo.
Jeśli jednak chodzi o coś więcej, gdy pojawia się rozpacz, gdy gniecie Cię ból, dusi żal, szarpie złość lub targają Tobą inne emocje z gatunku tych cięższych, tamte sposoby nie wystarczają, a mogą okazać się nieskuteczne, a nawet szkodliwe.
Są emocje, które musisz z siebie wyrzucić. Nie wolno ich tłumić.
sobota, 11 sierpnia 2012
Przyjaciele
Przyjaciel to jest ktoś taki, kto rozumie twoją przeszłość,
wierzy w twoją przyszłość
wierzy w twoją przyszłość
i akceptuje twoją teraźniejszość.
Przyjaciele są jak gwiazdy.
Nie zawsze je widzisz, ale wiesz, że zawsze tam są.
Dziś Oni mają swoje trudniejsze chwile. Oboje czytają tego bloga. Kochani, myślę o Was.
piątek, 10 sierpnia 2012
Znów dół?
Dla uciekającej najgorsze są doły. Niby już było dobrze, niby wszystko już wiedziałaś, niby sobie przetłumaczyłaś, niby cieszyłaś się tą nową sobą. Niby tak szybko uciekasz, a tu BACH! Leżysz. Wyć się chce, użalać nad sobą, smutek, tęskność, obezwładniająca niemoc. A już myślałaś, że jesteś zdrowa, że poprzedni dół to był ten ostatni. I czujesz takie rozczarowanie, że jednak radość była przedwczesna, że jednak nie tak to szybko to zdrowienie idzie jakbyś chciała. Przecież tak się starasz, czytasz te książki, robisz mnóstwo notatek, kupiłaś fajny stanik, wyglądasz naprawdę super. Więc dlaczego? Dlaczego gdy przychodzi weekend znów tak źle się czujesz?
Kochana, nie pytaj dlaczego. Tak jest i już. Co z tego, że się dowiesz dlaczego, to nie sprawi, że doły przestana się zjawiać. Na pewno jest na to jakieś psychologiczne uzasadnienie. Ja nie jestem psychologiem i nie będę udawać, że wiem dlaczego tak się dzieje. Ja wiem, że tak jest i wiem, że to mija. Faza Powracających Dołów mija. Kiedy? Też Ci tego nie powiem. U jednej szybciej, u drugiej dłużej. Zależy to od wielu czynników. Między innymi od tego jaką masz konstrukcję psychiczną, jak mocno byłaś uzależniona, jak wielką traumę przeżyłaś. Dopóki są doły, to znaczy, że wciąż jesteś w żałobie, a wiadomo, że ludzie różnie przeżywają żałobę, jedni otrząsają się szybciej inni potrzebują więcej czasu.
Co robić by jakoś łatwiej ten dół znieść?
Z mojego doświadczenia wynika, że najgorzej znosi się doły w samotności i bez zajęcia. Na dół trzeba być przygotowaną, by nie dać dołowi dostępu do siebie, nie dać mu wolnego czasu.
A więc różnego rodzaju wyjścia z koleżankami, imprezki, pogaduchy przy lampce wina. Tu uwaga - niebezpieczeństwo - nie pijemy za dużo alkoholu, bo gdy się upijemy to prawie na pewno na smutno i to dopiero będzie DÓŁ. Troszkę możemy, ale jeśli obawiamy się, że możemy stracić kontrolę, to lepiej wcale nie pijmy.
Kolejny sposób to wycieczki, spacery, ruch na powietrzu. Najlepiej w towarzystwie. Zmęczyć się, biegać, jeździć na rowerze itp. co lubisz lub chcesz spróbować.
Jeśli nie możesz wyjść gdzieś w realu to pogaduszki przez internet. Nie smęcić, nie biadolić, nie wspominać, nie pomstować (dotyczy rozmów w realu też). Starać się tryskać humorem. Jeśli nie możesz powstrzymać się od powracania do wiadomego tematu, to najlepiej obśmiać. Obśmiać jego, siebie, sytuację. Śmiać się z tego. Że to wcale nie śmieszne? Może i nie śmieszne, ale obśmiać można, zapewniam, że można :) Może nie w Fazie Zombie, ale zakładam, że ta faza już za Tobą, więc śmiej się.
Jeśli nie uda Ci się zorganizować towarzystwa, zorganizuj się sama. Przecież na basen możesz pojechać sama. I zmęczyć się pływaniem do utraty sił. Gdy wrócisz do domu taka zmęczona, wypijesz meliskę i zaśniesz jak niemowlę. Albo i bez meliski.
No i masz swoja listę przyjemności. Wybierz coś i popraw sobie humor. Właśnie po to tę listę sporządziłaś. Nie żeby ją mieć, tylko żeby z niej korzystać. Korzystaj.
Kochana, nie pytaj dlaczego. Tak jest i już. Co z tego, że się dowiesz dlaczego, to nie sprawi, że doły przestana się zjawiać. Na pewno jest na to jakieś psychologiczne uzasadnienie. Ja nie jestem psychologiem i nie będę udawać, że wiem dlaczego tak się dzieje. Ja wiem, że tak jest i wiem, że to mija. Faza Powracających Dołów mija. Kiedy? Też Ci tego nie powiem. U jednej szybciej, u drugiej dłużej. Zależy to od wielu czynników. Między innymi od tego jaką masz konstrukcję psychiczną, jak mocno byłaś uzależniona, jak wielką traumę przeżyłaś. Dopóki są doły, to znaczy, że wciąż jesteś w żałobie, a wiadomo, że ludzie różnie przeżywają żałobę, jedni otrząsają się szybciej inni potrzebują więcej czasu.
Co robić by jakoś łatwiej ten dół znieść?
Z mojego doświadczenia wynika, że najgorzej znosi się doły w samotności i bez zajęcia. Na dół trzeba być przygotowaną, by nie dać dołowi dostępu do siebie, nie dać mu wolnego czasu.
A więc różnego rodzaju wyjścia z koleżankami, imprezki, pogaduchy przy lampce wina. Tu uwaga - niebezpieczeństwo - nie pijemy za dużo alkoholu, bo gdy się upijemy to prawie na pewno na smutno i to dopiero będzie DÓŁ. Troszkę możemy, ale jeśli obawiamy się, że możemy stracić kontrolę, to lepiej wcale nie pijmy.
Kolejny sposób to wycieczki, spacery, ruch na powietrzu. Najlepiej w towarzystwie. Zmęczyć się, biegać, jeździć na rowerze itp. co lubisz lub chcesz spróbować.
Jeśli nie możesz wyjść gdzieś w realu to pogaduszki przez internet. Nie smęcić, nie biadolić, nie wspominać, nie pomstować (dotyczy rozmów w realu też). Starać się tryskać humorem. Jeśli nie możesz powstrzymać się od powracania do wiadomego tematu, to najlepiej obśmiać. Obśmiać jego, siebie, sytuację. Śmiać się z tego. Że to wcale nie śmieszne? Może i nie śmieszne, ale obśmiać można, zapewniam, że można :) Może nie w Fazie Zombie, ale zakładam, że ta faza już za Tobą, więc śmiej się.
Jeśli nie uda Ci się zorganizować towarzystwa, zorganizuj się sama. Przecież na basen możesz pojechać sama. I zmęczyć się pływaniem do utraty sił. Gdy wrócisz do domu taka zmęczona, wypijesz meliskę i zaśniesz jak niemowlę. Albo i bez meliski.
No i masz swoja listę przyjemności. Wybierz coś i popraw sobie humor. Właśnie po to tę listę sporządziłaś. Nie żeby ją mieć, tylko żeby z niej korzystać. Korzystaj.
I co POTEM?
Korespondencyjnie - Hakuna-matata
Cytat z Oneta (9.09.2012)
Okiem faceta:
"Oto, jakie cechy kobiece nie podobają się mężczyznom.
1. Brak wyrozumiałości dla męskich słabości. Owszem lubimy oglądać sport, nie zawsze
wkładamy brudne skarpetki do pralki, ale to nie jest powód do scen.
2. Apodyktyczność w związku. Choć kobiety uwielbiają przedstawiać się jako słaba płeć, to one starają się za
wszelką cenę decydować w związkach – ustalają plany każdej wolnej
godziny, planują weekendy i wakacje. Wreszcie często mówią, co mamy
ubrać (bo przecież mają podobno lepszy gust) i decydują, na co w
weekend idziemy do kina.
3. Apodyktyczność towarzyska. Nawet, gdy nie mamy na to ochoty, musimy spotykać się z jej
rodziną i przyjaciółmi. Spotkania z naszymi są na dalszym planie.
Do tego dochodzi...
4. Zaborczość. To ustalanie terminarza pary sprawia, że panowie nie mają czasu na
pielęgnowanie swoich męskich znajomości. Zgoda na wyjście z
kolegami na piwo urasta do miana wydarzenia.
5. Nudziarstwo. Randki były wielką przyjemnością także dlatego, że każda z nich
stawała się przygodą także intelektualną. Niestety, wspólne
zamieszkanie sprawia, że kobiety zmieniają płytę. Słyszymy ciągle o
ich dolegliwościach, problemach w pracy i kolejnych nieudanych
związkach sióstr czy przyjaciółek. I tak w kółko, od rana do
wieczora.
6. Nudziarstwo estetyczne. Pierwsze spotkania to świetne ciuchy i seksowna bielizna. Stały
związek to powyciągane dresy i szare ze starości majty wiszące na
kaloryferze. Kobiety w związkach tracą zainteresowanie dla swojego
wyglądu w domu. Nie próbują nawet (choć wymagają tego od partnerów)
podobać się swoim panom.
7. Lenistwo. Choć często słyszymy, że to kobiety pielęgnują i rozwijają
związki, prawda jest bardziej złożona. Te roześmiane, kwitnące
dziewczyny z pierwszych randek w chwili, gdy zaczynamy już mieszkać razem, stają się wiecznie
narzekającymi, spędzającymi najczęściej czas przed telewizorem lub
komputerem, szarymi kobietami. Dziewczyny, które nie mogły się
doczekać piątkowego czy sobotniego wyjścia do klubu, nagle nie mają
ochoty nawet iść do kina.
8. Egoizm. Owszem, dziecko to zew natury. Każda pani o nim marzy. Jednak
chwilami jego pragnienie staje się silniejsze od szacunku dla
partnera. Panowie najczęściej słyszą po prostu: chcę żebyśmy
zrobili sobie dziecko, albo: zrób mi dziecko. Stajemy się tylko
dawcami spermy.
9. Poniżanie partnera. Bardzo często się zdarza, że panie towarzysko (często w formie
niewybrednych żartów) i w domowym zaciszu poniżają partnerów,
naśmiewając się z ich męskości, zarówno tej w alkowie, jak i tej w
szerszym znaczeniu – zaradności życiowej.
10. Stosunek do rozstania. Choć przy rozpadzie związku winę ponoszą najczęściej ona i on, tylko ona ma prawo odejść.
Tłumaczy to najczęściej tym, że on nie dorósł do wspólnego życia.
Gdy on postanawia zakończyć związek czy małżeństwo – jest
egoistą".
Autor: Tomasz Lada (Onet 09.09.2012)
Tak pół żartem pół serio...
Ile w tym prawdy, a ile tendencyjnego spojrzenia na stosunki
damsko-męskie.
Czy można wziąć "pod rozwagę" i zbadać czy coś
z powyższego dekalogu mamy na sumieniu. A jeśli tak to
zastanowić się co z tym fantem zrobić, wyciągnąć wnioski i unikać w kolejnych związkach - uczyć się na
błędach...
To tak a propos I CO POTEM, gdy już nastąpi etap ewentualnego
nowego związku
środa, 8 sierpnia 2012
NIE DOPUŚĆ
Nie możesz zmienić tego,
że ptaki zmartwień i trosk
unoszą się nad Twoją głową.
Ale możesz nie dopuścić do tego,
aby zakładały gniazda na twoich włosach.
Przysłowie Chińskie
że ptaki zmartwień i trosk
unoszą się nad Twoją głową.
Ale możesz nie dopuścić do tego,
aby zakładały gniazda na twoich włosach.
Przysłowie Chińskie
wtorek, 7 sierpnia 2012
PRZYSTANEK VENEcja
Czasami ogarnia nas jakaś "niemoc". Wzięłam to słowo w cudzysłów, bo myślę, że nie powinno ono pojawiać się w naszym słowniku. Wiem i znam to z własnego doświadczenia, że czasami człowiek czuje się zupełnie bezsilny, jednak zawsze jest coś co można zrobić, tym czymś jest wejście w siebie, możesz nazwać to modlitwą, medytacją, skupieniem, wyciszeniem czy jakkolwiek inaczej, a chodzi nie o bezmyślne klepanie pacierzy, mantr czy formułek, a o wyrzucenie z siebie złych myśli i zastąpienie je innymi, oczyszczenie swego umysłu i napełnienie siebie myślami czystymi, dobrymi, jasnymi, pozytywnymi. Napełnienie siebie spokojem i równowagą.
Czy jest możliwe panowanie nad swoimi myślami?
Czy można się tego nauczyć?
Jak myślicie?
Moim zdaniem tak, bo skoro to jest moja głowa, w niej mój mózg, to kto ma nad tym panować, jeśli nie ja?
Czy jest możliwe panowanie nad swoimi myślami?
Czy można się tego nauczyć?
Jak myślicie?
Moim zdaniem tak, bo skoro to jest moja głowa, w niej mój mózg, to kto ma nad tym panować, jeśli nie ja?
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
100.000
Z okazji przekroczenia 100.000 wyświetleń naszej strony
zapraszamy na lampkę szampana :)))
Dziękujemy Wam Nasze Kochane Uciekające Czytelniczki !!
Pozdrawiamy Stałe Bywalczynie,
a Anonimowe Podczytywaczki zachęcamy do coming outów.
Ujawnijcie się. Dołączcie do nas. Czekamy na Was :)))
niedziela, 5 sierpnia 2012
AFIRMACJA # 7
Przy niedzieli, na spokojnie, powizualizujmy sobie pieniążki. Wiem, z autopsji też, że uciekające bardzo często borykają się z problemami finansowymi.
Kochane, afirmujmy :)
Żyję dla doznania szczęścia, sukcesu i bogactwa!
piątek, 3 sierpnia 2012
SPOKÓJ WEWNĘTRZNY
Co daje mi osiągnięcie wewnętrznego spokoju?
Jestem, żyję tak jak chcę, robię to co lubię, jestem w dobrych relacjach z tymi których kocham. Pracuję z pasją, odpoczywam beztrosko.
Kocham siebie. Kocham życie :)
- Zadowolenie.
- Radość.
- Optymizm.
- Uśmiech.
- Zdrowie.
- Koncentracja.
- Zorganizowanie.
- Efektywność.
- Lepsze relacje z otoczeniem
- Lepsze samopoczucie.
- Uspokojenie.
- Dobre emocje.
- Szacunek dla siebie.
- Pogodzenie z przeszłością.
- Plany na przyszłość.
- Dobra energia.
- Rozwój osobisty.
- Dobry sen.
- Efektywna praca - pieniądze.
- Pozytywne myślenie.
- Równowaga.
- Luz.
- Brak stresu.
- Relaks.
- Rozsądek i rozważność.
- Porządek w obszarach.
- Lekkość.
- Czyste sumienie.
Jestem, żyję tak jak chcę, robię to co lubię, jestem w dobrych relacjach z tymi których kocham. Pracuję z pasją, odpoczywam beztrosko.
Kocham siebie. Kocham życie :)
czwartek, 2 sierpnia 2012
Muffin i jej opowieść.
02.08.2012
Witam Was wszystkie bardzo serdecznie. Trafiłam na Wasz blog mniej więcej 2 miesiące temu kiedy szukałam odpowiedzi na pytanie czy związek z socjopatą może być szczęśliwy ( swoją drogą chyba bardziej idiotycznego pytania nie mogłam wtedy wymyśleć) Nie jestem dobra w pisaniu, więc nie spodziewajcie się jakiejś rewelacyjnej historii bo bestseller to na pewno nie jest.
Witam Was wszystkie bardzo serdecznie. Trafiłam na Wasz blog mniej więcej 2 miesiące temu kiedy szukałam odpowiedzi na pytanie czy związek z socjopatą może być szczęśliwy ( swoją drogą chyba bardziej idiotycznego pytania nie mogłam wtedy wymyśleć) Nie jestem dobra w pisaniu, więc nie spodziewajcie się jakiejś rewelacyjnej historii bo bestseller to na pewno nie jest.
Fizycznie uciekłam pod koniec lutego, emocjonalnie cały czas w tym tkwię. Nie do końca potrafię znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego nie mogę uwolnić się od tego w stu procentach. Czy to za mała determinacja z mojej strony, brak sił, czy może trudność w zlokalizowaniu powodu dlaczego w ogóle pozwoliłam, aby ktoś mnie traktował w tak podły sposób.Wychowałam się w domu pełnym miłości i radość. Miałam naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, nie czuję, aby brakowało mi czegokolwiek z mojego rodzinnego domu. Z mamą jestem bardzo zżyta, jest moją najlepszą przyjaciółką, jeżeli chodzi o kontakty z tatą to są one poprawne. Absolutnie nie czuję, abym wyniosła z domu deficyt miłości, poczucia własnej wartości czy bezpieczeństwa.Byłam z mężczyzną, który mnie wykorzystywał, myślę, że wykorzystywał moją nadmierną wiarę w ludzi. Zostałam zdradzona, byłam szantażowana emocjonalnie, bałam się, że on może mnie zostawić a ja sobie bez niego nie poradzę. Przepraszałam za rzeczy, za które wcale nie czułam się winna, bo w głębi serca wiedziałam, że to ja ma rację, ale robiłam to ze strachu. Wizja, że mogę go stracić paraliżowała mnie przed bronieniem własnego zdania. Takie emocjonalne huśtawki trwały cztery lata. Rozchodziliśmy się nie raz. Zawsze to on mnie zostawiał. Mówił, że zasługuje na coś lepszego, stać go na bardziej wartościową dziewczynę, która da mu prawdziwe szczęście. Kłamstwo było jego drugą naturą. Był w tym mistrzowski. Późno odkryłam jego oszustwa i nawet po pokazaniu mu dowodów na jego kłamstwa on wszystkiego się wypierał. Doszperałam się do rzeczy, które naprawdę mnie zraniły. A najbardziej zraniły mnie jego słowa, które napisał do swojej „przyjaciółki” „ jestem z nią tylko z rozsądku, nic do nie czuję”. Kiedy mu o tym powiedziałam, a nawet pokazałam print screena z jego własnymi słowami wypierał się, że on nigdy w życiu nie napisałby czegoś takiego i na pewno ktoś go wrabia. Wypierał się zdrady, tego, że był w drugim związku równocześnie jak byliśmy ze sobą razem. Spotkałam się z tą kobietą. Potwierdziła tylko moje przypuszczenia, że jest to socjopata w krwi i kości. Nie liczy się z uczuciami innych, nie potrafi się dostosować do norm panujących w społeczeństwie, a wszystko co robi, robi tylko i wyłącznie z korzyścią dla siebie. Dużo jest przykładów jego kłamstw, zagrywek emocjonalnych, ale myślę, że każda z Was doskonale wie do czego oni potrafią się w tych tematach posunąć.
środa, 1 sierpnia 2012
"Czy miłość może być kłamstwem?"
"Ktoś, kto nie akceptuje samego siebie, z jednej strony będzie wszelkimi możliwymi środkami szukał tej akceptacji u drugiej osoby, a z drugiej strony, nigdy w tę akceptację nie uwierzy."
To cytat z artykułu na Onecie "Czy miłość może być kłamstwem?"
Myślę, że warto przeczytać.
To cytat z artykułu na Onecie "Czy miłość może być kłamstwem?"
Myślę, że warto przeczytać.
poniedziałek, 30 lipca 2012
LILIUM
A BYŁO TO TAK -
dziś opowiada Lilium.
Witajcie, jestem od niedawna na Waszej stronie….nie wiele o sobie napisałam. Jedynie, że tkwię właśnie w związku który czuję wcale mnie nie uszczęśliwia.
Myślałam o Was cały weekend….o kobietach takich jak ja…które podobnie mają, miały i doświadczyły tych złych emocji ….piszecie różnie ale puenta u każdej jest jedna…na końcu jest lepiej o wiele lepiej…tylko trzeba się odważyć…nie mazać się…..
Jeśli pozwolicie chciałabym podzielić się z Wami swoim życiem…może Wy dojrzycie dlaczego tak uparcie tkwię w związku, który w dalszej części opiszę.
Przepraszam z góry za może zbyt rozwlekłe pisanie ….może będzie to chaotyczne…ale adekwatne do wszystkiego co przeżyłam.
dziś opowiada Lilium.
Witajcie, jestem od niedawna na Waszej stronie….nie wiele o sobie napisałam. Jedynie, że tkwię właśnie w związku który czuję wcale mnie nie uszczęśliwia.
Myślałam o Was cały weekend….o kobietach takich jak ja…które podobnie mają, miały i doświadczyły tych złych emocji ….piszecie różnie ale puenta u każdej jest jedna…na końcu jest lepiej o wiele lepiej…tylko trzeba się odważyć…nie mazać się…..
Jeśli pozwolicie chciałabym podzielić się z Wami swoim życiem…może Wy dojrzycie dlaczego tak uparcie tkwię w związku, który w dalszej części opiszę.
Przepraszam z góry za może zbyt rozwlekłe pisanie ….może będzie to chaotyczne…ale adekwatne do wszystkiego co przeżyłam.
niedziela, 29 lipca 2012
TAKA KARMA…
Znalezione dzisiaj w sieci – to o mnie:)
Dowiedziałam się wszystkiego o przyczynach. Skutki powinny być do przeżycia:)
„Rak 22.06-22.07
Pani Rak
Na początku sprawia wrażenie nieśmiałej, tajemniczej i zamkniętej w swoim własnym świecie. Trudno jest z nią nawiązać znajomość w ciągu paru godzin, potrzebuje na to przynajmniej paru dni. Jej dystans nie wynika z niechęci do ludzi, lecz z tego, że sparzyła się w życiu wiele razy. Jest bardzo pamiętliwa, potrafi po paru latach wypomnieć komuś jakiś drobny incydent. Nie jest jednak mściwa. Uwielbia zadręczać się rożnymi problemami, które w większości są tylko wytworem jej wyobraźni. Jest wspaniałą matką i żoną. Jeśli tylko trafi na partnera, który będzie darzył ją szacunkiem, poświęci mu całe życie. Panie spod tego znaku bardzo często porzucają ambicje zawodowe i naukowe dla życia prywatnego. Żadne pieniądze i zaszczyty nie są dla niej ważniejsze od radosnego gwaru własnych dzieci i miłości męża. Lubi czuć się w życiu bezpiecznie, nie dla niej zawody związane z ryzykiem. Ma zdolności artystyczne i powinna je rozwijać. Przyjaciół ma na ogół niewielu, ale wypróbowanych i jeśli kogoś pokocha, to już na całe życie.”
Teraz wiem już wszystko – wydawało mi się, ze znalazłam partnera, który darzy mnie szacunkiem:) Poświęciłam tej pomyłce ponad dwadzieścia lat. Teraz mam czas „wypominania incydentów”, co czynię z przyjemnością oddając się przeznaczeniu:)
Co do reszty – całkowita zgoda, szczególnie w odniesieniu do dzieci, przyjaciół i „kariery”. No, może tych artystycznych inklinacji jeszcze nie odkryłam:)
100% raka w raku:)
A jak u Was? Zdeterminowane horoskopem czy niezależne?
365.
Kochane i Kochani,
nawiązując do notki Veny, tak - uciekłam, za chwilę bo 30 lipca będzie równy rok, odkąd zamieniłam ostatnie słowo z Romeo. Od tamtego czasu nie mamy żadnego kontaktu, NIC.
Dzielnie się tego trzymałam pierwsze 90 dni, a potem było już tylko lepiej, lepiej i jeszcze lepiej, aż do dziś i stąd moja prośba, planuję na ten dzień coś wyjątkowego, ale może posłucham podpowiedzi Waszych drogie Czytające, Podglądające, Komentujące :)
Jak to uczcić, jak byście to na moim miejscu zrobiły/zrobili?
Co Wam sprawia największą radość i przyjemność :)
Pozdrawiam
Honda
Miłej niedzieli.
nawiązując do notki Veny, tak - uciekłam, za chwilę bo 30 lipca będzie równy rok, odkąd zamieniłam ostatnie słowo z Romeo. Od tamtego czasu nie mamy żadnego kontaktu, NIC.
Dzielnie się tego trzymałam pierwsze 90 dni, a potem było już tylko lepiej, lepiej i jeszcze lepiej, aż do dziś i stąd moja prośba, planuję na ten dzień coś wyjątkowego, ale może posłucham podpowiedzi Waszych drogie Czytające, Podglądające, Komentujące :)
Jak to uczcić, jak byście to na moim miejscu zrobiły/zrobili?
Co Wam sprawia największą radość i przyjemność :)
Pozdrawiam
Honda
Miłej niedzieli.
MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY.
Ten post jest komentarzem do postu Kataliny OJCIEC CZY DAWCA.
To, że wybrałam ojca dzieciom jak wybrałam, udało mi się sobie jakoś wytłumaczyć i nie mieć wielkiego poczucia winy. Bo byłam młoda, może nie młodziutka, ale jednak zupełnie niedoświadczona. Byłam zakochana, a w takim stanie człowiek ma na nosie różowe okulary. Widziałam wiele zalet, a pewne istotne wady były niewidoczne lub słabo akcentowane, a to co widziałam, myślałam, że uda mi się zmienić.
Poza tym, uznałam, że wybór biologiczny był prawidłowy, bo dzieci mam wspaniałe, więc sam wybór na dawcę udało mi się usprawiedliwić przed sobą.
Natomiast cały czas nie udaje mi się pozbyć wyrzutów sumienia, że TAK DŁUGO trwało moje podejmowanie decyzji o odejściu. Osiem lat, OSIEM DŁUGICH LAT, od pierwszej myśli o rozwodzie do jego realizacji.
Kochałam, miałam nadzieję, liczyłam na cud, nie chciałam złamać przysięgi, myślałam "inni mają gorzej", myślałam "zostanę świętą, wytrzymam", myślałam "on jest chory, nie mogę go zostawić, kocham go, chcę mu pomóc". Aż na internetowym forum Al-Anon przeczytałam kilka prostych słów "masz prawo odejść z miejsca, które Cię niszczy".
MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY.
Czytaj dalej w zakładce PRZYSTANEK VENEcja
To, że wybrałam ojca dzieciom jak wybrałam, udało mi się sobie jakoś wytłumaczyć i nie mieć wielkiego poczucia winy. Bo byłam młoda, może nie młodziutka, ale jednak zupełnie niedoświadczona. Byłam zakochana, a w takim stanie człowiek ma na nosie różowe okulary. Widziałam wiele zalet, a pewne istotne wady były niewidoczne lub słabo akcentowane, a to co widziałam, myślałam, że uda mi się zmienić.
Poza tym, uznałam, że wybór biologiczny był prawidłowy, bo dzieci mam wspaniałe, więc sam wybór na dawcę udało mi się usprawiedliwić przed sobą.
Natomiast cały czas nie udaje mi się pozbyć wyrzutów sumienia, że TAK DŁUGO trwało moje podejmowanie decyzji o odejściu. Osiem lat, OSIEM DŁUGICH LAT, od pierwszej myśli o rozwodzie do jego realizacji.
Kochałam, miałam nadzieję, liczyłam na cud, nie chciałam złamać przysięgi, myślałam "inni mają gorzej", myślałam "zostanę świętą, wytrzymam", myślałam "on jest chory, nie mogę go zostawić, kocham go, chcę mu pomóc". Aż na internetowym forum Al-Anon przeczytałam kilka prostych słów "masz prawo odejść z miejsca, które Cię niszczy".
MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY.
Czytaj dalej w zakładce PRZYSTANEK VENEcja
OJCIEC CZY DAWCA?
Dylemat wszystkich uciekniętych, uciekających, zbierających się do ucieczki.
Kogo wybrałam swoim dzieciom na (nominalnego) ojca i czy to na pewno moja wina, że właśnie jego?
Mamy dzieci z socjopatami, próbujemy ochronić je przed fatalnymi skutkami tej mieszanki.
Ciąg dalszy w "Z miłości do życia"
piątek, 27 lipca 2012
Przodem do przodu
Dziś swoją refleksją dzieli się czterdziestka.plus.
Zapraszamy.
Ucieczka kojarzy się zazwyczaj z dwoma słowami: „z” i „od”. Można więc uciekać z miejsca przestępstwa albo z domu. Można od trosk albo od kogoś. Czymś zupełnie innym jest więc uciekanie „do”. Jeśli do przodu to, moim zdaniem, w całkiem niezłym kierunku. Ten „przód” to przecież coś przede mną, czyli nie oglądam się już a patrzę na to, co widzę przed sobą. Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie idąc przez życie idą tyłem do przodu wciąż wpatrzeni w przeszłość. To wygląda mniej więcej tak, jakby się tyłkiem pchało pług. Czy można wtedy porządnie zaorać pole? Czy w ogóle uda się zaorać? Pole naszego życia bywa rozległe, czasem zachwaszczone, kamieniste, podmokłe. Wymaga troski, pracy, nieustannej uwagi i gotowości do zmierzenia się z pojawiającym się nagle problemem. Chciałoby się inaczej, ale inaczej się nie da. To, o co potykają się nasze stopy, o co zahaczamy pługiem, w czym grzęźniemy nieraz po kolana albo głębiej nie jest spełnieniem naszych marzeń i pragnień. Boli, gniecie, trzyma i iść dalej nie pozwala albo utrudnia. Ciężko, ale iść trzeba. Do przodu, bo gdzie niby? Kierunek dobry. Ważny też cel. Bez niego można iść do przodu, ale właściwie nie bardzo wiadomo dokąd nas to wędrowanie zaprowadzi. Cel. Do tego głównego prowadzą pośrednie. Muszą być, bo inaczej głównego nie osiągniemy zmęczeni zbyt długą wędrówką. Kiedy je po drodze odhaczamy to tak jakbyśmy w grze komputerowej brali pakiety z dodatkowymi siłami. Plecy same się prostują, oczy zapominają wbijać się w ziemię a nogi niosą szybko, lekko, pewnie. A to, co za nami to już zaorane. Niech takie zostanie. Nie wszystko, co stanowi przeszłość jest dobrym wspomnieniem, nie wszystko powinno się zdarzyć. Jednak się zdarzyło. Fakt. Nie da się zapomnieć, ale można nie wpatrywać się w to nieustannie, bo wtedy pchamy pług tyłem do… gdzieś. Myślę, że nie tyle „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, ile raczej „nie pozwolę, by mnie zabiło i niech mnie wzmocni”. Siła jest w nas. W każdej z nas.
Przeczołgana przez życie 40+
Zapraszamy.
Ucieczka kojarzy się zazwyczaj z dwoma słowami: „z” i „od”. Można więc uciekać z miejsca przestępstwa albo z domu. Można od trosk albo od kogoś. Czymś zupełnie innym jest więc uciekanie „do”. Jeśli do przodu to, moim zdaniem, w całkiem niezłym kierunku. Ten „przód” to przecież coś przede mną, czyli nie oglądam się już a patrzę na to, co widzę przed sobą. Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie idąc przez życie idą tyłem do przodu wciąż wpatrzeni w przeszłość. To wygląda mniej więcej tak, jakby się tyłkiem pchało pług. Czy można wtedy porządnie zaorać pole? Czy w ogóle uda się zaorać? Pole naszego życia bywa rozległe, czasem zachwaszczone, kamieniste, podmokłe. Wymaga troski, pracy, nieustannej uwagi i gotowości do zmierzenia się z pojawiającym się nagle problemem. Chciałoby się inaczej, ale inaczej się nie da. To, o co potykają się nasze stopy, o co zahaczamy pługiem, w czym grzęźniemy nieraz po kolana albo głębiej nie jest spełnieniem naszych marzeń i pragnień. Boli, gniecie, trzyma i iść dalej nie pozwala albo utrudnia. Ciężko, ale iść trzeba. Do przodu, bo gdzie niby? Kierunek dobry. Ważny też cel. Bez niego można iść do przodu, ale właściwie nie bardzo wiadomo dokąd nas to wędrowanie zaprowadzi. Cel. Do tego głównego prowadzą pośrednie. Muszą być, bo inaczej głównego nie osiągniemy zmęczeni zbyt długą wędrówką. Kiedy je po drodze odhaczamy to tak jakbyśmy w grze komputerowej brali pakiety z dodatkowymi siłami. Plecy same się prostują, oczy zapominają wbijać się w ziemię a nogi niosą szybko, lekko, pewnie. A to, co za nami to już zaorane. Niech takie zostanie. Nie wszystko, co stanowi przeszłość jest dobrym wspomnieniem, nie wszystko powinno się zdarzyć. Jednak się zdarzyło. Fakt. Nie da się zapomnieć, ale można nie wpatrywać się w to nieustannie, bo wtedy pchamy pług tyłem do… gdzieś. Myślę, że nie tyle „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, ile raczej „nie pozwolę, by mnie zabiło i niech mnie wzmocni”. Siła jest w nas. W każdej z nas.
Przeczołgana przez życie 40+
NA HUŚTAWCE JEGO NASTROJÓW
Przeczytajcie, proszę, list Nadji.
Nadja liczy na nasze sugestie.
Witam,
Mam taki zwyczaj nie sugerować się nigdy przebiegiem historii u innych osób, ponieważ każdy człowiek, istota jest niepowtarzalna co czyni nasze zakręty życiowe również odmiennymi, choć niewątpliwie często aspektowo podobnymi. Z pozoru wydać się może, że sposób odbierania swojej aktualnej sytuacji może nie być obiektywny, ale z drugiej zaś strony mogę nie brać wszystkiego pod uwagę a Wy mi na coś otworzycie oczy.
Jakieś półtora roku temu związałam się z mężczyzną, który ma 6-letniego syna z poprzedniego związku. Bardzo szybko ze sobą zamieszkaliśmy ale nie przeszkadzało mi to, bo i tak mieszkałam sama, a on był godny zaufania choćby na podstawie tego, że kiedy byłam w szpitalu miałam go na każde zawołanie, szybko tez powierzył mi wszystkie swoje finanse. Poza tym wspólne zamieszkanie miało też rolę próbki znoszenia swoich codziennych nawyków i wad. Jaka ja jestem? Uśmiechnięta, radosna, czasem szalona i spontaniczna, bardzo rozgadana i otwarta, wychowałam się w zdrowym relacyjnie domu i do czasu kiedy nie poznałam mojego partnera utrzymywałam ciepłe przyjazne relacje z rodziną...już takie nie są. Im wszystkim od samego początku coś w nim nie pasowało, ja tłumaczyłam że go nie znają...ale szczerze powiedziawszy ich pierwsze spotkania nie wypadły najlepiej, oburzał się jak ktoś powiedział coś co mu nie pasowało. Mam pracę którą lubię i w porządku współpracowników. Uważam się za osobę asertywną a czasem pyskatą, kiedy jestem zmuszona ostrzej bronić swoich praw. Lubię dbać o swój wizerunek, wygląd z racji chociażby funkcji jaką mam w pracy ale też dla własnej satysfakcji. Lubię seks i mam temperament. Bywam nierozgarnięta bałaganiarą i czasem w spontaniczności palnę jakieś głupstwo, ale generalnie lubię siebie i akceptuję.
Nadja liczy na nasze sugestie.
Witam,
Mam taki zwyczaj nie sugerować się nigdy przebiegiem historii u innych osób, ponieważ każdy człowiek, istota jest niepowtarzalna co czyni nasze zakręty życiowe również odmiennymi, choć niewątpliwie często aspektowo podobnymi. Z pozoru wydać się może, że sposób odbierania swojej aktualnej sytuacji może nie być obiektywny, ale z drugiej zaś strony mogę nie brać wszystkiego pod uwagę a Wy mi na coś otworzycie oczy.
Jakieś półtora roku temu związałam się z mężczyzną, który ma 6-letniego syna z poprzedniego związku. Bardzo szybko ze sobą zamieszkaliśmy ale nie przeszkadzało mi to, bo i tak mieszkałam sama, a on był godny zaufania choćby na podstawie tego, że kiedy byłam w szpitalu miałam go na każde zawołanie, szybko tez powierzył mi wszystkie swoje finanse. Poza tym wspólne zamieszkanie miało też rolę próbki znoszenia swoich codziennych nawyków i wad. Jaka ja jestem? Uśmiechnięta, radosna, czasem szalona i spontaniczna, bardzo rozgadana i otwarta, wychowałam się w zdrowym relacyjnie domu i do czasu kiedy nie poznałam mojego partnera utrzymywałam ciepłe przyjazne relacje z rodziną...już takie nie są. Im wszystkim od samego początku coś w nim nie pasowało, ja tłumaczyłam że go nie znają...ale szczerze powiedziawszy ich pierwsze spotkania nie wypadły najlepiej, oburzał się jak ktoś powiedział coś co mu nie pasowało. Mam pracę którą lubię i w porządku współpracowników. Uważam się za osobę asertywną a czasem pyskatą, kiedy jestem zmuszona ostrzej bronić swoich praw. Lubię dbać o swój wizerunek, wygląd z racji chociażby funkcji jaką mam w pracy ale też dla własnej satysfakcji. Lubię seks i mam temperament. Bywam nierozgarnięta bałaganiarą i czasem w spontaniczności palnę jakieś głupstwo, ale generalnie lubię siebie i akceptuję.
czwartek, 26 lipca 2012
Mail od Hakuny - mataty
26-07-2012 r.
Na moje biadolenia, iż nie radzę sobie
Jedna rozsądna koleżanka napisała tak:
"Ciemna strona ucieknięcia"?
...jak życie dopadnie to potrafi nakopać aż miło. A jednak sobie jakoś radzimy (...) nikt niczego nie da, nie załatwi, że jajko można znieść czasami i tynk ze ścian na kolację dzieciom zaproponować. Ale nie narzekamy. Znosimy jajko, zjadamy tynk, idziemy do przodu:)"
Kolejna rozważna koleżanka dodała:
"U mnie to jak u tego rabina z kozą. Miałam mnóstwo zajęć, to wymyśliłam sobie dodatkowy biznes. Gdy się z niego wycofałam, to mi raptem dużo czasu się zrobiło :) choć wcale nie więcej niż przed "kozą" :)))"
A dawno nie widziana i mało znana dziewczyna po udzieleniu fachowej pomocy informatycznej zadała sobie trud by napisać w mailu:
"Bardzo się cieszę ze spotkania:)
i naprawde baaardzo ładnie wygladasz dzisiaj:)"
i naprawde baaardzo ładnie wygladasz dzisiaj:)"
Dziękuję kochane, że jesteście
Więc jak to jest POTEM?
Skrajnie różnie.
Jak na huśtawce.
Bywa zadziwiająco-satysfakcjonująco, bywa dołująco-masakrycznie.
Grunt ta cholerna SAMO-ŚWIADOMOŚĆ... czerpanie szczęścia z faktu samego życia jako takiego. Szczęścia, że nie dzieje się nic złego. Szczęścia, gdy są bliscy i troszczący się (nie mylić z faktem posiadaniem faceta! -ów akurat może troszczyć się wyłącznie o siebie).
ZAUWAŻANIE szczęścia na co dzień - bo ono skubane tak cichcem, niepostrzeżenie umyka boczkiem... a latka lecą.
Dokładnie za 3 tygodnie minie 3 lata od rozstania.
Żyję. Jestem już inną osobą. W porównaniu do poprzedniej TA mi się dużo bardziej podoba. A że bywa trudno - to nikt nie obiecywał ... i wszystko przemija - to trudne TEŻ :)
Hakuna-matata
Życie będzie idealne gdy...
- poczujesz, że masz do dyspozycji "cały czas świata" - dla swojej rodziny i przyjaciół, na swoje osobiste potrzeby i rozwój;
- będziesz w stanie osiągnąć więcej, nie pracując ciężej i dłużej;
- będziesz zmotywowany i zainspirowany;
- osiągniesz najlepsze rezultaty - bez pośpiechu, presji i w spokoju;
- będziesz podejmować słuszne decyzje i szybko podnosić się z porażek;
- życie zyska sens i cel, a ty poczujesz się ważny dla świata;
- odkryjesz prawdziwy spokój i zadowolenie.
Czytaj dalej w zakładce PRZYSTANEK VENEcja
środa, 25 lipca 2012
PRZYSTANEK VENEcja
Vena żyje w biegu, Vena ma dwie prace, jeszcze niedawno miała trzy, Vena ma dwoje dzieci, co prawda dorosłych, ale wciąż niesamodzielnych, Vena ma dom, dwa psy i kota. I bloga. Vena ma tysiąc spraw dziennie do załatwienia, czasami o czymś zapomina.
Vena wie, że gdy się ucieka, to taki ogrom zajęć jest wskazany by nie zgłupieć psychicznie, a bywa, że konieczny, bo życie zmusza do podejmowania dodatkowych zajęć, by przetrwać finansowo. Ale Vena jest już na innym etapie. Już nie głupieje, gdy nie ma nic do roboty i właśnie odzyskuje płynność finansową, po stratach związanych najpierw z martwym okresem w fazie zombie, a potem ze złą inwestycją w fazie najaktywniejszego uciekania.
Vena postanowiła postawić sobie na blogu przystanek, przy którym będzie się zatrzymywać, zwalniać bieg, odpoczywać, opowiadać lub snuć refleksje. Przystanek VENEcja.
Dzisiaj na Przystanku VENEcja przyjemności Veny.
Lista, którą sobie spisałam, żeby mieć pod ręką, gdy trzeba pocieszyć, rozpieścić lub utulić małą Venę wpadającą w dołeczek. Lista nie raz zdała egzamin, do dziś stosuję na przemian pozycje z tej listy. Polecam każdej uciekającej sporządzenie takiej listy.
Co sprawia mi przyjemność?
Co daje mi szczęście?
Co poprawia mi nastrój?
W jaki sposób odzyskuję siły i energię?
Co sprawia, że się uśmiecham?
Co lubię najbardziej?
Przy czym się relaksuję i uspokajam?
Czytaj dalej w zakładce PRZYSTANEK VENEcja
wtorek, 24 lipca 2012
Z przyjemności...do drobiazgów :)
Nie mogę się powstrzymać aby nie ogłosić, że to cudo od jutra będzie w moim posiadaniu, z super pakietem internetowym :)
poniedziałek, 23 lipca 2012
Groszkiem o ścianę...
Groszkiem o ścianę...
Ja dziś próbowałam koleżance z pracy wyjaśnić, że jeśli facet nie szanuje i to on decyduje czy ze sobą będą czy nie to nie jest wart łez. I że to ona powinna odejść, a nie pozwolić na to, aby to on decydował o ich być albo nie być razem. Nie docierało do niej kompletnie nic. Zalana łzami cały czas podtrzymywała, że to jej wina, że on ją olewa, że się nie stara itd. Mówię - Ty odejdź, po co ci facet, który wodzi za nos i stroi fochy? NIC, klapki na oczach, w ogóle nie słuchała i dalej płakała :( Z jednej strony szkoda mi jej, bo wiem, jak to jest, a z drugiej irytowało mnie to, że nic do niej nie dociera. Ściana.
Ja dziś próbowałam koleżance z pracy wyjaśnić, że jeśli facet nie szanuje i to on decyduje czy ze sobą będą czy nie to nie jest wart łez. I że to ona powinna odejść, a nie pozwolić na to, aby to on decydował o ich być albo nie być razem. Nie docierało do niej kompletnie nic. Zalana łzami cały czas podtrzymywała, że to jej wina, że on ją olewa, że się nie stara itd. Mówię - Ty odejdź, po co ci facet, który wodzi za nos i stroi fochy? NIC, klapki na oczach, w ogóle nie słuchała i dalej płakała :( Z jednej strony szkoda mi jej, bo wiem, jak to jest, a z drugiej irytowało mnie to, że nic do niej nie dociera. Ściana.
Dzisiaj przy straganiku z warzywami...
Dzisiaj przy straganiku z warzywami dopadło mnie życie.
Nad ranem, w sąsiedztwie, pan zadźgał nożem panią na oczach czworga dzieci.
On na przepustce z więzienia (odbywał wyrok za znęcanie się nad rodziną), ona wyprosiła tę jego przepustkę u „służb”.
Takie chodzą słuchy, pogłoski, nie wiem czy są to informacje, ale…
Ktoś zarzuca nam promowanie feministycznych „pierdółek”. Ktoś nie wie, że informacja o sposobach radzenia sobie z przemocą domową może uratować życie.
Cóż to jest przemoc w rodzinie?
Czytaj dalej w zakładce SOCJOPATA któż to taki?
Nowy wystrój
Być może troszkę poeksperymentujemy z wystrojem naszego bloga.
Mnie podoba się morze i pasuje do mojej Mewy :)
Mnie podoba się morze i pasuje do mojej Mewy :)
Afirmacja #6
Z radością i nadzieją witam Nowy Dzień i Nowy Tydzień. Z chęcią i energią przystępuję do pracy i codziennych zajęć. Każda chwila przynosi mi pozytywne doznania i satysfakcję. Jestem spokojna, pogodna i uśmiechnięta. Czuję wewnętrzną równowagę i optymizm. Mam siłę do pokonywania przeszkód i podejmowania wyzwań. Nie boję się zmian, witam je jako zapowiedź lepszej przyszłości. Moją mocą jest pewność siebie i wiara we własne przekonania. Żyję w zgodzie ze sobą. Wszystko układa się w najdoskonalszy dla mnie sposób.
niedziela, 22 lipca 2012
Być kobietą - historia dążenia do równouprawnienia.
Być kobietą - historia dążenia do równouprawnienia.
Kobiety ... od zarania dziejów wypełniały ważne role społeczne, choć dawniej nikt się nad nimi nie zastanawiał i nie przywiązywał wagi do ich znaczenia. Kobieta miała wyłącznie prawo wyjść za mąż, rodzić dzieci i zajmować się pielęgnowaniem domowego ogniska, zaś wszystkie te przywileje, choć bardzo istotne, i tak pozostawały w cieniu ważnych ról, które pełnili mężczyźni. To z męskim zdaniem się liczono i to mężczyźni zyskiwali uznanie społeczeństwa, spełniając swe ambicje w różnych dziedzinach życia . Deprecjonowana społeczna pozycja kobiety zaczęła w końcu uwierać nasze prababki, które zapragnęły zamanifestować samodzielne poglądy i dopomniały się o swe prawa, zrzucając ciasny gorset ograniczeń i dyskryminacji.
Ciąg dalszy w zakładce "Świat dla kobiety"
sobota, 21 lipca 2012
Clarissa Pinkola Estesa - "Biegnąca z wilkami"
"Wszystkie jesteśmy przepełnione tęsknotą za dzikością. Nauczono nas wstydzić się swoich pragnień. Zapuszczamy długie włosy, by zasłonić nimi swoje uczucia. Ale cień Dzikiej Kobiety wciąż za nami podąża, dniem i nocą. Nieważne, gdzie jesteśmy, ten cień ma nieodmiennie cztery łapy."
Jak powrócić do umiejętności słuchania intuicji? Jak nauczyć się wsłuchiwać w siebie, wierzyć sobie, umieć odczytywać znaki, wyłapywać zagrożenia na poziomie instynktownym? Czy te umiejętności naszych pramatek wciąż tkwią w nas i czy jesteśmy w stanie je w sobie odnaleźć? Czy można się tego nauczyć, a jeśli tak, to jak to zrobić?
Subskrybuj:
Posty (Atom)