UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

PRZYSTANEK VENEcja

25.07.2012
Vena żyje w biegu, Vena ma dwie prace, jeszcze niedawno miała trzy, Vena ma dwoje dzieci, co prawda dorosłych, ale wciąż niesamodzielnych, Vena ma dom, dwa psy i kota. I bloga. Vena ma tysiąc spraw dziennie do załatwienia, czasami o czymś zapomina.
Vena wie, że gdy się ucieka, to taki ogrom zajęć jest wskazany by nie zgłupieć psychicznie, a bywa, że konieczny, bo życie zmusza do podejmowania dodatkowych zajęć, by przetrwać finansowo. Ale Vena jest już na innym etapie. Już nie głupieje, gdy nie ma nic do roboty i właśnie odzyskuje płynność finansową, po stratach związanych najpierw z martwym okresem w fazie zombie, a potem ze złą inwestycją w fazie najaktywniejszego uciekania.
Vena postanowiła postawić sobie na blogu przystanek, przy którym będzie się zatrzymywać, zwalniać bieg, odpoczywać, opowiadać lub snuć refleksje. Przystanek VENEcja.


Przyjemności Veny.
Lista, którą sobie spisałam, żeby mieć pod ręką, gdy trzeba pocieszyć, rozpieścić lub utulić  małą Venę wpadającą w dołeczek. Lista nie raz zdała egzamin, do dziś stosuję na przemian pozycje z tej listy. Polecam, każdej uciekającej sporządzenie takiej listy.

Co sprawia mi przyjemność?
Co daje mi szczęście?
Co poprawia mi nastrój?
W jaki sposób odzyskuję siły i energię?
Co sprawia, że się uśmiecham?
Co lubię najbardziej?
Przy czym się relaksuję i uspokajam?

Basen, pływanie, SPA, termy, hydromasaż, bicze wodne, sauna, masaż u rehabilitanta Jasia, pilates, fryzjer, kosmetyczka, maseczka, manicure, pedicure, kawiarnia, dobre ciastko i kawa latte, pizza i piwo, sałatka Cezara, sałatka owocowa, drink mjito, drink caipirinha, lampka koniaku, różowe wino, czekolada, tatar zwłaszcza łososiowy, suszone pomidory w oleju, krówki, batonik bajeczny lub pierrot, lody czekoladowe, kino, teatr, balet, koncert, intuicyjne rysowanie kredkami, czytanie książek, pisanie, sudoku, krzyżówka, scrablle, remik, inne gry z rodziną lub znajomymi, rozmowa, dyskusja, spotkanie z przyjaciółkami, praca – tworzenie projektów, wyszukiwanie motywatorów i afirmacji, zakupy – coś nowego dla mnie, kosmetyk, ciuch, buty, uporządkowanie jakiegoś obszaru, obejrzenie filmu z dziećmi, obejrzenie ważnego meczu w towarzystwie – piwo, chipsy, spacer z dziećmi i psami po lesie, głaskanie kota, słuchanie optymistycznej muzyki, obejrzenie kabaretu, wycieczka, taniec, śpiewanie (choć nie umiem), komedia, kąpiel w wannie z olejkiem lub pianą, wyliczanie marzeń, wymyślenie nowego marzenia….

 26.07.2012

Paul Wilson "Idealna równowaga"
Życie będzie idealne gdy... 
  1. poczujesz, że masz do dyspozycji "cały czas świata" - dla swojej rodziny i przyjaciół, na swoje osobiste potrzeby i rozwój;
  2. będziesz w stanie osiągnąć więcej, nie pracując ciężej i dłużej;
  3. będziesz zmotywowany i zainspirowany;
  4. osiągniesz najlepsze rezultaty - bez pośpiechu, presji i w spokoju;
  5. będziesz podejmować słuszne decyzje i szybko podnosić się z porażek;
  6. życie zyska sens i cel, a ty poczujesz się ważny dla świata;
  7. odkryjesz prawdziwy spokój i zadowolenie.
Wczorajsza dyskusja o porządkach i równowadze skłoniła mnie do zamieszczenia tego cytatu. Zrobiłam to po to, by sobie uświadomić do czego dążę. Pośpiech w którym żyję czasami przysłania mi te najważniejsze rzeczy, bo zajmuję się najpilniejszymi, ale niekoniecznie najważniejszymi dla mnie. Ustawienie sobie odpowiednio priorytetów jest dla równowagi sprawą pierwszorzędną.
Ten cytat, niestety, pokazał jak daleka jest jeszcze moja droga do tej równowagi. Wciąż mało czasu dla rodziny i przyjaciół, wciąż dużo pracy niekoniecznie dobrze zorganizowanej, wciąż życie w presji terminów. Właściwie tylko punkt 3 jest spełniony. Jestem pełna motywacji i chęci do działania. Dobrze, że chociaż to :) No i może szósteczka, kocham życie i czuję się ważna, może nie tyle dla świata, co dla siebie, a to już wystarczający powód by żyć :))) Choć może dla świata, albo chociaż dla kilku osób na tym świecie, też jestem trochę ważna :)))


29.07.2012
MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY.

Ten post jest komentarzem do postu Kataliny  OJCIEC CZY DAWCA. 


To, że wybrałam ojca dzieciom jak wybrałam, udało mi się sobie jakoś wytłumaczyć i nie mieć wielkiego poczucia winy. Bo byłam młoda, może nie młodziutka, ale jednak zupełnie niedoświadczona. Byłam zakochana, a w takim stanie człowiek ma na nosie różowe okulary. Widziałam wiele zalet, a pewne istotne wady były niewidoczne lub słabo akcentowane, a to co widziałam, myślałam, że uda mi się zmienić.
Poza tym, uznałam, że wybór biologiczny był prawidłowy, bo dzieci mam wspaniałe, więc sam wybór na dawcę udało mi się usprawiedliwić przed sobą.

Natomiast cały czas nie udaje mi się pozbyć wyrzutów sumienia, że TAK DŁUGO trwało moje podejmowanie decyzji o odejściu. Osiem lat, OSIEM DŁUGICH LAT, od pierwszej myśli o rozwodzie do jego realizacji.
Kochałam, miałam nadzieję, liczyłam na cud, nie chciałam złamać przysięgi, myślałam "inni mają gorzej", myślałam "zostanę świętą, wytrzymam", myślałam "on jest chory, nie mogę go zostawić, kocham go, chcę mu pomóc". Aż na internetowym forum Al-Anon przeczytałam kilka prostych słów "masz prawo odejść z miejsca, które Cię niszczy".

MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY.

Kropka. Masz prawo. MAM PRAWO. Mam prawo zabrać dzieci i odejść tam gdzie będę szczęśliwa, gdzie dzieci nie będą się bały, gdzie nie będzie awantur, poniżania, agresji, niepewności, strachu, gdzie nic nie będzie stało na głowie, gdzie będzie można się beztrosko śmiać, normalnie coś zaplanować i to realizować, a nie żyć jak na zwariowanym lotnisku.
Tak więc, o wiele bardziej wyrzucam sobie fakt własnej bierności, opieszałości w podejmowaniu decyzji, fakt "przetrzymywania" dzieci w niesprzyjających warunkach zbyt długo, niż fakt wyboru takiego ojca - dawcy.
Czy usprawiedliwia mnie brak odpowiedniej wiedzy i świadomości, czy usprawiedliwia mnie współuzależnienie, w które niewątpliwie popadłam? Niczym innym nie umiem się usprawiedliwiać, a te usprawiedliwienia nie zmywają moich wyrzutów sumienia. Mam je wciąż, choć teraz nauczyłam się z nimi żyć, pogodziłam się z tym, że je mam, bo jak napisała 40+ "to pole jest już zaorane" - niczego już nie zmienię w przeszłości i muszę z tym żyć. Pogrążanie się wyrzutami sumienia, już w tej chwili nie ma sensu, trzeba żyć najlepiej jak się umie, mieć z dziećmi jak najlepszy kontakt, pokazywać im, że jednak można godnie żyć nawet po takich przejściach i w ten sposób zrekompensować im tamte grzechy, jakich się względem nich dopuściłam.

Gdy teraz czytam wypowiedzi kobiet, które zastanawiają się uciekać czy nie uciekać z toksycznych związków, chce mi się krzyczeć UCIEKAJ! Wiem jednak, że do takiej decyzji trzeba dojrzeć, każdemu potrzeba czasu na podjęcie takiej decyzji. Jedyne co my tutaj możemy zrobić to pomóc szybciej dojść do samoświadomości.

Jeszcze raz powtórzę zdanie, które mnie uratowało:
MASZ PRAWO ODEJŚĆ Z MIEJSCA, KTÓRE CIĘ NISZCZY

Skorzystaj z tego prawa.


07.08.2012

Czasami ogarnia nas jakaś "niemoc".  Wzięłam to słowo w cudzysłów, bo myślę, że nie powinno ono pojawiać się w naszym słowniku. Wiem i znam to z własnego doświadczenia, że czasami człowiek czuje się zupełnie bezsilny, jednak zawsze jest coś co można zrobić, tym czymś jest wejście w siebie, możesz nazwać to modlitwą, medytacją, skupieniem, wyciszeniem czy jakkolwiek inaczej, a chodzi nie o bezmyślne klepanie pacierzy, mantr czy formułek, a o wyrzucenie z siebie złych myśli i zastąpienie je innymi, oczyszczenie swego umysłu i napełnienie siebie myślami czystymi, dobrymi, jasnymi, pozytywnymi. Napełnienie siebie spokojem i równowagą.

Czy jest możliwe panowanie nad swoimi myślami?
Czy można się tego nauczyć?

Moim zdaniem tak, bo skoro to jest moja głowa, w niej mój mózg, to kto ma nad tym panować, jeśli nie ja?


10.08.2012

Znów dół?

Dla uciekającej najgorsze są doły. Niby już było dobrze, niby wszystko już wiedziałaś, niby sobie przetłumaczyłaś, niby cieszyłaś się tą nową sobą. Niby tak szybko uciekasz, a tu BACH! Leżysz. Wyć się chce, użalać nad sobą, smutek, tęskność, obezwładniająca niemoc. A już myślałaś, że jesteś zdrowa, że poprzedni dół to był ten ostatni. I czujesz takie rozczarowanie, że jednak radość była przedwczesna, że jednak nie tak to szybko to zdrowienie idzie jakbyś chciała. Przecież tak się starasz, czytasz te książki, robisz mnóstwo notatek, kupiłaś fajny stanik, wyglądasz naprawdę super. Więc dlaczego? Dlaczego gdy przychodzi weekend znów tak źle się czujesz?

Kochana, nie pytaj dlaczego. Tak jest i już. Co z tego, że się dowiesz dlaczego, to nie sprawi, że doły przestana się zjawiać. Na pewno jest na to jakieś psychologiczne uzasadnienie. Ja nie jestem psychologiem i nie będę udawać, że wiem dlaczego tak się dzieje. Ja wiem, że tak jest i wiem, że to mija. Faza Powracających Dołów mija. Kiedy? Też Ci tego nie powiem. U jednej szybciej, u drugiej dłużej. Zależy to od wielu czynników. Między innymi od tego jaką masz konstrukcję psychiczną, jak mocno byłaś uzależniona, jak wielką traumę przeżyłaś. Dopóki są doły, to znaczy, że wciąż jesteś w żałobie, a wiadomo, że ludzie różnie przeżywają żałobę, jedni otrząsają się szybciej inni potrzebują więcej czasu.

Co robić by jakoś łatwiej ten dół znieść?
Z mojego doświadczenia wynika, że najgorzej znosi się doły w samotności i bez zajęcia. Na dół trzeba być przygotowaną, by nie dać dołowi dostępu do siebie, nie dać mu wolnego czasu.
A więc różnego rodzaju wyjścia z koleżankami, imprezki,  pogaduchy przy lampce wina. Tu uwaga - niebezpieczeństwo - nie pijemy za dużo alkoholu, bo gdy się upijemy to prawie na pewno na smutno i to dopiero będzie DÓŁ. Troszkę możemy, ale jeśli obawiamy się, że możemy stracić kontrolę, to lepiej wcale nie pijmy.
Kolejny sposób to wycieczki, spacery, ruch na powietrzu. Najlepiej w towarzystwie. Zmęczyć się, biegać, jeździć na rowerze itp. co lubisz lub chcesz spróbować.
Jeśli nie możesz wyjść gdzieś w realu to pogaduszki przez internet. Nie smęcić, nie biadolić, nie wspominać, nie pomstować (dotyczy rozmów w realu też). Starać się tryskać humorem. Jeśli nie możesz powstrzymać się od powracania do wiadomego tematu, to najlepiej obśmiać. Obśmiać jego, siebie, sytuację. Śmiać się z tego. Że to wcale nie śmieszne? Może i nie śmieszne, ale obśmiać można, zapewniam, że można :) Może nie w Fazie Zombie, ale zakładam, że ta faza już za Tobą, więc śmiej się.
Jeśli nie uda Ci się zorganizować towarzystwa, zorganizuj się sama. Przecież na basen możesz pojechać sama. I zmęczyć się pływaniem do utraty sił. Gdy wrócisz do domu taka zmęczona, wypijesz meliskę i zaśniesz jak niemowlę. Albo i bez meliski.
No i  masz swoja listę przyjemności. Wybierz coś i popraw sobie humor. Właśnie po to tę listę sporządziłaś. Nie żeby ją mieć, tylko żeby z niej korzystać. Korzystaj.


12.08.2012

Znów dół? - uzupełnienie

Postanowiłam napisać uzupełnienie do mojego poprzedniego posta I ZNÓW DÓŁ? ponieważ, jak się okazało, może on popchnąć do bardzo niepożądanej rzeczy jaką jest uciekanie od niedobrych emocji, które wymagają "przepracowania", a nie przytłumienia. Dziękuję czujnym Czytelniczkom za zwrócenie uwagi :)

Pośmiać się z koleżanką, zmęczyć na rowerze, zrobić sobie przyjemność z listy lub zastosować inne wspomniane przeze mnie sposoby jest dobrze, gdy smęcisz, sama nie wiesz czego chcesz, tęsknisz nie wiadomo za czym, jest Ci byle jak, chce Ci się płakać, do kogoś przytulić, dokuczają Ci wspomnienia, masz ochotę się "sztachnąć", nie umiesz sobie znaleźć miejsca, nie wiesz co masz zrobić ze sobą i z czasem, którego nagle zrobiło się za dużo.

Jeśli jednak chodzi o coś więcej, gdy pojawia się rozpacz, gdy gniecie Cię ból, dusi żal, szarpie złość lub targają Tobą inne emocje z gatunku tych cięższych, tamte sposoby nie wystarczają, a mogą okazać się nieskuteczne, a nawet szkodliwe.

Są emocje, które musisz z siebie wyrzucić. Nie wolno ich tłumić.

Jeśli boli, czujesz się zrozpaczona i niesamowicie cierpisz - pozwól sobie wypłakać ten ból. Płacz, wyj, rozmazuj gile, zanoś się łkaniem do utraty sił. Pozwól sobie na to chociaż jeden raz. Łzy oczyszczają. Ja miałam z tym problem, nie mogłam płakać i strasznie mnie to męczyło, ale w końcu, no cóż przyznam się - wypiłam może trochę za dużo i tama puściła. Choć nie zalecam nadużywania alkoholu, to przyznam, że dla kogoś kto nie może płakać, taki katalizator jest skuteczny - poczułam wielką ulgę. Trzeba jednak być ostrożną z tym alkoholem, bo w większej ilości zdecydowanie źle wpływa.

Jeśli natomiast  targające Tobą emocje są z gatunku złość, gniew, wściekłość, gdy jesteś przepełniona jadem, gdy masz ochotę kogoś zabić lub mu nabluzgać, to najskuteczniej jest właśnie nabluzgać. Nie jemu. Nadal ZERO KONTAKTU, trzeba znaleźć odosobnione miejsce, żeby nikt Cię nie słyszał i nie widział i puścić wodze. Zdziwisz się jakie znasz przeklony, z jaką łatwością plujesz jadem i żółcią. Krzycz, wydawaj z siebie nieartykułowane dźwięki, pluj, rzucaj mięsem, płacz ze złości, śmiej się szyderczo, skacz, tup nogą, nie powstrzymuj swoich reakcji. Im dłużej nie pozwalałaś sobie odreagować złości, im dłużej tłumiłaś wściekłość, tym bardziej będziesz zdziwiona jaką ulgę przyniesie Ci takie zachowanie.

Jeśli dół powodują uczucia i stany typu lęk, strach, obawa, bezsilność, brak pewności siebie, niska samoocena itp. mogą Ci pomoc afirmacje. Pisz. Napisz tysiąc razy AKCEPTUJĘ SIEBIE, KOCHAM SIEBIE, JESTEM SILNA, DAM RADĘ!!! Lub wymyśl swoje afirmacje, takie które będą akurat Tobie odpowiadały. Powtarzanie afirmacji przynosi rezultaty, ale naprawdę trzeba się do nich przyłożyć. Nie wystarczy raz sobie mruknąć pod nosem "jestem silna" i od razu temu w duchu zaprzeczyć. Trzeba to pisać, mówić głośno i starać się w to wierzyć. Z czasem nasza podświadomość przyjmie to.  Spróbuj to robić systematycznie przez trzy tygodnie rano gdy tylko się obudzisz i wieczorem przed snem. Spróbuj, nawet jeśli w tej chwili nie wierzysz w efekt. Cóż Ci szkodzi spróbować.

Mam nadzieję, że Czytaczki podzielą się swoimi sposobami na doła. Ja opisałam to co mi pomagało, każdej może pomagać coś trochę innego. Dzielmy się.

Poniżej zamieszczam listę emocji ze strony www.zdrowa-dusza.pl
Najpierw trzeba emocję nazwać, a potem odpowiednio ją potraktować, nie zapominając o dojściu do przyczyny jej powstawania - to jest właściwie najważniejsze, ale to już inny temat.

LISTA EMOCJI:

AGRESJA
ANTYPATIA
APATIA
AWERSJA
BEZRADNOŚĆ
BEZSILNOŚĆ
BIERNOŚĆ
BÓL
BRAK
CIERPIENIE
DEPRESJA
DUMA
DYSHONOR
DYSKOMFORT
DYSKRYMINACJA
FRUSTRACJA
FURIA
GNIEW
GORYCZ
GROZA
HAŃBA
IRYTACJA
KONFLIKT WEWNĘTRZNY
KONSTERNACJA
LEKCEWAŻENIE
LEKKOMYŚLNOŚĆ
LENISTWO
LĘK
LITOŚĆ
MARAZM
MELANCHOLIA
MĘKA
NAPIĘCIE
NIECHĘĆ
NIEGRZECZNOŚĆ
NIENAWIŚĆ
NIEŁASKA
NIEMOC
NIESMAK
NUDA
OBRZYDZENIE
OBURZENIE
ODRAZA
ONIEŚMIELENIE
OSZOŁOMIENIE
PANIKA
POGARDA
PONIŻENIE
PARALIŻ
PRZERAŻENIE
PRZYKROŚĆ
ROZCZAROWANIE
ROZDRAŻNIENIE
ROZŻALENIE
SAMOTNOŚĆ
SKRĘPOWANIE
SŁABOŚĆ
SMUTEK
SPIĘCIE
SPRZECIW
STRACH
STRES
SUROWOŚĆ
TRWOGA
UDRĘKA
UPADEK
UPOKORZENIE
WROGOŚĆ
WSTRĘT
WSTYD
WŚCIEKŁOŚĆ
ZDZIWIENIE
ZAKŁAMANIE
ZAKŁOPOTANIE
ZAŁAMANIE
ZAMROCZENIE
ZAWIŚĆ
ZAWSTYDZENIE
ZAWZIĘTOŚĆ
ZAŻENOWANIE
ZDENERWOWANIE
ZDZIWIENIE
ZGORSZENIE
ZGROZA
ZIMNO
ZMIESZANIE
ZNIECHĘCENIE
ZNIECIERPLIWIENIE
ZNIEWAŻENIE
ZNIEWOLENIE
ZOBOJĘTNIENIE
ŻAL

POMIESZANIE EMOCJONALNE
NIEMOC
BRAK WSPARCIA
COŚ ZE MNĄ JEST NIE TAK
NIE ZASŁUGUJĘ NA MIŁOŚĆ
MOŻNA MNĄ PONIEWIERAĆ
POCZUCIE BYCIA BEZWARTOŚCIOWYM
POCZUCIE, ŻE WZBUDZAM KONTROWERSJE
JESTEM DO NICZEGO

POCZUCIE BYCIA:
WYKORZYSTANYM
NIEWAŻNYM
SKOMPROMITOWANYM
POMINIĘTYM
IGNOROWANYM
KONTROLOWANYM
BRUTALNIE POTRAKTOWANYM
ZNIEWAŻONYM
OSZUKANYM 

14.08.2012

Kobiety, które były ofiarami przemocy

Spotkanie na swej drodze damskiego boksera, psychicznego agresora, psychopaty lub innego osobnika o zaburzonej osobowości nie dotyka tylko zwykłych zjadaczek chleba.
Jest to problem także kobiet ze świeczników. Niektóre wychodzą z przemocowych związków, uciekają do przodu, zakładają fundacje, nagłaśniają sprawę przemocy i robią dobrą robotę. Inne tkwią w toksycznych związkach, odchodzą od nich i znów powracają. 


Nie jesteśmy znanymi kobietami, ale każda z nas, gdy już poczuje się silniejsza po wyjściu z toksycznego związku, może coś zrobić dla innych kobiet, by zmieniać ich świadomość. Bo tak naprawdę  chodzi o świadomość. O to by kobiety wiedziały, że żadna przemoc nie jest niczym usprawiedliwiona, że kobiety mają prawo do obrony, że nie muszą się wstydzić tego, że są poniżane i bite, bo to nie jest ich wstyd, ani wina.

Jakie najprostsze rzeczy możemy robić, by podnosić tę świadomość, by zmieniać mentalność, by pomagać?

Reagować gdy dzieje się przemoc. Nie musisz czynnie stawać w obronie, ale zawsze możesz zadzwonić na policję. Możesz porozmawiać z osobą doznającą przemocy, wesprzeć ją, powiedzieć, że nie zwariowała, że to nie ona jest winna, upewnić, że ma prawo szukać ratunku, powiedzieć, gdzie może szukać pomocy.
Głosować w  wyborach na kobiety, które w swoich działaniach dążą do równouprawnienia, dla których kwestia kobiet jest bardzo ważna.
Wychowywać dzieci w poszanowaniu praw każdego człowieka bez względu na płeć. Zwracać dzieciom uwagę na karygodność przemocowych zachowań.
Być odważne w wypowiadaniu swojej dezaprobaty dla szowinistycznych stereotypów. 
Nie śmiać się głupich żartów poniżających kobiety, zawstydzać osoby robiące takie żarty, opowiadające takie dowcipy. Stawać po stronie kobiet, gdy w towarzystwie ich partnerzy je upokarzają.


17.08.2012

CREDO OPTYMISTY

"Obiecaj sobie, że:

Będziesz tak silny, że nic nie zmąci Twojego spokoju ducha.
Będziesz rozmawiał o zdrowiu, szczęściu i dobrobycie z każdą osobą,
którą spotkasz.
Postarasz się, żeby każdy Twój przyjaciel poczuł się wyjątkowy.
Będziesz tryskał optymizmem i szukał dobrych stron każdej sytuacji.
Będziesz zawsze myślał o najlepszym, pracował dla najlepszych
i oczekiwał najlepszego.
Będziesz tak samo entuzjastyczny wobec sukcesów innych ludzi, jak
wobec własnych.
Zapomnisz o błędach z przeszłości i skupisz się na tym, co
chcesz osiągnąć w przyszłości.
Zachowasz pogodę ducha bez względu na okoliczności i obdarzysz
uśmiechem każdego, kogo spotkasz na swojej drodze.
Skupisz się na udoskonalaniu siebie tak bardzo, że nie
będziesz miał czasu na krytykowanie innych.
Będziesz zbyt pogodny, żeby się martwić, zbyt szlachetny, żeby
się złościć, zbyt silny, żeby się bać i zbyt szczęśliwy,
żeby myśleć o kłopotach.
Będziesz myślał dobrze o sobie i ogłaszał ten fakt całemu światu -
nie głośnymi słowami, lecz wspaniałymi czynami.
Będziesz żył w przekonaniu, że cały świat jest po Twojej stronie,
jeśli tylko pozostaniesz wierny temu, co jest w Tobie najlepsze."

"Kredo optymisty" po raz pierwszy opublikowane w 1912 roku w
książce Christiana D. Larsona "Your Forces and How to Use Them".



 21.08.2012

                               FLIRT, PRZYGODA, ROMANS, ZWIĄZEK.

Każdy z tych wyrazów określa coś innego, to może być pewna ciągłość i rozwój, ale też może zakończyć się na danym etapie.

Od FLIRTU może się zacząć wszystko. Niezobowiązujące słówka, propozycje –niepropozycje, ulotne obietnice w domyśle, - a może...??? – być może.... Coś bardzo przyjemnego, zdarza się między inteligentną kobietą i inteligentnym mężczyzną, gdy coś na chwilę zaiskrzy, gdy wyobraźnia podsunie wytwór swojej swobody. Może skończyć się na słownej, kokieteryjnej wymianie myśli, które krążą wokół tego co najbardziej istotne w kobiecości i męskości. Może skończyć się na słowach, a może posunąć się dalej, niby przypadkowe dotknięcia, muśnięcia, niezobowiązujące delikatne pocałunki na powitanie i pożegnanie. Może się na tym zakończyć. Ale czasami zdarza się coś dalej.

Flirt + okazja + przyzwolenie = PRZYGODA
Jeden raz, kilka razy w niedługim czasie. Po tym można się rozstać bez większych sercowych „obrażeń”. Jeszcze nie jesteśmy bardzo zaangażowani, każde idzie w swoją stronę mając na koncie mniej lub bardziej miłe wspomnienia. Nic nikomu się nie stało, ot przygoda. (Oczywiście, jeśli jesteśmy w innych stałych związkach, to ktoś jest oszukany i zdradzony, ale, powiedzmy, że w tym momencie w to się nie wgłębiamy.)

Gdy przygoda przestaje być przygodą, nawiązują się głębsze więzi, łączy nas namiętność, chcemy być ze sobą, tęsknimy, myślimy o sobie, myślimy jak spędzić ze sobą jak najwięcej czasu – to ROMANS. Romans może trwać nawet długi czas, ale nie trwa wiecznie. ROMANS NIE TRWA WIECZNIE. Naturalną koleją rzeczy powinien przekształcić się w ZWIĄZEK, ale gdy nie ma ku temu warunków i chęci z obu stron – musi się zakończyć. To nieuniknione. Nadchodzi moment, kiedy ktoś już nie widzi możliwości dalszego rozwoju tego co łączy, mówi, że się ”wypalił”, sytuacja zaczyna męczyć, pojawiają się wątpliwości.

ZWIĄZEK zaczyna się wtedy, kiedy oboje dochodzą do świadomości, że chcą być wyłącznie ze sobą "na dobre i na złe", "na zawsze"... i jest to świadomość wzajemna - ja wiem, że Ty tego chcesz i Ty wiesz że ja tego chcę. Oczywiście z tą „wyłącznością” i z tym „na zawsze„ różnie w życiu się okazuje, ale chodzi o tę intencję i tę wzajemną świadomość, bez tego nie ma związku. Gdy się mówi „tu i teraz”, „sekundka za sekundką, nie myślmy co będzie dalej”, gdy się planuje wspólne sprawy na dwa miesiące, a nie na dwa lata – to jest to romans. Nazwanie tego co jest w odpowiedni sposób, może zaoszczędzić nieporozumień, może zaoszczędzić budzenia nadmiernej nadziei, a w konsekwencji może zaoszczędzić bólu rozczarowania. 



23.08.2012

BAŚŃ O CZASIE


Był piękny, słoneczny dzień, taki piękny, że nic tylko położyć się w trawie i leżeć w niej, wąchać kwiaty, mrużyć oczy od słońca i słuchać śpiewu ptaków… To wszystko robił właśnie Hans, czekając na swoją ukochaną Lisę. Ponieważ wciąż nie nadchodziła, piękno dnia przestało go cieszyć, kwiaty pachnąć, a ptaki śpiewać jak wcześniej. Tak mu jej brakowało…
„Jakbym chciał, żeby Lisa już tu była – pomyślał. – Czas mi się dłuży niemiłosiernie i oddałbym wszystko, żeby biegł szybciej”.
Pomyślał to chyba w złą godzinę, bo w tej samej chwili stanął przed nim mały człowieczek i powiedział:
- Mogę spełnić twoje życzenie, jeśli naprawdę tego chcesz. Zastanów się jednak dobrze.
- Oczywiście, że tego chcę! – wykrzyknął Hans. – Nie mogę się doczekać ukochanej i każda sekunda bez niej nic dla mnie nie znaczy. Jeśli możesz mi pomóc, zrób to! Nie ma takiej ceny, której bym za to nie zapłacił.
- Dobrze więc – powiedział człowieczek. – Weź ten oto guzik i przyszyj go tą złotą igłą i czerwoną nitką do swego kaftana. Kiedy przekręcisz go w prawo i powiesz, w jakim momencie życia chciałbyś być, od razu cię tam przeniesie.
Hans bez wahania wziął przedmioty z ręki człowieczka i zaczął przyszywać guzik do kaftana. Karzełek tylko się zaśmiał i zniknął, gdy młodzieniec urwał nitkę, kończąc pracę. Hans od razu przekręcił guzik w prawo i pomyślał: „Chciałbym, żeby moja ukochana Lisa już była przy mnie”. Ledwie pomyślał, a już dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Młodzieniec był tak szczęśliwy, że zapomniał o całym świecie. Jego światem była Lisa. Kiedy więc wieczorem musiała wrócić do domu, zrobiło mu się tak smutno, że nie wiedział, co zrobić. 

Więc pomyślał o cudownym guziku:
„Po co mamy się rozstawać i czekać? Chciałbym, żebyśmy już byli małżeństwem i mogli zamieszkać razem”. I wtem zobaczył przed sobą drogą prowadzącą do domu, po której szedł on świątecznie odziany, a obok niego zza welonu uśmiechała się Lisa.
Któregoś dnia wstał i wyszedł z żoną do ogrodu i sadu, pokazać jej piękne młode drzewa, które niedawno posadził. Gdy je oglądali, uświadomił sobie, że musi czekać kilka lat, aby zaowocowały i żaden z niego gospodarz, gdy nie ma własnych zbiorów. I znów przekręcił guzik… Kiedy zbierał owoce z drzewa, zapragnął mieć dzieci, które mogłyby mu w tym pomóc i znów skorzystał z pomocy guzika. Ledwie pomyślał pragnienie, a już przybiegli do niego synowie i pomogli mu taszczyć skrzynki z jabłkami…
I tak, wypowiadając kolejne życzenia, czas biegł, skakał i galopował, aż ani się obejrzał, a już był stary i słaby. Gdy zobaczył siebie leżącego w łóżku u schyłku życia, i jego piękną Lisę, która teraz była pomarszczoną starowinką patrzącą na niego ze smutkiem, uświadomił sobie, że od tego pięknego słonecznego dnia, kiedy leżał na trawie, czekając na swoją ukochaną, minęło zaledwie kilka dni. Kilka dni! A on przez swoją niecierpliwość przebiegł całe swoje życie! Przeklęty guzik i przeklęta jego niecierpliwość! Rozpłakał się z bezsilności. „Co ja narobiłem?! Gdyby można było odwrócić to wszystko! Gdybym mógł raz jeszcze znaleźć się na tej łące i znów czekać na Lisę! Gdybym dostał jeszcze jedną szansę, nie zmarnowałbym ani chwili…”. Wtem zobaczył raz jeszcze małego człowieczka, który stał koło niego i uśmiechał się złośliwie.
- Widzisz?! – powiedział do niego. – Chciałeś oddać wszystko za ważne momenty życia. Ślub, zbiory, narodziny dzieci… to wszystko ważne, ale to tylko momenty, których jest niewiele w naszym życiu. Życie to nie ważne wydarzenia, ale ulotne chwile i ciągłe czekanie. A czekanie rodzi marzenia. Jeśli przestaniesz czekać i marzyć, i cieszyć się z każdej chwili, przestaniesz żyć. Zapamiętaj to sobie. A teraz przekręć guzik w lewo tak mocno, aż urwie się nitka.
Po tych słowach zniknął. Hans ostatkiem sił zrobił, co mu kazał karzełek i … znów leżał na pięknej łące, w piękny, słoneczny dzień, tak piękny, że nic tylko wąchać kwiaty, mrużyć oczy od słońca i słuchać śpiewu ptaków… I czekać na swoją ukochaną. Hans uśmiechnął się do siebie i pomyślał, że zanim Lisa nadejdzie, może się wydarzyć jeszcze tyle pięknych rzeczy i tyle jeszcze może narodzić się marzeń o ich wspólnej przyszłości. I z uwagą zaczął obserwować ptaka czyszczącego piórka…
Baśń niemiecka za Elżbietą Zarych

Baśń mówi nam o tym, by przeżywać życie ciesząc się każdą chwilą. Odniosłam to także do tych chwil, kiedy trudno się było cieszyć, bo siedziałam w czarnej doopie, każdy powtarzał CZAS, CZAS LECZY RANY, itp, a jedyne o czym ja marzyłam, to, żeby ten czas biegł prędzej, żebym już tę żałobę miała za sobą, żeby już minął ten ból. Ale gdyby tak się stało, ominąłby mnie czas czytania książek, układania puzzli mojego życia, czas rozmów z kobietami, czas uświadamiania sobie mechanizmów, czas dochodzenia do samoświadomości, czas pisania. Wszystko jest potrzebne, wszystko jest po coś. Ten czas dał mi tak wiele, choć nie był to łatwy czas. 
Doceniajmy czas, każdą chwilę, nawet tę w której zaznajemy cierpienia i bólu, bo dzieje się on także po to, byśmy umiały cieszyć się z drobnych radości, które składają się na codzienność, wypełniającej nasz czas. Święta i fajerwerki zdarzają się tylko od czasu do czasu, cieszmy się tym co jest pomiędzy nimi.


Teksty umieszczone w tej zakładce są dziełem i własnością Autorki piszącej pod pseudonimem Vena.
Jakiekolwiek kopiowanie, przedrukowywanie i wydawanie bez zgody Autorki jest zabronione.

24 komentarze:

  1. Przystanek Venecja - baaardzo ładnie Veno :-)

    Ja dzisiaj mam jakiś kryzys...ani to dół ani tęsknota, nic z tych rzeczy. To jakieś zupełnie inne uczucie. Czuję, że następuje jakiś przełom w moim życiu, chociaż z pozoru nic się nie zmienia.
    Zmieniam się ja. Najbliżsi mi nie ułatwiają, niestety. Woleliby żebym się nie zmieniała.
    Woleliby abym dalej nie umiała stawiać granic, dbała tylko o ich sprawy swoim kosztem.
    Ale we mnie jest przemożna chęć posprzątania w moich sprawach, w moim życiu, które przez długi czas zaniedbywałam właśnie dbając tylko o innych...Ja ich nie krzywdzę, mają wszystko czego potrzebują. Wiem o tym, dlatego nie mam już żadnych wyrzutów sumienia, że teraz porządkuję siebie i swoje życie. Jeśli tego nie zrobię to nie pójdę, nie ucieknę dalej, do przodu. Uporządkuję sprawy rodzinne, urzędowe, zawodowe i otaczająca mnie rzeczywistość.
    Zatem robię przystanek w swoim życiu
    NOWY ŚWIAT HELLENY. Lepszy świat.
    Zaczynam od JUŻ, dosłownie, włączam cudną muzykę
    począwszy od Bacha i Beethoven'a przez Janacka aż do Stinga, Możdżera i Zakopower...porządkuję przestrzeń wokół siebie. Oczyszczę ze zbędnych "papierów", przedmiotów, ubrań itepe, zostawię tylko to z czym uznam, że chcę zostać :-)))

    Zainspirowałaś mnie Veno tym przystankiem, dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Feng shui - porządek. ład, harmonia, energia nie "rozłażąca" się byle gdzie, ale we właściwym , zdrowym obiegu. To robi się samo, zapewne nie raz doświadczysz uczucia, że sprawy domagają się uporządkowania. Oddzielenie śmieci od rzeczy wartościowych. Niezagracania swojego życia.
    To są zmiany, zmiany ukierunkowane na Ciebie - dobre zmiany:)
    Ja już drugi rok robię porządki i ciągle dużo pracy przede mną. Straszny bałagan miałam w życiu, okropny:)
    Ale jest go coraz mniej, coraz mniej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że ze wszystkich moich przyjemności, skupiłyście się na porządkowaniu obszarów. Tak, to jedna z większych i chyba najważniejsza z przyjemności jakie można i trzeba sobie zafundować w nowym życiu. Porządki w umyśle, porządki w szafkach, wszędzie, gdzie się da. Nie zawsze jest czas, bo życie w biegu, ale jak się udaje coś "posprzątać", to jest radość i satysfakcja.
    Ja też jeszcze mam sporo do porządkowania, ale spokojnie, to proces, na wszystkie obszary przyjdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i bałagan, który "sam się robi" w uporządkowanym:) To jest niekończąca się opowieść o porządkach:)
    Trzeba też umieć zostawić bałagan, nie myśleć o nim przez jakiś czas i zrobić coś tylko dla siebie - pojechać, zobaczyć, doświadczyć, pobyć tylko ze sobą, zaprzyjaźnić się i polubić - siebie:)
    To jest chyba największy kłopot - zdywersyfikować swoje życie aby było jak najpełniejsze. Nie tylko dzieci albo tylko praca, albo tylko... cokolwiek. Wszystko musi mieć swoje miejsce i swój czas. Obszary się stykają i zachodzą na siebie, ale są zdecydowanie zróżnicowane.
    I każdy jest ważny. Praca, dzieci, dom, wypoczynek, hobby, pasja, przyjaciele... Obowiązki i przyjemności.
    Kiedy uda się nam ładnie wszystko poukładać - żyjemy:) Wiemy po co:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To o czym piszesz, Katalino, nazywa się idealna równowaga.
    Czytam książkę właśnie o takim tytule "Idealna równowaga".
    I jest w niej własnie o zrównoważeniu obszarów życiowych. Fizyczność - Duchowość. Praca - Sytuacja społeczna. Wszystko co wymieniłaś można zakwalifikować do jednej z tych czterech grup. Wszystkie grupy są ważne, we wszytskich są elementy niezbędne do prawidłowego i satysfakcjonującego funkcjonowania. Trzeba dążyć do wypośrodkowania proporcji tych obszarów.
    Na razie u mnie jeszcze daleko do tej idealnej równowagi. Przeważa praca, za mało dbam o fizyczność, ale połowę sukcesu już mam, bo WIEM :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W tym naszym bardzo szybkim i zmiennym świecie niezmiernie trudno o osiągnięcie i zachowanie owej idealnej równowagi. ale ważne jest dążenie do niej, szukanie, budowanie. To dla mnie ten nieosiągalny arystotelesowski złoty środek. Nieosiągalny ale pożądany (jak Brad Pitt?:). Chociaż, złoty środek chyba jest bardziej w zasięgu - wystarczy mocno się starać:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tą równowagą to trochę podobnie jak ze szczęściem. Nie ma na stałe. Cały czas trzeba dążyć i balansować, i ulubione nasze słówko - ogarniać.

    Gdybym miała do wyboru Brad Pitt czy złoty środek, wybrałabym złoty środek, choć jeszcze nie tak dawno, pewnie poleciałabym za Bradem :)))
    Jak to wszystko się zmienia :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Vena nam dojrzewa:)))
    Oczywiście, że facet z taką kupą dzieciaków i strasznie wychudzoną żoną nie jest w stanie odciągnąć żadnej z nas od balansowania w poszukiwaniu złotego środka:)))
    Dzisiaj ogarniałam - jestem zadowolona. Jutro - nie wiem. Ruszam z nowym projektem - to duże wyzwanie, będę robić coś takiego po raz pierwszy. Teraz zweryfikujemy czy mam zdolności organizatorskie czy tylko mi się wydawało:)
    Mało czasu, nie za wiele kasy i wszystko do zrobienia - reklama, rekrutacja, organizacja, rozliczenie:))) Sama jestem ciekawa jak to się uda:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Powodzenia w projekcie! Będę trzymać kciuki. Jestem pewna, że się uda, z Twoją konsekwencją i pragmatyzmem, nie może się nie udać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wy tu sobie gadu, gadu a ja "ogarnęłam" sypialnię. Tak, zaczęłam od sypialni :-) Wyleciały zbędne papierzyska, czasopisma, katalogi niezbędne do pracy...
    Sypialnia będzie sypialnią, cokolwiek miałoby to znaczyć :-) To mój azyl
    i pracy tu nie będzie, ani niczego co z nią związane jest i basta!

    Tego właśnie potrzebuję, już mi lepiej, to ta droga :-)))
    Pozbyć się zbędnych balastów w życiu.
    Zgadzam się z Wami, trzeba dążyć do równowagi, w chaosie nie da się żyć.
    Codziennie, konsekwentnie będę kontynuować to co dzisiaj zaczęłam.
    Za 10 dni będę żyła w innym otoczeniu, nie ma na co czekać, już się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Helleno, w mojej AUTOTERAPII był punkt o porządkowaniu otoczenia. Nigdy nie doprowadziłam go do końca. Zawstydziłaś mnie tymi porządkami w sypialni. Koniecznie muszę znaleźć czas by zrobić to samo - sprzątnąć sypialnię. Nie dlatego muszę, że MUSZĘ. Tylko dlatego, że wiem, że to będzie dla mnie bardzo dobre. Przede wszystkim dla mojej psychiki i odpowiedniego odpoczynku.

    I po to tu jesteśmy :) Żeby się wzajemnie motywować i mobilizować :) Dziękuję za przykład :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja mam złe doświadzcenia z porządkami. W sytuacjach dla mnie trudnych zawsze brałam się za porządkowanie, to było jak obsesja, zaprowadziło mnie do chyba skrajnego pedantyzmu. Walczyłam z tym na terapii, bo potrafiłam sprzątać, porządkować po nocach nawet. Oby nie myśleć i czymś się zająć. Moja terapeutka zapytała mnie kiedyś "po co Pani to robi?". Odpowiedziałam, że nie wiem, to jakiś przymus, silniejszy ode mnie. Ponoć niektórzy tak reagują na stany lękowe. Nie potrafią uporządkować życia, wiec porządkują wszystko co mogą. Tak było, jeszcze trochę jest ze mną. Walczę z tym cały czas.Dlatego jak przychodzi mi do głowy myśl "trzeba coś ogarnąć" to się zastanawiam, czy faktycznie jest taka potrzeba, czy to znowu zadziałał ten mechanizm. Może to też skutek nieskiego poczucia własnej wartości, bo jak będę idealna (wszystko ogarnięte, błysk, cudowny dom, pyszny obiad, pachnące ciasto, przetwory w spiżarni, grzeczne dzieci, ja zadbana, portfel wypchany), to będę wiecej warta??? Mimo całej tej walki, uciekania, przyjetej teorii ciagle jeszcze chcę być coś warta dla kogoś :( Ciężko wyjść z tego uzależnienia. Niby takie proste ŻYJ DLA SIEBIE, a tak trudne w praktyce.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cobycmusi, każdy jest inny i najlepiej wie co mu trzeba, jakie zachowania są obsesyjne, a jakie dobrze działają. Ja zawsze byłam okropną bałaganiarą, śmiałam się z pedantów, a mój mąż pedant doprowadzał mnie do rozpaczy wiecznym wypominaniem, że jest bałagan. A ja miałam inne priorytety. Wolałam bawić się z dziećmi, lepić z nimi cudeńka z masy solnej niż sprzątać.
    Teraz doszłam do etapu, że to bałaganiarstwo zaczęło mnie męczyć. Różne przydasie po wszystkich kątach, wieczne poszukiwanie dokumentów i tego co "się" zapodziało. Zmieniłam się, chcę mieć większy porządek, bo bałagan kojarzy mi się z chaosem. Kiedyś dobrze w tym funkcjonowałam, teraz nie.
    I to jest własnie sedno - dojść do swojej równowagi, żadna skrajność nie jest dobra. Ma być tak, jak jest mi z tym dobrze, jak się nie męczę z tym co robię lub nie robię.
    Złoty środek :) Mój złoty środek. Lepszy od Brada Pitta :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. "Vena postanowiła postawić sobie na blogu przystanek,
    przy którym będzie się zatrzymywać,
    zwalniać bieg,
    odpoczywać,
    opowiadać
    lub snuć refleksje.
    Przystanek VENEcja"
    I TO jest TO. TO czego brakowało w dotychczasowym życiu.
    Świadomość konieczności zwolnienia tempa/zatrzymania się dla namysłu... okiełznania dzikiego pędu, jakim było dotychczasowe (LECZ CZY SZCZĘŚLIWE ???) życie - jak w dziecinnym wierszyku:
    "...I kręci się, kręci się koło za kołem,
    I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
    I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
    A dokąd? A dokąd? A dokąd? (...)
    I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
    ...
    Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to..."
    STOP - przystanek VENEcja
    Dzięki VENO za złoty środek :)))
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  15. Veno,
    ja też mam jak to nazywałam artystyczny nieład i kiedyś cudnie w nim funkcjonowałam, i potrafiłam wszystko odnaleźć.
    Ale tak jak już pisałam, ostatnio, zaczęłam się z tym męczyć. Już od patrzenia na ten chaos byłam zmęczona a czasem wręcz podirytowana.
    Postanowiłam to właśnie zmienić. Sądzę, że ta zmiana idzie za moją przemianą wewnętrzną, usłyszałam wreszcie siebie z czym mi jest dobrze a z czym źle.

    Moja psiapsióła, psycholog, słysząc o tym co zaczęłam robić powiedziała, że bałagan wokół nas świadczy o bałaganie wewnątrz nas. Zgadzam się z tym. Ja zmęczyłam się i jednym i drugim bałaganem. Zatem porządkuję swoje życie i otoczenie. Ale spoko PERFEKCJONIZM mi nie grozi, z niego wyleczyłam się kilka lat temu.

    Veno, zaczęłam od sypialni, ponieważ tam wypoczywam, czasem izoluję się od świata żeby zapisać jakieś złote myśli :-)
    Szczerze polecam, chociaż moja noc była dzisiaj bardzo krótka z racji na te porządki, ale wstałam rano wypoczęta i zadowolona.
    Następna będzie garderoba. Chcę teraz "dopieszczać" siebie i mój dom.
    Polubiłam siebie, wreszcie. I chcę o siebie zadbać, nie tylko kupując czerwone szpilki. Ciało jest ważne ale duch ważniejszy.
    Ale dzisiaj, po pracowitej nocy i dniu, idę na zasłużoną kolację z kumplem. Chociaż jak wrócę to kto wie, może jakąś szufladkę oczyszczę, no chyba, że nie wrócę ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Jedne zmiany ciągną za sobą kolejne. Zmienia się nasze wnętrze - zmienia się zewnętrze, to nieuniknione, jesteśmy juz inne, potrzebujemy innego otocznia, innych zachowań, innych przyjaźni. Coraz lepiej czujemy się same ze sobą, inaczej też odbieramy kontakty z innymi ludźmi.

    Miłego wieczoru, Helleno :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, mam prawo odejść. Ma obowiązek trzymać się z daleka od wszystkiego co wpływa na mnie destrukcyjnie. Ale niepokoi mnie (i pewnie nie tylko mnie) do jakiego stopnia rekompensować dzieciom to czego nie otrzymały (a powinny) od nominalnego ojca. Czy (jak kiedyś) brać na siebie wszystko, być matko-ojcem? Czy pozostawić "niezagospodarowaną przestrzeń" aby same wkomponowały tam to, co im odpowiada? Moje dzieci mają niesamowitego dziadka. W pewnej mierze funkcjonuje jako "wzorzec męski". To ten człowiek od pokazywania świata: polowania, basen, konie, kręgle, wycieczki, wyjazdy, zdobywanie świata:)
    Ale to jest dziadek, nie ojciec. Zapełnia pewną część tej pustyni emocjonalnej. Tam tylko kaktusy, nawet oazy żadnej dawca nie stworzył. Nie ma ani jednej rzeczy, którą dzieci chciałyby z nim robić, nie ma żadnego miejsca, w którym chciałyby z nim być.
    Do jakiego stopnia ponoszę odpowiedzialność za taki "model rodziny"? Niezależnie od stopnia ucieknięcia takie pytanie wraca. I, o ironio, im starsze dzieci tym bardziej. Coraz większa jest ta "dziura" do zasypania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, Katalino, że nie możemy brać na siebie odpowiedzialności, za to że dawca, który miał być ojcem nie sprawdził się w tej roli. A my nie jesteśmy w stanie być w sensie mentalnym ojcami, bo jesteśmy matkami. Dajemy naszym dzieciom to co w nas najlepsze, staramy się zadbać o ich status najlepiej jak potrafimy, ale zastąpić ojca, choćbyśmy stanęły na rzęsach nie damy rady. I to jest problem z którym nasze dzieci będą sobie musiały poradzić same, tak jak my radzimy sobie z naszą przeszłością, z deficytami naszego dzieciństwa i młodości. My możemy im w tym pomóc, towarzyszyć im, coś podpowiedzieć, podsunąć, ale nie przepracujemy tego za nie. Myślę, że wszystkie nasze dzieci potrzebują terapii. Ja już swoim dzieciom o tym mówiłam. Będę wspominać co jakiś czas, ale naciskać też nie można, są dorosłe, muszą poczuć potrzebę i same o takiej terapii zadecydować. Żałuję, że gdy były młodsze sama o to nie zadbałam, ale w tej chwili to juz przepadło, zmusić ich nie zmuszę, jedyne co mogę zrobić to sama czytać na ten temat i przemycać informacje, pomagać im budować własną samoocenę, wskazywać na pozytywne przykłady, prawidłowe zachowania i dużo, dużo rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  19. ja uciekłam miesiąc temu,ale to moja 4 ucieczka. wszystkie poprzednie konczyły sie powrotami i znowu potem wytrzymywałam pare miesiecy i uciekałam. każdy kolejny powrót to były jeszcze wieksze ustępstwa, kompromisy kosztem własnej godnosci. Nie warto. Buduje powoli znowu coś od nowa,ale miewam lęki, miewam nostalgie i czasem tęsknie. Bardzo juz nie chce zyć z moim psychofagiem i bardzo potrzebuje oparcia w takich osobach jak Wy, które modeluja swóje ja od nowa. Bardzo mi na sobie samej zależy

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Marcysiu :)
    "Bardzo mi na sobie samej zależy" :)
    I to jest to, co będzie Cię pchało do przodu :)
    To, że są gorsze chwile, lęki, huśtawki to normalne. Jeśli nie zapomnisz, że Ci na sobie samej zależy - wszystko przebrniesz i pokonasz :)
    Powodzenia :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. :)baaaardzo mi się podoba, bardzo ta zakładka:))))))))
    padł mi komp i nie było mnie tu parę dni ale były to też cudne dni. nie poznaję sama siebie. porządki...w głowie, wokół siebie - też zacznę. ale, co prawda to prawda - wszystko się MUSI dziać w swoim czasie:))
    dużo przemyśleń, dużo wspomnień, dużo bardziej rozważnego działania - u mnie się to właśnie dzieje:)) i cieszę się z tego niezmiernie. STRACH nawet częściej znika niż kiedyś/
    tak się cieszę że WAS tu znalazłam kiedyś.:)))))

    OdpowiedzUsuń
  22. Veno,

    jak porządki w Twojej sypialni...? :-)

    W moich porządkach miałam chwilę przerwy ponieważ
    psychofag obudził się jak wulkan. Trochę mną tąpnęło,
    ale dałam radę. Jeszcze moment i wszystkie sprawy będę miała pozamykane.
    Co gorsze, rozchorował się mój psior w sensie pies. Było baardzo źle.
    Szczęśliwie jest już z nim lepiej, dlatego dzisiaj wracam do porządkowania.

    Garderoba...oj będzie się działo... :-)

    Powodzenia!

    Bardzo się cieszę, że pojawiają się nowe odważne dziewczyny :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Milko :) Własnie myslałam, gdzie to nam przepadłaś, dobrze, ze komp naprawiony i jesteś z powrotem :)
    Fajna zakładka, nie? Też mi się podoba :)

    Helleno, porządki w mojej sypialni dalej, niestety, w planach :)
    Plany porządków nabierają mocy, a ja robię porządki w moich projektach. Coś za coś, z czegoś trzeba żyć, z porządków się nie da, natomiast z projektów jak najbardziej. Dzieciaki mi pomagają i muszę wykorzystać ich chęć do pomocy. Sypialnię posprzątam, gdy pojadą na wakacje za zarobione wspólnie pieniądze :)

    Och, Laski, nawet nie wiecie jak cieszą mnie te nowe duszyczki, które przy nas otwierają oczka i budzą się do nowego życia :)))

    OdpowiedzUsuń
  24. OD TEJ CHWILI BARDZO PROSZĘ O WYPOWIEDZI NA NOWYM BLOGU.

    BEZPOŚREDNI LINK

    http://uciekamydoprzodu.blog.pl/przystanek-venecja

    OdpowiedzUsuń