Zula potrzebuje naszego wsparcia.
Chwilami czuję się martwa!
Chwilami czuję się martwa!
Witam!!
Mój nick to Zula, pisałam dzisiaj w przewodniku. Akurat jestem sama
bo mój pan i władca śpi z alkoholowym wyziewem. Zdecydowałam się
napisać do Was ale nawet nie wiem od czego zacząć.Wszystkie tak
przejmująco piszecie a ja mam taki chaos w głowie, że nie umiem
nawet logicznie myśleć. Spróbuję jednak i proszę o wyrozumiałość
jeśli będzie to trochę chaotycznie napisane. Jestem jak już
wspomniałam wcześniej kobietą 40+ Powinnam być rozważna i (
nauczona doświadczeniem z byłym mężem ) i nie pakować się w
związek, który całkowicie mnie wyniszcza ale nic bardziej mylnego.
Zakochana ślepo dałam się wmanewrować w coś co w ogóle szczęśliwego
związku nie przypomina ( no może śladowe ilości ) i choć wiem, że
to mnie wyniszcza nie umiem sobie sama z tym poradzić. Zacznę
jednak od początku. Po rozwodzie z mężem ( o tym nie będę pisać bo
to już historia choć w mojej psychice zrobiła wielkie spustoszenie
) byłam bardzo długo sama. Musiałam stawić czoło problemom samotnej
matki z dala od najbliższych. Byłam zdana tylko i wyłącznie na samą
siebie. Udało się, odżyłam choć ex nie dawał mi spokoju. Po dwóch
latach samotności mój syn wziął sprawy w swoje ręce i wspólnie ze
znajomymi zapisali mnie na dwa znane portale społecznościowe i tak
się zaczęłam " odradzać " Poznałam wielu ciekawych ludzi
a wśród nich swojego obecnego partnera. Przez jakiś czas
utrzymywaliśmy kontakt tylko wirtualny i przez tel. Potem doszło do
spotkania, gdzie nie poczułam do niego sympatii i nasze drogi się
rozeszły. Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu aż po ponad rocznej
przerwie odezwał się i umówiliśmy się na koleżeńskie spotkanie. I
od tego czasu jesteśmy razem.
Zakochałam się jak nastolatka. Pan X
powtarzał mi ciągle, że to przeznaczenie i że jestem miłością jego
życia. Oboje po przejściach ale zregenerowani. Byłam szczęśliwa i
byłam pewna, że to jest " To " bo skoro
wcześniej nic do niego nie poczułam to teraz coś się stało co nas
związało ze sobą. Uwierzyłam w to przeznaczenie i zgubiłam swój
rozsądek :( Nawet czerwone lampki, które się zapalały nie były w
stanie mnie od niego odciągnąć. Po dwóch i pół mies. wprowadził się
do mnie na kilka dni bo chciał sobie znaleźć w pobliżu mnie jakieś
lokum i tak został do dziś. W niedługim czasie okazało się, że mój
ukochany ma dwa oblicza. Jak dr jekyll an mr hyde. Nie jest mi
łatwo finansowo ale zawsze sobie z dziećmi radziliśmy, na nic nie
brakowało, rachunki na czas opłacone i jeszcze miałam jakieś drobne
na swoje wydatki, typu fryzjer itd. Niestety odkąd się pan X
wprowadził ( nie pracował ponad 3 mies. ) mój stan konta topniał z
dnia na dzień i właśnie tak dzisiaj żyję. Z dnia na dzień a pan X
zaczął sobie pozwalać coraz bardziej.
Ma poważny problem z
alkoholem ( on tak nie uważa, tyle, że jak popije to nawet zawala
pracę więc to o czymś świadczy? ) co powinno być już dla mnie
sygnałem ostrzegawczym bo miałam ten sam problem z ex mężem ale
gdzie tam. Zakochana, głucha i ślepa, uwierzycie? I tak jest do
dziś. Pan X jak jest trzeźwy to jest normalnym facetem choć
zakochanym w sobie egoistą. Jednak pomoże w domu, ugotuje, jest
kochający. Niestety tak jest tylko wtedy kiedy nie ma pieniędzy. Za
każdym razem kiedy w jego portfelu pokazuje się jakaś suma to pan X
zmienia się jak kameleon. Pije kilka dni pod rząd non - stop,
robiąc sobie tylko przerwy na sen. Nie liczy się ani ze mną ani z
moimi dziećmi, do których wiecznie ma pretensje. Jak wypije staje
się agresywny i używa pod moim adresem takich epitetów, że aż wstyd
pisać. Napiszę jednak o niektórych, muszę...usłyszałam już pod
swoim adresem ( jesteśmy razem siedemnaście mies. ), że jestem
panią Nikt, że jestem zerem, zdzirą, szmatą. Kilka razy mnie bardzo
mocno ścisnął, chwytał mocno za włosy i straszył :( Kiedy mu
powiedziałam, że nie płaci za rachunki i mieszkanie ( on twierdzi i
rozpowiada w koło, że nas utrzymuje ), a żyje sobie jak pan i
władca w moim domu to wybił mi szybę w drzwiach wejściowych.
Potrafi wyjść z domu i nie wrócić na noc, wszystko robi byle się
napić. Kiedy pieniądze się kończą robi się potulny i tak umiejętnie
mną manipuluje, że wybaczam. Za każdym razem wybaczam :( Wybaczyłam
nawet kiedy mi splunął centralnie w twarz i powiedział, że jestem
beznadziejna w łóżku. Potrafił tak odwrócić kota ogonem, że
obwiniałam się sama za to, że tak się dzieje, co robię z resztą do
tej pory. Jestem głupia, wiem o tym doskonale ale nie potrafię się
od niego uwolnić. Za każdym razem po takich jego libackich akcjach,
pękam. Szukam dla niego usprawiedliwienia i nie zauważałam swoich
dzieci, które widzą jak cierpię i nie znoszą pana X za to co
wyprawia. Tyle, że o wielu rzeczach moje dzieci nie wiedzą. Boję
się im mówić bo...sama jestem tym przerażona.
Czasami myślę, że mam
syndrom ofiary. Jak nie kocham to umiem racjonalnie myśleć i być
asertywna. Jeśli kocham to zatracam się w tym całkowicie. Nawet nie
wiecie, jak żałuję dnia kiedy pan X się do mnie wprowadził, każdej
chwili kiedy mu wybaczałam, że pozwalam by moje dzieci w tym
uczestniczyły. Wczoraj kiedy mój syn ( dorosły facet - student )
powiedział mi, że przez to co w naszym domu się dzieje on ma już
dość ( pan X pije od piątku non - stop ) powiedziałam partnerowi,
że ma się jak najszybciej wyprowadzić z mojego domu i z mojego
życia. Nie pomaga mi w niczym a wymagania ma coraz większe. Nie
spałam całą noc a dzisiaj od rana już usłyszałam, że wyprowadzi się
jak będzie chciał i żebym nie podskakiwała bo pożałuję i pojechał
sobie na zakupy. Wrócił jeszcze bardziej pijany ale wciąż było mu
mało więc się tylko przebrał i wyszedł a ja kolejny weekend sama,
zapłakana a w głowie huczą mi jego słowa. Kiedy wytrzeźwieje będzie
przepraszał i zarzekał się, że nic takiego mi nie mówił :(
Nie
umiałam sobie znaleźć miejsca i piszę do Was bo już nie wytrzymuję.
Znów próbowałam go usprawiedliwiać i szukać w sobie winy ale
przypomniały mi się słowa syna i staram się być stanowcza. Staram
się bo boję się tylko, że jak on wytrzeźwieje znów mnie będzie
urabiał i znowu pęknę. On potrafi mnie podejść, omamić,
zmanipulować i jeszcze zrobić tak bym to ja czuła się za wszystko
odpowiedzialna. Chciałabym by zniknął z mojego życia a z drugiej
strony boję się go stracić.
Czy tak powinno być? Czy tak postępuje
ktoś kto kocha? A może to ja jestem nie normalna :( Nie wiem co mam
robić bo zwyczajnie zgubiłam swoją godność i na próżno jej szukać
:( Rozpisałam się i przepraszam za to, ale choć trochę wyrzuciłam z
siebie ból. Dziękuję za wyrozumiałość i pozdrawiam.
Zula, ja widzę w Tobie syndrom kobiety kochającej za bardzo. Tracisz siebie w zamian za namiastkę bliskości.
OdpowiedzUsuńKochana, JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA. Czort z nim.
Gdy stosuje przemoc fizyczną wzywaj policję. Nikt nie ma prawa Cię bić.
Kochana Zulu,
OdpowiedzUsuńz bólem serca przeczytałam Twój wpis. Zulu Ty w głębi siebie wiesz co zrobić. NA PEWNO w Twoim mieście są jakieś punkty pomocy, na pewno ktoś Ci pomoże go wyrzucić z domu, choćby nie wiem jak strasznie to brzmiało.
A Twoja historia jest dla mnie przestrogą, żeby słuchać swojej intuicji. Ja też mam dwójkę dzieci, czy z alkoholikiem? Nie wiem, zostawiłam go szybko na szczęście i nie wiem czy i ile teraz pije. Jestem sama ale psychicznie nie uwolniłam się od niego. To takie trudne. Marzę od dniu kiedy będę zupełnie wolna, bywałam już blisko wolności, ale tak jak piszesz oni potrafią załagodzić to co nawywijali, a my miękniemy i nazywamy to miłością... BRrrr. Jesteś normalna, ale ja też sobie zadaję często to pytanie po serii smsów - jesteś debilką, niewychowaną, szmatą itd....
Zula, trzymaj się.
OdpowiedzUsuńWiej od niego. Znaczy wywal na zbity (zapity) leniwy niewyparzony pysk. Natychmiast.
Dziewczyno ratuj siebie.
Gdybym liczyła wszystkie - nie boję się użyć tego słowa - spierdolone maksymalnie weekendy prze zapijaczonego (na trzeźwo prawe idealnego) pana i władcę... Nie wiem ile by wyszło przez 23 lata, nie wiem. Ale mnóstwo.
Weekendy i dni powszednie. Święta i codzienność. Uroczystości i szara rzeczywistość. Ważne życiowe sprawy i banalne drobiazgi. WSZYSTKO dokładnie zepsute, zniszczone, podeptane, zdeprecjonowane. Nic świętego, nic. Tylko humory i pijackie widzimisię.
Teraz sobie leżę w leżaczku w ogrodzie, czytam książkę, jestem w raju bo wiem, że na tarasie nie pojawi się nikt kto zechciałby za wszelka cenę przerwać tę moją fiestę. Tylko dlatego, ze jest moja. Zamiast zajmować się potrzebami słońca mojego życia - leżę:) To niedopuszczalne, trzeba to zakończyć - nagle brutalnie, ohydnie.
Znam, wiem, rozumiem. I mówię z całą stanowczością - wywal obiboka, lenia, pijaka, agresora. Nie upokarzaj się dłużej - żyj Dziewczyno. Po prostu żyj.
Przytulam Cię:)))
Mogę teraz tylko powiedzieć: Dziękuję!!
OdpowiedzUsuńto pisałam ja Zula
OdpowiedzUsuńProszę cię, uciekaj odjak najdalej,przerabiałam już kiedyś taki sam temat, i nie pomogło, skonczyło się tragicznie,poza tym nie wierzę w takie miłosci internetowe,idealizujemy panów na pulpicie ,w zyciu niestety sie nie sprawdzaja.jedyne wyjscie to musisz się go pozbyć, z czasem wszystko samo się ułozy,nie bój się samotnosci, nie jest taka straszna jak ją postrzegamy,będąc w związku też bardzo często jestesmy samotne więc na jedno wychodzi,zrób ten pierwszy krok a zobaczysz ze sama stwierdzisz ze nie było to takie trudne ,WIECEJ ODWAGI KOBIETO! trzymam kciuki za ciebie do dzieła Beata
OdpowiedzUsuńcierpisz na tzw.GŁÓD KOCHANIA, wydaje mi się ze daleko z tym nie zajdziesz,miłosć dobra sama cię znajdzie tylko cierpliwosci,swiat jest pełen fajnych facetów a ty własnie musiałas w takim draniu się zakochać,no cóż miłość nas często zaślepia,możesz zrobić jeszcze w zyciu wiele dobrego dla siebie i dzieci swoich czego ci zyczę z całego serca
OdpowiedzUsuńZula kochana - te pijackie tygodniówki non - stop ... znam , tyle lat to miałam , dziś powiem że na własne życzenie. Potem te cudowne dobre dni - też znam.
OdpowiedzUsuńTo nie miłość - i to nie życie - ani Twoje ani dzieci.
MUSISZ się ratować i myśleć o sobie - to ani egoizm ani samolubstwo i do piekła za to nie pójdziesz.
Czy nie ma żadnej szansy byś pozbyła się tej gnidy z domu, zameldowany jest? Jak to wygląda?
OdpowiedzUsuńZula Ty nie masz wyboru, dla siebie i dla dzieci, zostaw kreaturę.
Zula, a ja nie widze problemu wystaw mu walizke, zmień zamek jak trzeba, bo chyba nie chcesz by własne dzieci Cie znienawidziły. Jesteś matką i co im fundujesz? Czym myślisz kobieto. Radziłaś sobie doskonale finansowo także, teraz gdy jest on masz problemy, wiec po co Ci taka miłość czy raczej jej brak z jego strony a jakieś jazdy pijackie. Kobieto zrób to teraz bo szkoda Ciebie, a przede wszystkim dzieci , które przeżyły juz jeden rozwód i traułme, [omyśl o nich skoro nie umiesz o sobie i zadbaj o nie jak nalezy.
OdpowiedzUsuńOla
Życzę siły i odwagi potrzebnych do podjęcia mądrych decyzji.
OdpowiedzUsuńI jedno, i drugie znajdziesz w sobie, gdy... dopuścisz do głosu WSZYSTKIE swoje uczucia.
Wywal go natychmiast , na co Ty czekasz,az dostaniesz tak po glowie, ze wlasne dzieci Cie nie poznaja. Piszesz,ze masz doroslego syna, czy nie czujesz sie winna, co ten dzieciak przezywa (nic nie piszesz o grugim dziecku ile ma lat)W tym wypadku wydaja mi sie glupie Twoje wytlumaczenia, ze potrafi Cie omotac.. na co Ty jeszcze liczysz ... czego Ty sama chcesz. Dobrze Ci tak? Kobieto spakuj jego rzeczy i wystaw za drzwi, jesli bedzie sie awanturowal wezwij policje, przeciez on mieszka u Ciebie. Jak mozesz sie godzic, zeby Cie tak traktowal. Czekam,ze napiszesz, dzisiaj go wyrzucilam.
OdpowiedzUsuńZula
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie nad Twoim postem.
Czuje tak samo jak Ty, moja sytuacja byla, ciagle jeszcze jest bardzo podobna. Chce Ci napisac z autopsji do czego to doprowadzi.
U mnie bylo pare lat tak samo, tylko, ze moj Pan zamiast alkoholu byl uzalezniony od konopii.Jak palil, byl cudowny, sprzatal, gotowal, zajmowal sie moim synem, jak nie mial co palic dostawal bialej goraczki.Wtedy slyszalam, ze jestem zdzira, szmata, zla w lozku, zmarnowalam mu zycie, kazda jest lepsza ode mnie i tak dalej.Kazdego roku jeszcze gorzej; doszly kopniaki, szturchniecia, plucie w twarz.Na koncu byly dlugi, bo mu sie nie chcalo pracowac, wiec dokladnie jak u Ciebie, siedzial w moim mieszkaniu, ja za wszystko placilam, dlugi rosly, a on siedzial sfrustrowany i za wszystko mnie obwinial. Niewazne. Ja Ci tylko chce napisac ( bo u mnie to trwalo latami a Ty jeszcze nie wkroczylas na szczescie w nastepny etap) co sie stanie jesli go nie pogonisz z domu;
- dzieci sie od Ciebie odwroca, przestana Ci wierzyc, bo widza jak sie dajesz traktowac.
- Bedzie Cie wyzywal coraz gorzej, a Ty ze strachu przed samotnoscia bedziesz go blagala na kolanach, zeby nie odchodzil.
- Poczucie winy ( nieuzasadnionej) doprowadzi Cie do tego, ze wyladujesz u psychiatry
- Niebawem zacznie sie przemoc fizyczna za ktora on obwini Ciebie
- Wpadniesz w dlugi z ktorych potem nielatwo wyjsc.
Ja Ciebie rozumiem, przytulam mocno i wiem, ze nie jest latwo. Musisz to zrobic. Dla siebie i dzieci.
Zula, a Twoje dzieci jeszcze nie zaczely pic? Bo wyglada na to, ze wczesniej czy pozniej zaczna, chocby zeby zatopic w kieliszku upokorzenie jakie spotyka ich matke i je same. Ten czlowiek to chuj. Moze choroba go tak uksztaltowala ale to zdecydowanie chuj. Wiesz jak zyskasz w ich oczach jesli sie go pozbedziesz? Napisalas, ze finansowo potrafisz sobie poradzic sama. BRAWO!! Czyli mozesz sobie kupic madre ksiazki, poczytac, moze nawet udac do psychologa. Zycie w pojedynke nie jest latwe, ale jesli odbudujesz siebie bedziesz szczesliwsza. Milosc moze sie zdarzyc w kazdym wieku, daj sobie szanse. Jak wyobrazasz sobie swoje zycie za rok? Za piec lat? Z nim? Ja zadalam sobie wlasnie to pytanie zanim ucieklam. Sa ludzie dla ktorych nie warto poswiecac swojego zycia. Jego zycie nie jest wiecej warte niz Twoje. Bedac z nim nie budujesz, nie czynisz dobra - niszczysz siebie i dzieci. Trzymam kciuki i wszystkiego dobrego. Tez nie moge sie doczekac kiedy napiszesz: Dzisiaj go wyrzucilam. I na poczatku bedzie przychodzil, blagal, plakal, awanturowal sie. Albo i nic. Wtedy to Ty bedziesz chciala do niego biec. Wytrzymaj kilka miesiecy. Wytrzymaj rok. A potem bedzie juz lepiej. Prawda jest taka, ze jesli tego nie zrobisz, nie poicierpisz tych kilku miesiecy czy roku bedziesz cierpiec duzo dluzej... Ty i Twoje dzieci.
OdpowiedzUsuńPodjęłam ostateczną decyzję - "Uciekam do przodu" - Zula
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i dziękuję za tak wyraziste odpowiedzi. Niektóre bolesne ale bardzo prawdziwe. Przepraszam, że nie odpisywałam od razu ale walczyłam z ogromnym bólem głowy i wysokim ciśnieniem. Miałam też sporo do przemyślenia. Moja sytuacja trwa, pan X dalej ma rzeczy u mnie ( przez tyle czasu się tego nazbierało ) ale jego nie ma. Wczoraj zrobił coś takiego, co przekreśliło go w moich oczach zupełnie. Boli i rozrywa od środka a serce roztrzaskane jest na miliony kawałeczków ( pewnie każda z Was to przeżywała czy przeżywa ) kiedy osoba, którą kochasz zachowuje się w taki sposób ale tak jak napisałyście. Nie mogę pozwolić na to by moje dzieci dalej tkwiły razem ze mną w takim związku. Teraz płaczę bo nie mogę zrozumieć dlaczego tak biernie tkwiłam w tym związku choć czułam, że mnie wyniszcza. Teraz kiedy go nie ma zrobiłam sobie bilans wszystkich dobrych i złych chwil i się przeraziłam. Czy jestem aż tak głupia, że tyle znosiłam? Że dałam sobą tak poniewierać? Tak się cieszę, że czytałam Was znalazłam, że Wasze historie otworzyły mi oczy. Chyba prawdą jest to, że każdy musi dotknąć swojego dna by się otrząsnąć i zrobić przed samym sobą rachunek sumienia. Ja tego dna doświadczyłam wczoraj. Pan X upokorzył mnie tak mocno i sprowadził do parteru, że... :( ale to właśnie chyba było mi potrzebne bo zobaczyłam wszystko bardzo wyraźnie i te wszystkie czerwone lampki, które wcześniej gasiłam by tylko było między nami dobrze rozpaliły się takim żarem, że już wiem na 100% że tego związku już nie ma. Nie dość, że użył wobec mnie przemocy fizycznej, dużo mocniejszej niż wcześniej ( nie nie bił ) to potraktował jak najgorszą zdzirę. Chciał żebym przed nim klękała i zrobiła mu dobrze a jak mu się wyrwałam to rzucił mi pieniędzmi w twarz i zapytał ile ma mi zapłacić za sex :( Potem nastraszył, że jak będę się stawiała to on znajdzie sposób by mnie uciszyć, zaraz potem płakał że jeszcze nikogo tak nie kochał jak mnie i że przeprasza by za chwilę znowu pokazać swoją władzę. No i chyba to był ten dół, którego musiałam doświadczyć. Jego teraz nie ma, liczy ( jak zawsze ) że jak opadną emocje a on wróci skruszony to wszystko wróci do normy. Ale nie tym razem!! Kocham go, nic na to nie poradzę ale już wiem i to wiem na pewno, że nie pozwolę sobie więcej na takie traktowanie a już na pewno nie pozwolę na to by świadkami tego były moje dzieci. Zastanawiam się tylko nad tym dlaczego on taki jest. Na zewnątrz cudowny, kochany, uczynny a w czterech ścianach kiedy nikt nie widzi zmienia się w zupełnie innego człowieka. Wszystko przez ten cholerny alkohol
Wiecie co? W moim rodzinnym domu nie wpojono mi poczucia własnej wartości. Zawsze słyszałam, że jestem kulą u nogi, garbem na plecach, że jestem zerem. Odbijało mi się to w całym moim życiu tym, że czułam się przy innych zawsze bardzo malutka, mikroskopijna i wiem, że mam zwichniętą psychikę. Może pan X wyczuł moją słabość, nie wiem. Ale wiem, że kocham moje dzieci ponad wszystko. Wiem, że zgotowałam im piekło i wiem, że muszę to naprawić. Dziękuję jeszcze raz za wsparcie i pomoc w podjęciu decyzji. Ten profil jest bardzo potrzebny. Potrafi np. uratować komuś życie. Dziękuję Wam!!
" Odwaga nie polega
na braku strachu,
lecz na działaniu
pomimo strachu,
wychodzeniu
ku nieznanemu
i ku przyszłosci
wbrew oporowi
wywołanemu przez lęk. "
[M.Scott Peck]
Zula
Zula, przytulam:)
OdpowiedzUsuńCiężko Ci, na pewno. Ale decyzja słuszna (wiesz o tym, wiedziałaś już dawno). Życzę Ci abyś w nie wytrwała, abyś ocaliła odnalezioną Ciebie i Twoje dzieciaki.
I jeszcze jedno. Zastanów się co znaczy kocham... Czy Ty go kochasz? Czy raczej odczuwasz mieszankę skrajnych uczuć - cały wachlarz emocji. Ale czy kochasz? Co znaczy - kocham?
Kocham - czuję się bezpiecznie, nawet w czasie sztormu:)
Kocham - mogę być sobą, wolno mi, nawet smutną czy zmęczoną.
Kocham - jest mi dobrze i nie boję się.
Czy Ty go kochasz? Powinnaś to przemyśleć. Jesteś na dobrej drodze.
Zauważysz takie dziwne zjawisko - im miej sie boisz, tym mniejszą władzę ma Twój dręczyciel. Bo tak naprawdę to on się boi - nie TY:)))
ZULA, napisałaś: "Zastanawiam się tylko nad tym dlaczego on taki jest. Na zewnątrz cudowny, kochany, uczynny a w czterech ścianach kiedy nikt nie widzi zmienia się w zupełnie innego człowieka. Wszystko przez ten cholerny alkohol
OdpowiedzUsuńWiecie co? W moim rodzinnym domu nie wpojono mi poczucia własnej wartości. Zawsze słyszałam, że jestem kulą u nogi, garbem na plecach, że jestem zerem. Odbijało mi się to w całym moim życiu tym, że czułam się przy innych zawsze bardzo malutka, mikroskopijna i wiem, że mam zwichniętą psychikę".
Kochana - nie czas myśleć "DLACZEGO ON..." bo to JUŻ nie twój problem (ni wstyd) tylko jego. Jego zmartwienie. TY ZNASZ PRAWDĘ. TY - NIE POZWALASZ więcej na takie traktowanie...
Dom rodzinny to już przeszłość i historia - od teraz zaczyna się twoje nowe życie - TY SAMA budujesz swoje poczucie wartości i GODNOŚĆ. I nie dasz więcej jej sobie zbrukać ni odebrać - czyż nie?
Decyzja podjęta? To do przodu... A tu zawsze znajdziesz wparcie. Trzymam kciuki za wytrwanie w postanowieniu i SIŁĘ na nowym, lepszym etapie życia. Pozdrawiam. Gall...anonim :)
Jest mi ciężko,bardzooooooo ale wiem też, że muszę dla dobra moich dzieci zacząć walczyć o siebie. Masz rację Katelina, walczę teraz z całym wachlarzem emocji :( Czy kocham? Wydaje mi się, że tak ale sama już nie wiem. Może nie wiem co to jest miłość?! Zawsze stawiałam innych i ich potrzeby ponad siebie. Zawsze się bałam by kogoś nie urazić, by ktoś nie czuł się przeze mnie źle. Czytając Was zdałam sobie sprawę jak długa jeszcze droga przede mną, heh... Kobieta 40+ z takimi problemami, co? Żałosne!! :( Będę jednak podnosiła się z tego dna by tak jak napisała Gall...anonim, powoli odbudować swoje poczucie wartości i godność. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZula
OdpowiedzUsuńZula trzymam kciuki za Twoją konsekwencję. Jeżeli wytrwasz - przekonasz się, jak cudowne jest uczucie ulgi, ze to się skończyło i jak ważny w życiu jest po prostu spokój. Twój i Twoich dzieci. Lula.
OdpowiedzUsuńJeśli kochasz - to się nie boisz:) Teraz już wiem ( a mam rzeczone 40+, a nawet 50-:)))
OdpowiedzUsuńBuduj, szukaj, uciekaj, nie pozwól sobie tego robić:)
"Ale to Twój tron:)" - pamiętaj:)
Długa droga - może, ale jak wystartujesz, to juz z górki:) No, są i dołki, ale razem pokonamy:) Jesteśmy z Tobą:)
Dziękuję z wsparcie!! Nawet nie wiecie jak mi pomagają Wasze słowa. Płaczę ale wiem, że nie jestem w tym sama. Silna? Nie byłam i nie jestem ale będę tu codziennie zaglądać i jak zacznę myśleć nie tak jak powinnam szybko mnie wyprostują Wasze cenne rady..Jesteście kochane!!
OdpowiedzUsuńZula
Zula, Kochana, trzymam kciuki, pół roboty juz za Tobą, bo podjęłaś decyzję. Teraz konsekwentnie z wielką determinacją do przodu.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja niecałe dwa lata temu byłam w fazie zombie, u m i e r a ł a m z bólu. A teraz uczestniczę w prowadzeniu bloga dla uciekających. TY TEŻ DASZ RADĘ :)
Buziaki :*
Zula , upokorzenie - to właśnie ja wczoraj znów poczułam i przeżyłam. Kolejny raz , kolejny miesiąc "na trzeźwo" zrobić bilans, kartka na plusy i minusy. :)
OdpowiedzUsuńZ każdym kolejnym tygodniem coraz wyraźniej widzę co sama sobie zafundowałam , i ile cierpienia. Mam wybór - codziennie , a to jest cudowne :))
Dbaj o siebie :))
Zula trzymamy kciuki i trzymamu Cie za slowo, dasz sobie rade, pamietaj masz dzieci.Ciesze sie,ze podjelas decyzje. Brawo.
OdpowiedzUsuńJesli go nie zameldowalas, to po prostu wstaw walizki i jesli chce wejsc do domu, to wezwij policje. Jesli ma staly meldunek - to niestet masz problem, wmeldowac go mozesz sadownie. Nie powinno byc trudno jesli dzieci lub inne osoby potwierdza co piszesz. I powinnas sama skorzystac z terapii by wiecej nie pakowac sie w toksyczne relacje, bo jak sama piszesz, moze to nawet nieswiadomie brac sie z twojego poczucia niskiej wartosci, ktora wynioslas juz z dziecinstwa. Pozdrawiam i trzymam kciuki za wytrwalosc.
OdpowiedzUsuńJestem załamana i pełna żalu...do siebie :( Jak mogłam być tak ślepa i głucha na wszystkie sygnały, które wyraźnie pokazywały jakim człowiekiem jest mój ukochany. Dzisiaj z samego rana dzwonił do mnie jego znajomy z pracy by się dowiedzieć, czy pan X będzie w pracy. Później okazało się, że nie był. Spotkałam go ( dalej pod wpływem ) zupełnie przypadkowo jak szłam do sklepu. Ścisnął mnie bardzo mocno ( też mam do dzisiaj siniaki od jego uścisków ) a było pełno ludzi i powiedział, że teraz to będę cierpiała. Pokazał mi jakieś zdjęcie gdzie był w towarzystwie jakichś panienek i powiedział, że ma tego więcej. " Boli Cię suko, co? " " Ma boleć " Wyrwałam mu się i udając twardą ruszyłam przed siebie. Krzyczał jeszcze coś za mną ale ja już nie zważając na nic prawie biegłam. Serce mi pękło :( Roztrzaskało się na miliony cząsteczek. Zdałam sobie sprawę jak bardzo się pomyliłam co do niego. Że jego słowo Kocham to jak splunąć bo on splunął i podeptał naszą miłość :( A ja? Mam głęboki żal do siebie i nie wyobrażalny ból, że sobie tak pozwoliłam wejść na głowę, zdeptać moją godność :( Przez niego ale na własne życzenie wyglądam jak szkieletor :( Boże, do jakiego stanu ja się doprowadziłam? W imię czego? Tej niby miłości, która tak bolała i boli?! Mój syn i córka ( dużo młodsza ) są przy mnie i ze mną. Nie mają do mnie żalu, wiecie? Oni wiedzą, że ja chciałam odrobinę szczęścia dla samej siebie. Tylko tyle i aż tyle :( Przeszłam tak dużo traumatycznych sytuacji i chciałam czegoś dla samej siebie, tylko dla siebie ) Kochać i czuć się kochaną. Moje pragnienie, przesłoniło mi zdrowy rozsądek, zamknęło się na czerwone lampki, które zapalały się jedna po drugiej a ja? Byłam daltonistką. Dawałam sobą pomiatać, poniżać, używać przemocy...Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. W tej chwili choć mam ogromny ból w sobie to jestem gotowa podjąć walkę o siebie i swój spokój. Dzisiaj, zachowanie pana X jeszcze bardziej mnie utwierdziło, że jest chorym i bardzo mściwym człowiekiem. Muszę się uwolnić ( choć wiem, że on tak szybko nie odpuści ) od niego i jego złej energii. Co do jego rzeczy u mnie, to macie rację, powinnam go spakować ale boję się jego gróźb. Nie mieszkam w PL i mam mieszkanie od państwa a jeśli zadzwoni i doniesie na mnie to stracę wszystko. Czy mógłby się do tego przyczynić. Teraz wiem, że stać go na największe świństwo :( ale i tak go spakuję. Może choć raz spróbuję się postawić!! Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie umiem nawet wylać przed Wami tego co teraz czuję. Chciałabym rozpłynąć się, wyparować, zniknąć...czasami zasnąć i się już nie obudzić :( ale kiedy patrzę na mojego syna 22 i córeczkę 11 to wiem, że mam przy sobie dwa największe skarby. Zawsze były przy mnie. Nie krytykowały, nie oceniały...gdyby syn mi nie uświadomił jak na niego wpływa mój związek chyba dalej bym tkwiła w tym maraźmie. Zrobię tak. Jutro ( bo dziś nie mam już na nic siły ) spakuję pana X i niech się dzieje co chce. Jak narobi mi kłopotów, to nie wiem co zrobię ale muszę zacząć działać bo w przeciwnym razie wyląduję w wariatkowie :( Pójdę do lekarza, może da mi jakieś " oczyszczające " tabletki i pójdę na spotkanie AA bo ja chyba też od tego alkoholu jestem uzależniona. To znaczy nie piję ponad ale czuję się jakbym w tym uczestniczyła, czuję się współuzależniona. Koszmar!!!!!! :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam bo znowu się nie podpisałam...Zula
OdpowiedzUsuńZula , napisz koniecznie jutro co powiedzieli w AA - dobrze ? Jak to wygląda za granicami naszego kraju bo ja się też zastanawiam nad emigracją ( a dobrze na przyszłość wiedzieć co i jak :)) przezorny zawsze ubezpieczony:))
OdpowiedzUsuńNa AA idę dopiero w przyszły wtorek dopiero :( bo mają otwarty dzień ( dopiero zobaczyłam ) Zaraz potem napiszę co i jak. Milka, za granicą niby jest łatwiej ale nie do końca to prawda. Szczególnie osobom samotnym z dziećmi. Niby pomoc jest ale...w każdym razie 6 lat temu, kiedy miałam problem z mężem znalazłam wsparcie, o którym w Pl kobiety mogą tylko pomarzyć. Pewnie jest tak i teraz ale dużo się też pozmieniało na nie korzyść. Jeśli myślisz o emigracji to warto spróbować. Nic nie stracisz a możesz zyskać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZula, wyglada na to, ze zaczelas dzialac !:) Podjelas decyzje, zdajesz sobie sprawe z wlasnych niedoskonalosci, troche znasz system, wiesz gdzie sie udac w razie czego. Dasz rade.
OdpowiedzUsuńPorozmawiaj z kims o swojej sytuacji, powiedz, ze Ci grozi, itd. Zglaszaj grozby i szarpaniny. Cos mi sie wydaje, ze dzielna kobieta jestes. I masz dwojke wspanialych dzieci - cudownie, masz dla kogo walczyc, masz komu dac przyklad, ze mozna. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie. Wiem, ze bardzo boli uzmyslowienie sobie, ze kochalysmy zlego czlowieka, ze pozwalalysmy by nas ponizal, ze wierzylysmy, itd, itd. Nie wierz jego lzom i slowom gdyby sie pojawil by Cie nimizmanipulowac. On sie nie zmieni jak za dotknieciem czrodziejskiej rozdzki. Zula, jesli wytrwasz, za rok o tej porze bedzie duuuuuuuzo lepiej. Wiem po sobie. Usciski
Zula, ja tez jestem za granica i 112 dziala wszedzie. Zglaszaj tez swoje obrazenia (siniaki i nawet przemoc, ktora nie pozostawia sladow) takze swojemu doktorowi. Korzystaj z kazdej pomocy na miejscu do jakiej masz dostep. Mysle, ze w twoim przypadku jest istotne aby inne instytucje tez wiedzialy o problemie,takze grozbach itp, bo dzieki temu masz mozliwosc ochrony siebie i swojej rodziny. Jesli trzeba nie boj sie prosic o pomoc. Silna i madra kobieta jestes, wiec wiem, ze sobie poradzisz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam!! Rozmawiałam przed chwilą z kolegą mojego partnera i okazało się, że podobno pan X jest w szpitalu. Gdy zapytałam gdzie to nie umiał mi powiedzieć, bo podobno poinformowany został o tym fakcie przez kogoś innego. Nie wiem co myśleć :( Obdzwoniliśmy z synem wszystkie pobliskie szpitale ale nikt taki nie przebywa na ich oddziałach. I co ja mam myśleć? Znów odzywa się we mnie poczucie winy, jestem w strasznym dołku :( Jeśli rzeczywiście jest w szpitalu to może powinnam pojechać? Ale gdzie, gdzie mam go szukać? Z drugiej strony dlaczego nie kazał zawiadomić mnie, ma przecież u mnie wszystkie dokumenty?! Mam dość!! Ta huśtawka emocjonalna zżera mnie od środka :( Dziewczyny, nie radzę sobie :( Nie wiem co myśleć, co robić :( Tu są jego wszystkie rzeczy. Miał je zabrać a teraz co? Może mu się coś naprawdę stało? A może to kolejny jego wybieg...gubię się już w tym wszystkim. Napiszcie mi coś, proszę bo nie wiem już co myśleć, robić. Czy ten blog w ogóle jeszcze działa czy już pisać na tym nowym. Poradźcie mi coś, proszę!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZula
Wedlug mnie potrzebujesz dystansu. Z tego co piszesz wynika, ze twoj partner uzywa przemocy zarowno fizycznej jak i pschicznej. Ponadto jest osoba naduzywajaca alkoholu. Poniza cie na oczach dzieci. Aby przerwac ta toksyczna dla ciebie i dzieci sytuacje postanowilas rozstac sie. O reakcji bylego partnera na swoja decyzje sama pisalas co utwierdzilo cie w twoim przekonaniu, ze podjelas sluszna decyzje. Sama zauwazylas, ze jesli byly partner mial wypadek, gdyby potrzebowal twojej pomocy - zwrocilby sie do ciebie o taka pomoc. Jesli tego nie zrobil - widocznie tego nie chce lub tez oczekuje, ze dzieki takiej informacji ``zmiekniesz``. Znowu dojdzie do przeprosin, a po ``miesiacu miodowym`` znowu sytuacja sie powtorzy dopoki nie zmienia sie wpisany w wasza relacje schemat zachowan. Jezeli chcesz byc z nim - bez terapii raczej nic sie nie zmieni. Obawiam sie jednak, ze uzaleznilas sie od typu zachowan marchewka i rozga, wojna i godzenie sie i tanczysz jak on zagra, chociaz wiesz jak to cie niszczy, bo chwile uniesien wynagradzaja ci chwile ponizen. Aby przerwac ten cykl koniecznie powinnas zwrocic sie o pomoc dla osob wspoluzaleznionych. Osoby, ktore dlugotrwale doswiadczaly przemocy idealizuja swojego kata - wyolbrzymiaja laskawe gesty (bo przeciez czasami nie jest taki zly, mogloby byc gorzej, bo posprzatal, bo sie postaral, a przeciez nie musial itp...). Przelicz bilans zysk i strat i zastanow sie wtedy czy warto nadal sie angazowac w ta relacje. Postanowilas o rozstaniu, ale nadal nie potrafisz zdystansowac sie emocjonalnie. Z tego co piszesz: jemu nie zalezy na twoim szczesciu, a tobie nadal na nim zalezy. Na moje, nie podejmuj dzialan w celu spotkania sie z nim zanim nie skorzystasz z pomocy terapeuty.
OdpowiedzUsuńZula,
OdpowiedzUsuńjuż jesteśmy na nowym blogu i tam pisz.
Dziś jakby dla Ciebie na głównej tekst o trójkącie dramatycznym wybawiciel/prześladowca/ofiara. Poczytaj, przerwij krąg.
Nic mu nie jesteś winna. Jeśli jest w szpitalu to ma opiekę, a Ty podjęłaś decyzję i jej się trzymaj. Trzymaj się z dala od niego. To jest niedobry człowiek, ktoremu nie zalezy na Tobie, co najwyżej po to by Cię dręczyć.
Gdy męczy Cię poczucie winy, przeczytaj ten cytat:
"Wina to uczucie, nie zaś fakt. Ofiara myśli o winie i czuje ciężar. Ktoś, kto decyduje sam o sobie, myśli o przyczynie i skutkach, i czuje swoją drogę.
Myślenie w kategoriach winy odbiera energię, wywołuje poczucie uzależnienia (od życzliwości innych) i działa przygnębiająco."
Nie popadaj w poczucie winy!
Trzymaj się. Wejdź na nowego bloga.
Pozdrawiam cieplutko.