Korespondencyjnie - Hakuna-matata
Cytat z Oneta (9.09.2012)
Okiem faceta:
"Oto, jakie cechy kobiece nie podobają się mężczyznom.
1. Brak wyrozumiałości dla męskich słabości. Owszem lubimy oglądać sport, nie zawsze
wkładamy brudne skarpetki do pralki, ale to nie jest powód do scen.
2. Apodyktyczność w związku. Choć kobiety uwielbiają przedstawiać się jako słaba płeć, to one starają się za
wszelką cenę decydować w związkach – ustalają plany każdej wolnej
godziny, planują weekendy i wakacje. Wreszcie często mówią, co mamy
ubrać (bo przecież mają podobno lepszy gust) i decydują, na co w
weekend idziemy do kina.
3. Apodyktyczność towarzyska. Nawet, gdy nie mamy na to ochoty, musimy spotykać się z jej
rodziną i przyjaciółmi. Spotkania z naszymi są na dalszym planie.
Do tego dochodzi...
4. Zaborczość. To ustalanie terminarza pary sprawia, że panowie nie mają czasu na
pielęgnowanie swoich męskich znajomości. Zgoda na wyjście z
kolegami na piwo urasta do miana wydarzenia.
5. Nudziarstwo. Randki były wielką przyjemnością także dlatego, że każda z nich
stawała się przygodą także intelektualną. Niestety, wspólne
zamieszkanie sprawia, że kobiety zmieniają płytę. Słyszymy ciągle o
ich dolegliwościach, problemach w pracy i kolejnych nieudanych
związkach sióstr czy przyjaciółek. I tak w kółko, od rana do
wieczora.
6. Nudziarstwo estetyczne. Pierwsze spotkania to świetne ciuchy i seksowna bielizna. Stały
związek to powyciągane dresy i szare ze starości majty wiszące na
kaloryferze. Kobiety w związkach tracą zainteresowanie dla swojego
wyglądu w domu. Nie próbują nawet (choć wymagają tego od partnerów)
podobać się swoim panom.
7. Lenistwo. Choć często słyszymy, że to kobiety pielęgnują i rozwijają
związki, prawda jest bardziej złożona. Te roześmiane, kwitnące
dziewczyny z pierwszych randek w chwili, gdy zaczynamy już mieszkać razem, stają się wiecznie
narzekającymi, spędzającymi najczęściej czas przed telewizorem lub
komputerem, szarymi kobietami. Dziewczyny, które nie mogły się
doczekać piątkowego czy sobotniego wyjścia do klubu, nagle nie mają
ochoty nawet iść do kina.
8. Egoizm. Owszem, dziecko to zew natury. Każda pani o nim marzy. Jednak
chwilami jego pragnienie staje się silniejsze od szacunku dla
partnera. Panowie najczęściej słyszą po prostu: chcę żebyśmy
zrobili sobie dziecko, albo: zrób mi dziecko. Stajemy się tylko
dawcami spermy.
9. Poniżanie partnera. Bardzo często się zdarza, że panie towarzysko (często w formie
niewybrednych żartów) i w domowym zaciszu poniżają partnerów,
naśmiewając się z ich męskości, zarówno tej w alkowie, jak i tej w
szerszym znaczeniu – zaradności życiowej.
10. Stosunek do rozstania. Choć przy rozpadzie związku winę ponoszą najczęściej ona i on, tylko ona ma prawo odejść.
Tłumaczy to najczęściej tym, że on nie dorósł do wspólnego życia.
Gdy on postanawia zakończyć związek czy małżeństwo – jest
egoistą".
Autor: Tomasz Lada (Onet 09.09.2012)
Tak pół żartem pół serio...
Ile w tym prawdy, a ile tendencyjnego spojrzenia na stosunki
damsko-męskie.
Czy można wziąć "pod rozwagę" i zbadać czy coś
z powyższego dekalogu mamy na sumieniu. A jeśli tak to
zastanowić się co z tym fantem zrobić, wyciągnąć wnioski i unikać w kolejnych związkach - uczyć się na
błędach...
To tak a propos I CO POTEM, gdy już nastąpi etap ewentualnego
nowego związku
Ja bym potraktowała ten tekst bardzie pół żartem niz pół serio :)
OdpowiedzUsuńA jesli już pół serio, to w takim kontekście:
Niektóre nasze koleżanki zupełnie jeszcze nie myślą o nowych związkach. Ale są tez takie, bardziej ucieknięte, które już próbują spotykać się z mężczyznami.
Myślę, że pierwszym ten tekst może się przydać, by popatrzeć wstecz na swoje związki i zrobić rachunek sumienia. Tylko nie samobiczować się :)) Do tego nie namawiam absolutnie :))) Spróbować spojrzeć obiektywnie. By stać się lepsza osobą. Nie dla kogoś, dla siebie. Nie pod kątem faceta, a po to by samej nam ze sobą było dobrze, by następował rozwój i stawanie się lepszą, bardziej świadomą siebie. Każdą z tych cech można pzrecież rozpatrzeć w różnych aspektach, nie tylko w kontekście związków damsko - męskich.
A tym, które myslą o nowym związku, by wiedzieć na co mężczyźni zwracają uwagę. Nie po to by starać się zasłużyć na ich miłość, ale by lepiej ich znać i rozumieć. Przeciez to na tym ma polegać, by się znać i rozumieć. Prawda? :)))
Myślę ,że nie ma utartych, stałych reguł na dobry związek, ja uważam ,że podstawą jest dobra komunikacja i odróżnianie co jest drobiazgiem a czym charakter człowieka.
OdpowiedzUsuńDiamentowa:)
-jeśli myślisz że kobiety to słaba płeć , spróbuj w nocy przeciągnąć kołdrę na swoją stronę-
OdpowiedzUsuń:)
recept może i nie ma, ale widziałam taki trójkąt miłości:
OdpowiedzUsuń1 ramię namiętność
2 ramię zaangażowanie
3 ramię intymność (zaufanie, przyjacielskie relacje)
Gdy któreś zaczyna szwankować a zainteresowani nie zaczną nad tym pracować... to kapota...
Pamiętajmy dziewczyny, że zaczyna się weekend. Ciekawie będzie zobaczyć "na skali" czy nadchodzący dół będzie płytszy od poprzednich - a może da się całkiem zasypać rewelacjami i atrakcjami?
Pozdrawiam. Gall...anonim
Moim zdaniem, w wielu wypadkach wynika to z udawania kogos kims sie nie jest w poczatkowych fazach znajomosci. Udawanie kogos innego po to zeby potencjalnego partnera "usidlic" zawsze bedzie prowadzic do rozczarowan bo "w praniu" wychodzi prawdziwa natura czlowieka, ktora nie ma nic wspolnego z poczatkowym, wykreowanym jego obrazem. Nic dziwnego, ze pozniej kogos raza szare ze starosci majty na kaloryferze:)
OdpowiedzUsuńI to się sprawdza Dot w każdym przypadku. Poznajesz człowieka i się wygłupiasz:) i to nie może się dobrze skończyć. Bo przecież nie jesteś wystylizowaną głupkowatą lalą, która skupia się na tym żeby dobrze wypaść. To jest fałsz i ma krótkie nogi:) Trzeba być sobą i już. Bez popisywanie, bez udawanie lepszej i mądrzejszej niz jesteś.
OdpowiedzUsuńNie wiem - to nie wiem, nie umiem - to nie umiem, nie chcę - to nie chcę. Wypada, nie wypada, wolno, nie wolno. w nosie z tym, na bok konwenanse. I tak kiedyś prawda o mnie wyjdzie na jaw. Wiem to co wiem, umiem to co umiem, lubię to lubię, chcę czego chcę. I wiem doskonale czego nie chcę, nie zniosę i nie toleruję.
I nie będę tego ukrywać ani udawać, że jest inaczej. Nie jestem najlepsza na świecie - jestem wystarczająco dobra i staram się poprawić:)))
A stare zszarzałe gacie lepiej (z ostrożności procesowej) wywalić zawczasu - nie zapałętaja się przypadkiem:)))
Wiele prawdy w tym onetowym tekście. Ale, moim zdaniem, mężczyźni w związkach wcale nie przedstawiają się lepiej. Nagle z bystrego, pełnego pasji faceta mamy władcę pilota w pretensjach. Oczywiście, jest tak jak napisała Dot. Sami sobie strzelamy w kolano udając kogoś, kim nie jesteśmy. Popełniamy też (i to obie płcie, choć chyba częściej kobiety)jeszcze jeden błąd, mocno ważący na dalszych losach związku. Otóż zaczynamy uważać naszych partnerów jak przyjaciółki z fiutkiem. To ten passus o narzekaniu, opowieściach o rodzinie i koleżankach. Tak postępowałybyśmy siedząc na kanapie z przyjaciółką, która też uraczyłaby nas opowiastkami i swoich problemach, razem byśmy się pocieszyły i nasza przyjaźń by kwitła. I tego chcemy od naszych mężczyzn. A tymczasem oni jeżą się i zniesmaczają. Nie dlatego, że nas nie kochają, ale dlatego, że nie są kobietami. Inaczej mówią, myślą i działają niż kobiety. I przecież pragniemy ich dla ich odmienności...
OdpowiedzUsuńUlka- Silma
No tak...ale jak zaczniemy wymieniać o czym nie należy rozmawiać z facetem, to bardzo szybko może okazać się że w ogóle nie mamy o czym. Ja uważam, że owszem pewne tabu istnieje ale to jest tabu na wyczucie, a tak można porozmawiać o wszystkim, o przeszłości nie stawiając ani w dobrym ani w złym świetle poprzedniego partnera broń Boże, o ciuchach, butach, bieliźnie (w rozsądnej mierze) przecież On też czerpie przyjemność, kiedy jesteśmy zadbane. O marzeniach Jego i moich, o wspólnych, o znajomych o koleżankach bez stereotypowego obgadywania i zbędnych szczegółów. O seksie i związanych z nim potrzebach. Liczą się słowa, umiejętność odbierania rzeczywistości z perspektywy faceta...to pozwala lepiej zrozumieć która rozmowa go męczy a która interesuje. Ja osobiście nauczyłam się jak rozmawiać...żeby nie ranić, urazić, czy irytować i kiedy też pomilczeć, ale zachowując przy tym zgodę ze sobą. Chwalić i domagać się pochwał, doceniać każdy gest, nie szczędząc słowa dziękuję - to bardzo ważna nauka. Ale ta nauka trwała lata. Wielu moich kolegów mówiło mi, że ze mną można pogadać o wszystkim. Dlaczego? Bo prócz opowiadania, mówienia bardzo ważne jest słuchanie i to słuchanie połączone z zainteresowaniem. Kiedy mój mężczyzna opowiada z fascynacja o motoryzacji...jakimś sporcie, czy o swojej pracy, albo o kolegach, kiedy żartuje (nawet czasem niekoniecznie śmiesznie dla mnie) szanuje to i słucham z ciekawością, zadaje dodatkowe pytania, komentuje na swój sposób. Tu czuję, że daję radę. Z dbałością o siebie również...ale robię to dla siebie, bo chcę czuć się atrakcyjna. Popełniam jednak błąd pt. APODYKTYCZNOŚĆ....w decyzjach dotyczących wystroju mieszkania, mebli, kolorów, noi nie lubię jak on goli głowę prawie na zero co oczywiście mu komunikuję...(raz się słucha, raz nie)Co do tego, że generalnie zmienia się na bardziej szaro w związku nie mam wątpliwości...to rzecz oczywista, mam świadomość, że nie jestem już taka spontaniczna i wesoła bez powodu, rozmowy schodzą na tematy wydatków, planów popołudnia, bywa też nudno z obu stron, ale obiektywnie stwierdzam, że nie ma takich związków, w którym każdy dzień były fascynujący, są humory partnerów, są przytłaczające troski codzienność, czasem zwykłe zmęczenie...nie szukajmy za wszelką cenę dziury w całym...a to moim zdaniem podstawowa skłonność kobieca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nadja (nie umiem się zalogować nie wiedzieć czemu)
OD TEJ CHWILI BARDZO PROSZĘ O WYPOWIEDZI NA NOWYM BLOGU.
OdpowiedzUsuńBEZPOŚREDNI LINK
http://uciekamydoprzodu.blog.pl