Dziś przedstawiamy historię Ewy
Witajcie, I ja się skuszę. Na podzielenie
się swoją historią. Mojej pierwszej miłości, I ostatniej jak na razie. Może
napisanie tego prawie w punktach pomoże zobaczyć. 7 lat nadziei, bólu, kłótni.
Poznałam go na stacji benzynowej. Podszedł,
zapytał czy pójdę z nim na piwo. Dość zmieszany I czerwony, ujął mnie. Przeszliśmy
się razem do mojego domu(wynajmowałam pokój). Chwila rozmowy I nagle się zmył,
bez wyjaśnienia, bez większego pożegnania. Drugi raz zobaczyłam go w autobusie,
uśmiechnęłam się on zrobił się czerwony I coś tam burknął. Za jakiś czas napisał
do mnie, numer wziął od kogoś znajomego. (Mieszkaliśmy na emigracji, Polaków w
okolicy nie trudno było wypytać czy mnie znają). Zaimponowało mi to że się
postarał o mój numer. Zaczęliśmy się spotykać. On zawsze przychodził z piwem.
Ale nie zapraszał mnie nigdzie, tylko szliśmy do parku, nad rzekę. Tłumaczył
się fobią społeczną. Przez cały okres spotykania nie zabrał mnie nigdzie.
Twierdził że kocha jak umie. Że go zdradziła poprzednia dziewczyna I że nie
umie zaufać. Tłumaczyłam jak dziecku, że każdy ma prawo być szczęśliwy. Mówił że
mnie kocha I potrzebuje czasu. Za szybko poszliśmy do łóżka (wg niego) Potem po
każdym seksie piętnował mnie poczuciem winy. Że zależy mi tylko na jednym, że
jestem k****ą I sz****ą. Płakałam I mówiłam że nikogo nie kochałam jak jego. I
tak czułam. W sumie on był pierwszą osobą która “odwzajemniła” moje uczucia.
Nigdy nie czułam się tak blisko z nikim. Umierałam jak się obrażał. Na każdym
spotkaniu był alkohol. Miałam dość picia, sugerowałam że nie chcę, ale on chyba
nie umiał inaczej. Nie przychodził pijany, ale przeważnie z piwem. Jak nie miał
piwa, to prosił o kupienie(!). Szok, ale byłam ślepa. Ale zakochana.
Nawet po pierwszym policzku mi nie przeszło.
Czekał na mnie, gdy pojechałam na dwa dni do koleżanki. Przywitał mnie
policzkiem I wyzwiskami. Potem było tylko gorzej. Zdradzasz mnie, zdradzasz
mnie, ty sz****o. Byłam w szoku, byłam pewna że siła mojego uczucia go opamięta.
Nie potrafiłam przestać kontaktować się z nim. Ciągle kochaliśmy się, potem było
tak że mnie bił a potem chciał się kochać. Takiego uczuciowego rollercostera
nie przeżyłam nigdy. Chodziłam do pracy z siniakami pod maską pudru. Ludzie
widzieli, ale nie reagowali. Mówili tylko żebym się z nim już nie spotykała.
Teraz sobie myślę za jaką idiotkę musieli mnie mieć. Zrywał ze mną co tydzień.
Do piątku.... Do weekendu, jakieś zajęcie przecież musiał mieć. Któregoś razu
zmusił mnie do zrobienia testu ciążowego. Kazał mi kupić I zabrał mnie do
centrum handlowego, kazał wejść do ubikacji I zrobić test. Ze zdenerwowania nie
mogłam trafić na patyczek. Test nic nie pokazał. Na drugi dzień zrobiłam sama w
domu. Pozytywny.
Tak, byłam głupią kozą, która nie uważała.
Zadzwoniłam do niego - “jestem w ciąży”
Krzyczał. Wieczorem przyszedł po mnie do pracy, wziął za rękę, poszliśmy do
mnie przestraszeni. Przytulał mnie I mówił że damy radę, że jakoś to będzie.
Trwało to trzy dni. Potem zaczął mnie znów wyzywać I mówić że dziecko nie jest
jego. Płakałam. Nie bił mnie już, napisał że jakby mnie uderzył w ciąży to by
poszedł do rzeki. I od tamtej pory na mnie ręki nie podniósł, a minęło juz 7
lat. Choć tyle?
Zawinął się w trzecim miesiącu ciąży. Przez
te miesiące wyżywał się na mnie słownie, potrafił mnie smsem wyciągnąć o 2 nad
ranem z łóżka, brałam taksówkę I jechałam do niego w nadziei na odrobinę czułości
I zrozumienia. Wyzywał, mówił – z***ałaś mi życie. Aha, namawiał mnie żeby usunąć.
Zniknął jak już pisałam koło 3 miesiąca ciąży.
Zostawił mnie w głębokim poczuciu winy. Gdyby nie przyjaciele I psycholog chyba
bym do rzeki skoczyła. Wrócił tuż przed rozwiązaniem, pytająć czy zatrzymuję
dziecko. Nie zapytał jak się czuję, czy mam za co żyć, gdzie będę mieszkać.
Nic. Powiedział że nie ma pewności że dziecko jest jego. To po wrócił? Dlaczego
mu pozwoliłam? Mogłam wykorzystać jego niewiarę – I powiedzieć, tak ,nie jest
twoje, odejdz. Ale chciałam żeby mój syn miał ojca, bo ja go nie miałam. Syna
zobaczył pierwszy raz jak miał 3 miesiące. W tym czasie pił z kumplami I gdzieś
tam niby pracował. Potem zaproponował wspólne mieszkanie – ale nie związek.
Zgodziłam się bez wahania! Rany. Poszłam do pracy (starej), zatrudniliśmy
opiekunkę. On pił, ne był agresywyny, ale kłóciliśmy się. Nalegał na seks kiedy
miał ochotę. Często. I że historia lubi się powtarzać, zaszłam w drugą ciążę. Wściekł
się.Powiedziałam, że się cieszę, ale byłam
przerażona.
Wyprowadziłam się jednak od niego.Miałam to
szczęście, że w mieście był dom samotnej matki, w którym mieszkałam w ciąży.
Obiecywał mi wspólne mieszkanie, że znajdzie pracę, że będzie dobrze. Wyzywał
od czasu do czasu, przychodził po seks. Pisał o innych dziewczynach – wierzyłam
że robi to na złość, a dziś kto wie, może sypiał z nimi wtedy aby pomścić moją
“zdradę”. Nigdy nie odpowiadał wprost na pytania a sam zadawał mnóstwo I tylko
wyłapywał moje “kłamstwa”. Boże, jak teraz dokładnie to widzę że miałam to
wszystko na własne życzenie.
Urodziłam drugie, zdrowe dziecko. Zamieszkałam
z dwójką dzieci w mieszkaniu pod przyjaciółmi. On dochodził do pomocy. Dzieci
pokochał, nie powiem. A one jego – I tym mnie znów trafił. Wow, nie jesteśmy
razem, ale dzieci przynajmniej mają fajnego ojca, który się nimi zajmie a ja
mogę odpocząć albo wyjść z domu. Dlaczego zawsze to te małe plusiki nas ich
trzymają a nie widzimy tych wielkich strat!? Dlaczego nie robimy zimnego
bilansu?
Po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam brać
tabletki antydepresyjne. Pomogły. Trzymać się dzielnie, oporządzić dzieci I nie
zwariować. Zrobiłam nawet kurs I udzielałam się wolontaryjnie. I pisałam – to
moja pasja.
Prosiłam go o zobowiązanie, o zamieszkanie
razem. Przychodził kiedy chciał I wychodził kiedy chciał. Brał co chciał.
Jedzenie, seks, Jak się nasycił szedł do siebie. I jaki wspaniały ojciec
przecież. Pieniędzy nie dawał na początku, musiałam prosić (ja miałam to szczęście
że żyłam z zasiłku). Kiedy nie udało się nic ustalić, ani widzeń, ani mieszkania
razem, ani alimentów, poszłam do sądu. Na żadną rozprawę nie przyszedł, nawet tę
co sam mi założył o prawa do dzieci. Trzymaliśmy się widzeń – był porządek. Ale
jak tylko odpuszczałam godziny widzeń, robił się chaos I wyrzuty. No bo ja Ci
pomagam, no bo to są moje dzieci też I ja mogę je widzieć kiedy chcę. Pomagał
faktycznie. Skończyłam roczny kurs w wymarzonym zawodzie. Dzięki jego pomocy.
Ale w czasie egzaminów odwrócił się. Potem zrobił to samo kiedy poszłam do
pracy, zostałam bez opieki do dzieci z dnia na dzień. Musiałam zostawić pracę
(to był Mc Donald więc odżałowałam). Drugi raz się lepiej przygotowałam I
zatrudniłam opiekunkę I mam cudowną pracę od 4 miesięcy :).
Dzieci mają już 5 I 6 lat, są cudowne, mądre,
ładne, śmieszne, dojrzałe, inteligentne. Moja duma. Nasza duma. Ale cierpią
przez kłótnie rodziców. Miałam mnóstwo powodów aby go usunąc z naszego życia,
albo zminimalizować jego wpływ. Ale pozwoliłam mu na wiele. Widuje dzieci
bardzo często, niestety u mnie w domu, bo sam nie ma na tyle funduszy by wynająć
odpowiednie lokum. Fakt, nie bije mnie, nie widzę go pijanego, ale nie mogę się
uwolnić. Psychicznie. Czasem tracę nadzieję na uwolnienie się kiedykolwiek.
Czasem tłumaczę go w głowie , że każdy
facet taki jest, nie sprząta po sobie, jest egoistą. Ale wyzywanie zdarza się
do dziś I manipulacja, również wkraaczanie do świata moich znajomych I
mieszanie w nim. Zawsze ma dla siebie wytłumaczenie.
Dziękuję bardzo za przeczytanie tego.
Mi to pomogło, zobaczyłam rzeczy z
perspektywy, wiem że mój los w moich rękach. Nie odmówię dzieciom ojca, za
którym przepadają, ale jak mam dbać o siebie jednocześnie? Jak wyłączyć uczucia
I skąd one się biorą? Jestem DDA po dwuletniej terapii. Pomogła, ale nie do końca
widać.
Bardzo mi się podoba lista praw
zamieszczona na stronie. Jakie błędy popełniłam? Skutki niemoralnego
prowadzenia się ponoszę w stu procentach. Nie moralnego czy uczuciowego, jak
zwał tak zwał. Czy we mnie wciąż za dużo siebie obwiniania?
Myślę, Ewo, że nie potrafisz się zdystansować i ustawić odpowiednio granic. On zawsze będzie ojcem Twoich dzieci i zapewne wciąż będzie gdzieś "w pobliżu". To nie może ciągle tak źle na Ciebie działać, bo przecież chcesz normalnie zyć i masz do tego prawo. Jak zauwazyłaś masz prawo do wielu, wielu rzeczy wpływających na jakość naszego życia i dobre samopoczucie.
OdpowiedzUsuńDobrym sposobem jest sporządzenie listy wad, nałogów i sytuacji w których doznałaś upokorzenia lub poniżenia z jego strony. Taka lista sporządzona na zimno, a wyciągana w chwili "nawrotu" uczuć potrafi ostudzić te uczucia . Spróbuj.
A na obwinianie poszukaj w "Inspirujących cytatach" cytatu o poczuciu winy. Może pomoże :)
Pozdrawiam :)
Tak Veno - powtórki na stronie głównej i ten cytat o poczuciu winy powinnaś zamieszczać przynajmniej raz w tygodniu ( przepraszam że się wtrącam w prowadzenie bloga ale widzę że pomaga szczególnie w tej pierwszej fazie gdzie jesteśmy albo w poczuciu winy albo w poczuciu odrzucenia, a w ostrej początkowej fazie można się zgubić na tym blogu) .:))
OdpowiedzUsuńEwo , ja tu widzę brak zaufania i stabilizacji. I przypuszczam że poczucia bezpieczeństwa. To że jesteś DDA (tak jak ja) NIE ZNACZY ŻE TYLKO MAMY TE ZŁE CECHY - nie jest to prawdą i każdy z nas jest inny.
Ja na Twoim miejscu nie robiłabym nic oprócz jednego - ŻYĆ SWOIM ŻYCIEM. Nie jego , i nie jego problemami. To jest jego życie i jego wybór - jak napisałaś , na własne życzenie. Ciebie to już nie dotyczy - żyj . Tu nie ma co "przeczekiwać".:)
Ojciec Twoich dzieci. Będzie się "pałętał" dopóki dzieci będą z Tobą, dopóki się nie usamodzielnią. Brak szans na "zero kontaktu". Tak zalecane i tak skuteczne.
OdpowiedzUsuńAle czy ojciec Twoich dzieci ma prawo traktować Ciebie jak swoją własność, zabawkę. Pojawia się i znika jak mu pasuje?
Nie jesteście w związku, możesz mieć własne życie, swoje sprawy. A on musi to uszanować. Trzymać się grafiku, nie demolować Twoich planów.
No i nie musisz z nim sypiać tylko dlatego, że on miewa ochotę i jest ojcem Twoich dzieci. To zależy również od Ciebie. Spróbuj.
Milko dziekuje Ci, że zarekomendowałaś tą ksiązke "Toksyczne namietnosci, gdyby nie Ty pewnie nie zabrałabym sie za to czytanie;) Czytam i wyciągam wnioski, juz wiem że tłumiłam złośc, a to odwracało sie przeciwko mnie. Bo jak miałam sie gniewać na kogosć kto zrobił z siebie ofiarę i mało tego za swoje głupie czyny obwinił mnie. Chciałam, tez aby wyjaśnieł mi swoje kłamstwa i przyznał sie, ale wiem ,ze tego ne zrobi bo musiałby przyznać sie, że jesty ch...m.
OdpowiedzUsuńOla
Ależ proszę :)) - to taka sztafeta :)) mnie nie będzie ale będziesz Ty gdy ktoś tu napisze tak jak ja lub Ty kiedyś:)) przytulam i zachęcam do czytania dalej :))
OdpowiedzUsuńDzięki za odpowiedzi, nie sypiam z nim, wiem co robić mniej więcej, miewałam już bardzo dobre okresy oddzielenia emocjonalnego, ale co jakiś czas, najczęściej po czasie spędzonym z nim (z powodu dzieci) dużo rzeczy wraca. Wraca jakiś sentyment, nadzieja, a potem dostaje w tyłek. Wyrzuty, że coś nie tak, że odmawiam pomocy (najczęściej finansowej albo "żywieniowej") ale przecież nie schowam jedzenia jak przychodzi do dzieci. A nie chcę go karmić, częstować, pomagać. Nie chcę.
OdpowiedzUsuńDo przodu!!! :)
Qdee, rozumiem, że chcesz definitywnie odciąć się emocjonalnie. To jest kwestia Twojej decyzji i nie pozwalania sobie na jakieś kręcenie filmów w chwilach, gdy jest lepiej, normalnie. Bardzo dobrze, ze są takie chwile, ale Ty już wiesz, że to są właśnie chwile, a potem znów to samo. Więc się nie nakręcaj - powiedz sobie STOP. Postaw też granice jemu, herbatka - ok, możesz poczęstować czy czym tam chcesz, ale jakim prawem szpera po Twojej lodówce. Określ się wyraźnie, jeśli nie jesteście razem to nie macie wspólnej lodówki ani wspólnej kasy i nie musisz się tłumaczyć.
OdpowiedzUsuńDo przodu, Kochana, do przodu !!! :)