Dziś opowiada M (samanthi).
Liczymy na to, że znajdzie wsparcie naszych Czytelniczek w trudnym dla siebie momencie.
Poznałam go na pewnym portalu
internetowym, niezrażona wcześniejszymi niepowodzeniami w miłości, postanowiłam
wyjść losowi naprzeciw, wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć swoje szczęście.
Jego uosobieniem była miłość mężczyzny. Myślę ze jestem uzależniona od tego
uczucia.
W końcu spotkałam jego, coś
zaiskrzyło, czułam ze chce go spotkać jeszcze. I w sumie samo to jakoś poszło.
Spotkanie pierwsze, potem kolejne, nie minęło półtora miesiąca a wyznał mi
miłość. Potem czule słówka, spotkania u mnie, bo on mieszkał z rodzicami, ja
mieszkanie wynajmowałam, potem u niego, kupił i urządził przy pomocy rodziny
własne mieszkanie. Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się
zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.
Ja bardzo pragnęłam miłości,
mój poprzedni burzliwy związek zakończył się, bo on mnie zdradził. W sumie rok
czasu zapominałam o nim. Kiedy jako tako doszłam do siebie znów zaczęłam szukać
i spotkałam właśnie tego ostatniego faceta.
Wymodlonego. Miał być jedyny, ostatni, na cale życie. Owszem, nie
podobało mi się w nim kilka rzeczy, ale tak nie chciałam być sama ze
przymknęłam na nie oczy. Dla przykładu popadał w gniew, obrażał się, kiedy nie
robiłam czegoś, na czym mu zależało, potrafił podczas rozmowy telefonicznej
przerywać mi i unosić głos. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale stłumiłam te
uczucia.
Potem był wyjazd na Mazury i tam się zakochaliśmy, przyroda, zmiana
otoczenia, myślę, że to zrobiło swoje.
Ale gdy minęło pierwsze to
najgorętsze namiętne uczucie i motyle w brzuchu, zaczęły się kłótnie, co mnie w
nich najbardziej bolało? Że nawet jak ja coś, jak on to mówił, „nabroiłam”, to
robił mi kazanie, karcił jak małe dziecko, a dlaczego to zrobiłam, nie pozwalał
załagodzić konfliktu tylko go rozdmuchiwał, ja mówiłam, dlaczego,
przepraszałam, ale on oczywiście musiał odgrywać urażonego księcia. Był
strasznie zasadniczy, potem tez się okazało ze wybuchowy. Potem doszły już
przezwiska, przekleństwa chamskie odzywki jak np. zamknij ryj jak uniosłam
głos, bo przecież na niego się nie krzyczy. Tak mówił. Za to na mnie można było
krzyczeć. Uważał ze w związku nie można się kłócić, nie tak często jak my, raz
na rok kłótnia powinna być. Pochodził (z tego, co mówił, bo nie poznałam dobrze
jego rodziców, matkę tylko na weselu, ojca wcale), z rodziny gdzie rodzice
ciągle kłócili się i on sobie obiecał, ze on ze swoja zona nie będzie się tak
kłócił. Uważał, ze jego rodzice powinni się rozwieść. Był tez strasznie
przewrażliwiony, wrażliwy, tzn. łatwo go było zranić wtedy zaraz się zamykał w
sobie, oprócz tego bardzo podejrzliwy i mściwy. Podejrzewał mnie o najgorsze,
nie ufał, uważał ze jak telefonu od niego nie odbieram to ze zaraz jestem na
spotkaniu z jakimś facetem, ze go robię na boki. Tłumaczenia nic nie pomagały,
ja się denerwowałam, że mnie tak osądza, a on uważał ze jak ja się unosiłam, to
ze naprawdę miałam coś na sumieniu,. Potrafił bardzo często odpłacać pięknym za
nadobne, jak ja od niego telefonu nie odbierałam, bo naprawdę nie słyszałam to
on tez nie odbierał od razu jak ja oddzwaniałam. Jak ja nie odpisywałam 3 h on
tez tyle nie odpisywał.
Po roku dowiedziałam się ze
mnie zdradził. Najpierw przeczytałam w jego telefonie sms, właściwie raport
doręczenia gdzie był fragment sms” czy już dotarłaś do domku skowroneczku?”.
Cały świat mi się zawalił. Pomyślałam znowu to samo, znów mnie ktoś zdradził.
Czułam się jakby ktoś wsadził mi rękę do środka i chciał wyrwać wszystkie
wnętrzności. Nie przyznawał się póki mu palcem nie pokazałam gdzie w jego
telefonie dokładnie znalazłam ten sms, chyba sam nie wiedział ze ma w telefonie
taka funkcje jak raporty doręczeń. Przepraszał, błagał bym mu wybaczyła, ze
miedzy nimi nic nie ma ze to tylko smsy. Kazałam mu się wynosić, potem
oprzytomniałam z bólu zaczęłam się do niego odzywać, on na początku odpowiadał
potem przestał ze niby jest z kumplami. Potem dowiedziałam się, że był z nią tego
dnia na weselu, nie wiem tego na pewno, ale mogę tak z dużym
prawdopodobieństwem przypuszczać.
Najbardziej mnie bolało to
zaskoczenie, ja mu ufałam bezgranicznie, uważałam go w głębi ducha za
porządnego człowieka odpowiedzialnego, uczynnego, z zasadami, mówiłam wszyscy,
ale nie on, wszyscy. Nawet w seksie nie miał jakoś dużego libido jak mój były,
byłego podejrzewam o zdrady, bo miał takie parcie na seks, a nasz związek był
na odległość. Ale nie tego ostatniego, nie jego. On z pozoru to człowiek
urokliwy, wydaje się sympatyczny, ma swoje grono kolegów, co go lubią, bo on
jest dla nich koleżeński, i uczynny. Był kulturalny, może mało romantyczny, ale
wydawał się oddany i uczuciowy. Myślałam sobie – wspaniały kandydat na męża.
Sam też się jako taki reklamował.
Dlatego mój szok był olbrzymi.
Dałam mu szansę, za kila dni
znów odkryłam smsy do kolejnej panienki. Znów szok i niedowierzanie. Tym razem
powiedziałam ze muszę się zastanowić.
Ze nie chce go na razie widzieć
ze się nim brzydzę i muszę to przemyśleć. Ale ogarnięta złymi przeczuciami, gdy
się nie odzywał pojechałam do niego rano w niedziele. Rolety zasłonięte, potem
odsłonięte, wiec wiedziałam ze jest. Ale mi nie otworzył a wyraźnie słyszałam
ze ktoś jest w środku. Świat mi znów runął, wiedziałam ze jest z kimś, z
panienka.
Wróciłam załamana ledwo żywa,
wyrzuciłam jego wszystkie rzeczy na śmietnik. Za kilka godzin zaczął słać smsy
i pytać czy byłam u niego, ze jego nie było a była to jego siostra ze nocowała
tam, bo prosił ją o umycie okien, nie otworzyła mi, bo mnie nie znała, bała
się. Uwierzyłam. Wmówiłam sobie, ze to prawda bo nie radziłam sobie z bólem.
Potem przestał przyjeżdżać,
pisaliśmy, ale jak pytałam kiedy
przyjedzie to się wykręcał. zastanawiało
mnie, co jest. Napisał ze ma jakieś uczulenie
od sauny, ja od razu ze złapał jakąś chorobę weneryczną, ze był seks z inna,
wypierał się ze to od sauny, kiedy w końcu przyjechał obstawałam żeby się
przyznał ze zdradził ze to uczulenie w
miejscu wiadomym na jego ciele nie jest od sauny, że ja nie wierze, w końcu
przyznał się ze był seks.
Od razu wszystko mi się poukładało,
ze wtedy w mieszkaniu to był on z panienka ze ich nakryłam, a nie jego siostra,
cholernie się rozkleiłam, zanosiłam się od płaczu. Kazałam mu się wynosić.
To był olbrzymi niesamowity
ból, jakiego nie zaznałam w życiu, chciałam umrzeć i nic więcej
Następnego dnia nie
wytrzymałam, napisałam do niego ze jest mi źle ze umieram, miałam akurat urlop
w pracy a ból był tak potężny że nie radziłam sobie, nie miałam do kogo zwrócić
się, chciałam też poznać motywy czemu mi to zrobił.
On tez cos pisał, generalnie ze
jemu tez źle. W końcu ze to wszystko moja wina, bo nie dałam mu ciepła. Ze
byłam taka niedobra dla niego. Ze gdybym była dla niego lepsza, to by tego nie
zrobił, a poza tym to on chciał sobie i mi udowodnić, ze stać go na inną, żebym nie myślała sobie, ze żadna go nie
zechce.
Ja tak pragnęłam tej iluzji ze jest wszystko
jak dawniej ze wzięłam te wina na siebie, przypomniałam sobie parę złych
sytuacji z moim udziałem i pomyślałam ze ma racje, wybaczyłam mu.
W tym roku w lipcu, rok po
pierwszej zdradzie, odkryłam kolejną zdradę, dotarłam do jego konta na portalu
randkowym, tam się dowiedziałam o wszystkim, pisał hurtowo wiadomości do
panienek te same teksty, kopiuj wklej. Która się odzywała tej proponował kawkę,
kino. Tę zaprosił do kina, potem się do niej nie odzywał. A potem jak się
pokłóciliśmy znów się do niej odezwał zaproponował masaż, saunę, jacuzzi,
zaprosił do swojego mieszkania. Ona sie zgodziła. Jak to przeczytałam od razu
spakowałam jego manatki pojechałam do niego oddalam rzeczy i powiedziałam że
wszystko wiem. Rozpłakałam się jak małe dziecko, miałam być twarda a wyszło jak
zwykle, zaczął się tłumaczyć ze seksu nie było ze to tylko spotkanie,
przysięgał ze seksu nie było i znów ze to moja wina, dlaczego taka byłam dla
niego, gdybym taka nie była nie zrobiłby tego. Jak go zapytałam, czemu się z
nią więcej nie spotkał to powiedział, że coś mu w niej nie odpowiadało! Nie, że
tylko ja jestem ważna i się liczę, że to zrozumiał. Nie! Po tym spotkaniu w
mieszkaniu więcej się z nią nie widział. Po tym spotkaniu napisał jej tylko
wiadomość na tym portalu randkowym, ze dziękuje za miłe spotkanie, że jest
wyjątkową wartościową piękną i pociągająca kobieta, ale on musi pobyć sam i nie
chce się na razie angażować (pisał to, bo on nie umie znieść myśli ze ktoś o nim
źle pomyśli i źle oceni) potem tego samego dnia napisał do innej panienki wiadomość
z tym samym zaproszeniem na jacuzzi i do mieszkania i na masaż, ale tamta
odmówiła, że to nie ten adres, że nie wchodzi obcym facetom do łózka). Co za bezwzględny
człowiek, sama nie wierzę, co czytam i piszę.
Potem pisał smsy obwiniające
mnie, kiedy się nie ugięłam pisał ze zrobił coś obrzydliwego ze teraz wie ze to
okropne więcej tego nie zrobi, ale jak ja się nie zmienię i nadal będę miała
fochy i będę się obrażała, to on może nadal tak robić. Ze to, co się stało
wbrew pozorom może nas połączyć, scalić, że jestem jego bratnią duszą.
Jednak ja nie odpisywałam, on dzwonił,
pisał ja twarda nie odpowiadałam, ale w końcu pękłam, napisałam sms, wtedy on napisał,
ze on wszystko przemyślał ze jest już zmęczony obolały, boli go to wszystko ze
musimy wszystko zakończyć, bo nie pasujemy do siebie. Wtedy ja go prosiłam
byśmy dali sobie szanse, on nie chciał.
Ostatni raz widziałam go pod
koniec lipca, oddalam mu jego ostatnie rzeczy, dwa dni później zaprosił mnie na
wesele, jako osobę towarzyszącą, ale to było dzień przed weselem ja juz miałam
zaplanowany wyjazd nad morze, powiedział ze rozumie i ze nie pójdzie na wesele
powie ze ja nogę skręciłam a on sam nie pójdzie. Powiedział tez, jak zapraszał
mnie na to wesele, ze to nie zmienia naszych ustaleń, ale myśli ze nic się nie
stanie jak pójdziemy razem. Ja bałam się zaryzykować, pomyślałam ze stracę
przez niego urlop kolejny już w roku (w zeszłym cały przepłakałam, bo akurat
tez w urlop dowiedziałam się o zdradzie) i jeszcze pisze że to nie zmienia
naszych ustaleń. pomyślałam ze pojadę
nad to morze, zwłaszcza jak napisał ze on rozumie, i ze beze mnie nie idzie, i
jeszcze mi pisał tego samego dnia przed weselem żebym na siebie uważała nad tym
morzem.
Następnego dnia wszystko się
zmieniło. Myślę ze poszedł na wesele z panienką kolejna poznana w sieci, wiem
to czuje przez skore, bo diametralne zmienił się jego stosunek do mnie, pisał
ze między nami koniec, i inne rzeczy ze jestem wartościowa ze poznam kogoś dużo
lepszego od niego ze on nie chce zaczynać od nowa, ze zawsze bym mu wypominała
zdrady, błagałam go 1, 5 tygodnia o powrót. Piekielnie żałowałam, że nie
poszłam z nim na to wesele, że mogłam zaryzykować, umierałam od tej myśli, że
wszystko mogło by być inaczej. Do czasu, kiedy dowiedziałam się, oczywiście nie
od niego (mimo, że on cały czas na moje smsy odpisywał, tłumaczył że nie możemy
być razem, ale dawał mi przez to nadzieję, myślałam, ze jak odpisuje to może go
przekonam jeszcze). Pytałam, czy się z kimś spotyka, pisał ze się nikim jeszcze
nie spotyka, okazało się jednak, że ma kogoś, pytał nawet znajoma o prace dla
tej panny, zarezerwował dla niej i siebie hotel w Kazimierzu na 2 dni, doba 400
zł. Jak się o tym dowiedziałam nie wierzyłam. Nie myślałam, ze jest do tego
zdolny. Kiedy mu napisałam ze wiem wypierał się nadal, pisał tez ze nawet jakby
to była prawda, to co nie wolno mu się spotykać, to tez będzie zdrada?
Napisałam ze jest draniem jak
mógł mnie tak skrzywdzić. On na to ze nie ma sobie nic do zarzucenia, ze nie
czuje się jakoś winny, no może z wyjątkiem tych dwóch jak to nazwał spotkań!!!
A przecież to były zdrady.
Potem jeszcze w amoku po
wypiciu alkoholu z bolącą głowa i rozpacza w dniu wyjazdu z ta panna pisała mu
by nie jechał. Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Więcej nie pisałam, będzie
jakiś tydzień, mimo że od rozstania minął miesiąc, to tak naprawdę nie piszę mu
nic tydzień. Policzyłam ze jak go błagałam o powrót to wysłałam 200 smsów.
Naiwna myślałam ze jak mi
odpisuje to ze jest szansa. Gdybym wiedziała ze w tym czasie szuka kogoś a
potem że już ma, nigdy bym nie prosiła.
A on mi pisał ze on musi pobyć sam jak mu proponowałam by ze mną nad morze
jechać, wtedy to się uniósł w smsie mi napisał ze stosuje na nim
psychomanipulacje i wszczepiam poczucie winy, teraz już wiem, ze nie chciał
jechać, bo szedł na to wesele z nią. Ważne było pokazanie się przed rodzina.
Tchórz, sam nie umiał iść, wziął obca, mógł mi powiedzieć, że jednak musi iść
na to wesele, bo rodzina naciska a poszłabym, ale on wolał zwrócić się do obcej.
Widać przypadła mu do gustu
Ja liczyłam po cichu ze wyjazd
będzie nieudany, idiotka, ale jak wrócił z Kazimierza pierwsze, co zrobił to
dodał ja do znajomych na facebooku a mnie jednocześnie wyrzucił z grona swych
znajomych.
Poczułam się jakby mi ktoś wbił
nóż w plecy, jakby wyrwał serce, i zgniótł je, zdeptał ubłoconymi butami, pękło
wszystko, ostatnia nadzieje odeszła. Myślałam, dzieciak. Zachował się jak
gówniarz.
Co się ze mną działo jeden Bóg
wie, byłam na samym dnie, najgorsze jest poczucie winy ze byłam
niewystarczająco dobra dla niego, ze to moja wina, najgorzej jest rano jak
wstaje, czuje wtedy takie uczucie pustki taki bezsens, w pracy siedzę i mało
się odzywam.
Ten blog mi pomaga bardzo, tu
znajduje pokrzepienie jak czuje pokusę by coś mu napisać a zdarza się ze czuje,
nie byłoby to proszenie, ale by mu napisać jaki jest beznadziejny i jak nim
gardzę. A czasem by napisać, że żałuje, że nie byłam inna. Mam czasem ochotę
zemścić się i nasłać na niego policję, wiem ze pali trawkę wspólnie z kumplami
nawet wiem, kiedy i gdzie, chciałabym żeby policja go namierzyła, ale to
człowiek bezwzględny i mściwy boje się ze potem chciałby mi odpłacić. Czasem mam
ochotę napisać list do jego rodziców, niech wiedza jakiego mają syna, ciekawe
jaki podał powód naszego rozstania.
Musze odnaleźć w sobie szczęście,
zawsze uzależniłam swoje szczęście i uśmiech od innej osoby, posiadanie faceta
było moim najwyższym celem, a jakże. To takie smutne. Ale jak z tym walczyć. Nie
jestem gotowa na nowe związki mam ranę w sercu, nikt mi się nie podoba, jak ją
szybko zabliźnić. Jednocześnie źle mi samej, czuję się jak twór trzeciej
kategorii.
Najbardziej mnie boli ze on ma kogoś
a ja jestem sama, boli jak myślę ze jest szczęśliwy ze ona jest lepsza ode
mnie, ze ja faktycznie byłam zła, ze jej nie będzie zdradzał, bo tylko ja na to
zasługiwałam.
M (samanthi)
Droga M,
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że to wszystko z siebie wyrzuciłaś. Teraz zamknij ten rozdział na kłódkę i zajmij się sobą.
Napisałaś coś bardzo ważnego:
"Musze odnaleźć w sobie szczęście, zawsze uzależniłam swoje szczęście i uśmiech od innej osoby, posiadanie faceta było moim najwyższym celem, a jakże. To takie smutne. Ale jak z tym walczyć."
Ty już wiesz, że chcesz, tylko na razie nie wiesz jak. Ale powoli, wszystko się poukłada. Będziesz pracować nad sobą, z każdym dniem bardziej siebie kochać i akceptować. To trudna droga, ale warto ja przejść.
Czytaj, notuj, pisz, gdy masz wątpliwości pytaj, dyskutuj.
Zabiegałaś o osobę, która nie była warta Twoich zabiegów, na szczęście to juz skończone, teraz TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA. Potraktuj ten czas co nadchodzi jako TWÓJ CZAS, czas budowania swojej wartości i priorytetów.
Nie można budować swojego szczęścia w oparciu o inną osobę. Szczęście jest w Tobie, spróbuj je odnaleźć, a gdy odnajdziesz, będziesz gotowa by podzielić się nim z kimś innym.
Ludzie przychodzą i odchodzą, a Ty ze sobą zostaniesz do końca. Zrób tak, by odchodzenie ludzi nie waliło Twojego świata.
Pozdrawiam :)
Droga M (Posty do M - można powiedzieć:))),
OdpowiedzUsuńWiesz już wszystko, teraz tylko ogarnij sytuację i do przodu:)
Boli, cóż, musi. Jak troszkę przestanie stwierdzisz, że najbardziej boli Cię własna naiwność. Że najtrudniej wybaczyć sobie. To, że się pozwalało rozwalać własne życie (przepłakane urlopy, na przykład) komuś tak niewiarygodnie niegodnemu.
Zostaw to za sobą, idź do przodu. A facet, cóż... Jeśli potrafi być dobrym towarzyszem niech będzie. Jeśli ma być "wiódł ślepy kulawego" - daj spokój, nie warto:)))
ja czuje ze sie do tego przyczynilam
OdpowiedzUsuńtak to moja opowiesc
OdpowiedzUsuńuwazam, ze ja go zmienilam na zlego czlowieka, ze swoimi fochami i innymi zlymi zachwaniami sprowokowalam go do tego wszystkoego, nienawidze sebie za to wszystko, on byl dobry na poczatku
OdpowiedzUsuńa ja wiecznie rozkapryszony dzieciak, nieraz tak sie zachowywalam, on nie mogl tego zniesc ani sobie z tym poradzic, chcial spokoju zawsze tak mowil a ja z poprzedniego emocjonalnego zwiazku wynioslam wielekie emcoje i jak w tym zwiakzu bylo za spokojnie to sama cos robilam by tak nie bylo
OdpowiedzUsuńmowil mi, ze ja czesto wszczynam konflikty bez powodu ze chyba czerpie przyjemnosc z klotni, zatrulam ten zwiazek, zniszczylam, on chciac sie ode mnie uwolnic, chcac przestac mnie kochac zaczal spotykac sie z innymi, chcial sie zkochac w kim innym, stad te zdrady
OdpowiedzUsuńnie dojrzalam do zwiazku i do milosci, bawilam sie nim, nie umialam, docenic tego ze mnie pokochal,
OdpowiedzUsuńjest przyczyna jest skutek, zdrady byly bskutkiem mojego zachowania, tak on nie byl w porzadku, ale mial powody, mowilam mu po pierwszej zdradzie zeby ode mnie odszedl jesli nie jestem dla niego, ale on kochal mnie nadal i liczyl ze ja sie zmienie, mial nadzieje taka, w koncu stracil nadzieje i odszedl do innej. wiem ze zwiazek to praca obojga ludzi, ja bylam sama, mialam sie zmiernic albo wynocha, czula sie pod presja pozostawiona sama sobie
OdpowiedzUsuńSamanthi, kochał Cie i zdradzał bo byłaś zbyt kłótliwa? Czy Ty możesz to spokojnie przeczytać, zastanowić się i zdiagnozować?
OdpowiedzUsuńJeśli kocha, to nie zdradza i już:) Tak mi się przynajmniej wydaje. A jeśli przestał (kochać) to po prostu odchodzi a nie kombinuje dziewczyny na boku, zamiast, równolegle, pod pretekstem itd.
Pomyśl samanthi, pomyśl intensywnie.
Coś znajomego w tej historii:)))) jak niektóre moje rozmowy z psychofagiem... nie chce mi się "tłumaczyć" tego na nasze ale wpędzanie w poczucie winy to było na porządku dziennym.:) był czas że wracałam do domu , zasuwałam okna i trwałam w odrętwieniu do rana...- wszystko było nie tak :))
OdpowiedzUsuńUspokoiłam się dopiero gdy w którejś książce przeczytałam że "ta osobowość tak ma" że jeśli chcę zostać to muszę się liczyć z tym że tak będzie zawsze - moje zachowanie lub reakcja ZAWSZE będzie NIE TAK.
Bardzo dobrze że uciekłaś . Nie pisz, zapomnij o zemście dla swojego dobra (jego sprawiedliwość dopadnie , zapewniam ). Ale najpierw Ty musisz chcieć się "wyleczyć" - trzymam kciuki.:)
Mamo Katalino - że kocha i zdradza to mnie dopiero teraz o to zapytaj :))) no , tak było . Tak potrafił zamieszać w głowie że uwierzyłam że to jest ok. kocha i zdradza:))))
OdpowiedzUsuńNie przykładamy ręki do zemsty:) No way:) Potrzeba zemsty jest bardzo nikczemna. Potrzeba sprawiedliwości - owszem, ta jest ok. Ale nie nam ją wymierzać. Sprawiedliwość się dzieje, nie ma potrzeby kiwnąć palcem - to się zrobi samo, ona przyjdzie, na pewno:))) Jeśli istnieje to go znajdzie:)
OdpowiedzUsuńwmawiał mi to że to moja wina, ja w to uwierzyłam, on w sobie nie widział potrzeby zmiany, żadnej zmiany, gdybym odeszła po pierwszej zdradzie nie byloby tego,a tak jak liczyc ze ktos mnie bedzie szanowal jak sama nie umialam, bylo nawet tak, ze jak zostalam z nim pomimo zdrady tej pierwszej to przez pewien okres on nadal pisal z panienkami na portalu randkowym, bo myslal, ze ja jestem znim zeby sie na nim zemscic, ze chce go rozkochac i zostawic. nie potrafil sobie wyobrazic ze ja chce nadal z nim byc. dopiero jak mu powiedzialam, ze wiem ze nadal pisze z panienkami ze widzialam jego profil to przestal.
OdpowiedzUsuńIstnieje . Mam tą przyjemność że dochodzą mnie słuchy że tak powiem. Oni giną z własnej broni a największą zemstą jest to że ich nie chcemy już ale i "wstałyśmy z kolan" - zauważyłam też że oni nie lubią radosnych , pogodnych i szczęśliwych ludzi - za to my te płaczące , upokorzone i ciągle przepraszające ...to ich pożywka - dlatego trzeba uciekać , bezdyskusyjnie.
OdpowiedzUsuńSamanthi to po części również moja historia. Ale ja nie dałam sobie zaszczepić poczucia winy za to, że mój pan N był łajdakiem. Jego małżeństwo i kolejne związki zawsze rozpadały się, bo kobiety są niedobre. Tak mówił. I idzie przez życie jak taran zostawiając za sobą kupę gruzu. Ty też nie jesteś winna. O problemach się powinno rozmawiać, a nie pocieszać się z innymi. Lula.
OdpowiedzUsuńoczywiscie na chwile tylko, do kolejnej klotni, ja byla jakas klotnia miedzy nami on znowu pisal. mial mnostewo kont, znalam tylko kilka, pisal nieustannie, najczescie zima sie uspokajal, pewnie nie chcialo mu sie wychodzic , wiadomo znimno, ale tylko przychodzila wiosna on ruszal na lowy, mnie juz ponad rok do kina nie zabieral ale iinym kino stawial, dla mnie najchetniej nic by nie zrobil, tylko by bral, ale sama jestem winna, pozwolilam mu tak sie traktowac, w koncu tak sie mna zabawil ze znudzil i porzucil jak szmaciana lalke. wiem ze kiedys bede mu za to wdzieczna. ale teraz wpadam w dolki, bywa ze placze jak dziecko
OdpowiedzUsuńSamanthi - o nim już nie myśl . Zajmij się sobą i czytaj - zobaczysz za parę dni jak wszystko się zacznie układać , na lepsze.
OdpowiedzUsuńW niczym nie zawiniłaś - tutaj się mówi tak ( i od dziś proszę sobie to powtarzać 100 razy a 300 razy przepisywać codziennie_) - JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRA NIE MUSZĘ BYĆ LEPSZA.
A gdy najdzie ochota pisać do niego to lepiej pisz tutaj :))
Tak - agar dla psychopaty - dobry tytuł na tomik opowiadań zbiorowych o tzw. GUPICIPSTWIE:))) Prezentowanym tu (na szczęście w czasie przeszłym:) dość szeroko i wielowątkowo:)))
OdpowiedzUsuńBez pożywki pełzającej i przepraszającej - giną. Są zdezorientowani i bezradni. Cała aktywność skierowana była na krzywdzenie, obiekt się anihilował i nie wiadomo co ze sobą zrobić.
Smutny los pozbawionego pożywki pasożyta. Ale niespecjalnie się litujemy. Raczej czekamy na (z pewnością nadciągającą) sprawiedliwość. Siedzimy sobie w fotelu "kiwamy giczałami":) i czekamy:) Oczywiście nie bezczynnie czekamy - czytamy pożyteczne książki, robimy sobie manicury i inne fajne rzeczy, uśmiechamy się i cieszymy wolnością. A sprawiedliwość robi swoje.
W moim przypadku nadciągnęła i zrobiła wielkie bum - wypadek samochodowy, kasacja "dorobku", dezorientacja (jak mi Bóg miły chciał przyjechać i zabrać autko dzieciakowi, które sam mu nabył:) ale się ogarnął i nie zabrał. Bo to w końcu miała być sprawiedliwość, no nie?
W książce "Pokochaj siebie" bardzo dobrze jest opisane poczucie winy. Nie wolno dać go sobie zaszczepić jak to Lula słusznie napisała - to chyba gorsze uczucie od wstydu... i chyba w ''inspirujących cytatach'' u Veny jest też dobry tekst o poczuciu winy. W tym temacie to już specjalista mi musiał pomóc - poszukam i wrzucę parę cytatów jeśli chcecie.
OdpowiedzUsuńKatalinko - a ja myślałam że to zwykły pijaczyna był ... a tu takie ziółko...
OdpowiedzUsuńz tą sprawiedliwościa to coś mi wiadomo, mój jeszcze poprzedni były, również zdradzający, skończył w ten sposób, że zostawiła go dziewczyna, skasowali mu nowy samochód (wypadek) i wyrzucili go z pracy. to wszystko zadziało się w ciągu jednego miesiąca. a kurat znim zrozstaliśmy się mozna powiedziec w dobrych relacjach, i sam mi o tym powiedzial, byl zalamany, a ja go pocieszalam, potem chcial do mnie wrocic, ale ja nie chcialam, teraz juz nie mamy ze soba kontaktu
OdpowiedzUsuńkochane dziewczynki dziękuje wam z całego serca, że jesteście i że mnie wspieracie, dziękuję Bogu że odkryłam ten blog, dzięki niemu jest lepiej, akurat miałam mega dołek w pracy, juz chcialam cos napisac do bylego kiedy odkrylam te stronę, to chyba znak, wiecej takie mysli odkad jestem tu nie pojawialy sie :-)
OdpowiedzUsuńTutaj nie ma "zwykłych" - sami nadzwyczajni:) Manipulują, oszukują, wpędzają w poczucie winy po to żeby z "wyczyszczonym" sumieniem (bo to Twoja wina) pić, bić, zdradzać, uprawiać cyberseks, grać w kasynie i co tam jeszcze cywilizacja ciekawego podarowała ludzkości robić.
OdpowiedzUsuńKażdy inny, a jednak dokładnie tacy sami. Chwilami dobrzy, wspaniałomyślni, uroczy, po to tylko żeby zbudować sobie ścieżkę do drugiego, ciekawszego, przyjemniejszego życia. Do swoich rozrywek, sposobu spędzania czasu.
Bo Ty złą kobietą jesteś - mogę to robić, to Twoja wina.
Czy nie tak to działa?
Samanthi :) cieszymy się, że dzięki blogowi jest lepiej i obiecujemy, ze będzie coraz lepiej, ale pod warunkiem, że zajmiesz się sobą i będziesz czytać oraz stosować się do tego co przeczytasz.
OdpowiedzUsuńKiedy odkryłaś naszego bloga?
Samanthi kochana - ta sprawiedliwość jest po obu stronach że tak powiem. Ta dla nich jest bardziej dotkliwa gdy my ZROZUMIEMY i żyjemy - ale to pojmiesz gdy już troszkę tutaj pobędziesz.. :)))) A dla nas jest o wiele bardziej cenna - życie - .
OdpowiedzUsuńbloga znalazłam w tym tygodniu, chyba we wtorek. wiem,ze bylo mi ciezko bo w poniedzialek po ulopie wrocilam do pracy, nie moglam sie odnaleźc, co chwila bieglam do lazienki plakac, ciezko bylo na czymkolwiek skupic sie. przezywalam katusze, jednak kiedy zaglebilam sie w lekture bloga, gdy zaczlam czytac zamieszczone tu historię, gdy przezytalam lekture o facetach co łżą, poczulam sie lepiej, jednak wracaja momenty kryzysowe, wtedy szybko tu wchodze jak ma doste do netu i uspokajam się. minęło za mało czasu by byc juz pewnym i silnym, ale staram sie, codziennie staram sie powtarzac ze jestem silna i dam sobie rade,
OdpowiedzUsuńSamanthi, bardzo mało czasu minęło od rozstania, więc jesteś, my to nazywamy - w fazie ostrej. Musi minąc jakis czas zanim się względnie ogarniesz, ale skoro tu jesteś to będzie Ci łatwiej niż gdybys to przezywała w samotności.
OdpowiedzUsuńOczywiście, ze jesteś silna i dasz sobie radę. Ponieważ jestes tu krótko, to nie wiem czy doczytałaś o zasadzie ZERO KONTAKTU. Nie kontaktuj się z nim wcale. Nie pisz smsów, nie dzwoń, nie pisz maili. Gdy on próbowałby nawiązać z Toba kontakt, ignoruj, kasuj. Z naszych doświadczeń wynika, ze po 90 dniach bez kontaktu będizesz już w innej bajce i zupełnie inaczej będziesz juz patrzeć na to co się stało. Wykorzystaj ten czas dla siebie. Odrzucaj mysli o nim, zastępuj je myślami o sobie. Wiem, ze trudno, ale staraj się. Ok?
Na spanie dwie meliski i mówienie do znudzenia afirmacji, aż zaśniesz.
Trzymaj się :)
:) to tak jak ja . Najpierw była książka "Gdy Twój mężczyzna łże jak pies" - za parę dni gdy już poczułam to "zimno i wściekłość" powiedziałam odchodzę - w sobotę - a w niedzielę znalazłam ten blog. i napisałam. pamiętam najgorszy objaw który przeżyłam pierwszy raz w życiu - odrętwienie w głowie , jakby scharatana cała głowa - straszne to było. i przypominam sobie teraz że nie płakałam na początku co SAMA SOBIE zrobiłam , tylko za nim. no , taka prawda. Dopiero tutaj pomalutku zaczynałam rozumieć że trzeba się ratować i nie ma czasu do stracenia. że chcę żyć jednak.
OdpowiedzUsuńuff- wyrzuciłam to z siebie:))
zmień dzwonki w telefonie bo się wykończysz:)) od razu będzie lepiej i szybciej się uporasz z demonem sms..:)
OdpowiedzUsuńNo to jednak po swojemu był szczery:) mój za to mi mówił, że o pewnych sprawach mi nie moze mówić- tak dbał bardzo o mnie;)) i tak cały czas niby mówił, ale tak, ze nic z tego nie wynikało, aż sprawa sie rypła i nie ma wytłumaczenia. O przepraszam ma jedno, takie jak w wielu historiach tu opisanych , to też sie okazała moja wina:)
OdpowiedzUsuńWidze, ze ja faktycznie mam duzo ksiązek do pocztania, to tak jak obrona przed złą magią.
Ola
Moj tez powtarzal,ze nie bedzie ze mna rozmawial, bo wpadne w panike -masz racje ale dbal o mnie.
UsuńSamanthi tu nie ma żadnej Twojej winy. Jak dobrze, że go już nie ma obok Ciebie. Uwierz.
OdpowiedzUsuńzero kontaktu dla zera, tak znam tę zasadę :-) najciekawsze cytaty, afirmacje, fragmenty opowiadan wydrukowalam sobie, zeby czytac w chwilach slabości
OdpowiedzUsuńtak tydzien czasu odkad nie piszemy, to faktycznie nie jest duzo, 90 dni to zdecydowanie wiecej to 3 miesiace, tez mysle ze wtedy bedzie mi juz duzo duzo lepiej, to jakby taki odwyk bedzie, uwalnianie od toksycznej substancji
OdpowiedzUsuńto wgruncie rzeczy byl mieczak, slabeusz, on nie potrafil skonczyc zwiazku, musial miec dupe na boku bo inaczej by nie wytrwal sam, co to za facet, to taki siusiumajtek. i jeszcze mi klamal ze on chce byc sam i poukladac to zapetlone zycie, dojsc do rownowagi. oj teksty to on mial dobre a ja glupia wierzylam, a ten tchorz zwyczajnie wil sobie kolejne gniazdo. czlowiek niskiej wartosci, zeby panienki na niego lecialy pokazuje jaki ma gest zabiera na wyjazdy wycieczki do kina, potem jak ofiara usidlona wszystko sie konczy.
OdpowiedzUsuńSamanthi, uwolnisz się od toksyny, potrzeba trochę czasu, ja dałam radę, moje przyjaciółki dały radę, nasze Czytaczki też, wiec i Tobie się uda :)
OdpowiedzUsuńSpokojnego weekendu :)
zacznij czytać i "przerabiać" - będzie Ci łatwiej a najważniejszy moment to gdy poczujesz że nie jesteś ofiarą - tak w środku , w sercu. Wtedy się płacze z ulgi:)
OdpowiedzUsuńnie pisz - do byle czego zawsze jest czas wrócić , ja tak sobie to tłumaczyłam w chwilach słabości. Dzisiaj minęło już trochę czasu i wdzięczna jestem sama sobie że jednak wytrwałam w tej zasadzie zero kontaktu , ale emocjonalnie też . Widzę dzisiaj jaką sama sobie krzywdę zrobiłam.
Samanthi , kochana . Teraz to Ty jesteś najważniejsza - umiesz sama o siebie zadbać ? :) Zapewniam że lepiej niż Ci się wydaje .:))
OdpowiedzUsuńZajmij się, Kochana sobą, jego juz nie ma w Twoim zyciu, nieważne jaki był, co robił, ważne co TY teraz ze sobą robisz. Nie traĆ czasu na myslenie o nim, MYŚL O SOBIE.
OdpowiedzUsuńPowiedz jeśli to nie tajemnica to gdzie mieszkasz ? bo my tu mamy zlot w Katowicach - czekamy jeszcze na cobycmusi - a za rok ruszamy "w świat" - mam nadzieję że dołączysz do nas :))
OdpowiedzUsuńVeno , mogłabyś czasami z archiwum umieścić na stronie głównej bardzo pozytywnie kopniający do przodu post? , na długi majowy weekend go napisałaś :)) ależ to było motywujące do zmian :)
OdpowiedzUsuńMilka, który post, możesz podać datę lub tytuł? Bo nie wiem o który chodzi... co Ciebie tak "kopło" do przodu?
OdpowiedzUsuńmieszkam w Warszawie:-) tak wiem mam nie myslec nie pisac, ale czasem lepiej wyrzucic cos z siebie zeby potem juz do tego nie wracac, a we mnie ciagle siedza te emocje negatywne, najpierw emocje winowajczyni wlasnie, przeczytalam gdzies cytat ze w klamstwo wytrwale powtarzane w koncu stanie sie prawda. u mnie to zadzialalo. powtarzal mi przez dwa lata ze wszystko to moja wina, nawet w zartach, na serio tez, przy najmniejszych utarczkach i ja w koncu uwierzylam ze ja tylko jestem ta zla i niedobra, odpowiedzialna za wszystko. kiedys jak mnie tak obwinial, jeszcze przed zdrada to sie zasmialam i z ironia powiedzialam: a jak mnie zdradzisz to tez powiesz ze to moja wina? i dokladnie to sie stalo i on tak powiedzial. wiedzial ze moze mi to wmowic i przez to byc bezkarny, cokolwiek sie stanie nie bedzie ponosil odpowiedzialnosci
OdpowiedzUsuńpodly zimny manipulant
OdpowiedzUsuńczytalam o afirmacjach:-) musze przyznac ze kiedys sama je stosowalam, jak szukalam pracy, powtarzalam sobie ze od maja znajde prace i znajde milosc i dokladnie sprawdzilo sie, ziscilo :-)
OdpowiedzUsuńSamanthi kochana , jak dojdziesz już do siebie to zobaczysz że są normalni faceci czy panowie właściwi :)) bez tych bzdur : to twoja wina , itd.
OdpowiedzUsuńVeno , "kopło" mnie dużo wtedy - Twój spokój i wolność , poczucie bezpieczeństwa i zero strachu ... a to był ten dłuuuugi majowy weekend :)
Milka, jesteś pewna, że są jeszcze normalni faceci? :)))Bo tego "jedynego" już chyba zajęłaś:)))
OdpowiedzUsuńznalazłam:)) dużo optymizmu i wtedy "odwróciłam głowę do przodu" - pamiętam w jakim stanie wtedy byłam - jakaś czarna matnia , potem dopadła mnie telepka ... a potem zaraz wysypka. Ale ten post dodał wiary i nadziei na lepsze jutro , że da się. Oj , Veno , dziękuję Ci jeszcze raz za to że jesteś .:)
OdpowiedzUsuńSą , są:)) Ale ten właściwy potrzebuje też normalnej pani , czy tak ?:)) dlatego tak "truję" o czytaniu i pracy nad sobą - bo znów nie wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńOj Milka, widzę że nie przewidujesz żadnych ulg:)))
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTeż często słyszałm, że to moja wina, aż w to uwierzyłam. Zaczełam wszytko analizować i chyba nie do końca tak było,zastanwiam sie tylko czy on tak odwraca kota ogonem, bo jest wredny, czy moze naprawde w to wierzy.
OdpowiedzUsuńJa chyba zaczne sobie powtarzać afirmacje, że bede spokojną osobą, ostatnio stałam się bardzo nerwowa.
Jakoś, moja rodzinka mi nie pomaga tylko dołuje, bo co mi da takie gadanie, że powinnam sobie znaleśc chłopa i gdzie go mam szukać i czy mam być z kimś byle tylko być ? Obojętnie z kim? Zawsze umiałam być sama i ne chciałam być z kim kogo mam gdzieś byle tylko nie być sama, ale słysze ostatnio , ze to źle ize bede z tego powodu nieśczęsliwa.
Ola
A tak na serio to teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak niebezpieczny był to "ludź" - ta książka i parę terapeutycznych wskazówek pomogło mi przetrwać te pierwsze dni NOWAlijko . Wiesz co zrobiłam po dwóch dniach ? Wsiadłam rano do auta i ruszyłam przed siebie. Dojechałam do Krakowa - tam dopiero ochłonęłam i zaczęłam myśleć co się ze mną dzieje - zwariowałam czy jeszcze nie ?? Ja nigdy więcej nie chcę tego przeżywać jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńOla , a Ty dalej ciągniesz w dół. A ja nie chcę.
OdpowiedzUsuńSorry Milko, po prostu te docinki mnie dołują, juz im mówie tyle razy, zeby przestali bo to mi nie pomaga.
OdpowiedzUsuńola
Ola , Ty dalej nie rozumiesz nic. Bierzemy pupkę w troki , i do roboty. A to znaczy że już TERAZ bierzemy swoje życie w swoje ręce i odpowiadamy za nie. Czy to jasne wreszcie ?? Nie żyj życiem mamy , taty , moim czy Kataliny - swoim.
OdpowiedzUsuńJak sobie pościelesz tak się wyśpisz - przykro mi że tak brutalnie ale nerwy mi puściły.
Co przeczytałaś z literatury tutaj polecanej ??
Żadna z nas nie chce Milko. Ale to zależy tylko od nas. Od tego jakie będziemy mądre i silne, A będziemy i na żadną powtórkę już sobie nie pozwolimy.
OdpowiedzUsuńNa razie jeszcze nic, ale niedługo sie zabieram.
OdpowiedzUsuńOla
NOWAlijko - oby tak było . Ja temat muszę przerobić jeszcze ze specjalistą , bo się obawiam. To jak z fajkami - dopóki nie zapalę to będzie ok.
OdpowiedzUsuńTrudne jest to wszystko jeszcze - dzisiaj się zabieram za terapię zalecaną w tej książce - jestem zdeterminowana i mam nadzieję że się uda.
Ale wyjnia tutaj mi nie pomaga - zdecydowanie.
Ola ja też sie stałam bardzo nerwowa po tym dupku, o byle co potrafilam wybuchnac, ale sam sobie zawinil, trudno mi bylo zniesc obwinianie o wszytsko,raz nawet poszlo o plame na reczniku, wymyslil ze na reczniku jego byla plama potem jej nie bylo i ze ja ja spralam a ja mowie ze nic nie spieralam i o to byla awantura, chcial mi wmowic nawet to. potem stalam sie bardzo nerwowa przez to posadzanie, zabral mi caly spokoj, nigdy niczego nie moglam byc pewna. z powodu kazdje prawie klotni ze mna zrywal.
OdpowiedzUsuńa moja rodzina tez nie pala entuzjazem, nie powiedzialam do konca co on zrobil, tyle ze nie jestesmy juz raze, tez liczyli pewnie ze bedzie z tej maki chleb, jedynie moze babcia mnie zrozumiala i powiedziala ze Bogu powinnam dziekowac ze z nim juz nie jestem. bo co mi po byciu na chwile jesli pozniej byloby wieksze cierpienie i rozwod na przyklad
Oleńko, przegrywamy, gdy dajemy sobą manipulować. Obojętne czy w dobrej, czy w złej wierze. Manipulacja jest manipulacją. Dopóki nie zaczniesz wierzyć w siebie i chodzić z podniesionym czołem, będziesz zawsze łakomym kąskiem dla rodziny, znajomych itp.
OdpowiedzUsuńMilka, musisz się zdystansować. Wszystkim nie pomożesz, całego świata nie zbawisz.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - całego świata nie przytulisz milko:)))
OdpowiedzUsuńDajemy przykład, opowiadamy o swojej drodze, zachęcamy do zmian. Ale nie powiemy - zrób to i to, postępuj właśnie i tylko tak. Powiemy - masz siłę, masz wolę, masz rozum (ufam:) i determinację. Zrób z tego użytek.
Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim (a szczególnie tym, które nie do końca chcą TAKIEJ pomocy:), nie poprawimy losu chińskich kobiet, mimo ogromnej empatii i ubolewania nad "demokracją" Państwa Środka, chyba nie pomożemy Oli:) Dlatego, że ona tej pomocy nie potrzebuje, one nie chce uciekać. Ola chce trwać - w poczuciu krzywdy, popełnionego błędu, żalu. Ona chce rozpamiętywać i trwać. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie nam tutaj koniecznie musi to opowiadać.
NOWAlijka wiem, tylko byłam bardzo naiwna, takie nauki od malego, ze jak jestes w porządku to inni też są a to jest g...o prawda. Zastanawiam sie tylko jak sie wyciszyć i opanowac nerwowość
OdpowiedzUsuńOla
Olu,pytasz jak się wyciszyć, opanować nerwowość.Każda z nas jest inna. To co pomaga mnie, niekoniecznie musi pomóc Tobie. Moim zdaniem takie pytania powinnaś zadać specjaliście, skorzystać z jego pomocy.A Ty ciągle stoisz w miejscu.Pytasz o gotowe rozwiązania, w zamian ze swojej strony nie dając nic. Tak sie nie da Olu, przykro mi.
OdpowiedzUsuńA ja wierzę, że Ola, jeszcze nas zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńPoczyta literaturę, trochę z nami poobcuje, powie sobie, że też CHCE UCIEKAĆ i wystartuje. Czasami jest problem z pierwszym krokiem, a gdy juz się go zrobi, to następne przychodzą łatwiej.
Olu, życzę Ci tego i trzymam za Ciebie kciuki. Olu, otwieramy oczka, czytamy, piszemy i wychodzimy z mgły.
Ja wierzę, że Ola nie na darmo trafiła na naszego bloga :)
Veno, ja też wierzę, że Ola nie na darmo tu trafiła,tylko czy sama w to wierzy?
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nie wierzy, ale lada chwila uwierzy :)
OdpowiedzUsuńPrawda, Ola?
Ola, nie trzymaj nas w niepewności, odpisz:)
OdpowiedzUsuńVeno, Veno:) Niepoprawna optymistko:)
OdpowiedzUsuńWierzymy w Olę, trzymamy kciuki. Olu - nie zawiedź mamy-Veny:))))
Dla siebie samej - nie zawiedź mamy-Veny:)))
Ola, nie zawiedź siebie!
OdpowiedzUsuńA ja przy okazji się ucieszę :)
Musze sobie poukładać to w głowie wszystko. Przeszkadza mi w tym mój uparty charakterek - musze sie pogodzić z sytuacją. Mam wiele ksiązek do przeczytania;) Teraz nadrabiam zaległości czytam B. Pawlikowskiej "Blondynka w Chinach" i wyłapałam taki cytat: Pragnienie spełni się tylko wtedy, kiedy jest szczęsliwe, nie podszyte cierpieniem, tęsknotą i żalem. Ten, kto w samotności płacze i ponad wszystko pragnie się zakochać i być kochanym, prawdopodobnie długo pozostanie sam. Ten, kto nauczy się żyć i cieszyć się tym, że jest, że żyje, oddycha i patrzy na piękny świat, swoją radością przyciągnie szczęśliwą miłość"
OdpowiedzUsuńOla
Oluś,może na razie nie przyciągaj, tylko uporaj się z tą miłością która była:)
OdpowiedzUsuńZ jednym menem sobie poradzimy,ale dwóch to ten blog już nie wytrzyma:)))
OdpowiedzUsuń