UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

piątek, 24 sierpnia 2012

CZYSTY JAK ŁZA



Dziś opowiada M (samanthi).
Liczymy na to, że znajdzie wsparcie naszych Czytelniczek w trudnym dla siebie momencie.


Poznałam go na pewnym portalu internetowym, niezrażona wcześniejszymi niepowodzeniami w miłości, postanowiłam wyjść losowi naprzeciw, wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć swoje szczęście. Jego uosobieniem była miłość mężczyzny. Myślę ze jestem uzależniona od tego uczucia.
W końcu spotkałam jego, coś zaiskrzyło, czułam ze chce go spotkać jeszcze. I w sumie samo to jakoś poszło. Spotkanie pierwsze, potem kolejne, nie minęło półtora miesiąca a wyznał mi miłość. Potem czule słówka, spotkania u mnie, bo on mieszkał z rodzicami, ja mieszkanie wynajmowałam, potem u niego, kupił i urządził przy pomocy rodziny własne mieszkanie. Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.
Ja bardzo pragnęłam miłości, mój poprzedni burzliwy związek zakończył się, bo on mnie zdradził. W sumie rok czasu zapominałam o nim. Kiedy jako tako doszłam do siebie znów zaczęłam szukać i spotkałam właśnie tego ostatniego faceta.  Wymodlonego. Miał być jedyny, ostatni, na cale życie. Owszem, nie podobało mi się w nim kilka rzeczy, ale tak nie chciałam być sama ze przymknęłam na nie oczy. Dla przykładu popadał w gniew, obrażał się, kiedy nie robiłam czegoś, na czym mu zależało, potrafił podczas rozmowy telefonicznej przerywać mi i unosić głos. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale stłumiłam te uczucia.

Potem był wyjazd na Mazury i tam się zakochaliśmy, przyroda, zmiana otoczenia, myślę, że to zrobiło swoje.
Ale gdy minęło pierwsze to najgorętsze namiętne uczucie i motyle w brzuchu, zaczęły się kłótnie, co mnie w nich najbardziej bolało? Że nawet jak ja coś, jak on to mówił, „nabroiłam”, to robił mi kazanie, karcił jak małe dziecko, a dlaczego to zrobiłam, nie pozwalał załagodzić konfliktu tylko go rozdmuchiwał, ja mówiłam, dlaczego, przepraszałam, ale on oczywiście musiał odgrywać urażonego księcia. Był strasznie zasadniczy, potem tez się okazało ze wybuchowy. Potem doszły już przezwiska, przekleństwa chamskie odzywki jak np. zamknij ryj jak uniosłam głos, bo przecież na niego się nie krzyczy. Tak mówił. Za to na mnie można było krzyczeć. Uważał ze w związku nie można się kłócić, nie tak często jak my, raz na rok kłótnia powinna być. Pochodził (z tego, co mówił, bo nie poznałam dobrze jego rodziców, matkę tylko na weselu, ojca wcale), z rodziny gdzie rodzice ciągle kłócili się i on sobie obiecał, ze on ze swoja zona nie będzie się tak kłócił. Uważał, ze jego rodzice powinni się rozwieść. Był tez strasznie przewrażliwiony, wrażliwy, tzn. łatwo go było zranić wtedy zaraz się zamykał w sobie, oprócz tego bardzo podejrzliwy i mściwy. Podejrzewał mnie o najgorsze, nie ufał, uważał ze jak telefonu od niego nie odbieram to ze zaraz jestem na spotkaniu z jakimś facetem, ze go robię na boki. Tłumaczenia nic nie pomagały, ja się denerwowałam, że mnie tak osądza, a on uważał ze jak ja się unosiłam, to ze naprawdę miałam coś na sumieniu,. Potrafił bardzo często odpłacać pięknym za nadobne, jak ja od niego telefonu nie odbierałam, bo naprawdę nie słyszałam to on tez nie odbierał od razu jak ja oddzwaniałam. Jak ja nie odpisywałam 3 h on tez tyle nie odpisywał.
Po roku dowiedziałam się ze mnie zdradził. Najpierw przeczytałam w jego telefonie sms, właściwie raport doręczenia gdzie był fragment sms” czy już dotarłaś do domku skowroneczku?”. Cały świat mi się zawalił. Pomyślałam znowu to samo, znów mnie ktoś zdradził. Czułam się jakby ktoś wsadził mi rękę do środka i chciał wyrwać wszystkie wnętrzności. Nie przyznawał się póki mu palcem nie pokazałam gdzie w jego telefonie dokładnie znalazłam ten sms, chyba sam nie wiedział ze ma w telefonie taka funkcje jak raporty doręczeń. Przepraszał, błagał bym mu wybaczyła, ze miedzy nimi nic nie ma ze to tylko smsy. Kazałam mu się wynosić, potem oprzytomniałam z bólu zaczęłam się do niego odzywać, on na początku odpowiadał potem przestał ze niby jest z kumplami. Potem dowiedziałam się, że był z nią tego dnia na weselu, nie wiem tego na pewno, ale mogę tak z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać.
Najbardziej mnie bolało to zaskoczenie, ja mu ufałam bezgranicznie, uważałam go w głębi ducha za porządnego człowieka odpowiedzialnego, uczynnego, z zasadami, mówiłam wszyscy, ale nie on, wszyscy. Nawet w seksie nie miał jakoś dużego libido jak mój były, byłego podejrzewam o zdrady, bo miał takie parcie na seks, a nasz związek był na odległość. Ale nie tego ostatniego, nie jego. On z pozoru to człowiek urokliwy, wydaje się sympatyczny, ma swoje grono kolegów, co go lubią, bo on jest dla nich koleżeński, i uczynny. Był kulturalny, może mało romantyczny, ale wydawał się oddany i uczuciowy. Myślałam sobie – wspaniały kandydat na męża. Sam też się jako taki reklamował.  
Dlatego mój szok był olbrzymi.
Dałam mu szansę, za kila dni znów odkryłam smsy do kolejnej panienki. Znów szok i niedowierzanie. Tym razem powiedziałam ze muszę się zastanowić.
Ze nie chce go na razie widzieć ze się nim brzydzę i muszę to przemyśleć. Ale ogarnięta złymi przeczuciami, gdy się nie odzywał pojechałam do niego rano w niedziele. Rolety zasłonięte, potem odsłonięte, wiec wiedziałam ze jest. Ale mi nie otworzył a wyraźnie słyszałam ze ktoś jest w środku. Świat mi znów runął, wiedziałam ze jest z kimś, z panienka.
Wróciłam załamana ledwo żywa, wyrzuciłam jego wszystkie rzeczy na śmietnik. Za kilka godzin zaczął słać smsy i pytać czy byłam u niego, ze jego nie było a była to jego siostra ze nocowała tam, bo prosił ją o umycie okien, nie otworzyła mi, bo mnie nie znała, bała się. Uwierzyłam. Wmówiłam sobie, ze to prawda bo nie radziłam sobie z bólem.
Potem przestał przyjeżdżać, pisaliśmy, ale jak pytałam  kiedy przyjedzie to się wykręcał.  zastanawiało mnie, co jest.  Napisał ze ma jakieś uczulenie od sauny, ja od razu ze złapał jakąś chorobę weneryczną, ze był seks z inna, wypierał się ze to od sauny, kiedy w końcu przyjechał obstawałam żeby się przyznał ze zdradził ze  to uczulenie w miejscu wiadomym na jego ciele nie jest od sauny, że ja nie wierze, w końcu przyznał się ze był seks.
Od razu wszystko mi się poukładało, ze wtedy w mieszkaniu to był on z panienka ze ich nakryłam, a nie jego siostra, cholernie się rozkleiłam, zanosiłam się od płaczu. Kazałam mu się wynosić.
To był olbrzymi niesamowity ból, jakiego nie zaznałam w życiu, chciałam umrzeć i nic więcej
Następnego dnia nie wytrzymałam, napisałam do niego ze jest mi źle ze umieram, miałam akurat urlop w pracy a ból był tak potężny że nie radziłam sobie, nie miałam do kogo zwrócić się, chciałam też poznać motywy czemu mi to zrobił.
On tez cos pisał, generalnie ze jemu tez źle. W końcu ze to wszystko moja wina, bo nie dałam mu ciepła. Ze byłam taka niedobra dla niego. Ze gdybym była dla niego lepsza, to by tego nie zrobił, a poza tym to on chciał sobie i mi udowodnić, ze stać go na inną,  żebym nie myślała sobie, ze żadna go nie zechce.
 Ja tak pragnęłam tej iluzji ze jest wszystko jak dawniej ze wzięłam te wina na siebie, przypomniałam sobie parę złych sytuacji z moim udziałem i pomyślałam ze ma racje, wybaczyłam mu.
W tym roku w lipcu, rok po pierwszej zdradzie, odkryłam kolejną zdradę, dotarłam do jego konta na portalu randkowym, tam się dowiedziałam o wszystkim, pisał hurtowo wiadomości do panienek te same teksty, kopiuj wklej. Która się odzywała tej proponował kawkę, kino. Tę zaprosił do kina, potem się do niej nie odzywał. A potem jak się pokłóciliśmy znów się do niej odezwał zaproponował masaż, saunę, jacuzzi, zaprosił do swojego mieszkania. Ona sie zgodziła. Jak to przeczytałam od razu spakowałam jego manatki pojechałam do niego oddalam rzeczy i powiedziałam że wszystko wiem. Rozpłakałam się jak małe dziecko, miałam być twarda a wyszło jak zwykle, zaczął się tłumaczyć ze seksu nie było ze to tylko spotkanie, przysięgał ze seksu nie było i znów ze to moja wina, dlaczego taka byłam dla niego, gdybym taka nie była nie zrobiłby tego. Jak go zapytałam, czemu się z nią więcej nie spotkał to powiedział, że coś mu w niej nie odpowiadało! Nie, że tylko ja jestem ważna i się liczę, że to zrozumiał. Nie! Po tym spotkaniu w mieszkaniu więcej się z nią nie widział. Po tym spotkaniu napisał jej tylko wiadomość na tym portalu randkowym, ze dziękuje za miłe spotkanie, że jest wyjątkową wartościową piękną i pociągająca kobieta, ale on musi pobyć sam i nie chce się na razie angażować (pisał to, bo on nie umie znieść myśli ze ktoś o nim źle pomyśli i źle oceni) potem tego samego dnia napisał do innej panienki wiadomość z tym samym zaproszeniem na jacuzzi i do mieszkania i na masaż, ale tamta odmówiła, że to nie ten adres, że nie wchodzi obcym facetom do łózka). Co za bezwzględny człowiek, sama nie wierzę, co czytam i piszę.
Potem pisał smsy obwiniające mnie, kiedy się nie ugięłam pisał ze zrobił coś obrzydliwego ze teraz wie ze to okropne więcej tego nie zrobi, ale jak ja się nie zmienię i nadal będę miała fochy i będę się obrażała, to on może nadal tak robić. Ze to, co się stało wbrew pozorom może nas połączyć, scalić, że jestem jego bratnią duszą.
Jednak ja nie odpisywałam, on dzwonił, pisał ja twarda nie odpowiadałam, ale w końcu pękłam, napisałam sms, wtedy on napisał, ze on wszystko przemyślał ze jest już zmęczony obolały, boli go to wszystko ze musimy wszystko zakończyć, bo nie pasujemy do siebie. Wtedy ja go prosiłam byśmy dali sobie szanse, on nie chciał.
Ostatni raz widziałam go pod koniec lipca, oddalam mu jego ostatnie rzeczy, dwa dni później zaprosił mnie na wesele, jako osobę towarzyszącą, ale to było dzień przed weselem ja juz miałam zaplanowany wyjazd nad morze, powiedział ze rozumie i ze nie pójdzie na wesele powie ze ja nogę skręciłam a on sam nie pójdzie. Powiedział tez, jak zapraszał mnie na to wesele, ze to nie zmienia naszych ustaleń, ale myśli ze nic się nie stanie jak pójdziemy razem. Ja bałam się zaryzykować, pomyślałam ze stracę przez niego urlop kolejny już w roku (w zeszłym cały przepłakałam, bo akurat tez w urlop dowiedziałam się o zdradzie) i jeszcze pisze że to nie zmienia naszych ustaleń.  pomyślałam ze pojadę nad to morze, zwłaszcza jak napisał ze on rozumie, i ze beze mnie nie idzie, i jeszcze mi pisał tego samego dnia przed weselem żebym na siebie uważała nad tym morzem.
Następnego dnia wszystko się zmieniło. Myślę ze poszedł na wesele z panienką kolejna poznana w sieci, wiem to czuje przez skore, bo diametralne zmienił się jego stosunek do mnie, pisał ze między nami koniec, i inne rzeczy ze jestem wartościowa ze poznam kogoś dużo lepszego od niego ze on nie chce zaczynać od nowa, ze zawsze bym mu wypominała zdrady, błagałam go 1, 5 tygodnia o powrót. Piekielnie żałowałam, że nie poszłam z nim na to wesele, że mogłam zaryzykować, umierałam od tej myśli, że wszystko mogło by być inaczej. Do czasu, kiedy dowiedziałam się, oczywiście nie od niego (mimo, że on cały czas na moje smsy odpisywał, tłumaczył że nie możemy być razem, ale dawał mi przez to nadzieję, myślałam, ze jak odpisuje to może go przekonam jeszcze). Pytałam, czy się z kimś spotyka, pisał ze się nikim jeszcze nie spotyka, okazało się jednak, że ma kogoś, pytał nawet znajoma o prace dla tej panny, zarezerwował dla niej i siebie hotel w Kazimierzu na 2 dni, doba 400 zł. Jak się o tym dowiedziałam nie wierzyłam. Nie myślałam, ze jest do tego zdolny. Kiedy mu napisałam ze wiem wypierał się nadal, pisał tez ze nawet jakby to była prawda, to co nie wolno mu się spotykać, to tez będzie zdrada?
Napisałam ze jest draniem jak mógł mnie tak skrzywdzić. On na to ze nie ma sobie nic do zarzucenia, ze nie czuje się jakoś winny, no może z wyjątkiem tych dwóch jak to nazwał spotkań!!! A przecież to były zdrady.
Potem jeszcze w amoku po wypiciu alkoholu z bolącą głowa i rozpacza w dniu wyjazdu z ta panna pisała mu by nie jechał. Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Więcej nie pisałam, będzie jakiś tydzień, mimo że od rozstania minął miesiąc, to tak naprawdę nie piszę mu nic tydzień. Policzyłam ze jak go błagałam o powrót to wysłałam 200 smsów.
Naiwna myślałam ze jak mi odpisuje to ze jest szansa. Gdybym wiedziała ze w tym czasie szuka kogoś a potem że już ma,  nigdy bym nie prosiła. A on mi pisał ze on musi pobyć sam jak mu proponowałam by ze mną nad morze jechać, wtedy to się uniósł w smsie mi napisał ze stosuje na nim psychomanipulacje i wszczepiam poczucie winy, teraz już wiem, ze nie chciał jechać, bo szedł na to wesele z nią. Ważne było pokazanie się przed rodzina. Tchórz, sam nie umiał iść, wziął obca, mógł mi powiedzieć, że jednak musi iść na to wesele, bo rodzina naciska a poszłabym, ale on wolał zwrócić się do obcej.
Widać przypadła mu do gustu
Ja liczyłam po cichu ze wyjazd będzie nieudany, idiotka, ale jak wrócił z Kazimierza pierwsze, co zrobił to dodał ja do znajomych na facebooku a mnie jednocześnie wyrzucił z grona swych znajomych.
Poczułam się jakby mi ktoś wbił nóż w plecy, jakby wyrwał serce, i zgniótł je, zdeptał ubłoconymi butami, pękło wszystko, ostatnia nadzieje odeszła. Myślałam, dzieciak. Zachował się jak gówniarz.
Co się ze mną działo jeden Bóg wie, byłam na samym dnie, najgorsze jest poczucie winy ze byłam niewystarczająco dobra dla niego, ze to moja wina, najgorzej jest rano jak wstaje, czuje wtedy takie uczucie pustki taki bezsens, w pracy siedzę i mało się odzywam.
Ten blog mi pomaga bardzo, tu znajduje pokrzepienie jak czuje pokusę by coś mu napisać a zdarza się ze czuje, nie byłoby to proszenie, ale by mu napisać jaki jest beznadziejny i jak nim gardzę. A czasem by napisać, że żałuje, że nie byłam inna. Mam czasem ochotę zemścić się i nasłać na niego policję, wiem ze pali trawkę wspólnie z kumplami nawet wiem, kiedy i gdzie, chciałabym żeby policja go namierzyła, ale to człowiek bezwzględny i mściwy boje się ze potem chciałby mi odpłacić. Czasem mam ochotę napisać list do jego rodziców, niech wiedza jakiego mają syna, ciekawe jaki podał powód naszego rozstania.
Musze odnaleźć w sobie szczęście, zawsze uzależniłam swoje szczęście i uśmiech od innej osoby, posiadanie faceta było moim najwyższym celem, a jakże. To takie smutne. Ale jak z tym walczyć. Nie jestem gotowa na nowe związki mam ranę w sercu, nikt mi się nie podoba, jak ją szybko zabliźnić. Jednocześnie źle mi samej, czuję się jak twór trzeciej kategorii.
Najbardziej mnie boli ze on ma kogoś a ja jestem sama, boli jak myślę ze jest szczęśliwy ze ona jest lepsza ode mnie, ze ja faktycznie byłam zła, ze jej nie będzie zdradzał, bo tylko ja na to zasługiwałam.

M (samanthi)

75 komentarzy:

  1. Droga M,
    Bardzo dobrze, że to wszystko z siebie wyrzuciłaś. Teraz zamknij ten rozdział na kłódkę i zajmij się sobą.
    Napisałaś coś bardzo ważnego:
    "Musze odnaleźć w sobie szczęście, zawsze uzależniłam swoje szczęście i uśmiech od innej osoby, posiadanie faceta było moim najwyższym celem, a jakże. To takie smutne. Ale jak z tym walczyć."
    Ty już wiesz, że chcesz, tylko na razie nie wiesz jak. Ale powoli, wszystko się poukłada. Będziesz pracować nad sobą, z każdym dniem bardziej siebie kochać i akceptować. To trudna droga, ale warto ja przejść.
    Czytaj, notuj, pisz, gdy masz wątpliwości pytaj, dyskutuj.
    Zabiegałaś o osobę, która nie była warta Twoich zabiegów, na szczęście to juz skończone, teraz TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA. Potraktuj ten czas co nadchodzi jako TWÓJ CZAS, czas budowania swojej wartości i priorytetów.
    Nie można budować swojego szczęścia w oparciu o inną osobę. Szczęście jest w Tobie, spróbuj je odnaleźć, a gdy odnajdziesz, będziesz gotowa by podzielić się nim z kimś innym.
    Ludzie przychodzą i odchodzą, a Ty ze sobą zostaniesz do końca. Zrób tak, by odchodzenie ludzi nie waliło Twojego świata.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga M (Posty do M - można powiedzieć:))),
    Wiesz już wszystko, teraz tylko ogarnij sytuację i do przodu:)
    Boli, cóż, musi. Jak troszkę przestanie stwierdzisz, że najbardziej boli Cię własna naiwność. Że najtrudniej wybaczyć sobie. To, że się pozwalało rozwalać własne życie (przepłakane urlopy, na przykład) komuś tak niewiarygodnie niegodnemu.
    Zostaw to za sobą, idź do przodu. A facet, cóż... Jeśli potrafi być dobrym towarzyszem niech będzie. Jeśli ma być "wiódł ślepy kulawego" - daj spokój, nie warto:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. ja czuje ze sie do tego przyczynilam

    OdpowiedzUsuń
  4. uwazam, ze ja go zmienilam na zlego czlowieka, ze swoimi fochami i innymi zlymi zachwaniami sprowokowalam go do tego wszystkoego, nienawidze sebie za to wszystko, on byl dobry na poczatku

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja wiecznie rozkapryszony dzieciak, nieraz tak sie zachowywalam, on nie mogl tego zniesc ani sobie z tym poradzic, chcial spokoju zawsze tak mowil a ja z poprzedniego emocjonalnego zwiazku wynioslam wielekie emcoje i jak w tym zwiakzu bylo za spokojnie to sama cos robilam by tak nie bylo

    OdpowiedzUsuń
  6. mowil mi, ze ja czesto wszczynam konflikty bez powodu ze chyba czerpie przyjemnosc z klotni, zatrulam ten zwiazek, zniszczylam, on chciac sie ode mnie uwolnic, chcac przestac mnie kochac zaczal spotykac sie z innymi, chcial sie zkochac w kim innym, stad te zdrady

    OdpowiedzUsuń
  7. nie dojrzalam do zwiazku i do milosci, bawilam sie nim, nie umialam, docenic tego ze mnie pokochal,

    OdpowiedzUsuń
  8. jest przyczyna jest skutek, zdrady byly bskutkiem mojego zachowania, tak on nie byl w porzadku, ale mial powody, mowilam mu po pierwszej zdradzie zeby ode mnie odszedl jesli nie jestem dla niego, ale on kochal mnie nadal i liczyl ze ja sie zmienie, mial nadzieje taka, w koncu stracil nadzieje i odszedl do innej. wiem ze zwiazek to praca obojga ludzi, ja bylam sama, mialam sie zmiernic albo wynocha, czula sie pod presja pozostawiona sama sobie

    OdpowiedzUsuń
  9. Samanthi, kochał Cie i zdradzał bo byłaś zbyt kłótliwa? Czy Ty możesz to spokojnie przeczytać, zastanowić się i zdiagnozować?
    Jeśli kocha, to nie zdradza i już:) Tak mi się przynajmniej wydaje. A jeśli przestał (kochać) to po prostu odchodzi a nie kombinuje dziewczyny na boku, zamiast, równolegle, pod pretekstem itd.
    Pomyśl samanthi, pomyśl intensywnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś znajomego w tej historii:)))) jak niektóre moje rozmowy z psychofagiem... nie chce mi się "tłumaczyć" tego na nasze ale wpędzanie w poczucie winy to było na porządku dziennym.:) był czas że wracałam do domu , zasuwałam okna i trwałam w odrętwieniu do rana...- wszystko było nie tak :))
    Uspokoiłam się dopiero gdy w którejś książce przeczytałam że "ta osobowość tak ma" że jeśli chcę zostać to muszę się liczyć z tym że tak będzie zawsze - moje zachowanie lub reakcja ZAWSZE będzie NIE TAK.
    Bardzo dobrze że uciekłaś . Nie pisz, zapomnij o zemście dla swojego dobra (jego sprawiedliwość dopadnie , zapewniam ). Ale najpierw Ty musisz chcieć się "wyleczyć" - trzymam kciuki.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mamo Katalino - że kocha i zdradza to mnie dopiero teraz o to zapytaj :))) no , tak było . Tak potrafił zamieszać w głowie że uwierzyłam że to jest ok. kocha i zdradza:))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przykładamy ręki do zemsty:) No way:) Potrzeba zemsty jest bardzo nikczemna. Potrzeba sprawiedliwości - owszem, ta jest ok. Ale nie nam ją wymierzać. Sprawiedliwość się dzieje, nie ma potrzeby kiwnąć palcem - to się zrobi samo, ona przyjdzie, na pewno:))) Jeśli istnieje to go znajdzie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. wmawiał mi to że to moja wina, ja w to uwierzyłam, on w sobie nie widział potrzeby zmiany, żadnej zmiany, gdybym odeszła po pierwszej zdradzie nie byloby tego,a tak jak liczyc ze ktos mnie bedzie szanowal jak sama nie umialam, bylo nawet tak, ze jak zostalam z nim pomimo zdrady tej pierwszej to przez pewien okres on nadal pisal z panienkami na portalu randkowym, bo myslal, ze ja jestem znim zeby sie na nim zemscic, ze chce go rozkochac i zostawic. nie potrafil sobie wyobrazic ze ja chce nadal z nim byc. dopiero jak mu powiedzialam, ze wiem ze nadal pisze z panienkami ze widzialam jego profil to przestal.

    OdpowiedzUsuń
  14. Istnieje . Mam tą przyjemność że dochodzą mnie słuchy że tak powiem. Oni giną z własnej broni a największą zemstą jest to że ich nie chcemy już ale i "wstałyśmy z kolan" - zauważyłam też że oni nie lubią radosnych , pogodnych i szczęśliwych ludzi - za to my te płaczące , upokorzone i ciągle przepraszające ...to ich pożywka - dlatego trzeba uciekać , bezdyskusyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Samanthi to po części również moja historia. Ale ja nie dałam sobie zaszczepić poczucia winy za to, że mój pan N był łajdakiem. Jego małżeństwo i kolejne związki zawsze rozpadały się, bo kobiety są niedobre. Tak mówił. I idzie przez życie jak taran zostawiając za sobą kupę gruzu. Ty też nie jesteś winna. O problemach się powinno rozmawiać, a nie pocieszać się z innymi. Lula.

    OdpowiedzUsuń
  16. oczywiscie na chwile tylko, do kolejnej klotni, ja byla jakas klotnia miedzy nami on znowu pisal. mial mnostewo kont, znalam tylko kilka, pisal nieustannie, najczescie zima sie uspokajal, pewnie nie chcialo mu sie wychodzic , wiadomo znimno, ale tylko przychodzila wiosna on ruszal na lowy, mnie juz ponad rok do kina nie zabieral ale iinym kino stawial, dla mnie najchetniej nic by nie zrobil, tylko by bral, ale sama jestem winna, pozwolilam mu tak sie traktowac, w koncu tak sie mna zabawil ze znudzil i porzucil jak szmaciana lalke. wiem ze kiedys bede mu za to wdzieczna. ale teraz wpadam w dolki, bywa ze placze jak dziecko

    OdpowiedzUsuń
  17. Samanthi - o nim już nie myśl . Zajmij się sobą i czytaj - zobaczysz za parę dni jak wszystko się zacznie układać , na lepsze.
    W niczym nie zawiniłaś - tutaj się mówi tak ( i od dziś proszę sobie to powtarzać 100 razy a 300 razy przepisywać codziennie_) - JESTEM WYSTARCZAJĄCO DOBRA NIE MUSZĘ BYĆ LEPSZA.
    A gdy najdzie ochota pisać do niego to lepiej pisz tutaj :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak - agar dla psychopaty - dobry tytuł na tomik opowiadań zbiorowych o tzw. GUPICIPSTWIE:))) Prezentowanym tu (na szczęście w czasie przeszłym:) dość szeroko i wielowątkowo:)))
    Bez pożywki pełzającej i przepraszającej - giną. Są zdezorientowani i bezradni. Cała aktywność skierowana była na krzywdzenie, obiekt się anihilował i nie wiadomo co ze sobą zrobić.
    Smutny los pozbawionego pożywki pasożyta. Ale niespecjalnie się litujemy. Raczej czekamy na (z pewnością nadciągającą) sprawiedliwość. Siedzimy sobie w fotelu "kiwamy giczałami":) i czekamy:) Oczywiście nie bezczynnie czekamy - czytamy pożyteczne książki, robimy sobie manicury i inne fajne rzeczy, uśmiechamy się i cieszymy wolnością. A sprawiedliwość robi swoje.
    W moim przypadku nadciągnęła i zrobiła wielkie bum - wypadek samochodowy, kasacja "dorobku", dezorientacja (jak mi Bóg miły chciał przyjechać i zabrać autko dzieciakowi, które sam mu nabył:) ale się ogarnął i nie zabrał. Bo to w końcu miała być sprawiedliwość, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  19. W książce "Pokochaj siebie" bardzo dobrze jest opisane poczucie winy. Nie wolno dać go sobie zaszczepić jak to Lula słusznie napisała - to chyba gorsze uczucie od wstydu... i chyba w ''inspirujących cytatach'' u Veny jest też dobry tekst o poczuciu winy. W tym temacie to już specjalista mi musiał pomóc - poszukam i wrzucę parę cytatów jeśli chcecie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Katalinko - a ja myślałam że to zwykły pijaczyna był ... a tu takie ziółko...

    OdpowiedzUsuń
  21. z tą sprawiedliwościa to coś mi wiadomo, mój jeszcze poprzedni były, również zdradzający, skończył w ten sposób, że zostawiła go dziewczyna, skasowali mu nowy samochód (wypadek) i wyrzucili go z pracy. to wszystko zadziało się w ciągu jednego miesiąca. a kurat znim zrozstaliśmy się mozna powiedziec w dobrych relacjach, i sam mi o tym powiedzial, byl zalamany, a ja go pocieszalam, potem chcial do mnie wrocic, ale ja nie chcialam, teraz juz nie mamy ze soba kontaktu

    OdpowiedzUsuń
  22. kochane dziewczynki dziękuje wam z całego serca, że jesteście i że mnie wspieracie, dziękuję Bogu że odkryłam ten blog, dzięki niemu jest lepiej, akurat miałam mega dołek w pracy, juz chcialam cos napisac do bylego kiedy odkrylam te stronę, to chyba znak, wiecej takie mysli odkad jestem tu nie pojawialy sie :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tutaj nie ma "zwykłych" - sami nadzwyczajni:) Manipulują, oszukują, wpędzają w poczucie winy po to żeby z "wyczyszczonym" sumieniem (bo to Twoja wina) pić, bić, zdradzać, uprawiać cyberseks, grać w kasynie i co tam jeszcze cywilizacja ciekawego podarowała ludzkości robić.
    Każdy inny, a jednak dokładnie tacy sami. Chwilami dobrzy, wspaniałomyślni, uroczy, po to tylko żeby zbudować sobie ścieżkę do drugiego, ciekawszego, przyjemniejszego życia. Do swoich rozrywek, sposobu spędzania czasu.
    Bo Ty złą kobietą jesteś - mogę to robić, to Twoja wina.
    Czy nie tak to działa?

    OdpowiedzUsuń
  24. Samanthi :) cieszymy się, że dzięki blogowi jest lepiej i obiecujemy, ze będzie coraz lepiej, ale pod warunkiem, że zajmiesz się sobą i będziesz czytać oraz stosować się do tego co przeczytasz.
    Kiedy odkryłaś naszego bloga?

    OdpowiedzUsuń
  25. Samanthi kochana - ta sprawiedliwość jest po obu stronach że tak powiem. Ta dla nich jest bardziej dotkliwa gdy my ZROZUMIEMY i żyjemy - ale to pojmiesz gdy już troszkę tutaj pobędziesz.. :)))) A dla nas jest o wiele bardziej cenna - życie - .

    OdpowiedzUsuń
  26. bloga znalazłam w tym tygodniu, chyba we wtorek. wiem,ze bylo mi ciezko bo w poniedzialek po ulopie wrocilam do pracy, nie moglam sie odnaleźc, co chwila bieglam do lazienki plakac, ciezko bylo na czymkolwiek skupic sie. przezywalam katusze, jednak kiedy zaglebilam sie w lekture bloga, gdy zaczlam czytac zamieszczone tu historię, gdy przezytalam lekture o facetach co łżą, poczulam sie lepiej, jednak wracaja momenty kryzysowe, wtedy szybko tu wchodze jak ma doste do netu i uspokajam się. minęło za mało czasu by byc juz pewnym i silnym, ale staram sie, codziennie staram sie powtarzac ze jestem silna i dam sobie rade,

    OdpowiedzUsuń
  27. Samanthi, bardzo mało czasu minęło od rozstania, więc jesteś, my to nazywamy - w fazie ostrej. Musi minąc jakis czas zanim się względnie ogarniesz, ale skoro tu jesteś to będzie Ci łatwiej niż gdybys to przezywała w samotności.

    Oczywiście, ze jesteś silna i dasz sobie radę. Ponieważ jestes tu krótko, to nie wiem czy doczytałaś o zasadzie ZERO KONTAKTU. Nie kontaktuj się z nim wcale. Nie pisz smsów, nie dzwoń, nie pisz maili. Gdy on próbowałby nawiązać z Toba kontakt, ignoruj, kasuj. Z naszych doświadczeń wynika, ze po 90 dniach bez kontaktu będizesz już w innej bajce i zupełnie inaczej będziesz juz patrzeć na to co się stało. Wykorzystaj ten czas dla siebie. Odrzucaj mysli o nim, zastępuj je myślami o sobie. Wiem, ze trudno, ale staraj się. Ok?
    Na spanie dwie meliski i mówienie do znudzenia afirmacji, aż zaśniesz.
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  28. :) to tak jak ja . Najpierw była książka "Gdy Twój mężczyzna łże jak pies" - za parę dni gdy już poczułam to "zimno i wściekłość" powiedziałam odchodzę - w sobotę - a w niedzielę znalazłam ten blog. i napisałam. pamiętam najgorszy objaw który przeżyłam pierwszy raz w życiu - odrętwienie w głowie , jakby scharatana cała głowa - straszne to było. i przypominam sobie teraz że nie płakałam na początku co SAMA SOBIE zrobiłam , tylko za nim. no , taka prawda. Dopiero tutaj pomalutku zaczynałam rozumieć że trzeba się ratować i nie ma czasu do stracenia. że chcę żyć jednak.
    uff- wyrzuciłam to z siebie:))

    OdpowiedzUsuń
  29. zmień dzwonki w telefonie bo się wykończysz:)) od razu będzie lepiej i szybciej się uporasz z demonem sms..:)

    OdpowiedzUsuń
  30. No to jednak po swojemu był szczery:) mój za to mi mówił, że o pewnych sprawach mi nie moze mówić- tak dbał bardzo o mnie;)) i tak cały czas niby mówił, ale tak, ze nic z tego nie wynikało, aż sprawa sie rypła i nie ma wytłumaczenia. O przepraszam ma jedno, takie jak w wielu historiach tu opisanych , to też sie okazała moja wina:)
    Widze, ze ja faktycznie mam duzo ksiązek do pocztania, to tak jak obrona przed złą magią.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj tez powtarzal,ze nie bedzie ze mna rozmawial, bo wpadne w panike -masz racje ale dbal o mnie.

      Usuń
  31. Samanthi tu nie ma żadnej Twojej winy. Jak dobrze, że go już nie ma obok Ciebie. Uwierz.

    OdpowiedzUsuń
  32. zero kontaktu dla zera, tak znam tę zasadę :-) najciekawsze cytaty, afirmacje, fragmenty opowiadan wydrukowalam sobie, zeby czytac w chwilach slabości

    OdpowiedzUsuń
  33. tak tydzien czasu odkad nie piszemy, to faktycznie nie jest duzo, 90 dni to zdecydowanie wiecej to 3 miesiace, tez mysle ze wtedy bedzie mi juz duzo duzo lepiej, to jakby taki odwyk bedzie, uwalnianie od toksycznej substancji

    OdpowiedzUsuń
  34. to wgruncie rzeczy byl mieczak, slabeusz, on nie potrafil skonczyc zwiazku, musial miec dupe na boku bo inaczej by nie wytrwal sam, co to za facet, to taki siusiumajtek. i jeszcze mi klamal ze on chce byc sam i poukladac to zapetlone zycie, dojsc do rownowagi. oj teksty to on mial dobre a ja glupia wierzylam, a ten tchorz zwyczajnie wil sobie kolejne gniazdo. czlowiek niskiej wartosci, zeby panienki na niego lecialy pokazuje jaki ma gest zabiera na wyjazdy wycieczki do kina, potem jak ofiara usidlona wszystko sie konczy.

    OdpowiedzUsuń
  35. Samanthi, uwolnisz się od toksyny, potrzeba trochę czasu, ja dałam radę, moje przyjaciółki dały radę, nasze Czytaczki też, wiec i Tobie się uda :)

    Spokojnego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  36. zacznij czytać i "przerabiać" - będzie Ci łatwiej a najważniejszy moment to gdy poczujesz że nie jesteś ofiarą - tak w środku , w sercu. Wtedy się płacze z ulgi:)
    nie pisz - do byle czego zawsze jest czas wrócić , ja tak sobie to tłumaczyłam w chwilach słabości. Dzisiaj minęło już trochę czasu i wdzięczna jestem sama sobie że jednak wytrwałam w tej zasadzie zero kontaktu , ale emocjonalnie też . Widzę dzisiaj jaką sama sobie krzywdę zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Samanthi , kochana . Teraz to Ty jesteś najważniejsza - umiesz sama o siebie zadbać ? :) Zapewniam że lepiej niż Ci się wydaje .:))

    OdpowiedzUsuń
  38. Zajmij się, Kochana sobą, jego juz nie ma w Twoim zyciu, nieważne jaki był, co robił, ważne co TY teraz ze sobą robisz. Nie traĆ czasu na myslenie o nim, MYŚL O SOBIE.

    OdpowiedzUsuń
  39. Powiedz jeśli to nie tajemnica to gdzie mieszkasz ? bo my tu mamy zlot w Katowicach - czekamy jeszcze na cobycmusi - a za rok ruszamy "w świat" - mam nadzieję że dołączysz do nas :))

    OdpowiedzUsuń
  40. Veno , mogłabyś czasami z archiwum umieścić na stronie głównej bardzo pozytywnie kopniający do przodu post? , na długi majowy weekend go napisałaś :)) ależ to było motywujące do zmian :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Milka, który post, możesz podać datę lub tytuł? Bo nie wiem o który chodzi... co Ciebie tak "kopło" do przodu?

    OdpowiedzUsuń
  42. mieszkam w Warszawie:-) tak wiem mam nie myslec nie pisac, ale czasem lepiej wyrzucic cos z siebie zeby potem juz do tego nie wracac, a we mnie ciagle siedza te emocje negatywne, najpierw emocje winowajczyni wlasnie, przeczytalam gdzies cytat ze w klamstwo wytrwale powtarzane w koncu stanie sie prawda. u mnie to zadzialalo. powtarzal mi przez dwa lata ze wszystko to moja wina, nawet w zartach, na serio tez, przy najmniejszych utarczkach i ja w koncu uwierzylam ze ja tylko jestem ta zla i niedobra, odpowiedzialna za wszystko. kiedys jak mnie tak obwinial, jeszcze przed zdrada to sie zasmialam i z ironia powiedzialam: a jak mnie zdradzisz to tez powiesz ze to moja wina? i dokladnie to sie stalo i on tak powiedzial. wiedzial ze moze mi to wmowic i przez to byc bezkarny, cokolwiek sie stanie nie bedzie ponosil odpowiedzialnosci

    OdpowiedzUsuń
  43. czytalam o afirmacjach:-) musze przyznac ze kiedys sama je stosowalam, jak szukalam pracy, powtarzalam sobie ze od maja znajde prace i znajde milosc i dokladnie sprawdzilo sie, ziscilo :-)

    OdpowiedzUsuń
  44. Samanthi kochana , jak dojdziesz już do siebie to zobaczysz że są normalni faceci czy panowie właściwi :)) bez tych bzdur : to twoja wina , itd.
    Veno , "kopło" mnie dużo wtedy - Twój spokój i wolność , poczucie bezpieczeństwa i zero strachu ... a to był ten dłuuuugi majowy weekend :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Milka, jesteś pewna, że są jeszcze normalni faceci? :)))Bo tego "jedynego" już chyba zajęłaś:)))

    OdpowiedzUsuń
  46. znalazłam:)) dużo optymizmu i wtedy "odwróciłam głowę do przodu" - pamiętam w jakim stanie wtedy byłam - jakaś czarna matnia , potem dopadła mnie telepka ... a potem zaraz wysypka. Ale ten post dodał wiary i nadziei na lepsze jutro , że da się. Oj , Veno , dziękuję Ci jeszcze raz za to że jesteś .:)

    OdpowiedzUsuń
  47. Są , są:)) Ale ten właściwy potrzebuje też normalnej pani , czy tak ?:)) dlatego tak "truję" o czytaniu i pracy nad sobą - bo znów nie wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Oj Milka, widzę że nie przewidujesz żadnych ulg:)))

    OdpowiedzUsuń
  49. Też często słyszałm, że to moja wina, aż w to uwierzyłam. Zaczełam wszytko analizować i chyba nie do końca tak było,zastanwiam sie tylko czy on tak odwraca kota ogonem, bo jest wredny, czy moze naprawde w to wierzy.
    Ja chyba zaczne sobie powtarzać afirmacje, że bede spokojną osobą, ostatnio stałam się bardzo nerwowa.
    Jakoś, moja rodzinka mi nie pomaga tylko dołuje, bo co mi da takie gadanie, że powinnam sobie znaleśc chłopa i gdzie go mam szukać i czy mam być z kimś byle tylko być ? Obojętnie z kim? Zawsze umiałam być sama i ne chciałam być z kim kogo mam gdzieś byle tylko nie być sama, ale słysze ostatnio , ze to źle ize bede z tego powodu nieśczęsliwa.

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  50. A tak na serio to teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak niebezpieczny był to "ludź" - ta książka i parę terapeutycznych wskazówek pomogło mi przetrwać te pierwsze dni NOWAlijko . Wiesz co zrobiłam po dwóch dniach ? Wsiadłam rano do auta i ruszyłam przed siebie. Dojechałam do Krakowa - tam dopiero ochłonęłam i zaczęłam myśleć co się ze mną dzieje - zwariowałam czy jeszcze nie ?? Ja nigdy więcej nie chcę tego przeżywać jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  51. Ola , a Ty dalej ciągniesz w dół. A ja nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
  52. Sorry Milko, po prostu te docinki mnie dołują, juz im mówie tyle razy, zeby przestali bo to mi nie pomaga.
    ola

    OdpowiedzUsuń
  53. Ola , Ty dalej nie rozumiesz nic. Bierzemy pupkę w troki , i do roboty. A to znaczy że już TERAZ bierzemy swoje życie w swoje ręce i odpowiadamy za nie. Czy to jasne wreszcie ?? Nie żyj życiem mamy , taty , moim czy Kataliny - swoim.
    Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz - przykro mi że tak brutalnie ale nerwy mi puściły.
    Co przeczytałaś z literatury tutaj polecanej ??

    OdpowiedzUsuń
  54. Żadna z nas nie chce Milko. Ale to zależy tylko od nas. Od tego jakie będziemy mądre i silne, A będziemy i na żadną powtórkę już sobie nie pozwolimy.

    OdpowiedzUsuń
  55. Na razie jeszcze nic, ale niedługo sie zabieram.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  56. NOWAlijko - oby tak było . Ja temat muszę przerobić jeszcze ze specjalistą , bo się obawiam. To jak z fajkami - dopóki nie zapalę to będzie ok.
    Trudne jest to wszystko jeszcze - dzisiaj się zabieram za terapię zalecaną w tej książce - jestem zdeterminowana i mam nadzieję że się uda.
    Ale wyjnia tutaj mi nie pomaga - zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ola ja też sie stałam bardzo nerwowa po tym dupku, o byle co potrafilam wybuchnac, ale sam sobie zawinil, trudno mi bylo zniesc obwinianie o wszytsko,raz nawet poszlo o plame na reczniku, wymyslil ze na reczniku jego byla plama potem jej nie bylo i ze ja ja spralam a ja mowie ze nic nie spieralam i o to byla awantura, chcial mi wmowic nawet to. potem stalam sie bardzo nerwowa przez to posadzanie, zabral mi caly spokoj, nigdy niczego nie moglam byc pewna. z powodu kazdje prawie klotni ze mna zrywal.
    a moja rodzina tez nie pala entuzjazem, nie powiedzialam do konca co on zrobil, tyle ze nie jestesmy juz raze, tez liczyli pewnie ze bedzie z tej maki chleb, jedynie moze babcia mnie zrozumiala i powiedziala ze Bogu powinnam dziekowac ze z nim juz nie jestem. bo co mi po byciu na chwile jesli pozniej byloby wieksze cierpienie i rozwod na przyklad

    OdpowiedzUsuń
  58. Oleńko, przegrywamy, gdy dajemy sobą manipulować. Obojętne czy w dobrej, czy w złej wierze. Manipulacja jest manipulacją. Dopóki nie zaczniesz wierzyć w siebie i chodzić z podniesionym czołem, będziesz zawsze łakomym kąskiem dla rodziny, znajomych itp.

    OdpowiedzUsuń
  59. Milka, musisz się zdystansować. Wszystkim nie pomożesz, całego świata nie zbawisz.

    OdpowiedzUsuń
  60. Właśnie - całego świata nie przytulisz milko:)))
    Dajemy przykład, opowiadamy o swojej drodze, zachęcamy do zmian. Ale nie powiemy - zrób to i to, postępuj właśnie i tylko tak. Powiemy - masz siłę, masz wolę, masz rozum (ufam:) i determinację. Zrób z tego użytek.
    Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim (a szczególnie tym, które nie do końca chcą TAKIEJ pomocy:), nie poprawimy losu chińskich kobiet, mimo ogromnej empatii i ubolewania nad "demokracją" Państwa Środka, chyba nie pomożemy Oli:) Dlatego, że ona tej pomocy nie potrzebuje, one nie chce uciekać. Ola chce trwać - w poczuciu krzywdy, popełnionego błędu, żalu. Ona chce rozpamiętywać i trwać. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie nam tutaj koniecznie musi to opowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  61. NOWAlijka wiem, tylko byłam bardzo naiwna, takie nauki od malego, ze jak jestes w porządku to inni też są a to jest g...o prawda. Zastanawiam sie tylko jak sie wyciszyć i opanowac nerwowość
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  62. Olu,pytasz jak się wyciszyć, opanować nerwowość.Każda z nas jest inna. To co pomaga mnie, niekoniecznie musi pomóc Tobie. Moim zdaniem takie pytania powinnaś zadać specjaliście, skorzystać z jego pomocy.A Ty ciągle stoisz w miejscu.Pytasz o gotowe rozwiązania, w zamian ze swojej strony nie dając nic. Tak sie nie da Olu, przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
  63. A ja wierzę, że Ola, jeszcze nas zaskoczy :)
    Poczyta literaturę, trochę z nami poobcuje, powie sobie, że też CHCE UCIEKAĆ i wystartuje. Czasami jest problem z pierwszym krokiem, a gdy juz się go zrobi, to następne przychodzą łatwiej.
    Olu, życzę Ci tego i trzymam za Ciebie kciuki. Olu, otwieramy oczka, czytamy, piszemy i wychodzimy z mgły.
    Ja wierzę, że Ola nie na darmo trafiła na naszego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  64. Veno, ja też wierzę, że Ola nie na darmo tu trafiła,tylko czy sama w to wierzy?

    OdpowiedzUsuń
  65. Może jeszcze nie wierzy, ale lada chwila uwierzy :)
    Prawda, Ola?

    OdpowiedzUsuń
  66. Ola, nie trzymaj nas w niepewności, odpisz:)

    OdpowiedzUsuń
  67. Veno, Veno:) Niepoprawna optymistko:)
    Wierzymy w Olę, trzymamy kciuki. Olu - nie zawiedź mamy-Veny:))))
    Dla siebie samej - nie zawiedź mamy-Veny:)))

    OdpowiedzUsuń
  68. Ola, nie zawiedź siebie!
    A ja przy okazji się ucieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  69. Musze sobie poukładać to w głowie wszystko. Przeszkadza mi w tym mój uparty charakterek - musze sie pogodzić z sytuacją. Mam wiele ksiązek do przeczytania;) Teraz nadrabiam zaległości czytam B. Pawlikowskiej "Blondynka w Chinach" i wyłapałam taki cytat: Pragnienie spełni się tylko wtedy, kiedy jest szczęsliwe, nie podszyte cierpieniem, tęsknotą i żalem. Ten, kto w samotności płacze i ponad wszystko pragnie się zakochać i być kochanym, prawdopodobnie długo pozostanie sam. Ten, kto nauczy się żyć i cieszyć się tym, że jest, że żyje, oddycha i patrzy na piękny świat, swoją radością przyciągnie szczęśliwą miłość"
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  70. Oluś,może na razie nie przyciągaj, tylko uporaj się z tą miłością która była:)

    OdpowiedzUsuń
  71. Z jednym menem sobie poradzimy,ale dwóch to ten blog już nie wytrzyma:)))

    OdpowiedzUsuń