Oddajemy
do Waszej dyspozycji czwartą już zakładkę do luźnych pogaduszek.
Prosimy o
zachowywanie konstruktywnej formy dyskusji, wspieranie się nawzajem oraz dobre
przyjmowanie nowo przybyłych.
Informujemy,
że zakładka może liczyć co najwyżej 200 komentarzy. Po wyczerpaniu limitu
zakładka będzie kasowana i w to miejsce wprowadzana nowa. Prosimy więc o
kopiowanie sobie ważnych dla siebie komentarzy, jeśli chcecie je dla siebie
zachować.
Prosimy
nie pisać "w drzewko".
Miłych
pogaduch :)
witam
OdpowiedzUsuńczytam Wasz portal od rana i zdecydowalam sie napisac.
bardzo potrzebuje pomocy
dzis rozstalam sie z mezczyzna, ktorego bardzo kocham, mieszkalismy razem ponad rok i jestem od niego totalnie uzalezniona...
wszystko , co robilam , robilam dla niego , zeby sie jemu podobac, nie wiem, czy to byl toksyczny zwiazek, ale ja sie w nim wyniszczalam.
najgorsze jest to , ze przeczytalam juz mase ksiazek o chorej zaleznosci i nadal nie potrafie uwierzyc w sens zycia w pojedynke.
robienie czegokolwiek dla siebie , nie ma dla mnie sensu.nie umiem zrobic dla siebie jakiejkolwiek przyjmnosci. nie umiem zrozumiec nawet co to jest za radosc bycia samemu.
nadmienie, ze 5 lat temu zakonczylam toksyczne , przemocowe malzenstwo.
chcialabym nauczyc sie byc szczesliwa bez faceta, a nie wyobrazam sobie dnia samotnosci.
Kropko, poczytaj moją zakładkę Droga do siebie, o kochaniu siebie, o akceptowaniu siebie... Czytaj też inne zakładki. Powoli, krok po kroku będzie coraz lepiej. Najważniejsze, ze CHCESZ. Trzymaj się tego - CHCIJ!
OdpowiedzUsuńDroga do pokochania siebie jest trudna, ale warto.
Na cierpienie po rozstaniu najlepszy jest czas - wypełnij go nauką kochania siebie.
Czytaj i pisz. Będziemy Cię wspierać.
Przytulam mocno
dziekuje
OdpowiedzUsuńteraz tylko siedze i placze
gdzie moge poczytac o tych "fazach"
ja mialam juz taka ze wydzwanialam i blagalam o przyjazd
mam tez tak ze siebie o wszytsko obwiniam
bo on tylko "nie wiedzial co czuje i czy bedziemy razem...
a ja sie wsciekalam
zmusilam go zeby jeszcze przyjechal po rzeczy
Po co? Po co chcesz się z nim spotykać? Zastanów się, pomyśl. Czy to ma sens? Czemu służy? Czy jest Ci dobrze kiedy się z nim spotykasz? Czy nie boisz się i ufasz?
OdpowiedzUsuńMoże jednak nie powinien przyjeżdżać po rzeczy? Może oddaj mu je w inny sposób?
I na pewno nie jesteś winna. Nie TYLKO Ty.
Kropko, przeczytaj zakładkę OD ZOMBIE DO KOBIETY DIAMENTOWEJ.
OdpowiedzUsuńI dam Ci radę, którą dajemy wszystkim, uciekającym, same też ją stosowałyśmy. ZERO KONTAKTU - żadnych spotkań, telefonów, smsów, pisania mali, klikania na gg itp. NIC. ZERO. Po 90 dniach będziesz w innym stanie. Jeśli będziesz się kontaktować cały proces zdrowienia będzie trwał o wiele dłużej. Uwierz w to co piszę i bardzo Cię proszę zastosuj się do tego. Będzie trudno, a nawet bardzo trudno, ale wytrzymaj.
Jesli będziesz miała ochotę na kontakt, napisz tutaj zamiast do niego.
I czytaj, czytaj, pisz, pisz, czytaj mnóstwo.
Czyli sugerujecie, że w ogóle nie powinno się z Nimi spotkać, że takie spotkania ranią, nawet na kawę?
UsuńTeż tak miałam że wysyłałam puste smsy, z nadzieją że odpisze, ale rodzina była ważniejsza, uświadamiam to sobie, że tkwiłam w beznadziejnym układzie, który mnie krzywdził.
AMEL
Kropko - wyślij pocztą. Ja też tak zrobiłam , za radą Helleny tutaj na blogu. Znów Helleno chcę Ci podziękować za tą radę - Kropko kochanie - posłuchaj ... zapakuj , i wyślij. I NIC OD SIEBIE. na zdrowie Ci to wyjdzie.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki :))
AMEL , czytałaś "Mądre kobiety głupie postępowanie" albo " Nie zależy mu na Tobie" ? Mnie ciężko było POWIEDZIEĆ SOBIE i wbić do głowy to , że ja jestem teraz najważniejsza - nieważne od teraz co on myśli , mówi i czuje (choć to był psychopata).
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chętnie przeczytam. Szkoda, ze nie można ich ściągnąć.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, wszystkie:) Prześledźcie drogę milki na tym blogu, zobaczcie jak daleko można zajść w tak krótkim czasie. Jeśli się naprawdę chce, słuch DOBRYCH (bez podtekstów, one są dobre, bo z doświadczenia własnego płynące) rad.
OdpowiedzUsuńOna zrobiła tak kolosalny skok do przodu, że aż nie wierzę. Przyszła kupka nieszczęścia - dzisiaj zawodowy coach:))) Gratulacje milko:)
A dla innych światełko, drogowskaz.
A dla nas MZ:) sama radość - to co robimy jest dobre. Nic lepszego nie może się człowiekowi przydarzyć:)
Dziękuję .:) zasługa bloga :) i zamiłowanie do czytania :)) Ola - do Ciebie piję...:)) i oszczędności bo pracuję na pół etatu jeszcze a to znaczy że mam mnóstwo czasu dla siebie :))) jeszcze .
OdpowiedzUsuńAMEL - wymówki też znam :))) można ściągnąć , a najlepiej wyszukaj mnie po prawej stronie i napisz na priv - chętnie prześlę . I parę innych pozycji lub artykułów :) kiedyś miałam więcej ale padł mi komp i szlag trafił że tak powiem.... trudno - będę ciułać dalej :))) ALE NIC O NIM -:))
OdpowiedzUsuńTeż chętnie sama coś poczytam jak coś ktoś ma. Coś ktoś poleca ??
OdpowiedzUsuńW poniedziałek wracam do pracy, to przejdę się do biblioteki i wypożyczę książki, które mi poleciłaś milko, będę miała co czytać podróżując codziennie 2 godziny do pracy. W mojej sytuacji potrzebne mi wsparcie, które pewnie zawierają te książki. AMEL
OdpowiedzUsuńMilko, ja teraz czytam "Nałogowa miłość". Ale Ty pewnie już to czytałaś:)
OdpowiedzUsuńJulka
A ja Milko nie na temat - proszę o instrukcje jak się do was logować, krok po kroku, wiesz tak dla wolno myślącej. Lula.
OdpowiedzUsuńTak sie zastanawiam czy wszystko musi mieć sens, moze nie. Chociaz on twierdził, ze wszystko robimy w jakimś celu, ja zas uwazam inaczej. Dziwna sprawa jeśli chodzi o wygląd, bo przez niego nabawiłam sę kompleksów. Podobałam sie innym ludzia, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia, bo on robił uwagi co do mojego wygladu. Zaczełam sie zastanawiac i wyobrazać sobie, ze moze tam u niego te dziewczyny maj piękne naturalne włosy, pielne cery nieskalane makijazem i gdzie mi do nich. Jakos mimowolnie nie wiedząc kiedy zmieniłam kolor włosów na bardziej naturalny, zmieniłam fryzure - zatraciłam siebie niewiedząc kiedy, stał sie niestety dla mnie autorytetem. Inni mogli mmi mówić coś 100 razy i nic , on powiedział raz mimochodem, a ja zaraz to bralam pod uwagę. Teraz dziwna sprawa zaczełam sie malowac tak jak on chciał, nie powiem miał racje co do naturalnosci, ale nie moge pojąc, że dałam się tak komuś omotać.
OdpowiedzUsuńMilko czytałm dużo, ale nie te ksiązki co trzeba;))
Ola
przyjechal i zostal
OdpowiedzUsuńja chce byc wolna i kochac siebie i nie uzalezniac sie od niego
czy jest to mozliwe?
czy moglabym dostac literature na meila, te, ktora mcie w wersji elektronicznej?
chcialabym nauczyc sie kochac siebie i szanowac
byc dla siebie najwazniejsza
blog przeczytalam prawie od deski do deski, ale jeszcze nie do konca
sorki za chaos, ale strasznie sie trzese
on zdecydowal ze zostaje , mamy spisac taki kontrakt, co chcemy od siebie
nie wiem , co robic
na razie bede czytac i stawiac granice
Lula kochana , nie pamiętam jak się zalogować ale próbuj w górnym prawym rogu może ?
OdpowiedzUsuńJulko , czytałam ale jeszcze raz przeczytam na pewno - mądrze kobitka pisze prawda ?
Oleńko , ja zrobiłam sobie rachunek sumienia - taki dla siebie - może kiedyś go opublikuję ale nie wiem :)) otóż , co zyskałam i co mam od 3 miesięcy gdy JEGO nie ma. Same plusy , zero minusów. :))
Ola , kto czyta książki ten żyje podwójnie .:))
Możesz nie być uzależniona ale również nie sama. To chyba najoptymalniejsze rozwiązanie. I oczywiście jak wszystkie dobre rozwiązania, cholernie trudne do wypracowania.
OdpowiedzUsuńCzy Ty chcesz z nim być? Na jakich zasadach jeśli tak? Czy kontrakt ma sens? Jeśli tak to co KONIECZNIE musi zawierać? Co jest ważne?
Co znaczy:"on zdecydował, że zostaje"? A Ty? Chcesz tego? Czy on może decydować gdzie zostaje, gdzie nie zostaje bez liczenia się z Twoim zdaniem? Jakie jest Twoje zdanie?
Czytaj.
Kropko , kontrakt to i ja kiedyś spisałam z moim mężem - dopiero wtedy się zaczęło. Poczuł się on bardziej pewnie ( widzicie różnicę ? ) - ( również podział majątku , w sensie niby mu oddał wszystko ) . Głupie to było i aż mnie ciarki i zimne poty oblały. Kochanie , nie rób tego.
OdpowiedzUsuńDziewczyny , pomocy - w której książce jest opisany stan "żebrak miłości" ?? Ja nie pamiętam:))
Kropko , poczytaj zakładkę Kataliny - tam jest opisane dokładnie jak się uwolnić.
OdpowiedzUsuńa czy ja moge z nim byc i byc uwolniona?
OdpowiedzUsuńczy to jest mozliwe wogole?
duzo dzis zrozumialam , wyplakalam
Kochanie , powiedz mi jedno tylko - co się stanie gdy go nie będzie np dwa tygodnie ?
OdpowiedzUsuńOla tak właśnie działają psychofagi - robienie nam przykrości sprawia im przyjemność. A najgorsze jest to, że chętnie krytykują a sami są kompletnie bezkrytyczni w stosunku do siebie. I niech ktoś spróbuje skrytykować narcyza - szybko stanie się wrogiem. Lula .
OdpowiedzUsuńja chcialam z nim byc i chce
OdpowiedzUsuńjak pisalam bylam w starsznie toksycznym malzenstwie, to ze z niego wyszlam, wywalczylam mieszkanie, alimenty, to cud niemal
z obecnym partnerem mieszkam rok , znamy sie dwa i jest dobrym czlowiekiem , tylko nie moze sie zdeklarowac, ciagle mowi , ze on nie wie,czego chce,ze nie wie , czy ze mna bedzie,ja jestem juz tak niepewna, ze reaguje przesadnie na wszytsko, na jego ciagle kontakty z matka , z byla dziewczyna...
doprowadza mnie to do szalu..
moze to ja jestem psychofazka?
moze za duzo zadam?
chcialabym pokochac siebie , stac sie DIAMENTOWA
chcialabym przeczytac jak najwiecej i jak najwiecej sie nauczyc od Was
dla mnie zycie dla siebie to puste slowa
milka
OdpowiedzUsuńna poczatku wariowalam
teraz zyje tylko tym , kiedy wroci, ale nie pwoiem , zebym zyla pelnia zycia
ciagle tesknie
Odpowiedź masz i znasz - moje zdanie : jeśli nie jesteś pewna SIEBIE to z nikim na dłużej się nie zwiążesz ; kontrakt to nie wiem już sama czy szantaż czy manipulacja albo desperacja ( w każdym razie ciśnienie mi skoczyło w moment , dzięki ).
OdpowiedzUsuńżeby pokochać siebie , trzeba poznać siebie.
I dalej powtarzam za Veną - kochaj bliźniego swego jak siebie samego. NIE ZA BARDZO , NIE WIĘCEJ , NIE MNIEJ...
Kropka - dalej nie sięgnęłaś swojego dna :)) moim zdaniem ten związek nie ma przyszłości i nie uda się Wam ( obym się myliła ).
OdpowiedzUsuńPOWODZENIA:)! I napisz kiedyś jak się układa.
Kropka też byłam z osobą, która do końca nie wiedziała czego chce, taka dziecinada cały czas i moja niepewnosć i teskonota. A moze tak mówił i manipulował mną, bo w tym jest dobry , lubił sie tak sprawdzac w zyciu. Skonczyło sie tak, ze trafił na kogos chyba sprytniejszego od niego kto go do siebie w pewien sposób uwiązał.
OdpowiedzUsuńWłasnie jak ktos wie to niech da znać gdzie jest opisany stan "żebrak miłości", tez z checią poczytam sobie.
Ola
Oleńko , ZROZUMIEĆ trzeba . Ze zrozumieniem czytać:))
OdpowiedzUsuńI uwierz mi , stan "żebrak miłości" to największe UPOKORZENIE , tu nie ma czego zazdrościć.
Nikomu , żadnej kobiecie nie życzę żeby upadła tak nisko.
Ola, drugi beznadziejny stan to "wyuczona bezradność".
ja chyba wlasnie wyzebralam powrot......
OdpowiedzUsuńDot.....gdzie jesteś????? wróćććććććććć....
OdpowiedzUsuńczy ja bym mogla dostac jakies ksiazki na maila?
OdpowiedzUsuńnie wiem ,czy nam wyjdzie , czy nie, ale ja chce sie rozwijac
mysle, ze dojrzeje do zerwania, bo on do stalego zwiazku raczej nie,albo nie ze mna
Milko jak zaczeełam czytać te toksyczne namietnosci to na początku nawet sie ubawiłam, bo tam duzo zachowan było moich z ostatniego etapu. Chciałam wyjaśnienia, którego on nie chciał lub nie umie mi dać. Stwierdziałm to ksiązka dla mnie. Teraz jestem w połowie i troche mnie ona zaczyna przygnębiać, smutne to jakos wszystko jest. Stan "żebrak miłości" też mnie dotyczy - ta moja beznadziejna szczerość w tym momencie, na bezradnośc i czerośc jego ,ze tyle razy sie udawało.
OdpowiedzUsuńWstyd mi, ze sie ponizyłam tak, z drugiej strony moze jak bym tego nie zrobiła to bym sie zastanawiał, czy spróbowałm wszystkiego. W pewnych momentach nie mysli sie racjonalnie, druga strona miała w tym wypadku duzo czasu na ochłoniecie, poza tym zył w pewnym sensie w niepewnosci ma trening.
W pewnym sensie czuej sie bezradan, bo wiem ze napewne rzeczy nie mam wpływu. Chciałabym tupnąc nogą i powiedziec, ze ma być tak jak ja chce , ale to zrobiłam i nic nie dało. Najważniejsze dla mnie na tym etapie to przestac sie nakrecać (analize wszystkiego zrobiłam szczegółwą i szukałm swojej winy) i patrzec na to z rozbawieniem i boku, bo to jednak troche jest smieszne i komiczne. Cholernie mnie to boli i jestem zaskoczona, ze zranił mnie ktos, kogo bym o to nie posądzała, ale komizm całej sytuacji widze. Ta historia jest dziwna, juz sam początek, nawet w modzie na sukces takeigo czegos by nie nakrecili bo ludzie by powiedzieli co za bajki.
Ola
Kropka, napisz na naszego blogowego maila. Wybierz jakieś tytuły z zakładki Literatura. Jutro postaram się coś Ci przesłać.
OdpowiedzUsuńDO MATEK ZAŁOŻYCIELEK - . MILKA ZA ROK - proszę mnie pilnować - za rok chcę być taka jaka jestem teraz : spokojna , bardziej świadoma swoich wyborów i konsekwencji , oczytana :) , radosna jak dzisiaj , piękna :) , nareszcie nie szkielet :)
OdpowiedzUsuńi NIEPALĄCA. . :)
Milka, to Twój wybór jaka jesteś :) I nikt Cię tak dobrze nie upilnuje jak TY sama :))))
OdpowiedzUsuńDobrej nocy, Kochane :)))
dziekuje vena
OdpowiedzUsuńOlu , ja wszystko rozumiem. Naprawdę. Ale potraktuj pracę nad sobą z RADOŚCIĄ I CHĘCIĄ ... to nic innego jak rozwój , nie musimy tu iść na studia psychologiczne! Wiesz, ja mam warsztaty i w nich jest około 120 pytań do przerobienia. Staram się , bo chcę.
OdpowiedzUsuńOleńko , przebojem :)
OdpowiedzUsuńproszę uciekać - nie wyjąć :) dobrze ?
Postaram się.;)
OdpowiedzUsuńkolorowych snów zycze
Ola
Dziewczyny!
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam nic na blogach, ani tym bardziej nie pisałam. Na tego trafiłam całkiem przypadkiem, ale po przeczytaniu tego wszystkiego sumienie nie pozwala mi nie reagować, bo w każdej z tych historii widzę kawałek siebie. Teraz jestem wolna i jeżeli mój wpis ma choć jednej z Was odrobinę pomóc, to warto było poświęcić czas. Poznaliśmy się oczywiście w pracy, ale on z innego miasta. Nie miałam wobec niego absolutnie żadnych niecnych planów, zakumplowaliśmy się, coraz więcej rozmów przez telefon, ale zero podtekstu – tak myślałam. Po prostu fajnie spotkać bratnią duszę.
K.
Spotkaliśmy się pierwszy raz prywatnie na kawie jak przejeżdżał przez moje miasto, wtedy naprawdę zobaczyłam jakim jest wspaniałym facetem i w dodatku, że nigdy nie trafiłam na kogoś tak podobnego do mnie, myślimy i czujemy dokładnie tak samo, łączą nas i duże sprawy i milion drobnych szczegółów, upodobań itp. W dodatku taki przystojny, co tam że 10 lat starszy, za to jaki dojrzały. Ale do niczego nie doszło. Wracałam do domu myśląc, że nigdy kogoś takiego nie znałam, szkoda, że ma żonę. Kolejne, coraz dłuższe rozmowy przez telefon, sms’y. I następne spotkanie, gdzie nadal nie planowałam żadnych romansowych tematów… ale on już tak. Pocałunek najlepszy w moim życiu i przepadłam. Wracałam do domu, trzęsąc się z przerażenia, co teraz będzie. Dodam, że jestem praktykującą katoliczką i takie procedery są dla mnie niedopuszczalne. Kolejne telefony, a potem seks, najlepszy pod słońcem. Wtedy już wiedziałam, że się zakochałam. Postanowiłam, że nie będziemy się spotykać, tak nie można, ma żonę i 2 dzieci. Ale telefony non stop, wyznania miłości, obietnice, że się rozwiedzie, bo od dawna jest nieszczęśliwy z żoną, że to nie przeze mnie, bo i tak by to zrobił. I że jestem pierwszą z którą zdradził żonę.
OdpowiedzUsuńK.
Po miesiącu uwierzyłam. Bajka, miłość mojego życia, mimo dużej odległości która nas dzieli, spotkania przy każdej możliwej okazji. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego, nigdy nikogo tak nie kochałam. Ale też awantury, ciągle o to gdzie jestem i co robie, że pewnie się puszczam jak go nie ma. A jak go nie było to zajmowałam się siedzeniem w domu i patrzeniem w ścianę w oczekiwaniu na jego telefon, przecież wszystko inne było bez sensu. Ja oczywiście nie mogłam zadzwonić – mieszka z żoną. Obiecywał wyprowadzkę i rozwód, a ja snułam plany jak tu załatwić unieważnienie małżeństwa w kościele. Awantur coraz więcej. O najgłupsze sprawy, tłumaczył to stresem związanym z sytuacją i przepraszał. Mówił, że jest zazdrosny, bo tak bardzo mnie kocha. A ja myślałam: ludzie się rozwodzą, to normalne, nam też się uda. I marzyłam o wspólnym domu i rodzinie.
OdpowiedzUsuńK.
Kilka razy mnie zostawiał. Mówił kocham cię, nie mogę żyć bez ciebie, ale nie mogę zostawić dzieci. Ale zawsze wracał, przyjeżdżał raz w tygodniu, a ja żyłam tylko od spotkania do spotkania. Rozmawialiśmy przez telefon średnio 4 godziny dziennie, w pracy, jak wyszedł z psem, jak jechał gdzieś. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że rozmawiamy tylko o jego sprawach i problemach, że tak naprawdę to tylko on mówi. Ale czułam się przy nim jak nigdy wcześniej, najpiękniejsza, najmądrzejsza, wspaniała i wyjątkowa. I doszłam do wniosku, że chyba wcześniej nie wiedziałam co to seks :)
OdpowiedzUsuńK.
Prawie rok wyjęty z życia, a im bardziej się angażowałam, tym gorzej mnie traktował. Współpracownicy zaczęli podejrzewać, że piję, a ja co rano tak wyglądałam, bo płakałam pół nocy. Mówił, że to on jest biedny nie ja, to on musi podjąć ciężkie decyzje, a ja przecież tylko sobie czekam. I że niezależnie od tego jak to się skończy to będzie mnie kochał do końca życia. To rozkładało mnie najbardziej, budował w mojej głowie tragizm wielkiej miłości, która nie może się spełnić. Dodatkowo wyjątkowość całej tej sytuacji, że nie ma więcej takich ludzi jak my. Jesteśmy MY i reszta świata, wyjątkowi, lepsi niż inni, połączeni duszami i tragiczną miłością. Cierpiałam, ale kochałam tak bardzo, że bardziej żal mi było jego niż siebie. Co tam ja, ale on szlachetny, poświęca swoje szczęście dla dzieci. Odchodząc mówił, że wszystko uporządkuje i wtedy przyjdzie do mnie jako wolny człowiek, że zostańmy przyjaciółmi. Dalej rozmawialiśmy przez telefon opłakując naszą straszną sytuację. I wracał… bo nie mógł beze mnie żyć.
OdpowiedzUsuńK.
Jak się skończyło? Wstępnie umawialiśmy się na pewien poniedziałek. Zawsze było wstępnie, bo przecież w jego sytuacji , same rozumiecie, nie można się deklarować zobowiązująco. Tak jak zawsze mimo wszystko czekałam z perfekcyjnie wysprzątanym mieszkaniem, obiadem, bosko wylansowana i pachnąca. Nie odzywał się. Napisałam sms’a:
OdpowiedzUsuń- czy wybierasz się dziś do mnie?
- nie!
- dlaczego? Coś się stało?
- bo to już koniec K. !
K.
:) więc jednak - czyny nie słowa ; i nasze kręcenie filmów ...:))
OdpowiedzUsuńNo i dobrze że to koniec już tej znajomości:))
Wiecie jaki to stan gorszy od płaczu, tak koszmarny, że nawet płakać się już nie da. A każda minuta trwa wieczność i jedyne czego chcesz to umrzeć. Od tamtego czasu się nie odezwał, a ja czuję się tak strasznie upokorzona, że też już się nie odezwę. Chcę zachować odrobinę godności, chociaż chyba już dawno ją straciłam. Przecież po każdej awanturze to ja dzwoniłam i przepraszałam mimo, że naprawdę nie miałam za co. Żeby tylko nie odszedł znowu, gotowa byłam zrobić po prostu wszystko.
OdpowiedzUsuńK.
K. to już było i minęło. Teraz czas zająć się sobą i budować każdy dzień z myślą o sobie a nie o nim . i nie wyjąc bo to Cię bardziej pociągnie w dół , a na to szkoda już czasu . Toksyczny związek to wyjnia - ucieczka to życie.!:)
OdpowiedzUsuńI wtedy trafiłam tutaj, Wy otworzyłyście mi oczy. Oni wszyscy robią to samo, a ja głupia myślałam, że ja jedyna, że tylko mnie to spotkało. Że on wyjątkowy, tragiczny bohater poświęcający NAS dla dzieci. Jak mogłam być tak naiwna, szczególnie, że na co dzień uważam się za cwaniaka i że w porównaniu do rówieśników naprawdę dużo udało mi się samodzielnie osiągnąć. Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze. Całe moje wysokie poczucie własnej wartości – myślałam że uzasadnione – rozsypało się przez jednego człowieka. Zawsze to ja pomagałam innym, sama byłam silna, wspierałam. A teraz jestem nikim. Wszystko co do tej pory zbudowałam nie ma znaczenia. Jestem już wolna, nikt mnie nie terroryzuje, ale co z tego, nie ma już nic, została tylko pustka. Wychodzę z pracy i nie mam dokąd pójść, bo gdzie i po co? A towarzystwo innych ludzi mnie męczy. Nie chce mi się z nikim gadać.
OdpowiedzUsuńK.
Na razie nie płaczę, nie piszę, nie dzwonię. I nawet całkiem daję radę, nie wiem jak długo. Ale nadal śpię z telefonem 5 cm od głowy, żeby na pewno usłyszeć sygnał, który nie nadchodzi. Na razie tylko zmieniłam dzwonek. Jedyny pożytek, że 10 kilo chudsza… a zawsze byłam nadzwyczaj żarłoczna jak na kobietę, a pasją gotowanie, podobno ze świetnymi efektami. On też tak mówił.
OdpowiedzUsuńCo zrobię jak się odezwie? Powiem, że zapraszam… po rozwodzie. I że to moje ostatnie słowo, a jego ostatnia szansa.
znowu kręcisz filmy...ech..to zła odpowiedź .:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, walczcie
OdpowiedzUsuńK.
Pozdrawiam, walczcie
OdpowiedzUsuńK.
K. tylko spokojnie. To jest dla Ciebie bardzo trudny okres ale tez szansa, na nowe, lepsze zycie. Musisz sobie zdac sprawe z tego, co jest dla Ciebie dobre a co nie. Czy ciagle upokarzanie, niepewnosc, bol, lzy, brak szacunku do samej siebie jest dla Ciebie dobry? Nie sadze. Uzaleznilas swoje szczescie od zonatego faceta, ktory pojawia sie i znika i manipuluje Toba i Twoimi uczuciami jak tylko mu sie podoba. Tragiczna milosc, tragiczni kochankowie? Dobry temat na film ale nie na zycie. Dobry zwiazek oparty jest na szacunku, zaufaniu, radosci a nie na ciaglej szarpaninie emocjonalnej. Prawdziwa, obopolna milosc nie boli. Nie ma w niej klamstw i pustych obietnic. Czy mam mowic dalej?
OdpowiedzUsuńSluchaj, my wszystkie tutaj przechodzilysmy dramat rozstania i ... zyjemy. Zacznij moze od czytania. Vena i Katalina maja pokazna biblioteczke wiec mysle, ze jak ladnie poprosisz to Ci cos wysla:). Zobaczysz, ze ta wyjatkowa, jedyna w swoim rodzaju milosc zdarza sie tysiacom kobiet i jest po prostu toksyczna.
K. no widzisz tyle tu podobnych histori, moja podobna do twojej;) też schudłam tyle samo, też manipulowął i przyjeżdzał kiedy chciał, też mieszkanie posprzatane itp i nie przyjeżdzał i nie raczył informować itp. takze przepraszałm, a nie powinnam i też uważałm sei za cwaną;)Samopoczucie takei samo mnie ogarneło i zniechęcenie i brak sensu. Myśle tez że moze tak mi trudmo, bo legły w gruzach moje plany, marzenia.
OdpowiedzUsuńOla
Co się dzieje napisałam wiadomość i znikneła? AMEL
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to sobie wytłumaczyć. Przez dwa miesiące byłam przez niego nękana smsami.Dzień w dzień. W poniedziałek poczułam nagle, tak "sama w sobie" że to już koniec, że więcej nie napisze. Faktycznie, nie przyszedł już żaden sms. Tylko dlaczego jest mi źle? Powinnam się cieszyć, że już koniec, a ja nie mogę sobie znaleźć miejsca.Czy to jest normalne? sama już nie wiem...
OdpowiedzUsuńKochana:) Bo kobietą jesteś i w głębi duszy łechtało mile to niesłabnące zainteresowanie. I nie ma:) A skoro nie ma zainteresowania to jakby odrzucenie mniej spektakularne:))) Przewrotna kobieca natura:) Nie chcę go! Ale niech o tym wie, niech się dowiaduje codziennie na nowo:) Niech się interesuje:)))
OdpowiedzUsuńCoś takiego:) Wszystkie to mamy:) Nie ma się czego wstydzić. Każdy chce być WAŻNY, istotny dla kogoś. A takie SMSy dowodzą naszej "ważności". To są uczucia ambiwalentne - wzorcowe. Niech da spokój, ale ie do końca:) Bo czegoś brak.
Minie, luka się zapełni, daj czasowi czas.
A,że wiedziałaś - to ONA:) Obudzona, czujna, wrażliwa - przekaźnik, odbiornik, nadajnik - INTUICJA. Działa - widzisz?
Katalino, jak zawsze masz rację:)Ale tak tak jakoś tego psychofaga brak. Jaki był, taki był, ale mój:)))
OdpowiedzUsuńAle ustaliłyśmy, ze stać Cię na "lepszy model"? Że ten nie był skrojony dla Ciebie? Że jak coś (ktoś?) jest do wszystkiego, to jest do niczego?
OdpowiedzUsuńNie tęsknimy za byle czym, nie tęsknimy:)))
Nawet jak byle co zaczyna udawać człowieka:) Dzisiaj doświadczam nowej jakości - spokojny, wyważony roztropny psychofag:))) Podchody robi czy terapię skuteczną wreszcie znalazł? Ale ja już nie uwierzę, to nie będzie trwało długo. Minie chwila i "wróci do siebie". To jest pewne a ja już o ty wiem:))) Niech rozum towarzyszy mu zawsze - dla dobra moich dzieci:) Żeby spokój miały.
Dzieci to duży problem w takich sytuacjach - komplikują sprawy. Uniemożliwiają "ZERO KONTAKTU". Bo przecież w sprawach dzieci trzeba. Ale można sobie poradzić zachowując dzieci przy życiu:)))
Wyleczysz się z tej irracjonalnej tęsknoty:)))
Wiem, wiem. Ale trochę mi szkoda. Wróg sprawdzony, "przećwiczony", a tu nagle zrobiło się tak normalnie, że aż nienormalnie:)))
OdpowiedzUsuńOd jutra piszemy na "nowym" blogu. Median nie wyrabia się z przenoszeniem coraz to owych komentarzy. To jest przeprowadzka do nowego domu:) OK? Jeszcze jedna noga na starych śmieciach, ale drzwi się zamykają:)
OdpowiedzUsuńTak, kochana - brak wroga, trochę pusto. Miejsce dla Ciebie się zrobiło:) Wykorzystaj:)
Na razie niech to miejsce pozostanie puste:))) Katalino, dziękuję za pocieszenie. Jesteś kochaną Mamą:)
OdpowiedzUsuńOD TEJ CHWILI PROSZĘ WYPOWIADAĆ SIĘ NA NOWYM BLOGU.
OdpowiedzUsuńBEZPOŚREDNI LINK
http://uciekamydoprzodu.blog.pl/blog-wieczorowy-czyli-pogaduchy-do-poduchy/