CZYJA WINA?
Pyta Sąd: czyja to wina?
Niczyja Wysoki Sądzie, niczyja. Ja nie mogłam dłużej być z ni – takim, on nie umiał, nie chciał zmienić się w nie takiego.
Oczywiście, że mogłam wnieść o rozwód z orzekaniem o winie, pozbawiłoby go to narzędzi, którymi teraz próbuje manipulować. Tylko czy warto byłoby?
Gdybym chciała załatwić to sprawiedliwie Wysoki Sądzie, to mam 3 do 4 lat regularnej wojny. Po co mi to?
Bo mogę dostać 2/3 domu, a nie pół? Połowa wystarczy. Jest moja i już, należy się jak psu miska – bez łaski i (co gorsze) bez ciągania się za włosy na forum publicznym.