UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

I co POTEM? (autor: Hakuna-matata)

Co to znaczy uciekam do przodu?
Chyba do tyłu uciekać się nie da... bo to wręcz pchanie się w ręce wroga... Cofanie do przegranej pozycji.
Mam wrażenie, że... JUŻ nie uciekam
Uciekłam być może dość daleko.
Nie mam potrzeby rozdzielania włosa na czworo. Już NIE.
Teraz z przyjemnością i ciekawością obserwuję coś co mogę nazwać STAWANIEM się jednostką nową, całkowicie samodzielną - stawaniem się dla siebie samej sterem, żeglarzem i okrętem...


14.01.12


    Jak przeżyć gdy świat rozsypał się w gruzy i życie straciło sens?
Ano - to wręcz niewyobrażalne... jednakowoż czy jest jakieś wyjście? Trzeba żyć... nikt i nic nas z tego nie zwolni.
Dlatego baza i podstawa - zapewnić sobie (i dzieciom gdy są) dach nad głową i środki do życia.
Z tym nie można zwlekać bo bieda zajrzy w nasze progi. To musi być priorytet. Bez względu na wszystko inne.
Dlatego uważam, że trzeba BEZ ZWŁOKI wystąpić o alimenty. Rozwód może poczekać, alimenty NIE. A sprawy zawsze trochę trwają i na to nie ma rady. Dlatego z bólem serca, nie czekając na dobrą wolę (by nie zadrażniać) robić swoje.
Można się dogadać dobrowolnie, można spisać umowę u notariusza, ale zawsze wyrok sądu stanowi gwarancję na piśmie, zabezpieczenie interesów rodziny.

21,01.2012
"Zapytajcie poetę (...) dlaczego pisze. Widocznie jesteśmy do tego zmuszone. Pytania prowadzą do kolejnych pytań, zmuszają do myśłenia, myślenie zmusza do pisania. itd.
- ale kiedy Leszek Kołakowski mówi, że życie to klęska, jest w tym i mądrość, i bezradność filozofa wobec zagadek, przed którymi stoi?
Wiele klęsk przeżyłam, więc zostałam na nie uodporniona. Już ich nie przyjmuję tak tragicznie jak kiedyś, ponieważ wiem, że w życiu więcej jest klęsk i rozczarowań aniżeli radości. jeżeli ktoś ma jednak nadzieję, to niech ją ma, nie wolno mu jej w żadnym wypadku odbierać.(...) Życie zawsze jest raczej pasmem nieustannych rozczarowań i klęsk, przywiązań, które potem okazują się nikłe i puste.
- a wydawały sie wielkie i ważne?
Może były nawet bardzo ważne, ale okazały się nietrwałe i muszą zginąć. Światy giną, jeden za drugim..."
Fragment rozmowy Barbary Skargi z książki "Innego końca świata nie będzie".

Tak może wyglądać świat jak już podniesie się głowę w tej pozycji klęczącej, do której doprowadziła nas rozpacz. Wokół ruiny i zgliszcza dotychczasowego życia.
A trzeba wstać i trzeba iść.
Więc może na początek - zmusić się do myślenia...? Nie o tym co było - a o tym co będzie...


3.03.12


Na temat tego "co potem...?" można by też epopeję napisać.
Wszystko zależy od tego co udało się nam "utargować" w punkcie startu do nowego życia. I jakie niteczki wciąż wiążą nasze losy.
Rzadko bywa fajnie, chyba że umiemy czerpać satysfakcję z niepowodzeń naszych już byłych.
To już raczej jak zespół maniakalno-depresyjny. Rollercoaster.
Żeby się nie dać temu wariactwu dobrze jest mieć parę podpórek (w fazie ostrej zastosować rady z punktu pierwszej pomocy) potem zaś wytyczyć sobie CEL. I do niego dążyć. I tu raptem i niespodziewanie, może okazać się, że mimo żeśmy dawno dorośli to wymyślić sobie cel jest nadzwyczaj trudno...
Tkwimy w znanych nam ramach i schematach. Rozdarci pomiędzy powinnościami a pragnieniami. Rodzi to frustrację i strach.
Lepiej już walczyć niż trwać...


26-07-2012 r.
Na moje biadolenia, iż nie radzę sobie
Jedna rozsądna koleżanka napisała tak:
"Ciemna strona ucieknięcia"?
...jak życie dopadnie to potrafi nakopać aż miło. A jednak sobie jakoś radzimy (...) nikt niczego nie da, nie załatwi, że jajko można znieść czasami i tynk ze ścian na kolację dzieciom zaproponować. Ale nie narzekamy. Znosimy jajko, zjadamy tynk, idziemy do przodu:)"
Kolejna rozważna koleżanka dodała:
"U mnie to jak u tego rabina z kozą. Miałam mnóstwo zajęć, to wymyśliłam sobie dodatkowy biznes. Gdy się z niego wycofałam, to mi raptem dużo czasu się zrobiło :) choć wcale nie więcej niż przed "kozą" :)))"
A dawno nie widziana i mało znana dziewczyna po udzieleniu fachowej pomocy informatycznej zadała sobie trud by napisać w mailu:
"Bardzo się cieszę ze spotkania:)
i naprawde baaardzo ładnie wygladasz dzisiaj:)"
Dziękuję kochane, że jesteście
Więc jak to jest POTEM?
Skrajnie różnie.
Jak na huśtawce.
Bywa zadziwiająco-satysfakcjonująco, bywa dołująco-masakrycznie.
Grunt ta cholerna SAMO-ŚWIADOMOŚĆ... czerpanie szczęścia z faktu samego życia jako takiego. Szczęścia, że nie dzieje się nic złego. Szczęścia, gdy są bliscy i troszczący się (nie mylić z faktem posiadaniem faceta! -ów akurat może troszczyć się wyłącznie o siebie).
ZAUWAŻANIE szczęścia na co dzień - bo ono skubane tak cichcem, niepostrzeżenie umyka boczkiem... a latka lecą.
Dokładnie za 3 tygodnie minie 3 lata od rozstania.
Żyję. Jestem już inną osobą. W porównaniu do poprzedniej TA mi się dużo bardziej podoba. A że bywa trudno - to nikt nie obiecywał ... i wszystko przemija - to trudne TEŻ :)

06.08.2012
 
"PANIE OFIARUJ KAŻDEMU Z NAS, czego mu w życiu BRAK..."
No więc mnie "naszło". Na pisanie nareszcie...
Zostałam sobie sama na włościach. Reszta domowników rozjechała się a ja mam wreszcie zasłużony od nich odpoczynek. Jem co "chcem", robię na co mam ochotę, nic nie muszę, do nikogo/niczego nie muszę się dopasowywać Mrugnięcie
I tak sobie czytam i słucham i się zadziwiam. Takie trzęsienie ziemi jak rozstanie i rozpad związku MUSI jeśli nie zburzyć, to chociaż "przemeblować" drabinkę naszych priorytetów.
SPADŁAM z siedziska, bo czytając blogi znalazłam sugestię jakoby "przeglądanie się w cudzych oczach" było jedną z ważniejszych wartości, a kto uważa inaczej jest hipokrytą.
Jestem hipokrytką? Bo JA akurat nie MUSZĘ przeglądać się w niczyich oczach - szczególnie jakiegoś faceta...  (pewnie bym uznała, że ÓW czegoś ode mnie chce) chyba, że to ktoś z wymierającego gatunku starszych SZARMANCKICH panów Uśmiech NONSENS
Dla jasności - komplementy jak najbardziej sprawiają mi przyjemność i jakoś tak się dzieje, że je zawsze niespodzianie dostaję. A to od koleżanki jakiejś (jak w ostatnim mailu od mało znanej dziewczyny, co o tyle cenne, że kobitki bardziej zawistne) a to od jakichś starszych państwa. Przyjemny drobiazg ALE żeby z tego powodu stawiać tą cielesność na szczycie priorytetów? ABSURD... Doda, Barbie, "plastiki" w gimnazjum córki...Lubię zadbać o siebie w ramach sprawiania SOBIE przyjemności - VETO dla "akceptacji i atencji" ze strony samców. ZNÓW trza sobie zasłużyć? wyglądem tym razem? W d... nie staję do konkurencji, jak dla faceta jest to TAKA wielka wartość to se pójdzie do dyskoteki Język ja tam takiego nie chcę i nie potrzebuję.
Zatem jestem hipokrytka (bo mnie TO pod koniec priorytetów się mieści a nie na 3 miejscu?) albo jestem niekobieca albo nienormalna...
Potem czytam Milkę na rodzimym naszym blogu i co widzę:
"Świadoma swej WARTOŚCI nowoczesna kobieta nie potrzebuje destrukcyjnego rewanżu.Pragnie dorównującego jej mężczyzny.Takiego jak ona,gotowego do poświęceń i kompromisów,dojrzałego prawdziwego partnerstwa".
"Świadomość ograniczeŃ obliguje do ciągłej SAMOOBSERWACJI,odkrywania,kim jesteśmy,czego potrzebujemy od partnera.Dbałość o SAMEGO SIEBIE , dobre rozeznanie we własnym wnętrzu TO RÓWNIEŻ DBAŁOŚĆ O ZWIĄZEK.Nie wystarczy kochać do szaleństwa.Od wpatrywania się w zachwycie w naszego wybranka skuteczniejsze jest spoglądanie we własne wnętrze"(...)
...tamują dostęp do PRAWDY O SOBIE."
Druga strona medalu...? To JEDNAK nie wszyscy myślą TAK SAMO. Ktoś inny może być INNY i mieć inne priorytety - nie musi zaraz być hipokrytą? A czy zarzucanie INNYM swego, nie podlegającego dyskusji zdania i opinii nie świadczy o ograniczeniu? I kręceniu się w kółko?
Analogicznie mam z pieniędzmi (niestety?) jak nie mam braków i zaległości, to nie zauważam ich obecności w moim życiu. Są ważne wyłącznie wtedy gdy robi się jakaś luka. Wystarcza do życia to i wystarcza do szczęścia - poszukuję szczęścia całkiem gdzie indziej. Znowu to źle o mnie świadczy W DZISIEJSZYCH CZASACH...
No i na koniec w dzisiejszej powtórce Ewy Drzyzgi (akurat o polskich żonach muzułmanów) pani psycholog (ta mniej gruba a za to mówiąca przez zęby) stwierdziła: "zawsze uważałam i uważam nadal, że MĄDRA kobieta potrafi ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE".
A jakby tak zbudować taką piramidę priorytetów - to jak by ona wyglądała u każdej z nas? Ciekawam bardzo...






Cytat z  Oneta (9.09.2012)

Okiem faceta:
"Oto, jakie cechy kobiece nie podobają się mężczyznom.
1. Brak wyrozumiałości dla męskich słabości. Owszem lubimy oglądać sport, nie zawsze wkładamy brudne skarpetki do pralki, ale to nie jest powód do scen.
2. Apodyktyczność w związku. Choć kobiety uwielbiają przedstawiać się jako słaba płeć, to one starają się za wszelką cenę decydować w związkach – ustalają plany każdej wolnej godziny, planują weekendy i wakacje. Wreszcie często mówią, co mamy ubrać (bo przecież mają podobno lepszy gust) i decydują, na co w weekend idziemy do kina.
3. Apodyktyczność towarzyska. Nawet, gdy nie mamy na to ochoty, musimy spotykać się z jej rodziną i przyjaciółmi. Spotkania z naszymi są na dalszym planie. Do tego dochodzi...
4. Zaborczość. To ustalanie terminarza pary sprawia, że panowie nie mają czasu na pielęgnowanie swoich męskich znajomości. Zgoda na wyjście z kolegami na piwo urasta do miana wydarzenia.
5. Nudziarstwo. Randki były wielką przyjemnością także dlatego, że każda z nich stawała się przygodą także intelektualną. Niestety, wspólne zamieszkanie sprawia, że kobiety zmieniają płytę. Słyszymy ciągle o ich dolegliwościach, problemach w pracy i kolejnych nieudanych związkach sióstr czy przyjaciółek. I tak w kółko, od rana do wieczora.
6. Nudziarstwo estetyczne. Pierwsze spotkania to świetne ciuchy i seksowna bielizna. Stały związek to powyciągane dresy i szare ze starości majty wiszące na kaloryferze. Kobiety w związkach tracą zainteresowanie dla swojego wyglądu w domu. Nie próbują nawet (choć wymagają tego od partnerów) podobać się swoim panom.
7. Lenistwo. Choć często słyszymy, że to kobiety pielęgnują i rozwijają związki, prawda jest bardziej złożona. Te roześmiane, kwitnące dziewczyny z pierwszych randek w chwili, gdy zaczynamy już mieszkać razem, stają się wiecznie narzekającymi, spędzającymi najczęściej czas przed telewizorem lub komputerem, szarymi kobietami. Dziewczyny, które nie mogły się doczekać piątkowego czy sobotniego wyjścia do klubu, nagle nie mają ochoty nawet iść do kina.
8. Egoizm. Owszem, dziecko to zew natury. Każda pani o nim marzy. Jednak chwilami jego pragnienie staje się silniejsze od szacunku dla partnera. Panowie najczęściej słyszą po prostu: chcę żebyśmy zrobili sobie dziecko, albo: zrób mi dziecko. Stajemy się tylko dawcami spermy.
9. Poniżanie partnera. Bardzo często się zdarza, że panie towarzysko (często w formie niewybrednych żartów) i w domowym zaciszu poniżają partnerów, naśmiewając się z ich męskości, zarówno tej w alkowie, jak i tej w szerszym znaczeniu – zaradności życiowej.
10. Stosunek do rozstania. Choć przy rozpadzie związku winę ponoszą najczęściej ona i on, tylko ona ma prawo odejść. Tłumaczy to najczęściej tym, że on nie dorósł do wspólnego życia. Gdy on postanawia zakończyć związek czy małżeństwo – jest egoistą".
Autor: Tomasz Lada (Onet 09.09.2012)
Tak pół żartem pół serio...
Ile w tym prawdy, a ile tendencyjnego spojrzenia na stosunki damsko-męskie.
Czy można wziąć "pod rozwagę" i zbadać czy coś z powyższego dekalogu mamy na sumieniu. A jeśli tak to zastanowić się co z tym fantem zrobić, wyciągnąć wnioski i unikać w kolejnych związkach - uczyć się na błędach...
To tak a propos I CO POTEM, gdy już nastąpi etap ewentualnego nowego związku


 21.08.2012

DOBROSTAN

DOBROSTAN... jakie fajne słowo Szczęście
Znalazłam odjazdowy, optymistyczny i pozytywnie nastawiający do życia artykuł, którym koniecznie zapragnęłam się z Wami podzielić.
Bo otóż mija czas i leczy rany... czy nam się to podoba czy nie...
Wszystkie pochylamy się nad tym jak boli proces rozstania... Ano MUSI... to jak z odwagą - odważny się boi, bo ma świadomość ryzyka - głupi się nie boi, bo brak mu wyobraźni. Rozstanie nie boli wyłącznie niewrażliwe drewno.
Jednakowoż... rozstanie to jedno a poczucie szczęścia...? czeka i tupie niecierpliwie nogami.
Kiedyś, w końcu mija żałoba po związku przeszłym i trzeba żyć dalej. A JAKOŚĆ tego życia to już INNA - NOWA bajka:
"Czym jest szczęście?
Dla każdego (?) pewnie czymś innym...
Jednym wystarczy, gdy zaspokojone są ich podstawowe potrzeby materialne, inni MUSZĄ (!) żyć w luksusie.
Jeden człowiek powie, że najszczęśliwszy czuje się, widząc uśmiech na twarzy swojego dziecka, drugi nie zazna szczęścia, dopóki nie zrealizuje swoich marzeń, nie osiągnie jakiegoś ważnego dla siebie celu.
Czynnikami, od których zależy poczucie szczęścia człowieka zajmuje się psychologia pozytywna. Badacze szczególnie koncentrują się nad zmiennymi wpływającymi na tzw. dobrostan psychiczny...

Na dobrostan psychiczny wpływają zarówno czynniki demograficzne (wiek, płeć, miejsce zamieszkania, dochód), osobowościowe (cechy i kompetencje, szczególnie umiejętności społeczne i subiektywne poczucie zdrowia) oraz środowiskowe (religia, czas wolny, wydarzenia życiowe)...w Polsce najważniejsze jest porównanie z tym, co mają inni ludzie(Diener i in. 2004).
Podsumowując wyniki badań w tym zakresie stwierdzono, iż choć szczęśliwi ludzie częściej są mieszkańcami bogatych państw i dysponują odpowiednimi środkami na realizację własnych celów, TO JEDNAK poczucie szczęścia zależy w większym stopniu od tego, czy człowiek ma pozytywne nastawienie do świata, ważne cele, bliskie więzi społeczne oraz pogodne usposobienie. Szczęście
Pieniądze szczęścia nie dają – często słyszy się to powiedzenie. Okazuje się, ze bogactwo bardziej zależy od dobrostanu psychicznego niż dobrostan psychiczny od pieniędzy.
Najpopularniejszą polską teorią dotyczącą tego zagadnienia jest cebulowa teoria szczęścia Janusza Czapińskiego. Wyróżnia on trzy poziomy dobrostanu psychicznego (analogia do warstw cebuli).  
Najgłębszy, genetycznie zdeterminowany i nie zawsze w pełni świadomie doświadczany poziom to wola życia. Można ją zdefiniować jako obiektywny i niezależny od świadomości standard (wartość) dobrostanu.
Poziom środkowy zawiera niektóre hedonistyczne (bilans emocjonalny i pewne satysfakcje) oraz eudajmonistyczne (np. poczucie sensu życia) miary dobrostanu tzn. subiektywnie doświadczane wartości własnego życia.(...)
Na najbardziej zewnętrzny poziom składają się bieżące doświadczenia afektywne oraz satysfakcje cząstkowe, odnoszące się do konkretnych aspektów życia (rodzina, praca, finanse, warunki mieszkaniowe, czas wolny itd.)
Podsumowując wyniki wszystkich cytowanych badań można stwierdzić, że osoby szczęśliwe to te, którym się dobrze wiedzie, ALE TO szczęśliwym wiedzie się lepiej (...)
Jak napisał Czapiński (2004a) „Szczęśliwym nie tylko CHCE SIĘ BARDZIEJ, ale także więcej mogą, ponieważ szerzej patrzą, mądrzej myślą i mają lepszy kontakt ze swoim ciałem”."
Na podstawie artykułu Agnieszki Bożek na forum Psychologia Społeczna.pl
Mój ostatni związek trwający 13 lat i owocujący udaną córką zakończył się dokładnie 15 sierpnia 3 lata temu. W 1 rocznicę jeszcze odpracowałam karczemną awanturę - domagając się, by prawda ostatecznie stała się jawna. Po roku już mi to było obojętne, choć wciąż bolało. W tym roku bolesna rocznica przeszła w zasadzie nie zauważona. Zapomnieć się nie da, ale ból robi się z czasem coraz bardziej znośny - bardziej ćmiący a nie rwący.
Natomiast poczucie szczęścia w moim przypadku odwrotnie proporcjonalne... Coraz więcej zadowolenia, coraz więcej sensu i o dziwo coraz lepiej się wiedzie, chociaż obiektywnie nie było ku temu przesłanek.
Dlatego trzeba się podnieść, otrzepać i iść dalej - życie trwa... a kochane istoty nam towarzyszące na nas liczą. To TYLKO zaczyna się nowy etap życia - od nas samych zależy jaki będzie ten nasz dobrostan Szczęście Jestem szczęśliwym ogrem
cdn..



23 komentarze:

  1. Ale uciekałaś, ja też... Już nie pamiętam czasami coś tam majaczy, ale uciekłam.
    Co nie znaczy, że stoję w miejscu (tak jak i Ty:)). Ciągle do przodu! Jeśli (już) nie uciekamy, to z godnością podążamy.
    Dla właśnie uciekających to dobrze, zobaczyć jak daleko można uciec...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tym polega cały problem, że większość popełnia ten błąd - uwstecznia się, wieje w znajome, ale niewłaściwe rejony, albo biega w kółko, jak koń na lonży. A tu trzeba wystartować, zostawić po sobie kurz i, nie oglądając się za siebie, walić do przodu z prękością myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. A właśnie że nie :-) Janarobiłam największych debilizmów zanim pomyśląłam. Ale za to jak już zaczęłaaaaam, to fiuu. I im więcej myślałam, tym szybciej biegłam. Dziś normalnie jak Struś-Pędziwiatr posuwam. Aż się o siebie boję, tyle myślę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślisz, że za dużo myślisz?:))
    Ja, czasami, mam wrażenie, że mi się zwoje przegrzewają. Dziwię się,że nie dymi i nie błyska mi z koafiury:)) Powinno, pod nią trochę się dzieje.
    A biegnę już tak, po prostu, rozpędziłam się i NIC mnie nie zatrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uciekam już dość długo - do przodu. Wczoraj był "rzut na taśmę".
    Tak, to myślenie "non stop" jest znamienne - bo my już WIEMY, że tylko w ten sposób wygramy z chorymi emocjami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, trzeba je (te chore emocje) "zamyśleć" na śmierć:))
    Zabić, zapomnieć i mysleć: co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak. Nie uciekać od myślenia. Przepracować, odrobić zaniedbaną lekcję. Bez zamiatania pod dywan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo mądre stwierdzenie. Dotyczy nas wszystkich. Powinno być naczelną zasadą wszelkich działań jakie podejmujemy.

      Usuń
  8. Jak uciekać..? Ja stoję w miejscu. Boli mnie przeszłość. Naczy powiem może tak.. przestałam się staczać już chyba całkiem.. ale wciąż patrzę w przeszłość. Bo ona boli, nie daję się sama zapomnieć. mam koszmary. I co mogę zrobić? Jak Waszym zdaniem uciec do przodu..? Proszę o pomoc..

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Julio.
    Napisz coś więcej proszę o swojej historii - będzie nam łatwiej pomóc, doradzić.
    Że przeszłość boli? No jasne, jak cholera :) Ja tłumaczę sobie, że to po to, żebym ZNÓW nie wdepnęła - po to ta pamięć.
    Ale tak jak napisałam - poproszę więcej szczegółów. Każda sytuacja i wyjście z niej jest inne. Wywal to z siebie.
    Ja zaraz wyjeżdżam i wrócę dopiero wieczorem, ale wiem, że pozostałe dziewczyny się Tobą dobrze zaopiekują.
    Pamiętaj - nie musisz być z tym sama. Ba - NIE WARTO.

    OdpowiedzUsuń
  10. Julio, pytasz JAK uciekać. To co według mnie jest najważniejsze, to własny w swojej głowie wybór, że CHCĘ UCIEKAĆ. Niepodważalny wybór i decyzja, że tak właśnie CHCĘ. Jeśli masz juz taką decyzję, to musisz znaleźć techniki, ktore będą dla Ciebie pomocne. W zakładce "Punkt pierwszej pomocy" podałyśmy wiele sposobów na uciekanie od obsesyjnych myśli o nim, o tym co się stało i o tym co teraz będzie. Nie wszystko pomaga wszystkim, ale te sposoby są przez nas wypróbowane i każdy z tych sposobów pomógł, jak nie jednej, to wielu z nas. Mnie bardzo pomagała afirmacja, ktorą pewnie już znalazłaś na tej stronie.
    Musisz też mieć swiadomość, że aby przestało boleć potrzeba czasu. To jest żałoba i musi minąć odpowiednia ilość czasu (u każdego może to być inny okres), aby się skończyła. Mamy tu koleżanki, ktore zakończyły już okres żałoby, jak i takie, które jeszcze się z tym borykają Ze świadomością i pewnością, że to minie, jest łatwiej żyć.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    Pisz, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Julio, przede wszystkim wpadnij do punktu pierwszej pomocy :-)
    A potem dziel się z nami. Każda z nas przeżyła tak odmienne choć z tej samej kategorii dramaty, że zawsze znajdzie się ktoś, kto jest najbliżej Twojego własnego przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  12. nie uciekłam, zostałam tak zwyczajnie wyrzucona na śmietnik, tyle lat okazało się fikcją, minął ponad rok, a ja wciaż próbuję pojąć, teraz nawet bardziej, bo nienawiść przestała mnie zaślepiać..czytając Waszego bloga dochodzę do wniosku - może ja też powinnam uciec? wstałam już z kolan, zaczęłam przewartościowywać moje życie i to boli:(
    pozdrawiam Was serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale co kochana próbujesz pojąć? Bo jeśli próbujesz pojąć "Dlaczego on mi to zrobił?" to cytując klasyczkę jest to z półki "Na c**j Ci ta wiedza".
    Inna sprawa, gdy chcesz się dowiedzieć "Dlaczego ja pozwoliłam się tak traktować". Oooo... to TRZEBA się dowiedzieć.
    Ja uciekłam po 16 latach małżeństwa. Nie wiedziałam, że uciekam do przodu; uciekałam bo tak mi nakazał instynkt i resztki zdrowego rozsądku. Uciekłam, by ratować siebie. A że na śmietnik? Czy to coś zmienia? To była tylko chwilowa, kiepska miejscówka. Ważne, co teraz zrobisz ze swoim życiem TY SAMA.
    Jak sama napisałaś - tamte lata okazały się fikcją. Nie oglądaj się za siebie, tylko patrz przed siebie. Teraz wszystko w Twoich rękach. A że boli? To dobrze, to znaczy że żyjesz i że jesteś człowiekiem, który czuje. Najważniejsze, że wstałaś z kolan. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  14. masz rację, wciąż próbuję pojąć "dlaczego", bo przecież "był takim dobrym, prawym człowiekiem", to ja byłam "ta zła", najgorsze, że teraz, gdy cała złość wyparowała już ze mnie, jestem wolna, właśnie teraz zaczęłam tęsknić i muszę coś z tym zrobić. Muszę odpowiedzieć na pytanie-kłamał, bo jest tchorzem i hipokrytą, czy kłamał, bo jest psychofagiem, a ja ofiarą. A może żadna to różnica...czuję, że coś z tego muszę zrozumieć, żeby poukłądać siebie od nowa :) bo teraz wciąż nie wiem i nie rozumiem tego co się stało
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja jestem weteranką uzdrowioną (prawie)..jestem 10 lat PO.. i wiem ,że dobrze się stało,że odszedł, ze zranił, ze tyle bólu mi zadał i tyle zwykłej ludzkiej niesprawiedliwoścale DOBRZE SIĘ stało.. bo przez 16 lat bycia z nim kompletnie nie miałam pojęcia,że jest takim człowiekiem.. ..to tak na pocieche..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rany...10 lat..a ja dopiero tydzień...

      Usuń
  16. kochana moja Rówieśniczko, wierzę gorąco, że za 10lat moje wspomnienia będą co najwyżej letnie i przezroczyste. Jak to jest Malwina, że tyle lat i nie wiesz z kim żyjesz? czuję dokładnie to samo, żyłam, jak się okazało, z kompletnie obcym mi człowiekiem

    OdpowiedzUsuń
  17. jak to jest? masakrycznie.. dzieliłam z nim radości i smutki, podałam mu rękę w takim momencie jego życia,że jestem przekonana,że nikogo poza mna w tym momencie nie było na to stać.. i co? dostałam zapłate w postaci zdrady> To przede wszystkim rozczarowanie.. to żal..że kogoś tak bliskiego było stać na TAKIE postępowanie..i wieeeele, wiele emocji.. to trudny czas..to pzrechodzenie przez ta sytuacje.. ale potem? potem jest juz ok... życie nadal trwa.. sa inni ludzie, inni faceci.. inne radości... ale na to niestety trzeba czasu...

    OdpowiedzUsuń
  18. Witajcie Dziewczyny. Witaj Malwina - cieszę się że do nas dołączyłaś. TAKIE postępowanie Dziewczyny wynika przede wszystkim z niskiej samooceny - z niskiego poczucia własnej wartości. Mężczyzna zakompleksiony - bardzo nisko ocenia swoją partnerkę - dzięki temu sam się dowartościowuje. Ona jest jego tłem. "Odhaczona, zatopiona", potrzebuje "sprwadzać się" na innym terenie i przez to dowartościowywać. I następna "odhaczona" gotowa. Ciężko takiego typa rozszyfrować, bo najczęście swoje kompleksy przykrywa zarozumialstwem. Tak na pokaz...
    Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Chce Wam podziekowac dziewczyny dajecie mi sile zeby znow zaczac muslec ja, chce znow zyc chce znow poczuc sie wartosciowym czlowiekiem. Jeszcze nie ucieklam ale przygotowuje sie ( wprawdzie juz osiem lat) wymowek mam tysiace Pierwsza i najwazniejsza jest moj kochany syn. Dziekuje. Pozwalacie mi rozgrzac sie do ucieczki bez poczucia winy, bez wytykania ze mam zly ton i zle na Was wplywam. Dziekuje.prosze piszcie jestescie wszystkie po czesci we mnie i wasze historie przypomimaja moje zycie. Ojciec alkoholik à nawet nie maz (konkubent) to psychofag. Ale czy ja rowniez Jestem psychofagiem czy to tylko forma odepchniecia ataku ??( niektore z zachowan psychofaga rowniez nabylam) Pozdrawiam Blodig blomma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BB. Nie jesteś psychofagiem. Wpadłaś tylko w spiralę czegoś, co nazywa się trójkąt drmatyczny Karpmana. Z tej spirali wystarczy wyskoczyć i wszystko wróci na swoje miejsce.

      Usuń