UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

środa, 1 sierpnia 2012

"Czy miłość może być kłamstwem?"

"Ktoś, kto nie akceptuje samego siebie, z jednej strony będzie wszelkimi możliwymi środkami szukał tej akceptacji u drugiej osoby, a z drugiej strony, nigdy w tę akceptację nie uwierzy." 

To cytat z artykułu na Onecie "Czy miłość może być kłamstwem?" 
Myślę, że warto przeczytać.

15 komentarzy:

  1. W latach osiemdziesiątych Krystyna Prońko śpiewała:

    "Wypisujesz hasła w mojej dłoni
    Potem szczotką ślad flamastra drzesz.
    Mówisz,że nikogo się nie boisz,
    Że jak przyjdą do nas to ich zjesz,cały ty.

    Liście z drzew spadają masłem na dół,
    Ty w tej samej kurtce szósty rok.
    Na koncertach krzyczysz: "więcej czadu !"
    I czytając w wannie tracisz wzrok.

    Jesteś lekiem na całe zło
    I nadzieją na przyszły rok.
    Jesteś gwiazdą w ciemności,
    Mistrzem świata w radości,
    Oto cały ty.

    Jesteś lekiem na całe zło,
    I nadzieją na przyszły rok.
    Jesteś alfą omegą,hymnem,kolędą
    Oto cały ty,nienazwany ty...

    Gdy głupota z biedą już mnie mają,
    Robisz małpę i mam w domu cyrk.
    W oczach ognie znów się zapalają,
    I dla ciebie tylko chcę znów żyć"


    Katowałam się tym po pewnej nieszczęśliwej miłości mając 17 lat :-)

    Historia zatoczyła koło i teraz widzę, że ten tekst jest o moim związku z psychofagiem...

    Teraz wiem, że ta miłość to była moja iluzja, że nie był lekiem na całe zło, ani nadzieją na następne lata...

    Tak myślałam, ponieważ nie wierzyłam w siebie. Tak jak w ww. artykule jest napisane, tej akceptacji szukałam u drugiej osoby dlatego tak wiele byłam w stanie znieść upokorzeń
    i rozczarowań...upadałam i podnosiłam się, żeby chociaż trochę dostać tej wymyślonej przeze mnie miłości.
    Tak...MIŁOŚĆ MOŻE BYĆ KŁAMSTWEM...
    Na pewno jest kłamstwem jeśli w związek wchodzimy z deficytami wyniesionymi
    z dzieciństwa i nie kochając samych siebie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle razy słyszymy i powtarzamy:

    "Bliźniego swego kochaj jak SIEBIE SAMEGO"

    Ja rozumiem to tak, że najpierw trzeba pokochać samego siebie, żeby umieć prawdziwie kochać innych...

    Na teraz koniec moich ZŁOTYCH MYŚLI :-)

    Konsekwentnie i z uporem maniaka :-))) idę kontynuować porządki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jeśli uważamy, że ktoś może być lekiem na nasze deficyty, słabości, strachy, to jest to gotowy przepis na naszą porażkę. To w sobie trzeba szukać siły, szczęścia i odwagi. tedy nie potrzebujemy się na nikim wieszać. Wtedy możemy się dzielić, a nie oczekiwać, że ktoś nas uszczęśliwi. Jakież to teraz wydaje się proste... a jeszcze nie tak dawno... ech, szkoda słów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amen!
      Rozumiem doskonale co masz na myśli...

      Veno, lepiej późno niż wcale...cieszmy się z tego, że odnalazłyśmy w sobie samych tę siłę, że zrozumiałyśmy chore zależności itepe...

      Możemy teraz dzielić się tą siłą i doświadczeniem z innymi.

      Będziemy piękniej żyć.

      Usuń
  4. Podziwiam Twoje samozaparcie w porządkach :))
    Aż mi wstyd, ze ja nic w tym temacie nie robię, ale przyjdzie na to czas, przyjdzie czas, przyjdzie czas :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie piszę o tym dlatego, żeby Ciebie zawstydzać...
    Jak piszę o tym to utwierdzam się w przekonaniu o słuszności tego co robię.
    U mnie po prostu "ten czas" już przyszedł...oj dłuuuugo szedł :-)))

    Przyjdzie i do Ciebie, poczujesz to, że to "ten czas" :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czas na porządki... W porządkowaniu mam takie zrywy:) Jak coś zaczyna mnie przerastać i przytłaczać ( a właśnie zaczyna:), kiedy czuję, że już nie daję rady - jestem zmęczona itd (wiecie - doły, depresje, niemoce:) to biorę się za porządki. Im większy dół, tym większe sprzątanie - na megadoły - ogródek (nie cierpię:). Żeby pokazać sobie, że jednak coś (cokolwiek) ogarniam i przenieść uwagę na sprawy, które na pewno da się uporządkować:) Wtedy biorę się za te, które uporządkować można prawdopodobnie, za te trudniejsze, życiowe.
    Jutro coś uporządkuję, pole do popisu mam ogromne:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. "Ktoś, kto nie akceptuje samego siebie, z jednej strony będzie wszelkimi możliwymi środkami szukał tej akceptacji u drugiej osoby, a z drugiej strony, nigdy w tę akceptację nie uwierzy."

    TAK, TAK, TAK !!! Ja tak mam niestety :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być kłamstwem. I to prawda , szukałam akceptacji ciągle w ,,tych,,związkach...
    Wczoraj się zastanawiałam nad moim pierwszym ,,związkiem,,(miałam 18 lat a on 25) - to był jedyny mężczyzna który postawił mnie na równi ze sobą, nic nie musiałam udowadniać ani na nic zasługiwać:)) - rozpadło się, z przyczyn dzisiaj wiadomych już:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. I otóż to właśnie - "...miłość tylko chwilowo pozwala na ucieczkę od nas samych, od naszych zmartwień i nieszczęść. Może dać cenne wytchnienie, od tego co boli, chwilową ulgę i pocieszenie, jednak nas nie uleczy. Miłość nie jest lekarstwem na całe zło..." - w TYM artykule to napisano!
    Więc może to NIE MIŁOŚĆ JEST KŁAMSTWEM tylko nasze nierealistyczne oczekiwania wobec niej - i dlatego "kochaj bliźniego swego jak siebie samego" dla niektórych jest NIEZROZUMIAŁE - gdy sami SIEBIE nie potrafią kochać?
    A gdy miną już fajerwerki i pozostaje sama codzienność - ukazuje się cała pustka takiej egzystencji?
    Pozdrawiam
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  10. Miłość jest kłamstwem nie w pojęciu ogólnym, tylko wówczas, kiedy oszukujemy samych siebie, kiedy na ślepo od siebie uciekamy rzucając się w ramiona pseudo wybawców, którzy w naszych oczekiwaniach mają być tym "lekiem na całe zło". To jest droga na skróty a właściwie ślepa uliczka...
    Prędzej czy później rozbijemy się o mur, który stoi na jej końcu.
    Prawdziwa miłość jest decyzją a nie emocją. Miłość jest świadomym wyborem dojrzałej i odpowiedzialnej za siebie osoby. Nie oznacza to chłodnej kalkulacji, ponieważ prawdziwa miłość nie jest pozbawiona emocji, ale z pewnością są to zdrowe emocje. Osoba, która potrafi dojrzale kochać, czuje swoją moc, nie potrzebuje owijać się na partnerze jak bluszcz, nie manipuluje, nie stosuje przemocy. Nie boi się bliskości ale nie boi się też samotności. Budowanie relacji na lękach nie jest miłością, chociaż najczęściej błędnie tak to uczucie nazywamy. Wtedy właśnie miłość jest kłamstwem. Znów z uporem maniaka będę powtarzać, że jeśli nie pokochamy siebie to nie będziemy zdolni kochać innych.

    Tylko...co rozumieć przez pojęcie KOCHAĆ SIEBIE...?

    OdpowiedzUsuń
  11. AKCEPTOWAĆ ale nie ślepo?

    Mieć świadomość swych wad a nie im zaprzeczać. Godzić się z tym, że możemy mieć na nie wpływ i CHCIEĆ lub NIE chcieć nad nimi pracować, dla własnego szczęścia i satysfakcji (pracować właśnie nad swoją osobowością?) Analogicznie jak na wybór z kim chcemy a z kim nie chcemy być.
    Nasze ŻYCIE (i sylwetka, i duchowość, i uczucia i cała reszta) w naszych rękach?
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  12. Wytrzymać ze sobą, być sobie dobrym towarzyszem - opiekunem i przyjacielem:) Nie nudzić się ze sobą, mieć dla siebie plany, marzenia. Radzić sobie z przeciwnościami i poklepywać się z uznaniem po plecach - dobra robota:) Chwalić się za sukcesy, pracować nad niedociągnięciami. Cieszyć się.
    Kochać siebie to prościzna. Okazuje się, że to naturalna zdolność każdego człowieka, ale gdzieś się schowała:) Trzeba odgrzebać:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej Kochanek wróciłam i widzę, ze mam trochę do poczytania :) Jechalam ze strasznym stresem, bo nie wiedziałam czy dam radę sama. Okazało się, ze było fajnie. Któregoś dnia, kiedy dzieci były w miniclubie, lezalam na płazy i pomyślałam, jak wielka droga już za mną. Wtedy poczułam, ze ta chwila jest dla mnie, leże tam, patrzę na morze i nikt mi tego ńie zaburzy, nie zbierze. Ten widok, te odczucia, te emocje, ten spokój należą tylko do mnie i ...... czułam naprawdę zadowolenie. Tesknilam momentami, ale ten spokój jaki czułam był ponad. Dzisiaj przypomnialam sobie jak wielka przyjemność sprawia mi gotowanie, właśnie szykuje mi i dzieciaczkom wielka ucztę. Zmieniam się, widzę to, czuje to. Coraz mniej dołów, smutku, tęsknoty, coraz wiecej radości. Czuje jakbym uczyła się życiowe nowa. Z ciekawością przyglądać się ludziom, wcześniej jakby ich nie było, byli jedyńie tłem. I jeszcze jedna rzecz, która zauważyłam. Zaczynam się dobrze czuć wsród "normalnych" ludzi. Okazuje się, ze mam z nimi o czym rozmawiać i mam sporo do powiedzenia. Takie refleksje po tym przełomowym wyjeździe.
    Miłość może być kłamstwem. Dla takich osób jak my, tych z deficytami jest jak podróż we mgle. Gdzieś dążymy, ale sami nie wiemy gdzie, na oślep szukamy drogi i przez długie lata bladzimy. Hmmmm... A zatem czy to kłamstwo? Teraz zaczynam się wahać. Nie robimy tego świadomie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam za chaos, ale iPad zmienia słowa, czego często ńie wylapuje

    OdpowiedzUsuń