UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

środa, 15 sierpnia 2012

NIEGRZECZNA DZIEWCZYNKA POSZŁA TAM GDZIE CHCIAŁA...

 

Helen Gurley Brown


Helen Gurley Brown w 1964 roku
 
(ur. 1922) – publicystka, businesswoman, była redaktor naczelna magazynu „Cosmopolitan”.
  • Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Poczucie braku bezpieczeństwa jest dla ciebie dobre. Daje ci siłę do działania, pozwala ujawnić drzemiące w tobie talenty.
    • Źródło: rubryka Posłuchaj Helen, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Popieram aborcję. Nigdy nie zostałam matką, ale w moich wspomnieniach, które napisałam w wieku 79 lat, 13 stron zajmują listy do córeczki, którą stworzyłam w swojej wyobraźni i którą nazwałam Anna Maria. Napisałam do niej: „Twoja matka nie wierzy w Boga, ale wierzy, że wszyscy ludzie na świecie są dobrzy...”.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Seks jest jedną z trzech najwspanialszych rzeczy na świecie, przy czym nie wiem, jakie są te dwie pozostałe.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • W latach 60., jeśli miałaś dwadzieścia kilka lat i nie byłaś mężatką, mogłaś równie dobrze pojechać nad Wielki Kanion i rzucić się głową w dół.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007

    źródło - wikicytaty

12 komentarzy:

  1. :) czytałam "Grzeczne dziewczynki..." - kopa mi dała porządnego :)) z dwa dni chodziłam z zaciśniętymi pięściami :) szczególnie ta "wyuczona bezradność" mną wstrząsnęła.
    Dlaczego ja nie czytałam takich książek wcześniej ??? Mieć taką wiedzę z parę lat temu...
    Ech ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widocznie teraz jest właściwy czas:) Na tę wiedzę i na dobry z niej użytek. Może zmarnowałabyś tę wiedzę wcześniej? Zlekceważyła? a teraz ją doceniasz. Myślę, że nie ma co żałować lat pozornie straconych. One na pewno były po coś. Choćby po to żeby docenić RÓŻNICĘ:))) Jak bardzo mi teraz dobrze wiem bo pamiętam jak bardzo było i źle. A różnica jest kolosalna i ją kocham:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiecie, że ja tę książkę czytała jeszcze przed TIRem? Bardzo mi się podobała, BARDZO. I wydawało mi się, że już wiem jak być niegrzeczną dziewczynką, a nadal w swoim związku byłam grzeczną, oj jak bardzo grzeczną i na dodatek głupią.
    Ciesz się Milka, ze już teraz czytasz te książki i już teraz wyciągasz właściwe wnioski. Zobacz ile czasu zyskałaś na przykład w porównaniu ze mną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :)) mam ochotę pożartować i powiem tak - : Veno , Ty przynajmniej coś przeżyłaś , a ja ?? :)))) Dziewczyny w I fazie - nie brać poważnie tego komentarza:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tymi ksiazkami jest tak, ze one czekaja az jestesmy na nie gotowe. Ja przeczytalam kilka z nich jeszcze przed czasem psychofaga i nic nie zmadrzalam a uwazalam sie za bardzo madra. Ale to sie nazywa rozwoj. Za 10 lat jeszcze inaczej na pewne rzeczy spojrze:)
    Bardzo mi sie podoba te przkomarzanie na temat ktora wiecej przezyla.:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, Milka ;) Jak będą 90-letnią staruszką to Wam poopowiadam ze szczegółami :))))
    (O ile nie zapomnę.)
    I będę się cieszyć jak ta Starowinka w Seksmisji, pamiętacie ? ;P

    Dziewczyny w I fazie, wiedzcie, że niedługo same będziecie żartować :))))

    Dot, tak. Książki wiedzą kiedy przyjść. Czasami zjawiają się w odpowiednim czasie, tylko my nie chcemy ich słuchać. U mnie tak było z "Jedz, módl się, kochaj". Pojawiła się wydawało by się rok za wczesnie. Gdybym wtedy posłuchała intuicji i zajęła się sobą, nie byłabym przez rok zdradzana i oszukiwana, tylko odeszła bym w całkiem niezłym stanie psychicznym. A ja czytałam tę książkę, a właściwie męczyłam ją i olewałam to co miała mi do powiedzenia. Dopiero zrozumiałam, gdy stało się. Wtedy przyszedł do mnie film i wtedy pojęłam, że muszę mieć czas dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może dlatego że najpierw koniecznie chcemy ICH zrozumieć ? Nie siebie ? Ja pamiętam że na początku tak miałam , tak szukałam DLACZEGO ON TAKI JEST że dotarłam aż do radzieckiego kodeksu karnego.... I PO CO ??????
    A chwil było parę w ciągu roku gdy chciałam już tylko w tira wjechać...tak jesteśmy świadome że to my powinniśmy siebie poznać , rozwijać, poznawać a nie kogoś kto SIĘ NIE ZMIENI.
    Dot , ja "Charaktery" przeglądam od jakiegoś czasu :) wracam często do starszych numerów bo dalej niewiele rozumiem np. A w bibliotece mam czytelnię gdzie są egzemplarze od 2007 roku..:)
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja po to by ICH zrozumieć stałam się m. in. specjalistką od alkoholizmu i impotencji. O seksoholikach też sobie troszkę poczytałam. Ale o swoim kochaniu za bardzo to się dowiedziałam najpóźniej. Niestety. A to tez uzależnienie, i to moje własne, nad nim się nie pochylałam przez lata, tylko nad ICH deficytami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy może się zmienić, ale musi tego chcieć - sam. Nikomu nie nakażesz, nie uprosisz, nie ubłagasz żeby się zmienił. i nie zrobi tego dla Ciebie, dlatego, że to Ciebie coś uwiera, że to Ty jesteś niezadowolona. Może to zrobić, ale tylko dla siebie, kiedy uzna, że z takim sobą ni da się żyć:)))
    Zmieniamy się dla siebie, jeśli te zmiany sa dobre również dla innych - tym lepiej. To oznacza, że idziemy właściwą drogą:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Skad ja to znam:)Jak widac kolejnosc jest w wielu przypadkach taka sama. Najpierw ich zwichniecia, dopiero pozniej nasze.

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie też zaczęło się od "Jedz, Módl się i Kochaj", pokochałam ją po kilku pierwszych stronach i do dziś uważam za najbliższą mi pozycję. Nic nigdy w równym stopniu nie opisało tego, jak się czułam w moim małżeństwie, jak ten fragment (co ciekawe wtedy uważałam się jeszcze za szczęśliwą mężatkę, gdzieś jednak wewnątrz mnie coś płakało, po tej książce wiedziałam, już co):
    „Wtedy właśnie zaczął się wycofywać, a ja zobaczyłam druga stronę mojego namiętnego bohatera romantycznego – odkryłam Davida zdystansowanego, potrzebującego do życia więcej przestrzeni, niż stado amerykańskich bizonów, samotnika niczym rozbitek.
    To jego raptowne emocjonalne oddalenie nawet w najlepszych okolicznościach byłoby dla mnie katastrofą, zważywszy, że jestem najbardziej uczuciową formą życia na planecie, a przecież działo się to w okolicznościach najgorszych. Byłam znękana i zależna, potrzebowałam większej troski, niż urodzone przed czasem trojaczki. On się odsuwał, więc potrzebowałam jeszcze większej troski; no to on się odsuwał coraz szybciej, aż w końcu umykał ścigany zadawanymi płaczliwym tonem pytaniami: „Dokąd się wybierasz? Co się z nami stało?”
    Prawda jest taka, że się od Davida uzależniłam (na swoją obronę muszę dodać, że on podsycał to uzależnienie, bo był kimś w rodzaju „mężczyzny fatalnego”), i teraz, kiedy jego zainteresowanie mną spadło, cierpiałam łatwe do przewidzenia konsekwencje. Uzależnienie jest charakterystyczne dla każdego opartego na zauroczeniu romansu.

    Wszystko zaczyna się, kiedy obiekt twojego uwielbienia obdarza cię dawką oszałamiającego i halucynogennego środka, o jakim nigdy wcześniej nawet nie ośmieliłabyś się pomyśleć- ten emocjonalny narkotyk składa się z porażającej ilości i przyjemnie drażniącej ekscytacji. Wkrótce zaczynasz łaknąć tego silnego zainteresowania równie obsesyjnie jak każdy ćpun na głodzie. Kiedy narkotyku zabraknie, natychmiast chorujesz, szalejesz, słabniesz (żeby już nie wspomnieć urazy do dilera, który przecież doprowadził cię do tego uzależnienia, a teraz już nie chce dostarczać dobrego towaru- mimo że ma go gdzieś w ukryciu, niech to szlag, bo p r z e c i e ż z a w s z e d a w a ł c i g o z a f r i k o). W następnym studium wychudzona trzęsiesz się w jakimś kącie, przekonana, że jesteś gotowa zaprzedać własną duszę, albo obrabować sąsiada, żeby dostać TO choćby jeszcze jeden raz Tymczasem stajesz się coraz bardziej odpychająca dla obiektu swojego uwielbienia. Patrzy na ciebie, jakby cię nigdy wcześniej nie widział, a już na pewno nie jak na kogoś, kogo kiedyś tak namiętnie kochał. Ironia tkwi w tym, że nawet nie możesz za bardzo go winić. No bo przyjrzyj się sobie. Jesteś żałosnym straszydłem, sama siebie nie rozpoznajesz.
    I tak to wygląda. Osiągnęłaś ostateczny punkt zauroczenia- całkowitą i bezlitosną deprecjację własnego ja.”

    JEDZ, MÓDL SIĘ I KOCHAJ – Elizabeth Gilbert

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja, Faworytko, z nim nie mieszkałam, nie mieliśmy wspólnej codzienności, a kiedy się spotykaliśmy, wszystko NIBY, było ok, więc wszelkie sygnały skutecznie tłumiłam i nie wierzyłam swojej intuicji, a nawet pewnym faktom o ktorych się dowiadywałam. Książka wg mnie jest bardzo dobra, ale wtedy, gdy do mnie przyszła, tak jak nie chciałam widzieć czerwonych lampek, tak nie chciałam odczytać jej przesłania. Dziś to wiem, wtedy mechanizm zaprzeczania działał znakomicie. Aż nie mogę uwierzyć, że tak znakomicie. Na szczęście to przeszłość :)

    Książka pokazuje nam przykład jak uciekać do przodu - zerwać, odciąć się - zająć się sobą, robić sobie przyjemności (JEDZ) - zbudować siebie, swoje wartości na nowo(MÓDL SIĘ) - otworzyć się na życie, na nową miłość (KOCHAJ)

    OdpowiedzUsuń