UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Toksyczne relacje – ich mroczny urok

 Korespondencyjnie - Hakuna-matata:


 A propos i związków toksycznych i wpływu dzieciństwa/rodziców. Świadomość to droga do zaprzestania walki z wiatrakami na rzecz zrozumienia, akceptacji i zmiany (rozwoju) samego siebie i swoich relacji z otoczeniem. Tak partnerami jak i rodzicami i innymi bliskimi.

 

Toksyczne relacje – ich mroczny urok

Jakich cech szukasz u partnera?
Ma być seksowny, opiekuńczy, dobrze wychowany i ładnie się uśmiechać.
Dlaczego więc jesteś z kimś, kto jest arogancki, pozbawiony empatii, narcystyczny, niedostępny uczuciowo? Co nas pociąga w toksycznych relacjach?

 Znajdujemy sobie partnerów, którzy pasują do okoliczności, w jakich dorastaliśmy. Jest to bowiem nasza emocjonalna strefa komfortu. Dopiero jednak gdy ją przekroczymy, ROZWINIEMY SIĘ, a przy okazji rozwiążemy problemy relacyjne.
 
Według psychoterapeuty Harvilla Hendrixa w partnerze szukamy swojej „zgubionej części”.
Na przykład, jeśli nauczyliśmy się, że pokazywanie złości jest złe, wyrzekliśmy się naszego gniewu, czyli tej części naszej osoby, która się złości. I przyciągamy sobie kogoś, kto jest agresywny. Im głębiej wyparliśmy się jakiegoś naszego aspektu, tym druga osoba silniej go przejawia. Jak w lustrze pokazuje go nam. Ktoś taki jest dla nas atrakcyjny, ponieważ dzięki niemu możemy połączyć się z psychicznym aspektem, który żyje w naszej nieświadomości.
Na początku relacji znajdujemy się w emocjonalnej strefie komfortu. Jesteśmy na przykład z partnerem opiekuńczym takim, jak był lub właśnie nie był nasz ojciec. Szukamy bowiem podobieństwa pozytywów lub odwrotności negatywów.
Wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczni jak w dzieciństwie albo nareszcie dopiero teraz.
Jednak po fazie „miesiąca miodowego” z partnerem „coś się dzieje”. Albo przeszkadza nam jego opiekuńczość, bo jej nie znamy, albo on przestaje być opiekuńczy (bo to była tylko nasza iluzja, po prostu tak bardzo chcieliśmy, żeby taki był).
Zaczynamy widzieć, że ten związek nie rozwiąże naszych problemów i frustracji z czasów, kiedy byliśmy dzieckiem.   
Harvill Hendrix uważa, że to co nam się wydaje wygodne i znane, nie jest zdrowe. 
Zanim jednak to się stanie, musimy odnaleźć tą część nas, którą zgubiliśmy. Dlatego przyjrzyjmy się zachowaniu partnera, który się „zmienił” i zastanówmy się, czego możemy się od niego o sobie nauczyć. Jakie stłumione emocje domagają się uwolnienia? Partner jest nieodpowiedzialny, nie zajmuje się szarą rzeczywistością? Może żyjesz wyłącznie obowiązkami i nie cieszysz się życiem, bo „zgubiłaś” swoją część, która ma życiowy luz? Kiedy rozwiążesz „zagadkę” na swój temat, ta relacja przestanie być dla ciebie istotna albo ulegnie transformacji, bo ty po odzyskaniu stłumionej części siebie, zmienisz się i nie pozostanie to bez wpływu na partnera. Przy dobrej motywacji i determinacji do pracy wewnętrznej, możliwe jest, aby cieszyć się szczęśliwym związkiem.
(Zwierciadło.pl)
 
Słyszałam zawsze, że ludzie dobierają się przeciwieństwami.
IMPONUJĄ nam i podobają się te cechy, których w nas samych nie ma. Bo jakże może pociągać i ciekawić znane? To nieznane jest fascynujące i ciekawe...

8 komentarzy:

  1. "Partner jest nieodpowiedzialny, nie zajmuje się szarą rzeczywistością? Może żyjesz wyłącznie obowiązkami i nie cieszysz się życiem, bo „zgubiłaś” swoją część, która ma życiowy luz?"
    -To coś jakby o mnie i o moim byłym ślubnym.
    Im bardziej on był nieodpowiedzialny, tym więcej miałam obowiązków i tym bardziej "gubiłam" luz. Im bardziej byłam zajęta obowiązkami, tym więcej czasu on miał na swoją nieodpowiedzialność i swój luz.
    Muszę się przyjrzeć tej parze moich cech: odpowiedzialność - luz.

    W każdym razie - w weekend daję sobie na luz :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. So do I:)))
    Wreszcie mogę pozwolić sobie na niebycie wyłącznie obowiązkową i odpowiedzialną - kierowniczką WSZYSTKIEGO.
    Teraz jestem kierowniczką od pewnych spraw - inne mają swoich własnych kierowników. I, chociaż często są wykonane niezupełnie po mojemu, tak jest lepiej. Każdy za coś odpowiada - choćby za wynoszenie śmieci czy wyminę ręczników w łazienkach:) Tutaj również nastąpiła dywersyfikacja:) I bardzo mi odpowiada. Należy ja rozszerzać - zdecydowanie.

    Taka swobodna refleksja - jeśli ludzie przyciągają się przeciwieństwami, to ja wolę nic nie przyciągać - byłoby to samo zło. Jako moje przeciwieństwo:))) oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry artykuł.
    Działamy na siebie w związkach jak przeciwwaga na wielu płaszczyznach, to niekończący się cykl przyczynowo-skutkowy.
    Widzę to od jakiegoś czasu bardzo wyraźnie.
    Na jednych z pierwszych spotkań, psycholog powiedziała mi dosłownie to samo- dopóki nie rozwinę w sobie tej części beztroskiej, zwariowanej, nieodpowiedzialnej- będzie mnie ciągnęło do uroczych "dużych chłopców" bo oni zapewniają mi ten luz, są zewnętrznym dopełnieniem mojej osobowości. A że ja sama jestem taka poukładana, moralna, odpowiedzialna, związki z nimi dodają mojemu życiu tej lekkości, spontanu, rozrywki, w końcu mogłam trochę "odpuścić". Po latach okazywało się, że to kula śniegowa, która prowadzi tylko do nawarstwiania się problemów.
    Stałam się zależna i bierna, mam nadzieję nigdy w życiu nie powrócić do takiego stanu- zaprzedania całej siebie za odrobinę uwagi.
    Nigdy nie przerobiłam etapu dziecka- beztroskiego, pełnego zabawy, głupstw, błędów i rozpieszczania;
    nigdy nie przerobiłam etapu nastoletniego- buntu, kwestionowania i przeciwstawiania się regułom.
    Od dziecka byłam "nad wyraz dojrzała, jak na swój wiek", może pora zdziecinnieć od czasu do czasu, jako dorosła kobieta?:)
    LOS/PRZEZNACZENIE/BÓG DĄŻY DO STANU RÓWNOWAGI W ŻYCIU.

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba lekko uproszczone. Skoro kochanek jest pewny siebie, stanowczy, dominujący tzn. że tych cech mi brakuje? W takim razie po co jest ze mną skoro chce być taki dalej. Myślę, że ludzie szukaja w oczach innych swojego odbicia, i on w moich widzie siebie takim jakim chce byc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo przy osobie uległej właśnie może nadal być stanowczy i dominujący.
    Pewna siebie kobieta nie dałaby mu się sobie podporządkować, jego pozycja byłaby zagrożona a prawdopodobnie w ogóle by takiego związku nie stworzyła.
    Z ostatnim zdaniem się zgodzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzisz to nie jest tak. Jestem bardzo pewna siebie, dominująca. Dla całego świata, tylko nie dla niego. A on jest zawsze pewny siebie , moja postawa nic tu nie zmienia. Nie potrzebuje mnie, ma swoją prawdziwą relację międzyludzką - rodzinę. A mimo to ciągnie to wszystko. Ale to moja wina, coś ze mną jest nie tak, wiem o tym. Na jego wizerunku nie ma żadnej skazy, to ja jestem ta zła. I głupia. Pierwszy raz to napisałam, dziwnie to brzmi jak się to czyta, ale to są fakty.

    OdpowiedzUsuń
  7. A czytałaś "Toksyczne słowa"? tak mi tutaj "pasują" po Twojej wypowiedzi.
    My wszystkie tutaj uważałyśmy, ze z nami jest coś nie tak, że musimy postarać się bardziej, znaleźć jakiś sposób by im wytłumaczyć, że my chcemy dobrze...
    Długo by pisać, czytaj, szukaj, pytaj, znajdziesz odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. OD TEJ CHWILI BARDZO PROSZĘ O WYPOWIEDZI NA NOWYM BLOGU.

    BEZPOŚREDNI LINK


    http://uciekamydoprzodu.blog.pl

    OdpowiedzUsuń