UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

poniedziałek, 30 lipca 2012

LILIUM

A BYŁO TO TAK - 



dziś opowiada Lilium.

Witajcie, jestem od niedawna na Waszej stronie….nie wiele o sobie napisałam. Jedynie, że tkwię właśnie w związku który czuję wcale mnie nie uszczęśliwia.

Myślałam o Was cały weekend….o kobietach takich jak ja…które podobnie mają, miały i doświadczyły tych złych emocji ….piszecie różnie ale puenta u każdej jest jedna…na końcu jest lepiej o wiele lepiej…tylko trzeba się odważyć…nie mazać się…..

Jeśli pozwolicie chciałabym podzielić się z Wami swoim życiem…może Wy dojrzycie dlaczego tak uparcie tkwię w związku, który w dalszej części opiszę.

Przepraszam z góry za może zbyt rozwlekłe pisanie ….może będzie to chaotyczne…ale adekwatne do wszystkiego co przeżyłam.



We wrześniu skończę 41 lat.

Pierwsze chwile swojego życia pamiętam jak mieszkałam ze swoją Mamą w baraku pracowniczym….a mój Tata przychodził wyłamywał drzwi i zabierał mnie do „cioci” następnie Mama przychodziła i odbierała mnie. Pamiętam ze zawsze płakałam i bałam się że Mama przyjdzie i będzie smutna że mnie niema.

I tak do 2 latek gdy to 400km dalej zabrała mnie Babcia. Wersje tego jak to się stało znam różne….a to że Mama mnie przywiozła a to że mnie zostawiła ojcu i on kazał mnie zabrać. Nie ważne….wylądowałam u Babci. Tam byłam 8 lat. Od tamtej chwili nie pamiętam abym widziała ojca ( jako nastolatce później powiedziano mi że nie żyje). Jeśli chodzi o Mamę pamiętam że od pewnego wieku…chyba już szkolnego zabierała mnie do siebie na ferie…wakacje.

Było tak ze wszystko mi się plątało do Mamy –Babciu mówiłam do Babci –Mamo.

Po komunii…Mama zabrała mnie do siebie – przeżywałam strasznie- płakałam…

Mama wiecznie surowa…nie rozmawiała ze mną…mało co…przynieś …wynieś….bałam się jej….potrafiła wieszakiem sprawić mi manto jak sobie na to zasłużyłam…ale ja ją kochałam (i kocham) wiecznie chciałam jej udowodnić że może być dumna ze mnie….chciałam by mnie kochała.
Te relacje nigdy jednak się nie zmieniły – pozostała zawsze surowa.
Więc…młoda ufna szukałam miłości …gdzie? Najpierw molestowana przez wujka który to mówił mi jaka to jestem wspaniała i że to nic takiego…chce mnie tylko podziwiać (byłam dzieckiem!)Później jako nastolatka uciekłam w ramionach jakiegoś ochotnika…niestety początek był fatalny bo padłam ofiara gwałtu…wstyd mi było …bo to był ktoś komu ufałam….nikt o tym nie wiedział (Mama dowiedziała się po 30 latach)
Z Mamą zmieniałyśmy miejsca zamieszkania więc moje środowisko ciągle się zmieniało…
W końcu zakochałam się w swojej miłości z podstawówki…był ślub….
Pierwszy ślub – niestety mąż okazał się mało odpowiedzialny, nie stroniący od alkoholu i do tego miał Mamusię która wiecznie go chroniła… Związek przetrwał około 5 lat. Była już dwójka dzieci.
…i oprócz dzieci nie miałam nikogo, byłam sama. Mama mieszkała poza krajem a ja wylądowałam w domu dla samotnych matek.
Po trzech latach ponownie wyszłam za mąż…myślałam, że będzie ok.- ale nie wyszło. Facet za bardzo był pod wpływem matki….a matka mnie nie akceptowała za bardzo.
I mąż poszedł do sąsiadki szukać radości.
Załamałam się. Nie chciało mi się żyć. Nie zapomnę tego uczucia….na przemian miałam ochotę krzyczeć/wyć by za moment zastanawiać się czy by wyskoczyć przez okno…..kurczowo trzymając się kołdry….prosiłam Boga by mi pomógł….i wtedy na mojej drodze staną Piotr….on mi pomógł poszłam na terapię….pokochał mnie…ale ja nie nadążałam za nim …byłam zmęczona psychicznie a on miał plan na każdy dzień….jakoś to się toczyło…..do chwili gdy nie poznałam mojego dzisiejszego „kawalera” – taka mała fucha miałam mu prowadzić księgowość. Mężczyzna małomówny, surowy….niedostępny….. Ściął mnie z nóg….
Rozeszłam się z Piotrem.
I zaczęłam spotykać się z Panem tajemnicą.

Na początku ukrywał mnie przed światem. Później stopniowo życie narzucało sytuacje że rodzina…i znajomi poznali mnie.
Zakochałam się bez pamięci. Myślałam że to Raj. W dalszej części dowiedziałam się że jest bardzo zamożny…czego w ogóle nie podejrzewałam. Ok., przegryzłam to choć tacy to są za pewni siebie-zawsze takie miałam zdanie.
Jakoś to się układało. Ja, jeździłam do niego bo u niego o wiele wygodniejsze warunki no i u mnie nastoletnie dzieci.
I tak 1,5 roku aż nie wpadka jego z smsem od jakiejś kobiety ….szybko dowiedziałam się od kogo…zaczęłam z nim rozmawiać on zapewniał ze to ona jak nawiedzona za nim biega…ok…może i tak ale on do niej wydzwaniał też…..pomagał jej finansowo…a na koniec przeczytałam emaila (był otwarty) do niej ze nie wiedział ze tak ciężko będzie ze mną to zakończyć……COOOO? …od razu do niego poszłam i powiedziałam mu o mojej lekturze. Zdenerwował się. Ja kulturalnie powiedziałam że zjemy kolacje i ja się spakuje….już łatwiej mieć nie może skoro to takie trudne dla niego…..On zapewniał że tylko ją tak ściemniał bo kiedyś przede mną byli razem i teraz mu jakoś tak głupio.
…Boże i co robić….kocham faceta a on mi tu takie historie robi….co robić?
Przytula…mówi „myślisz, że zamieniłbym Ciebie na nią?”…wiem ze mnie coś czaruje…ale ulegam…..myślę sobie zobaczę.
 …i znowu telefony, smsy…on skrzętnie pilnuje ale co nieco wpada w moje ręce. Z nią problem bo ona ma jakiegoś byłego męża mafiozę który kiedyś mojemu auto spalił (stara historia) wiec skrzętnie ukrywają znajomość.
Nie pamiętam co to było ale byłam już spakowana i stałam w drzwiach gotowa jak nigdy odejść….i znowu mnie zatrzymał.

…ona wyjechała do Niemiec…pomógł jej w tym….nie wiem teraz aktualnie gdzie jest bo straciła tam pracę …może wróciła….cisza…..może mają kontakt nie wiem…..nic mi nie mówi…..
Wiem powinno mnie to nie obchodzić….jesteśmy już prawie 4 lata….gotuję, sprzątam….kocham się z nim….nawet kolczyki sobie zrobiłam dla niego w miejscu intymnym i na piersiach…wszystko dla niego…a on…nie mam nawet półki na rzeczy swoje (leżą na sofie)…nie mam kluczy do domu…..zwleka z dorabianiem…i ogólnie czuję ze jestem to jestem a jak mnie nie ma to przypomina sobie wieczorem.

Jeszcze wspomnę, że regularnie ogląda filmy porno….rozmawiałam z nim na ten temat…mówi że tak z ciekawości ale on ogląda codziennie po parę godzin….nie wiem co o tym myśleć….ukrywa to przede mną…. Gdyby chociaż widać było że traktuje mnie poważnie a on żyje swoim życiem ja jestem jak dodatek…….i nie wiem co robić.
Powinnam odejść? Czy nie? Ciągnie mnie do niego ale chwilami już nie mogę…..płacze po kątach bo bolą mnie zwykłe sprawy.

Myślałam by mu to wszystko napisać….bo rozmawiać nie mogę …zaraz bym się rozpłakała….żal mi samej siebie…

Wybaczcie, że tak dużo napisałam…może ktoś to przeczyta…..i zrozumie mnie….bo ja sama siebie nie rozumiem.
Zmarnowałam swoje życie….
Brak mi energii do zmian…skąd ją wziąć.
Gdy nie jestem z nim…chce mi się w domu ciągle spać…..nie chce mi się nigdzie chodzić…spotykać….i to najgorsze…..nie mam siły…..czuję się samotna.

Wiem, powinnam przestać biadolić….ale to wszystko jest silniejsze….staram się….szukam drogi…..ale idzie mi to fatalnie.

;-(


195 komentarzy:

  1. Siedzę w domu..właściwie już leżę...u córki w pokoju...i już mnie nosi by do niego pojechać...przecież on wie że ja pzyjadę...a obiecałam sobie że tego nie zrobię.Na paliwo trace więcej niż mi na nie daje....to raz a dwa...nie wiem co robić....ciągnie mnie do niego...tęsknię za nim....to jak jakaś choroba....Cały czas mówię sobie co mu powiem...czego oczekuję... a jak co do czego to tego nie robię.
    Za oknem deszcz...Kochane nie wytrzymam....co robić...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwieczne pytania:
    - co ON Ci takiego daje, że nie możesz bez tego żyć?
    - bo, że nie szczęście to chyba wiesz?
    - gdyby to twoja córka/siostra/przyjaciółka uwikłała się się w coś co ją tak głęboko unieszczęśliwia - co byś jej radziła?
    "Co robić?".....
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu Twojej historii nasunęły mi się takie wnioski. Twój życiorys obfituje w różnego rodzaju traumy. Wielokrotnie postępowano z Tobą nie licząc się z Twoją godnością i uczuciami, zarówno matka, jak i ojciec, "wujek", mąż, inni ludzie, a teraz ten facet. Zapewne z tego powodu widać w Tobie olbrzymie deficyty miłości i akceptacji oraz niską samoocenę.

    Jeśli chcesz to zmienić, musisz podjąć się bardzo ciężkiej pracy nad sobą. Uważam, że wskazana byłaby także terapia indywidualna, bo pracy przed Tobą jest naprawdę bardzo dużo.
    Jeśli zdecydujesz się na zmianę siebie, swojego sposobu myślenia o sobie, możesz zyskać zupełnie nową jakość życia. Taką jakość, w której Twoje szczęście nie będzie zależało od jakieś palanta, tylko od Ciebie.
    Ten Twój facet to kompletny palant, a Ty trzymasz się go jakbyś Pana Boga za nogi złapała. Sama przecież czujesz, że nie jesteś dla niego ważna, prawda? Po co masz się tak czuć? Bądź sama dla siebie ważna, NAJWAŻNIEJSZA.
    Zajmij się sobą, swoim życiem, a palant niech spada na drzewo.
    Gall...anonim dobrze zapytała, CO ON CI TAKIEGO DAJE? I czy TO jest warte takiego kiepskiego Twojego samopoczucia?
    Zapewniam Cię, że bez palanta można mieć o wiele lepsze samopoczucie, trzeba tylko UŚWIADOMIĆ SOBIE, że Twoje życie zależy od Ciebie. Trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje życie, a nie opierać je o innych.
    Zbuduj siebie od nowa, swoją godność, podnieś swoją samoocenę, a przede wszystkim POKOCHAJ SIEBIE. Gdy będziesz siebie kochać, nie pozwolisz się krzywdzić i lekceważyć. Każdy zasługuje na szacunek, dobre traktowanie i miłość. Nie musisz o to zabiegać zapominając o swojej godności.

    Przemyśl to wszystko i uciekaj do przodu.
    Trzymaj się, Kochana.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co robić? Uciekać:) Wiesz, ale jeszcze wydaje Ci się, ze nie chcesz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie, dziekuję za Wasze słowa ;-)
    był czas że próbowałam wyrwac się z tego związku...ale będąc w domu moje ciało...organizm nie funkcjonował...miałam tak jak nieraz ogląda sie kogoś na odwyku. uczucie okropne i strasznie bolesne.
    Myśle że gdzieś wewnątrz boję sie że nie zniosę tego cierpienia.
    Wiem ze byłoby to chwilowe...tz. muszę przestawić swoje myślenie: TO BĘDZIE CHWILOWE.
    Wczoraj pojechałam do niego.Nie dzwoniłam i on też do mnie nie dzwonił. Przyjechałam relacjonował co robił cały dzień jakby chciał odrazu ukryć coś przedemną....nie wnikałam.
    Śmieszne...gdybym w domu została leżałabym sobie i relaksowała sie a ja pojechałam o 20 tylko po to by mu kolacje zrobić...siedział później przy kompie....ja z racji że rano do pracy położyłam sie....czułam później jak sie przytulał z myślą, że coś będzie....ale udałam, że śpię....nie miałam ochoty spełniać jego fantazji seksualnych.
    Veno - dziękuję za Twoje słowa...dziekuję za chwilę poświaconą dla mnie...za przeczytanie mojego "życia w bardzo okrojonej wersji" - popłakałam sie...bo wiem że tak dokłądnie powinnam zrobić...chciałabym by w końcu pękło coś we mnie...
    Kiedyś byłam silniejszą Kobietą musze to odbudować w sobie.

    Gall...anonim - masz również rację....nie wyobrażam sobie żebny córka miała mieć taki żywot jak ja - serce by mi pękło...

    Katalino...ciągle czytam Twoje zdanie - bardzo ciekawe: "Co robić? Uciekać:) Wiesz, ale jeszcze wydaje Ci się, ze nie chcesz:)
    ....jak długo będize mi się tak wydawać?....gdyby nie to uczucie które tak siedzi we mnie....

    Piszecie trzeba pokochać siebie....tz, że ja nie kocham siebie? Pozwalam komuś by mnie krzywdził w taki czy inny sposób....ja, wiem biadolę nad sobą....mam nadzieję,że nie zanudzam Was tutaj swoimi wywodami....ciężki ze mnie przypadek...ale obiecuję że przyjdzie ta chwila w której powiem dość....MUSI PRZYJŚĆ - bo jeśli nie przyjdzie to okaże sie ze bez sensu wogóle żyłam.

    Gdy o tym wszystkim myślę to żołądek mnie boli....

    ...a do tego moje drogie pracuję jako referent d/s fin admin.w dużej firmie - gdzie trzeba być sprawnym ....a jak tu być sprawnym gdy człowiek czuje sie beznadziejnie....

    Dziś kolejny dzień.....życia...

    Pozdrawiam Was - dobrze, że jesteście...dziekuję Wam za to.....

    OdpowiedzUsuń
  6. Lilium, Kochana:)
    Ufam, że skoro trafiłaś tutaj to nie jesteś "przypadkiem beznadziejnym":)
    Ale wiem, że do takich decyzji (o uciekaniu) trzeba dojrzeć, trzeba rozważyć, wybrać i być zdeterminowanym.
    Fakt, że nie możesz funkcjonować normalnie i sprawnie, choćby w pracy, przez niego - to bardzo przykre. I jest powodem do przeprowadzenia zmian.
    Zastanów się jakie masz życie z nim, jak mogłoby wyglądać bez niego.
    Oczywiście jak już opuszczą Cię wizje cudownego wspólnego stadła jaki moglibyście tworzyć gdyby on się postarał i zechciał.
    Median pisze w swojej zakładce - nikogo nie zmienisz, albo jesteś z nim - takim, albo musisz odejść.
    Zastanów się co dla Ciebie jest lepsze.
    I - tak, musisz pokochać siebie i zacząć tę osobę szanować. To jest początek drogi. A, widzę, że przed Tobą jeszcze bardzo dużo wędrówki:)
    Ale trzymam kciuki, kibicuję. Nie ważne jak, nie ważne kiedy - ważne żeby w końcu zacząć być sobą:)))
    Im szybciej tym lepiej:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję,Katalino.

    Czuję,że dużo pracy przed mną....zbieram siły.



    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że pierwszym krokiem w podjęciu decyzji, i podejmowaniu drobnych działań aby w niej wytrwać, jest "stanięcie w prawdzie przed samą sobą", tzn. uświadomienie sobie czego tak naprawdę chcesz? czego oczekujesz od życia?, od mężczyzny? ,jak chcesz aby wyglądało Twoje życie ? co daje Ci poczucie bezpieczeństwa? spełnienia ? Co daje Ci poczucie szczęścia?Co chcesz robić w życiu? Myślę ,że warto abyś odpowiedziała sobie na te pytania nie w oparciu o obecnego partnera , ale o swoje WEWNĘTRZNE, NAJGŁĘBSZE PRZEKONANIA, PRAGNIENIA, czego pragnie Twoje serce? Odpowiedzi muszą być zgodne z Twoimi przekonaniami, absolutnie nie mogą być "naciągąne" pod obecną sytację w której jesteś. Mylślę też, że odpowiadając sobie na te pytania, nie należy brać pod uwagę dotychczasowych doświadczeń, niepowodzeń. Odpowiadasz sobie jakbyś przed chwilą się narodziła, jakby od dziś miał być początek Twojego życia. Jeśli odpowiesz sobie SZCZERZE na te pytania, wtedy jasno i wyraźnie zobaczysz czy Twój partner jest obok Ciebie czy go nie ma. Wtedy decyzja i .....drobnymi kroczkami trwanie w niej, aż do zupełnej wolności. Czas pomoże i Dziewczyny na BLoogu również. Życzę powodzenia.
    Pozdrawiam Diamentowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilium, tak jak napisała Katalina "...musisz pokochać siebie i zacząć tę osobę szanować. To jest początek drogi". Wiem, jak trudno na tę drogę wejść. Z początku nie miałam siły na "wejście" więc się wczołgałam:)Nie było łatwo, ale też nikt mi tu nie obiecywał, że tak będzie. Od zakończenia mojego "pseudo" związku minął dopiero miesiąc. Powoli staję się inną kobietą.Od nowa pokochałam siebie, staram się codziennie być dla siebie dobra,przywracam sobie godność i szacunek, które mi zabrano.Narodziłam się od nowa, bo tego chciałam.Nie byłabym dzisiaj w tym "miejscu" gdyby nie Katalina i Vena.Chwyciłam się ich bezcennych rad jak koła ratunkowego i to dzięki IM nie poszłam na dno:). Ty też dasz radę. Musisz tylko w to uwierzyć i zacząć działać.Dostałaś na tym blogu wiele wskazówek i rad. Teraz kolej na Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Diamentowa, spróbuję zrobić tak jak proponujesz....choć czuję,ż eto nie będzie łatwe....niczym nie sugerować sie...wymazać z pamięci wszystko....tak jakbym sie dopiero narodziła....

    ...dzisiaj wiem,że chcę by mnie mężczyzna kochał....miał czułość w sobie....troskę...w zamian otrzyma dwa razy więcej ....taka już jestem.

    ...a jestem z kimś kto myśli WYŁĄCZNIE o sobie.....

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowalijko - zazdroszczę Tobie.

    ...hm...cóż czołgam się...wierzę,że się doczołgam do jakiegoś progu i podniosę z godnością...

    ...wiem,że nie będzie lekko...zdaje sobie sprawę z tego...na samą myśl mam trzęsawki wewnętrzne...

    mam problem z przekonaniem samej siebie...wiem co powinnam ale sie wacham....

    ...Kochane biorę wszystkie wasze myśli,przemyślenia i sugestie głęboko do serca...tam muszę stanąć sama przed sobą z tym wszystkim...i wierzę,że odnajdę samą siebie....uratuję włąsną godność i życie.

    Trzymajcie za mnie kciuki....bądźcie ze mną proszę...bo samej 2 razy ciężej będzie to znieść.

    Dziękuję Wam - macie wspaniałe serca.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże, jesteście naprawdę Kochane!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Dziękuję Ci Marcysiu Majowa - tak to napisałaś....że aż w sercu ściska....

    Wogóle każda z Was jest Kochana...od Każdej dostaje tyle dobrych emocji...choć chwilami prawda boli...ale chyba musi mnie tak zaboleć....bym już nie miała siły dalej tkwić w tym...

    Nowalijko i WSZYSTKIE, które tu jesteście DZIEKUJĘ WAM

    NIE CZUJE SIE JUŻ TAKA SAMA....JAK DZIECKO WE MGLE...

    OdpowiedzUsuń
  14. 2 rzeczy:
    "NIEWAŻNE, CO CI SIĘ PRZYTRAFIA - WAŻNE JAK ty to postrzegasz"
    oraz
    "DOPÓKI WIERZYSZ, że coś w twoim życiu JEST NIESZCZĘŚCIEM - to będzie to NIEKOŃCZĄCE SIĘ NIESZCZĘŚCIE".
    rzekł był onegdaj, jak widać niegłupio, Andrew Matthews.
    A ode mnie - Twoje życie w Twoich rękach...
    Życzę sił
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem, Galu...anonim

    siła mysli,wiary i sugestii....wiem zmienić swoje myślenie.....staram się

    chwilami myśli same wchodzĄ do głowy - nieproszone...ale tak!!!... trzeba mi teraz dużo sił....bo chcę wygrać tę "walkę"

    DZIEKUJĘ

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana Lilium, pielęgnuj w sobie to "chcenie" a my będziemy Ci w tym pomagać i zobaczysz, że już niedługo razem będziemy świętować Twój sukces:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Marcysiu, właśnie na tym polega "mądra" ucieczka. Pamiętać, dlaczego uciekamy...

    OdpowiedzUsuń
  19. I AMEN Marcysiu - święte słowa :)))
    LILIUM - jak możesz żądać od swego-onego by Ciebie nie oszukiwał, jeżeli próbujesz tę zbrodnię wykonywać sama na sobie?
    Bo czyż nie oszukujesz sama siebie? czy trwasz w tym związku, bo jesteś przeszczęśliwa, beztroska i "happy"? Z twych słów tak nie wynika...
    Jak napisałaś - (kiedyś) trzeba stanąć SAMA przed SOBĄ - twarzą w twarz...
    I UCZCIWIE sobie powiedzieć: trwam - bo inaczej nie umiem - jestem jego częścią składową i niech robi ze mną co zechce
    LUB
    : dłużej tego erzacu nie zniosę.
    Trzeciego wyjścia, obawiam się, że niestety nie ma.
    Powtarzam ŻYCZĘ SIŁ do konfrontacji z samą sobą
    Gall...anonim

    OdpowiedzUsuń
  20. Lilium, jestem z Tobą...
    Od mojego rozstania z "Nim" mija juz prawie 2 miesiące, sama podjęłam decyzję o tym, a jednak nadal czuję ból...
    Na pewno moje przeżycia są niczym przy Twoich ciężkich doświadczeniach, ale wiem co czujesz...
    Ze swojego doświadczenia wiem też, że nie można tkwić w czymś co nas coraz bardziej męczy i wyniszcza, bo to się nie zmieni, więc innej drogi nie ma jak tylko uciec z takiego chorego układu.
    Chyba nic tak bardzo nie boli jak obojętność Kogoś kogo kochamy... Staramy się coraz bardziej, poniżamy, a to tylko daje odwrotny efekt co tego, jaki byśmy chciały...
    Więcej o sobie napisałam pod stroną Median - Być kochanką. Dziewczyny dały mi tam wiele wskazówek, uwyraźniły wiele rzeczy, które ja, jak na razie staram się w sobie zdusić. Mam ich świadomość, a jednak czasem nie chcę widzieć prawdy.
    Wiem, że jeszcze wiele razy wpadnę w tę czarną dziurę..., ale wtedy na pewno będę zaglądać tutaj...
    Skoro naszym Diamentowym się udało to może i nam się uda...

    Ściskam Cię mocno,
    Margo

    OdpowiedzUsuń
  21. Margo,proszę mi zaraz poprawić komentarz z "może i nam się uda" na "to i nam się uda" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wbijam sobie prawie młotkiem Wasze słowa :) "To i nam się uda" - kolejne do wbicia. Kiedy nachodzi mnie myślenie, że jestem do niczego itp...., ta kolejna analiza swoich błędów i win, przypominam sobie Wasze słowa.

      Dziękuję za wsparcie Kochana i Wam wszystkim Diamentowym,

      Margo

      Usuń
  22. Margo,dobitnie opisałaś stan w którym jestem

    "Chyba nic tak bardzo nie boli jak obojętność Kogoś kogo kochamy..."

    musi sie nam udać!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Kochane Kobietki....wasze słowa są dla mnie jak pokarm dany komuś kto był przez lata głodzony...wyniszczony.....

    ...czytam je chwilami dławiąc się ....tak organizm domaga się łapczywie tego czego mu najbardziej brak..."psiłku" od kogoś komu zalezy na Tobie...prawdy...wiary i siły.....

    Czytam...cąły czas po paę razy....uczuć które są we mnie nieda sie opisać...Wy wiecie co czuję....

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. WYBACZCIE POTKNIĘCIA W PISOWNI...TO EMOCJE...ŁZY ...CHWILAMI NIE WIDZĘ JAK PISZĘ...NAWET GDY SPRAWDZAM...

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Marcysia zauwazyła tu bardzo ważną rzecz. Toksyczne związki są tak nazywane bo uzależniają jak toksyna. By wyrwać się z takiego związku trzeba podjąć decyzję o odstawieniu toksyny, a potem postępować jak w przypadku bycia na odwyku, bo to jest odwyk. Dotyka nas zespół abstynencyjny, źle się czujemy, nie mamy siły, apatia lub rozdrażnienie itp.
    W trakcie odwyku bardzo pomaga grupa wsparcia. I my tu jesteśmy taką grupą wsparcia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Właśnie - jak na odwyku kiedyś podjęłam taką decyzje ale nie dałam rady....
    brak siły to za mało - nie chiało mi się żyć...dostałam jakichś palpitacji serca...pogotowie mnie zabrało bo wcześniej jak było kiedys te zźle z Panem (chodziło o jakąś kobiete) wtedy chodziłam jak zombi...miałam wypadek samochodowy...później wypadek w pracy przewróciłam sie i w efekcie miałam zszywaną głowę....suma sumarum myśłałam ze te palpitacje serca po tych wypadkacha teraz myśłę ze próby odejścia od niego były tak ciężkie do zniesienia że organizm tak wtedy reagował....może to tego teraz sie boję....ale teraz nie poddam sie jak zrobie ten krok to nie wycofam się z niego....musze tylko zebrać sie w sobie...wiem już że tak powinnam....!!!!
    Więc będzie odwyk...ha nie palę nie piję a będę na odwyku ;-) dobre....co mi przyszło na stare lata.

    OdpowiedzUsuń
  28. Żeby to mi było ostatni raz :)))

    Ucieknięte nigdy się nie starzeją :))) Bo młodość jest w nastawieniu do życia, w apetycie na życie, w pragnieniu rozwoju i poznawania i doznawania, a takie ucieknięte są strasznie na to wszystko zachłanne :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Lilum kochana...jakbym SIEBIE czytała sprzed zaledwie paru miesięcy....co ja dzisiaj mogę powiedzieć? Ucieczka bolała jak nigdy. Ten związek bolał jak żaden i to rozstanie bolało jak nigdy nic wcześniej.
    Warto było - dzisiaj mam inne życie:) a ile jeszcze przede mną.....:))
    milka

    OdpowiedzUsuń
  30. Milko, bo to jak w piosence Marka Grechuty "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy"...

    OdpowiedzUsuń
  31. Kochane,jak na razie idzie mi beznadziejnie...ale w głowie mam już postanowienie...i tego się trzymam ...przygladam sie swojej sytuacji teraz w inny sposób...bardziej jasny....

    Milko,jak dobrze wiedzieć,że ktoś tego doświadczył i WIE....

    Przykro mi że, musimy przechodzić takie w życiu chwile....a zazdroszczę Ci tego uczucia...tego że już wiesz i to czujesz - że WARTO BYŁO.

    POZDRAWIAM SERDECZNIE

    OdpowiedzUsuń
  32. Lilium jeszcze dla przypomnienia takie drobne wskazówki.
    Jesli chce się coś zmienić w swoim życiu, trzeba odrzucić fantazjowanie, kręcenie filmów, wymówki, usprawiedliwianie, biadolenie, użalanie, unikanie trudnych tematów. Trzeba się przyznać przed sobą do błędów i uzależnienia. Trzeba powziąć mocne postanowienie, że CHCĘ I ZROBIĘ. Poczuć determinację. Postawić siebie na pierwszym miejscu i swoje zdrowienie potraktować jako bezwzględny priorytet.

    TERAZ TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA. Nie spoczniesz dopóki nie przeprowadzisz siebie przez ten proces. A celem jest spokój wewnętrzny, pogoda ducha, równowaga i wewnętrzna siła oraz pewność siebie i miłość własna.

    Do roboty, Kochana, do roboty. Wiele pracy przed Tobą :)))
    Czytaj, pisz, dziel się z nami postępami. Będziemy kibicować :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  33. Lilium - trzymam kciuki , dasz radę, to też wiem. I spokojnie, każdy ma swoje tempo:)) tak szczerze Ci powiem, tylko między nami, była to męczarnia ale warto było. i warto było też pocierpieć:)
    dzisiaj, po tych czterech miesiącach , trochę się dziwię jak mogłam własne szczęście dać nad mężczyznę... cudny dzień dziś miałam - bez NIEGO i myśli o nim.
    ależ się dziś lubię...sama..:))))))

    OdpowiedzUsuń
  34. Lilium...dla otuchy dodam że moim zdaniem ja to tu byłam najbardziej chyba ,,beznadziejnym przypadkiem,, :)))))
    pisz. tutaj, wszystko co chcesz - to pomaga bardzo. tak, nawet jak Ci się wydaje że logiki nie ma w żadnym zdaniu...też tak miałam:)))

    OdpowiedzUsuń
  35. Oj, dzisiaj faktycznie dzień pocieszania:)Już uwierzyłam, że po miesiącu mój psychofag odpuścił, a tu trzy smsy jeden za drugim. Przeczytałam, skasowałam, ale bardzo mnie to "rozbiło"...

    OdpowiedzUsuń
  36. Lilium, zachęcam Cię, żebyś zajrzała do wątku milki (jest w etykietach A BYŁO TO TAK), niech będzie dla Ciebie przykładem pracy nad sobą. To do czego milka Cię namawia nie jest gołosłowne, zobacz ile milka pisała. Pisała i pisała. Nawet nie zrażało jej to, że było mało komentarzy. Ona i tak pisała dalej. I dziś jest inną dziewczyną :)) Dziś już umie wspierać nowe koleżanki :)) Dokonała się przemiana na naszych oczach :)))
    GRATULUJĘ MILKO :))))

    OdpowiedzUsuń
  37. NOWAlijka... ja JEGO też mam pod nosem ale już mnie TO nie interesuje. To moje życie i ja tu decyduję . Do tego chciałam uciec - jak to ładnie napisała Katalina - nie zagrażam sobie. o to walczyłam po nieprzespanych nocach przez te miesiące....nie działa na mnie ani jego widok ani jego gadanie - po prostu , nie istnieje dla mnie.
    Dzisiaj zrobiłam SOBIE sama - na własne życzenie- pyszne najlepsze jedzenie, nową fryzurę, super maseczkę, pogadałam z sąsiadami, uśmiałam się jak nigdy , tak szczerze aż do łez, potem długi spacer , i wiele innych przyjemności ale, - bez niego w myślach . i już.

    OdpowiedzUsuń
  38. NOWAlijko, przytulam, Kochana.
    Nie daj się "rozbijać". Temu panu juz podziękowałaś. Niech jego zagrywki nie mają na Ciebie wpływu. Potraktuj te smsy jako szczepionkę przypominającą, troszkę boli, ale bardziej uodparnia :)))

    OdpowiedzUsuń
  39. Mileczko, to napisz chodziarz na pocieszenie, co dobrego jadłaś, może też zrobię sobie na pocieszenie:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Vena kochana...:)) jak tu kiedyś napisałam - czy tu na tym blogu czy sama w tych cholernych zeszytach - nie ma znaczenia - :)) dla siebie uciekamy, nie dla innych . a każda ma swoje tempo :))
    widzę też że mnóstwo pracy dalej mam przed sobą nad sobą ale nie boję się już jak kiedyś , pamiętacie ??
    mówiłam już że Was kocham wszystkie uciekające?

    OdpowiedzUsuń
  41. O, a ja jadłam dziś pyszną domową pizzę. Ale się objadłam :)))

    OdpowiedzUsuń
  42. Wiesz Veno, przez chwilę pomyślałam, żeby sobie trochę popłakać, tak dla zasady:)Ale nie zdążyłam, bo przyszedł jeszcze jeden sms, że tęskni nawet za moim... chrapaniem:))) Dasz wiarę? :))) Pomyślałam, że napiszę mu, żeby sobie kupił pekińczyka, to będzie miał, jak znalazł:), ale może sam się domyśli:) Wiem, wiem, "zero" kontaktu dla zera, pamiętam:)

    OdpowiedzUsuń
  43. :) jabłuszka w cieście , baaardzo na tłusto kurczaka z ziemniaczkami , suróweczka z ogórka ,papryki , oliwki - w sosie czosnkowym :)) niezdrowo i tłusto - wiem - ale ....kawusia z odrobiną koniaczku, lody orzechowe. tyle tego było dzisiaj:))))) a jutro kuchnia włoska - a co tam....:))
    tak trochę mam pełną lodówkę ale...dla NIEGO by się chciało prawda?:) a dla siebie się nie chce...prawda?:)
    dlatego od paru dni zmieniłam nawyki w myśleniu i postanowiłam całą energię skupić na SOBIE :))))

    OdpowiedzUsuń
  44. Veno, na robienie pizzy nie mam siły, ale zjem przynajmniej składniki. Jak myślisz, wyjdzie na to samo? :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Jabłuszka w cieście:) Huuura! To jest to. Mileczko, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  46. NOWAlijko kochana... jutro proszę ładnie do sklepu na zakupy - dla siebie - i dla siebie włożyć serce w przygotowanie posiłków.
    jak sobie przypomnę że dla niego to mi się pierożki chciało lepić....i parę innych rzeczy ....a siebie traktowałam tak źle..bo się nie chce samej dla siebie...eh, - NIGDY WIĘCEJ :)))

    OdpowiedzUsuń
  47. Mileczko kochana, tak zrobię. Wcześniej wsunę wagę łazienkową pod szafę, co by nie straszyła:)

    OdpowiedzUsuń
  48. Tak, uciekamy dla siebie, każda w swoim tempie, każda po swojemu, bo każda jest inna, każda leczy się z trochę czego innego. I trzeba mieć tez tę świadomość, że pomagamy sobie, wspieramy się, ale mamy każda siebie samą na nowo zbudować tak, bysmy nie potrzebowały innych ludzi by stać o własnych siłach. Największa pomoc jest potrzebna na początku, żeby otworzyć oczy i żeby zobaczyć że MOŻNA, a potem to najwazniejsza jest własna praca, w niej nikt nas nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  49. jabłuszka w cieście to moje ulubione:) po naleśnikach:::
    SOBIE SAMA ZROBIĘ , najpyszniejsze. a co.
    smacznego:))i z uśmiechem :) a telefon wyłączyć:)
    tydzień bez kompa byłam i jak widzę świat się nie zawalił :) a wręcz przeciwnie:)
    żyć się chce..:))

    OdpowiedzUsuń
  50. Coraz bardziej mi się to podoba:)))

    OdpowiedzUsuń
  51. Pięknie, moje kochane pięknie :)))
    Dogadzać sobie ile się da :)))
    Rozpieszczać małe dziewczynki w sobie, kochac i rozpieszczać :)))

    OdpowiedzUsuń
  52. hm..waga łazienkowa:))) ja ćwiczę . nie tak codziennie ale staram się codziennie parę ćwiczeń i spacery uprawiać:) wprawdzie już 34 lata i zaniedbania widać ale co tam. ważne że świadomość jest a i chęci się znalazły - :)) sport to radość życia:))

    Veno, masz rację ale dzisiaj ja pierwsza chcę krzyczeć że każdy dzień tkwienia w toksynie to ogromna strata czasu:))) szkoda życia a uciekanie wciąga i potem się chce już biec do tego momentu kiedy wstajesz rano i stwierdzasz że tak, dzisiaj jest mój dzień, bez strachu i łez.

    OdpowiedzUsuń
  53. a panów właściwych jest mnóstwo :))) ale, jak będziemy siedzieć i patrzeć w telefon aż tamten zadzwoni ...to przeoczymy tego właściwego. :)) no, usuwamy z głowisi myśli o tamtym i zajmujemy się swoim światem:))))

    OdpowiedzUsuń
  54. wiecie...idę się położyć....łatwo napisać koniec biadolenia i użalania...ale to tak cholernie wszystko boli.....

    muszę sobie poukładać wszystko w głowie.....

    czytam wszystko....czytam...wściekła jestem sama na siebie ale to dopiero się we mnie wykluwa....

    ...bedę pisać ...cóż dalej wymodzę

    OdpowiedzUsuń
  55. "mój: psychofag napisał do mnie niedawno maila. Odebrałam, skasowałam, nie czytałam... A niech sobie jego pisanina trafia w próżnię (czyli tam, gdzie często trafiały moje słowa, może się tam spotkają:)). Mimo, że wiadomość usunęłam, to i tak na dobrą godzinę ciśnienie podniosło mi się dwukrotnie. Co miał mi do powiedzenia? Nie wiem. Przez jakiś czas się zastanawiałam, ale na pewno nic, co poprawiłoby mi humor, więc po co czytać?
    sobieporadze

    OdpowiedzUsuń
  56. Lilium, a kto obiecywał, że będzie łatwo? Nie będzie lekko, ani łatwo, będzie bolało. Ale robisz to dla siebie, uwierz, warto.
    Ta wściekłość to dobry objaw, dobrze, ze zaczynasz ją czuć :)

    OdpowiedzUsuń
  57. Dobrej nocki, Lilium. Jutro będzie nowy dzień i na pewno lepszy...

    OdpowiedzUsuń
  58. sobieporadze,
    gratuluję trzymania się zasady ZERO KONTAKTU, to skuteczna metoda, a że troszkę Cię ruszyło? no przecież nie jesteś robotem, masz emocje,
    te emocje związane z psychofagiem będą coraz słabsze, odcinanie się emocjonalne, niestety, trochę trwa...

    OdpowiedzUsuń
  59. wiecie...wczoraj się nad tym pochyliłam...ból. obejrzałam go sobie, jak bolało to co przeszłam.
    Ja pierwszy raz w życiu dopuściłam do siebie te uczucia - za namową jakby tutaj dziewczyn - ale fakt jest faktem. I wczoraj właśnie myślałam o tym. I dziwne uczucie było akceptacji i chęci na ten ból - jak mówiłam , nigdy nikt mnie tak nie zranił..- i zaakceptowałam ten ból a nawet poczułam wdzięczność za to przeżycie i uczucie- co to znaczy, nie wiem. Ale wolna już jestem i od tego.uff

    OdpowiedzUsuń
  60. Ja myslę, milko, że ten ból można porównać do oczyszczania zaropiałej rany. Boli ta zaropiała rana, boli jej oczyszczanie, ale przynosi ulgę. Potem rana goi się szybko, zostaje blizna, która przypomina, ale z każdym dniem coraz mniej boli, aż staje się prawie niewidoczna i choć jest, to już nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  61. Ulga, nie wdzięczność, dzięki Veno.

    OdpowiedzUsuń
  62. Veno, myślę, że dzięki Wam wiedziałam, że tak trzeba. A raczej wiedziało to moje ciało. Zanim się zorientowałam, wiadomość już była w koszu. Z kosza usunęłam ją już trochę bardziej świadomie, ale gdybym jakiś czas temu nie znalazła Was, to pewnie przeczytałabym ją z nadzieją, że "biedny miś" zrozumiał, że się odnalazł, żałuje za grzechy i obiecuje poprawę.
    Wiem, że nadejdzie taki czas, w którym jakiekolwiek oznaki jego obecności na tym świecie nie będą robiły na mnie żadnego wrażenia. Dzięki Wam to wiem :)
    sobieporadze

    OdpowiedzUsuń
  63. U mnie też dzisiaj pizza "o wszystkim":)))
    Kolacja konsolidacyjna - narada wojenna skąd wziąć kasę na resztę edukacji i kto będzie negocjował z dawc:). Wynik: negocjacji nie będzie, ewentualnie zrezygnujemy z edukacji. Co oznacza, że będę jeszcze bardziej zajęta. W końcu dzieci powinny się uczyć jeśli tylko chcą. "Pandillaca" sprzedam:) Na trochę wystarczy:) Zawsze wolałam chodzić na piechotę, od wczesnego dzieciństwa:)))

    OdpowiedzUsuń
  64. LILIUM, tyle słów padło w tych komentarzach, ale łączy je jedno i musisz w to uwierzyć, po prostu ślepo uwierzyć. Da się, naprawdę, jeśli chcesz - da się.
    Czujesz się w pierwszej fazie koszmarnie, ale to mija, szybciej niż myślisz, byle wytrwać i odciąć się od toksyny. Totalnie. Znam Twój stan, tak coś czuję, że płyniesz na naszej fali, ale jesteś jeszcze bardzo słaba i możesz się złamać (nie oceniam tego, doskonale rozumiem). Wiesz, że mamy rację. Ale jeszcze się wahasz, prawda? Spokojnie.
    Pragnę jednak byś wiedziała: to jest możliwe, to koszmarnie boli, ale jest możliwe.
    Pamiętam po rozstaniu, podobnie jak Ty, nie piję, nie palę, ale mogę śmiało powiedzieć, miałam stan jak narkoman, któremu zabrano narkotyki, jak alkoholik w stanie delirium - mam na to świadków. Siedziałam, kiwałam się w przód i tył i tylko "On, on, on", co zrobić by "był".
    Wytrwać to "wymiotowanie piaskiem".
    Jedyna rada: wytrwać, warto.
    Trzymam kciuki.

    Ja jestem rok "po".
    Szczęśliwie zakochana.
    W normalnym facecie.

    Z własnym życiem, przestrzenią, wolnością.

    Można? Tak, można.

    OdpowiedzUsuń
  65. Jakże ja Wam zazdroszczę....

    Chyba łątwiej byłoby mi odejść gdyby mnie bił...lub coś podobnego...a on niby miły...kulturalny - bierze to co mus i sie daje ale sam z siebie...?...

    ....taka pustka

    najśmieszniejsze jest w tym to,ze widze jakie miałabym z nim "te" prawdziwe życie....beznadziejne....zero uczuciowości...
    ...wiec dlaczego tli sie nadzieja....głupia nadzieja....

    dzis nie pojadę...nie zadzwonię....trzymajcie za mnie kciuki....DAM RADE...MUSZE.

    Honda - dokładnie miałam takie odczucia (jak na odwyku) gdy próbowałam oddalić sie od niego.

    Taka jestem głupia....facet ma wszystko....a ja nic....najchętniej wykrzyczałabym (gdybym umiała) to mu w twarz...ale to nic nieda.

    Z jego otoczenia....większość mi zazdrości bo TAAAKĄ partię złapałam....tylko za jaką cenę?....

    Kochane,wybaczcie...musże pobiadolić.....może jak tak popiszę to w końcu olśni mnie tak dobitnie że DAM RADE.....bo już nie wiem jak być pewną decyzji i konsekwentną w jej wykonaniu.....

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  66. Lilium, bardzo dobrze Cię rozumiem. Najpierw czekałam na jeznoznaczny dowód zdrady. Długo uważałam, że wtedy podjęłabym decyzję. Ale teraz myslę, że bym nie podjęła. Łykałam wszystko co mówił, potem nawet już nie musiał mnie zapewniać. Ja nie dałam rady odejść. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że to uzależnienie i wciąż wracałam. Czekałam aż mnie porzucił w podły sposób, kiedy ustawił juz sobie po cichu nowy związek. Tak czy inaczej całe szczeście, ten związek był największym koszmarem mojego życia. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  67. Liv, własnie tak sie czuję...jakby trzymał mnie tylko dopuki gdzieś tam sobie nie ułoży z inną-lepszą....

    Ja już znalazłam swego czasu dowody prawie na zdradę...smsy od innej że go kocha tęskni....jego słowa do niej czy jeszcze go kocha itp.....ale też łykałam tłumaczenia....

    chciałam odejść ...mówiłam ją kochasz to bądz z nią po co mi czas zabierasz....nie on zaprzeczał...zaprzeczał...chce mnie...wiec co miałam zrobić....ja kochająca....oddana?....trwałam...trwam.....i gdy wszystko widze co mi zrobił przez te 4 lata to płakać mi sie chce nad sobą samą....
    On może mieć każdą bo latają za nim młodsze...z razji "portwela" ma milionowy majątek ale co z tego gdy jego uczucia są nic nie warte.....i ja to wiem a tli się ciągle nadzieja.....choć ostatnio będąc tutaj ta nadzieja coraz bardziej blednie.

    nie wiem ...z bólu serce mi chyba pęknie .....

    OdpowiedzUsuń
  68. Lilium, trzymaj się.
    Sporządź sobie listę jego wad i czytaj w chwili, gdy masz ochotę "się sztachnąć", to powinno Cię ostudzić. Ja miałam taką listę składającą się z 30 punktów, czytanie jej działało jak kubeł zimnej wody.
    To, że sobie wyobrażasz przyszłe życie z nim to tez jest dobra metoda. Też to robiłam, widziałam, jak za rok, pięć, dziesięć on tak samo jest chłodny, niezaangazowany, jak łaskawie przyjmuje moje dary, a z siebie nie daje nic, natomiast ja staram się coraz bardziej. Gdy sobie pomyślałam, że tak miałoby być na stałe, to odczuwałam ulgę, że to się skończyło.
    Przetrwaj najgorszy okres, a też poczujesz ulgę.

    Dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  69. Właśnie zrobiłam listę...bardziej napisałam sobie co mnie boli z jego strony...tak mi łatwiej...

    OdpowiedzUsuń
  70. Bardzo dobrze :))
    Kup sobie czekoladowego loda w nagrodę :)))
    Czekolada zawiera magnez, a brak magnezu pogłębia stany depresyjne, więc uzupełniaj go czekoladowymi smakołykami :)))

    OdpowiedzUsuń
  71. Hej Lilium, jak się dzisiaj czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  72. Lilium, myślę o Tobie.
    Bardzo mi Ciebie żal, że tak cierpisz. Rozumiem Twój ból. Jednak nie możesz się tym bólem nakręcać. Widzisz jaki jest tytuł tego bloga? UCIEKAM DO PRZODU.
    Twoim wyborem jest czy chcesz uciekać czy chcesz nadal tkwić w tym związku. Jesli chcesz uciekać to nie idź w stronę użalania się nad sobą, nie tędy droga. Raczej wzbudzaj w sobie konstruktywną złość. Zezłość się porządnie za to wszystko co spisałaś sobie na kartce, za to, że przez tego palanta, tak się czujesz, zezłość się na siebie, że pozwoliłaś sobie doprowadzić się do takiego stanu.
    Bądź silna. Masz w sobie siłę. Każda ma.

    OdpowiedzUsuń
  73. Veno, dziękuje ;-) Wypiłam już dwie czekolady z automatu jak sie siedzi cały czas przy kompie to pić sie chce ;-)

    NOWAlijko, ;-) dziekuję czuję się ....? nie wiem puki pracuję mam głowę zajętą...gorzej po pracy będzie....już umówilam sie z córką na mieście by wsiadajac do auta nie skręcić w drugą stronę - w jego stronę...a droga ta ma około 25 km....wczoraj nie wytrzymałam...ale dzisiaj niech mnie zszyści jak to zrobię...!!!!
    NOWAlijko, miotam sie z uczuciami....miotam.....straszny żal....i niedowiarzanie,że ktoś może tak krzywdzić drugą osobę za to ze sie ją kocha taka zapłata....straszny żal....zrobiłam listę tak jak Vena poradziła i gdy tylko myślę by zadzwonić lub wogóle gdy myślę o nim to czytam to co nappisałam...choć zapewne za łagodnie potraktowałam go....ale dobre i to....staram sie nieporadnie....jak raczkujące dziecko...próbuję wstać....
    dzisiaj jadę ze swoją córką...ma 20 lat na zakupy....poprawić sobie nastrój ;-)

    OdpowiedzUsuń
  74. Lilium, myślę, że to dobry pomysł, nic tak nie poprawia nastroju jak dobre zakupy, więc jeżeli tylko możesz to poszalej:)

    OdpowiedzUsuń
  75. Lilium, mam wrażenie że miałam identycznego faceta....- mnie trudno było opisać TO, ale nie wiem, być może opisałam ..nie zaglądam już do swojej zakładki, nie chcę.
    Mnie resztka zdrowego rozsądku doprowadziła chyba do powiedzenia odchodzę- normalnie, stanęłam przed nim i to powiedziałam, i wyszłam. Też zostałam nagle z niczym, (pracowaliśmy razem) , ale da się. a na ,,biadolenie,, przypominam sobie że dobrze działała na mnie książka ,,dlaczego twój mężczyzna łże jak pies,,- trzymałam się dzięki niej na początku tylko. czytałam codziennie w każdej wolnej chwili - minęło 4 miesiące od tego czasu i mam już spokojną głowę już i .....inne życie :)- nie zamieniłabym już tego co mam dzisiaj na tamto. za żadne skarby świata. wiele ,,potem,, samo się dzieje dobrego tylko...:))) trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  76. ...w pracy w biurze mam dwie "koleżanki" które kompletnie mnie nie rozumieją...nieraz zniosłam już głupie uśmiechy....udaję ze tego nie widzę....ja,wiem,ze nigdy nie ocenie nikogo tylko bo czegoś nie będę rozumiała...każdy ma swoje doświadczenia i inaczej je odbiera i przeżywa.....

    OdpowiedzUsuń
  77. Milko,czytałam Twoje początki,Twoją historię...wiem,że wiesz co czuję....dlatego tak jesteście mi tu bliskie....i tak bardzo Wam zazdroszczę i gratuluję, że już macie to za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  78. Bo naprawdę można, tylko Ty sama musisz chcieć.

    OdpowiedzUsuń
  79. Hondo....tak-wiem....widzę to czytając Wasze historie równie bolesne i dałyście radę...jesteście Wielkie....podziwiam Was za to.

    ja,też chcę być taka - SILNA.

    OdpowiedzUsuń
  80. NOWAlijko,ty tak jak ja od małego dziecka miałaś podobnie...wiem że to wszystko odbiło sie później na relacjach naszych z mężczyznami...tylko to wiem...ale nie potrafiłam do tej pory nie z tym zrobić....
    ciężki przypadek ze mnie...oporny....chwytam sie jak tonący brzytwy Waszych wskazówek i malutkimi kroczkami muszę sie w końcu zdecydować..

    OdpowiedzUsuń
  81. A mi nadal ciężko pojąć, iż faktycznie jestem silna, nie odbieram tak tego, za mnie zdecydował los w pierwszej fazie, bowiem to ja zostałam porzucona. Potem jedynie musiałam wytrwać i nie kontaktować się. I to się udało. Nowego życia nie zamieniłabym na nic innego. To się po prostu samo dzieje. W oparach toksyny niestety nie ma na to szans. Bardzo pragmatycznie i na sucho. Statystycznie. Skoro nam i wielu innym się udało, wszystkie wiodą lepsze życie ....wniosek nasuwa się sam.

    OdpowiedzUsuń
  82. Lilium,moim zdaniem decydowanie się "malutkimi" kroczkami" nie ma żadnego sensu (ale to jest tylko MOJE zdanie). Zrobiłaś bilans zysków i strat, więc na dzień dzisiejszy wiesz, na czym "stoisz". Znasz go, więc wiesz, czego możesz spodziewać się w przyszłości. Czytałaś nasze historie, posty i tylko od Ciebie zależy, czy wyciągniesz z tego konstruktywne wnioski.Użalanie się nad sobą do niczego nie prowadzi,wyniszczasz się tylko psychicznie.Uważam, ze powinnaś sama udzielić sobie szczerej odpowiedzi, czy chcesz naprawdę zmienić swoje życie, czy nadal tkwić w marazmie i beznadziei.Jeżeli zdecydujesz się na "zmianę" to walcz o siebie od ZARAZ, wytycz sobie strategię działania i trzymaj się jej.W przeciwnym razie przegrasz sama siebie.

    OdpowiedzUsuń
  83. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  84. Tu nie ma złotego środka Lilium. Tak jak na zawodach sportowych. Albo wygrasz, albo przegrasz. Nie da się być trochę wygraną, czy trochę przegraną.Od Ciebie zależy, czy staniesz na podium z uśmiechem, czy uciekniesz z płaczem do szatni...

    OdpowiedzUsuń
  85. Spróbuj przypomniec sobie jaką byłaś osobą zanim namieszał Ci w głowie. Jak czułaś świat. Niestety nie wygląda na to żeby była choćby minimalna szansa, że przy tym człowieku było kiedykolwiek lepiej (mimo jego pustych obietnic). Będzie coraz gorzej. Wyobraź sobie jak wykończoną, zniszczoną osobą będziesz za kilka lat. To tylko odwlekanie w czasie i pogarszanie własnego stanu zdrowia. Ile jeszcze upokorzeń przyszykował dla Ciebie? Jeśli odejdziesz teraz zyskasz trochę więcej życia. Twojego życia, bez upokorzeń i ogomnego stresu. Trzymaj się mocno. Jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  86. ...przegryzam Wasze słowa

    OdpowiedzUsuń
  87. ...wczoraj to tu pisałam - ja sobie już obejrzałam TEN BÓL. Zmierzyłam się sama dla siebie z tą szczęśliwą iluzją, bo dałam siebie całą i nawet więcej - jemu. wszystko dla niego było , cała ja. A on to zniszczył , mnie. Pamiętam jak tu parę tygodni temu pisałam że jakiś strach mnie zniewolił - że MNIE już nie ma, takiej wrażliwej, dobrej i pogodnej normalnej jak kiedyś, że zabiło TO we mnie już wszystko....ale nie, jestem, wrócił i wraca mi stan umysłu SPRZED POZNANIA JEGO, a tego już nie oddam nigdy , nikomu.:) nic nie umarło ze mnie dawnej , jestem, i jestem szczęśliwa dzisiaj , bez niego, choć kłopotów dnia codziennego nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  88. :))))o rany boskie!!!napisałam że jestem szczęśliwa dzisiaj bez niego.....łał...i naprawdę tak czuję. Dawno już tak nie pisałam...a tu piszemy prawdę , co w duszy gra:)))
    trzeba to uczcić - :)))))) w nagrodę sama dla siebie coś sobie wymyślę...:
    jakieś propozycje??? :))

    OdpowiedzUsuń
  89. Też sie bałam, że nie zostało ze mnie nic i nigdy juz nie wróci... Też wróciło, choć trochę już inaczej. Jeśli chodzi o nowe znajomości to jak widać powstał dystans i lęk. Ale wszystko co fajne we mnie wraca do normalności :) Plus w większym stopniu analizuję siebie, swoje uczucia i relacje z innymi ludźmi. Zaczynam wymagać więcej dla siebie od innych.

    OdpowiedzUsuń
  90. Lilium, "zasypałyśmy" Cię dobrymi radami i faktycznie jest co "przegryzać" :)Ja napisałam już wszystko i nie widzę sensu z mojej strony "dokładać Ci do ogródka":)Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, nie mnie ją osądzać. Masz dopiero 41 lat, pracę, mieszkanie i balast bolesnych doświadczeń, na których możesz budować inne, lepsze życie.Nie wiem, co wybierzesz,czy zdecydujesz się na ucieczkę do przodu czy pozostaniesz na tym co jest teraz. To jest Twoje życie i choćbyśmy stanęły na głowie, to i tak Ty o nim dalej zadecydujesz.Ze swojej strony życzę Ci siły bez względu na to, co postanowisz. Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  91. Liv kochana (podoba mi się bardzo Twój nick) z kochanej ...,,Sagi o Ludziach Lodu,, - ależ wspomnienia ...
    Bałam się i to panicznie, ale jest jeszcze inaczej niż było - bardziej świadomie dzisiaj żyję i podejmuję decyzje - a nowe znajomości zostawiam swojemu biegowi , nic już nie muszę , ani na siłę, ani po coś, ani dla kogoś - i to jest dobre. A jutro znów będzie nowy dzień..

    OdpowiedzUsuń
  92. Z przyjemności dziś: sushi :-)

    OdpowiedzUsuń
  93. Milka, Liv - jesteście wspaniałe:)Witam w "normalnym" życiu:)Mileczko, pytasz o propozycję w jaki sposób to uczcić. Ja jestem ze Śląska, konkretnie z Tychów, więc gdyby odległość była dla Was rozsądna, to zapraszam na mały "sabacik".Porozmawiamy, wypijemy za błędy (piwo Tyskie ponad wszystkie), a przede wszystkim będziemy cieszyć się życiem. Co Wy na to Kochane Kobietki?:)

    OdpowiedzUsuń
  94. Honda, Ciebie też zapraszam na tyskie piwo. Nawet jak nie lubisz, to z pewnością polubisz... :)

    OdpowiedzUsuń
  95. :) bardzo chętnie:)) jaki to świat mały..Tychy blisko Katowic a to już spacerkiem nawet:))))))) w sobotę??

    OdpowiedzUsuń
  96. Milka, jesteś z Katowic? Super! Strasznie się cieszę:) Mileczko, bardziej w przyszłą sobotę. Bo jutro po raz pierwszy zostaję teściową i młodzi zaprosili mnie w góry...:)

    OdpowiedzUsuń
  97. :)uprzedzam że nie będę biadolić ani płakać - już mi szkoda na to energii:)) mój nr tel dostępny u Mamy Veny, gdyby mi znów komp padł :)) psychofagi nie śpią a na co nam on znowu..........Lilium , jak masz blisko do Katowic to koniecznie musisz też przyjechać:))

    OdpowiedzUsuń
  98. NOWAlijka - nie ma sprawy, nawet lepiej mi pasuje w następną sobotę:) konkretnie z Zagłębia- D.G. ale obecnie mieszkam przy M1Czeladź- więc już prawie Katowice:)))))))) -

    OdpowiedzUsuń
  99. :):) ale się cieszę:) super będzie!:)
    Lilium, zostaw Ty kochana tego niby romeo wreszcie i zasuwaj z nami:)))

    OdpowiedzUsuń
  100. :) pewnie, choć przyznam że ja się czepiam już raczej wesołego narzekania, może dlatego że odganiam te złe myśli jak muchy??? :))) albo może dlatego że kompletnie mnie już nie obchodzi ON ? co tam myśli, mówi, i być może nawet czuje (chociaż psychopata nie ma wyższych uczuć) - uwolniłam się wreszcie od tego.
    Martwię się jak ja opanuję komunikację miejską....wstyd się przyznać ale od lat 7 nie byłam w autobusie, tramwaju, pociągu - nawet nie wiem jak się wsiada do autobusu....ale mam kolegę który jest mi winny przysługę to zawiezie i przywiezie :)))))) negocjacje trwają:)))) - ale zauważył zmianę we mnie, kibicuje i wspiera, prawdziwy przyjaciel.

    OdpowiedzUsuń
  101. cobycmusi musi też koniecznie być z nami.:) kiedy Ona wraca ?

    OdpowiedzUsuń
  102. Mileczko, super, ja jestem "komunikacyjna", bo do egzaminu na prawko podchodzę (co prawda po raz trzeci) 17 sierpnia, więc autobusy to dla mnie konieczność:) A co do przyjaciela to puść trochę farby:), tak trochę, ciekawa jestem:))))))

    OdpowiedzUsuń
  103. Cobycmusi pojechała do Grecji z tego co wiem na cały ten tydzień. Niestety nie wiem, skąd pochodzi. Mam nadzieję, że nie porzuci nas dla jakiegoś GREKA i też przyjedzie:)))

    OdpowiedzUsuń
  104. Wiesz Milka, bardzo przeżywam że od jutra rozpocznie mi się "teściowanie". Masz jakieś dobre rady dla mnie na nową drogę życia? :)

    OdpowiedzUsuń
  105. :)))))) najlepiej to NIE RÓB NIC - jak z facetem. Kompletnie nic.:))
    Moja teściowa mnie bardzo nie lubiła, przez pierwsze 4 lata był to koszmar - zabrałam jej dziecko (chop 40 lat) - było 20 lat różnicy między nami. Ona wszystko chciała robić ,,za nas,,- zakupy, urządzenie mieszkania, obiadki, nawet ubrania mu kupowała ciągle ona...
    a młode małżeństwo na początku chciało być samo ze sobą i wtedy nawet zupka chińska była ok.:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  106. :))))masz rację. Mój synuś stwierdził" nie rób nic" zgadaliście się wcześniej czy co? :))))))))

    OdpowiedzUsuń
  107. Potem było trochę lepiej - ja przystałam na niedzielne obiadki i co wieczorne telefony do dziecka:)) i zagłaskiwanie go na śmierć a ona ,,dała mi spokój,, w sensie gołąbki w tygodniu ona nam zrobi bo ja nie umiem :))
    potem była sielanka i idylla - znalazła koleżanki, swoje życie , i można powiedzieć że mam nawet w niej dobrą koleżankę.
    ale, to dopiero wtedy gdy naprawdę zaczęła żyć swoim życiem, nie naszym:))

    OdpowiedzUsuń
  108. rada dla wszystkich - co zauważyłam po latach - bardzo samotna kobieta - po śmierci męża została z synem - między wierszami kiedyś przyznała że poświęcenie swojego życia tylko dla męża i dziecka było błędem.
    Żadnych zainteresowań i życia swojego , i nadszedł dzień gdy NAGLE nie ma co robić - tragedia.
    Kiedyś moje marzenie było takie - uczyć się dalej chcę (studia) żeby nie skończyć na ławce pod blokiem z gadaniem tylko o życiu innych:))jak moja mamusia.

    OdpowiedzUsuń
  109. No dobra, aluzja zrozumiana:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  110. I spełniłaś swoje marzenie?

    OdpowiedzUsuń
  111. próbuję. już się nie zadręczam niczym i nie szukam sztucznych problemów - uda się w tym roku to super, jeśli nie to świat się nie zawali.:)
    ale widzę i swoje błędy - poświecenie uwagi na życie i problemy innych - a ja dzisiaj gdzie jestem?
    to próbuję mojemu mężowi wytłumaczyć - to że przegrałam z butelką to jedna sprawa ale ja na takie życie się nie godziłam. On podnosił w miarę swoje kwalifikacje , ciągle tylko słyszałam od teściowej że on, on, on,...on pracuje ciężko, on jest zmęczony, on... A JA ? pozwoliłam się zaszufladkować . taka prawda.
    Druga strona medalu - nie zostawiłam go dla innego. to nie tak. 3 lata żyliśmy pod jednym dachem nie rozmawiając.. kompletna załamka i wpadłam w ręce psychopaty - a mogłam wcześniej to skończyć...
    tu jest ten problem - dużo robiłam dla kogoś a nic dla siebie.:)

    OdpowiedzUsuń
  112. To tak jak ja... I może dlatego wpadłyśmy w ręce psychopatów, bo umiałyśmy tylko dawać, a nie potrafiłyśmy brać...

    OdpowiedzUsuń
  113. tak.dlatego się zastanawiam nad emigracją. gdy pojechałam za granicę umiałąm liczyć tylko do pięciu:)))
    tam, wtedy musiałam zająć się sobą - tylko sobą, pokierować swoim życiem sama , nie byłam przez ten czas w związku z nikim. Ale co się stało ? samotność.25 lat i sama...mężczyzny mi się zachciało.
    i był, właściwy - ale ani On nie przeżył wypadku ani moja córka.
    samo potem się potoczyło - mój mąż - cichy, spokojny, żadnych wymagań tylko byle bym była. Ale alkoholik.
    I tak wygląda moja historia.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  114. Bardzo wiele przeżyłaś, zbyt wiele jak na takie młode życie. Podziwiam Cię, że masz teraz w sobie tyle siły. Nie potrafię wypowiedzieć się na temat emigracji, nigdy nie byłam. Ale najważniejsze, żeby nie uciekać od siebie samej,bo gdziekolwiek byśmy wyjechały, to się nie uda.

    OdpowiedzUsuń
  115. dlatego teraz nic nie robię :) w sensie rozważam ale już na spokojnie, bez hop. Czy to dobry wybór? nie wiem, pracować trzeba ciężej niż tu. Zapracować na zaufanie... Z drugiej strony od siebie nie ucieknę, więc nie ma to znaczenie - tu czy gdzieś w świecie:)))
    Pewnie niejedne porażki i złe wybory przede mną, ale i będą dobre chwile.
    Życie....:)

    OdpowiedzUsuń
  116. Tak. I musimy w to wierzyć, bo inaczej ta nasza szarpanina nie miałaby sensu. Ale damy rady, musimy. Nie ma innej opcji:)

    OdpowiedzUsuń
  117. :) jeszcze co do teściowej ...pamiętam jak czasem podpytywała czy się kłócimy:))
    pierwsze lata ,,docierania,,się były i dobre i złe, i niejedne ciche dni były:)) ale NIGDY mój mąż nie puścił farby mamusi...ani ja mojej - raz tylko zaciągnęłam na siłę moją mamę ,, mamo, powiedz mu coś,,:)))) uciekła, i to szybko. - to właśnie robiła moja mama - nic. zero zainteresowania moim małżeństwem:))

    OdpowiedzUsuń
  118. I to jest najlepsza recepta:)))jak to było? "żyj sam i daj żyć innym" :)))Chciałabym kiedyś wyeliminować to słowo"sam". Chyba oprócz psychopatów zostało jeszcze z dwóch porządnych na tym świecie, jeden dla mnie, drugi dla Ciebie. Jak myślisz? :))))

    OdpowiedzUsuń
  119. :)))są są...obok nas nawet i wolni są:)))
    moja droga - szczerze to ja nawet wodę bym przypaliła kiedyś...a tu chłop na obiadkach troskliwej mamusi mi się trafił :)))100kg i lubiący dobrze zjeść, nie mrożonki bynajmniej:))
    Ale wszyscy z tego robili tragedię tylko nie on. wspólne zakupy, obiadki, uczył mnie co lubi, sam uwielbiał pichcić...- to są piękne i cudne wspomnienia i chwile, nasze.:) z uśmiechem wspominamy.
    trzy lata walczyłam z kipiszem w jego szafie:)) aż któregoś dnia odpuściłam - każdy miał swoją ,,przestrzeń i swój bajzel na stoliku - i było to cudowne...garaż --raz jeden poszłam posprzątać :)) nigdy więcej tego nie zrobiłam potem:))) świat się dziwił bardzo że się rozstajemy -

    OdpowiedzUsuń
  120. Wiesz, bo to tak jest. Dla tych z "zewnątrz" wszystko wygląda inaczej. A jak jest naprawdę w "środku" to tylko my wiemy.Powiedz mi, walczyłaś o Niego i o te dobre chwile, czy "spasowałaś"?

    OdpowiedzUsuń
  121. walczyłam.5 lat. teraz się ,,obudził,,ale ja już nie jestem taka jak kiedyś. na odwyk nie chce iść i tu mam żal do teściowej bo go wspiera skutecznie w tym postanowieniu. wiesz, nie pił codziennie, ale raz na jakieś parę miesięcy - po 3 tygodnie nie trzeźwiał. dość powiedziałam, nie mam siły już. choć mnie nie bił, nie było awantur, w trzeźwe dni mam nawet dobre życie. jeździ ciężarówkami więc wspólne chwile traktowałam jak święto:)) jestem wściekła że to ja musiałam zakończyć ten związek ( bo to ja ranię) - moja teściowa kiedy zaczynał swoje ciągi pielęgnowała go codziennie - dzwoniła do pracy, nosiła piwko ze sklepu . Ja się buntowałam, i tu jest kość niezgody - jestem nie żoną ale drugą ,,matką,,- a to mi już nie odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  122. Nie dziwię się. Ja też pierwszy związek (było to 30 lat temu)przegrałam z butelką, ale dla siebie "wygrałam" życie.Do tej pory mam uraz do "podpitych" kolesiów i to już mi do końca życia nie przejdzie...)

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie pojechałam...ale czuję sie fatalnie

    Siedzę z córką...

    jakis film obejrzę może z nią

    OdpowiedzUsuń
  124. dlaczego fatalnie? co takiego się dzieje?

    OdpowiedzUsuń
  125. Tęsknota....wiem ze za czymś nierealnym...ale ...

    OdpowiedzUsuń
  126. :)przypomina mi się moja ,,pierwsza miłość,,że tak to ujmę:))w podstawówce:) poezja,kino,muzyka,i teatr...to było nasze życie:)))piękne i cudne wspomnienia..nie było telefonów, kredytów...liściki się pisało...no...za tym zatęskniłam:)))))

    OdpowiedzUsuń
  127. Lilium, za czym tęsknisz? Za tym co masz na kartce napisane???

    Bo za iluzją to bez sensu tęsknić, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  128. ;-) rozumiem Milko,aluzję ;-)

    ale staram się....

    OdpowiedzUsuń
  129. to nie aluzja:))))
    naprawdę, najważniejsze i najlepsze dla Ciebie teraz to emocjonalnie się uwolnić , potem zobaczysz jakie niespodzianki się przeżywa.
    ja naprawdę zatęskniłam za tym...za tą taką mną jaka byłam, jak się potrafiłam śmiać i cieszyć z drobiazgów, jaka byłam PRZED tym wszystkim....

    OdpowiedzUsuń
  130. Nikt nie mówił, że będzie lekko. Cierpliwości, wytrwałości i konsekwencji. Wytrwaj, nawet jak skręca. Nawet jakbyś miała gryźć ściany, wytrzymaj to.

    OdpowiedzUsuń
  131. Lilium, daj rade, proszę Cię
    Marcysia Majowa

    OdpowiedzUsuń
  132. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  133. Marcysiu Majowa,dziekuję za pamięć....miewam sie jakoś.....ciężko...misz masz w głowie.

    Do tej pory zawsze próbowałam go zrozumieć i ciężko mi się przestawić i mysleć o sobie....zaraz mam uczucie że jestem egoistką...

    Naprawdę wiem że nie będzie lekko ale brak mi decyzji.....odwagi ...pewności w tym wszystkim.

    Wiem jednak w głębi serca, że powinnam to zakończyć....czuję to....zapewne powiesz to zrób to i już....ale prawda jest taka, że się miotam i rozżąlam tak jak piszecie nad sobą....nie mogę sie odnależć.....
    Nikt za mnie tego nie zrobi tylko ja sama...wiem to.....gdy jeżdżę do niego ciągle o tym myślę cokolwiek robię...w głowie mam pytanie; "czy powinnam tu być?...czy to jest mój dom?"...on jakby nigdy nic...udaje greka a ja dusze w sobie wszysko....
    Marcysiu Majowa.....rozumiesz mnie?.....czy to ktoś cholerstwo rozumie dlaczego kobieta,ja jeste z nim mimo, że nie daje mi szczęścia....
    Mogę rozbierać to na czynniki pierwsze i nic mi z mojej wiedzy gdy przychodzi konfrontacja....
    ....nienawidze samą siebie ...bo wolałąbym by mi nóż w placy włożył niż podjąć decyzję konsekwentnie...MASAKRA-co ja piszę...popadam z jednej skrajności w drugą....
    Próbowałam nawet wcześniej z kimś innym sie zbliżyć by od tego sie oddalić ale nie dało rady...nie mogę psychicznie uwolnić sie od niego....
    ...i choć uznacie że jestem może na spalonej lini pisząć tak...ja nie poddaję sie...mimo wszystko....jakoś wybrnę....choć może nie odrazu....dla mnie to wszystko jest niepojęte....ból i rozczarowanie.....i zastanawiam sie czy to ze mną jest coś nie tak....może sie czepiam?...może powinnam być cierpliwa....? kiedyś mi tak powiedział....że mam być spokojna,cierpliwa....

    On jest starszy ode mnie...11 lat - wyobrażacie sobie...odeszłam od młodszego od siebie dla niego....

    Miotają mną przeróżne emocje...wściekłość,żal....smutek....chęć walki...by za chwilę sie poddać....przecież to jakiś ARMAGEDON dla mojego ciała i duszy....dlaczego na to wszystko sie godzę? ...dlaczego.....?

    OdpowiedzUsuń
  134. Lilium kochana , spokojnie. To normalne pytania i uczucia, każda tak miała:).
    Tylko spokojnie. Widzisz, może to będzie zła rada ale potraktuj to jako odskocznię od codzienności - ja w pierwszej fazie tak się oszukiwałam:))) bo może wróci ? może kocha ? może zrobiłam błąd że odeszłam ? jak ja bez niego przeżyję ? - ale, gdy zrozumiałam że od niego mam tylko wściekłość i ciągłe NIE TAK, postanowiłam odczekać. Zero kontaktu, książki, przykleiłam się do bloga i dziewczyn tutaj i dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć że życie mi to uratowało. A on? jest , pracuje i mieszka niedaleko, ciągle życzliwi podają mu nr tel a za każdym razem go zmieniałam. Nawet email założyłam nowy.
    I nic. Od życzliwych wiem że po mnie to już dwie były, a oczywiście ta jedna jedyna też jest ale biedak od lat 8 się nie umie zdecydować...
    Wkurzyłam się, :)) mnie już proszę z tym panem nie kojarzyć.!:))

    OdpowiedzUsuń
  135. kolejna dobra rada , którą tutaj znalazłam to pytanie dlaczego ??? zamienić na pytanie dlaczego ja pozwoliłam się tak traktować? za co siebie tak nie lubię? i wstecz, od początku, co pamiętałam przeanalizować - siebie, nie jego.
    były to trudne chwile, łzy i nieprzespane noce - pamiętam, że czytając i pisząc nie miałam już siły ...o drugiej w nocy wstawałam i pisałam, chyba nawet tutaj...pomogło , bardzo.
    pisz, masz zakładkę blog wieczorowy , możesz pisać o wszystkim do oporu :)))
    zrozumieć dlaczego sama sobie zrobiłam krzywdę...- a pytanie dlaczego on mi to zrobił, jak mógł? zostaw na inny czas:)))))

    OdpowiedzUsuń
  136. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  137. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  138. brawo Marcysiu Majowa.
    dokładnie jest tak jak napisałaś.
    Siłę w sobie mamy tylko nie wierzymy w nią.
    A łzy? w różnych momentach napływają - ja się już nie przejmuję tak jak kiedyś. I dla mnie świeci słońce dzisiaj, i mnie wolno płakać na ławce w parku.
    Żyjemy dla siebie teraz i wolno nam:)
    Wypracowałam sobie spokój wewnętrzny w miarę , jako taki, ale jest - i tego się trzymam.

    OdpowiedzUsuń
  139. ...Marcysiu Majowa....jestem w pracy...łzy mi płyną gdy to czytam...jakby było to o mnie....tylko Ty zdobyłaś sie na powiedzenie NIE...JA KRĄŻĘ WOKÓŁ TEGO.....zbieram siły.....jak mu wypalę...to chyba zaniemówi....

    ...dzisiaj sie z nim widzę...nie wiem co będzie....przyglądam sie temu z coraz bardziej otwartymi oczami....

    Szkoda,że nie mogę razem z Tobą wyć nad tym jeziorem....chętnie to bym zrobiła....

    duszę sie wewnętrznie....trzymajac fason...

    OdpowiedzUsuń
  140. Lilium , trzymam za Ciebie kciuki:)
    Moja sytuacja była trochę inna, ja się nie zastanawiałam nad odejściem, bo praca i niezłe finanse (uwiązał mnie książkowo)
    ale, czytając książkę ,,dlaczego Twój mężczyzna łże jak pies,, jedno zdanie mi utkwiło: jeśli to psychopata to uciekaj i zero kontaktu. - wyszło mi że to psychopata...stanęłam przed nim, powiedziałam że odchodzę, znikam i nie życzę sobie kontaktu nigdy więcej - dorośli jesteśmy i ma to uszanować. BEZ TŁUMACZENIA. !!
    jak doszłam do domu i jak minął pierwszy miesiąc - nie wiem :)) ale jestem, i szczęśliwa dzisiaj.
    czego i Tobie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  141. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  142. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  143. Kochane....wszystko biorę sobie do serca co piszecie...czuje, że nie jestem obojętna dla kogoś...dla Was...musze popatrzeć na to życie jak ono wygląda ....
    ....podłączyć sie pod jakiś prąd by mnie wkońcu coś otrząsnęło z tego letargu...i głupiej nadzieji...

    ...uciekam Kochane....mam koniec pracy...odezwę sie poźniej...miejcie mnie w swoich serduszkach i trzymajcie kciuki ....

    Ściskam i dziękuję Wam BARDZO....BARDZO......

    OdpowiedzUsuń
  144. Oni są jak klony... Z tej samej mrocznej planety. :(

    OdpowiedzUsuń
  145. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  146. Kochane, wczoraj pojechałam do niego...pytał sie dlaczego nie było mnie przedwczoraj...szkoda,że nie zapytał sie czy mam na paliwo...no tak wie,że jestem po wypłacie ...no w każdym razie wczoraj byłam u niego...ale jakoś od progu syczałam na niego....wiec on na mnie też i się przestraszyłam...zauważyłam coś nowego...nowe uczucie....strach przed nim gdy podnosi głos...gdy ton jego wypowiedzi robi sie surowy.....podobne uczucie miałam w dzieciństwie do mojej Mamy...zawsze była i jest surowa...
    ...no i było prosze zrób to zrób to...ale czy ja coś potrzebuję...chcę...to gdzie?

    zapytałam się co on może zrobić dla mnie?...powiedział wszystko co chcesz....tylko na słowach sie skończyło...
    powiedziałam mu "ale ja nie chcę o wszystko Ciebie prosić ...chcę byś sam z siebie czynił coś" a on " no ja wiem że proszenie nie przechodzi Ci przez gardło"...

    ....i tak rozmowa sie zakończyła....wieczorem zasnął przed telewizorem.....

    co prawda byłam nawet zadowolona....że śpi.

    Dziewczyny...zbieram sie w sobie....musze mu w końcu powiedzieć,że to niema sensu....ja daje...ale w zamian dostaję WIELKIE NIC....chyba, że poproszę.

    ...coraz bardziej do mnie to dochodzi....taki spokój chwilami gdy o tym myśłę....to chyba dobrze?

    jesteście?

    Piszcie cokolwiek ....to mi pomaga pozbierać bałagan w głowie.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  147. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  148. A ja pojmuję. Tak jakby zadna z nas takich rzeczy nie robiła... Wracałysmy, same nie wiedząc dlaczego. Koniec takiej relacji jest i tak nieunikniony.

    OdpowiedzUsuń
  149. Ze swego doświadczenia wiem (i już chyba gdzieś to pisałam), że im bardziej się staramy, poniżamy, tym gorzej się czujemy, a skutek (jeśli o Niego chodzi) jest ODWROTNY niż byśmy chciały.
    Facet, jeśli mu zależy stanie na głowie by zdobyć to, co chce.
    Sama sobie przypominam te słowa, bo ostatnio mi cholernie ciężko, jednak jak na razie wytrwałam kilka dni bez kontaktu z Nim... Mam nadzieję, że się nie złamię...
    Lilium bądź silna, powtarzaj sobie w myślach słowa, które piszą nasze Diamentowe, mnie wciąż, zwłaszcza te najabrdziej mocne, bolesne dźwięczą w głowie, ale wiem, że taka jest właśnie prawda.

    Margo

    OdpowiedzUsuń
  150. Lilium, znów powtórzę -- ale mam wrażenie że to ten sam ludź...
    Zasłużyć i poprosić o ochłap zainteresowania...
    Każda ma swoje dno, mnie wystarczyło choć pewnie niejedno bym jeszcze zniosła.
    I to prawda - byłam mistrzynią w szukaniu wymówek i usprawiedliwień - dziś mi wstyd ale tak samej przed sobą. Co jeszcze musi Ci powiedzieć żebyś wreszcie zrozumiała?? Jak bardziej upokorzyć? Czekasz aż Cię wyśmieje może?
    Na odchodne nic nie dostaniesz tylko chłód i wściekłość.

    OdpowiedzUsuń
  151. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  152. Lilium, oczekując od niego, ze on się zmieni, to tak jakbys oczekiwała, żeby wykonał nad sobą mniej więcej taką samą pracę jaką Ty masz do wykonania nad sobą, byś Ty mogła się zmienić.Tylko, że Ty nie masz ŻADNEGO wpływu na to, żeby on zechciał się zmienić. Zresztą po co on ma się zmieniać? jemu tak jest dobrze, wygodnie, bierze, nic nie daje. PO CO ON MA SIĘ ZMIENIAĆ? Nie Ty, to bedzie inna głupia, która wyłoży mu się na tacy. O wiele łatwiej mu zmienić partnerkę/kochankę niz wkładać pracę w zmianę siebie.
    Jedyne CO TY MOŻESZ ZROBIĆ TO ZMIENIĆ SIEBIE. ZADBAĆ O SIEBIE. ZADBAĆ O SWOJE PRZYSZŁE LEPSZE ZYCIE.
    Na razie kręcisz się w kółko, powtarzasz to samo, chcesz mu coś tam tłumaczyć(PO CO?), pogrążasz się coraz bardziej, znikasz. Chcesz całkiem zniknąć!!!!!!!??????
    Ratuj się Dziewczyno! RATUJ SIĘ!!!
    Jeśli nie dla siebie to dla dzieci. Jaki przykład im dajesz? Że można zatracić siebie? Chciałabyś by Twoja córka powielała Twój schemat???? PRZERWIJ TO DLA SWOICH DZIECI!

    My się tu dwoimy i troimy, żebyś zechciała podjąć walkę o siebie, a Ty na co czekasz?
    Na swoje dno? Jakie ono jest? Tego co jest teraz to Ci za mało? Co innego, gdybys nie miała świadomości, gdybys szukała po omacku. Ale jesteś tutaj. Masz przykłady, masz mnóstwo informacji, masz pokazane krok po kroku co trzeba robić. Masz literaturę. Co z tej literatury przeczytałaś?
    Nie obrażaj się za mój ton. Przemyśl to wszystko i podejmij decyzję.
    Przytulam MOCNO.

    OdpowiedzUsuń
  153. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  154. ...właśnie tak bardzo bolą niektóre słowa...któe tu piszecie ale wiem ze to prawda i gdzieś tam wewnętrznie to mnie otrzeźwia.

    Marcysiu Majowa, przecież sama robiłaś to parę razy więc wiesz co czuje.
    Świadoma jestem,że źle robię ale to silniejsze puki co....czuje jednak,że koniec już bliski....bodłgo tak nie dam rady.

    Nie wiem tylko czy jest sens wykrzyczeć mu w twarz wszystko co mnie boli...by wiedzial...nie ważne czy coś poczuje....tylko by wiedział że jest zimnym draniem.

    czuję,że on ma kontakt z laską z którą był przede mną - choć zapewnia że nie - to kto sie przyzna....

    ....czuje to w kościach...nie rozumiem tylko dlaczego ciągnie coś czego nie chce a może z inną chce...nie pojmuję tego ni w ząb.

    Margo - jeśli udało Ci się zrobić ten krok to wytrzymaj....wiesz jak cieżko było zdobyć sie na to....widzisz ile mnie to kosztuje....to Ty wytrwaj...proszę....

    ...ja,....nie wiem na ile musze sie jeszcze dac poniżyć...nie chcę tego ale nie mam odwagi w końcu sie uwolnić od niego....

    ciągle mysłę ze będzie i inną może z tą która była przede mną...i boli mnie to ...że tyle włożyłam energii w ten zwiazek a inna przyjdzie na moje miejsce....zreszta już sama nie wiem co mnie tak boli...wszystko po trochu...

    żeby w tym wieku tak zgłupieć dla faceta....

    masakra

    Liv wiem że koniec będzie taki sam...

    ...mam jego emaile które pisał z ta gwiazdą przede mna...i dziwna jest czy była bo to z tamtego roku -relacja...ona mu się pyta co z nimi będzie?....pyta sie o mnie pisząc jak twoja dziewczyna sie nazywa?
    ...ona wyjechała do Niemiec do pracy....gdyby on chciał z nią być to stać go na to by ona tego nie robiła....a tak wygląda to mi na to ze ona ma sobie jakoś ułożyć może życie puki co a ja tu trochę posiedz eprzy nim dopuki ona nie wróci...a on duma ...którą chce...kurcze po co ja to piszę...po co rozwlekam sie nad tym....mam taki misz masz....moze przesadzam...ale to dlatego ze on jest taki jaki jest....tez nie miałam w kim sie zakochać....

    pomóżcie...zwariuję....a dzisiaj tradycyjnie jadę do niego na weekend...w niedzielę tradycyjnie przychodza na obiad jego rodzice...tak jest od 4 lat....i nic....ja przyjeżdżam gotuję sprzątam....daję siebie i to w taki ewolucjach, że masakra...i po co ? po to by o wszystko żebrać...wiecznie żebrać....

    ...ale jak mu powiedzieć,że tak nie chcę żyć dalej....tak traktowana....

    ...chcę być kochana...co mi po jego majątku....ludwiakach XVI...pałacowych wystrojach...jak w tym nie ma miłości szczerej.

    Istnieje jeszcze taka miłość? można wierzyc ze ktoś/facet/ potrafi kochać?

    Ja pierdzielę...nawet nie wracam i nie czytam tego co wcześniej napisałąm...prawdziwy misz masz....

    rozumiecie coś z tego co piszę....prawdizwy haos....

    Marcysiu Majowa tak do mnie napisałaś,że zastanawiałam sie czy ja wogóle mam prawo tu wam zawracać głowę skoro jeszcze nie uciekłam...?

    ...powinien być blog dla takich co się starają uciec?...ale byłyście kiedyś w miejscu takim jak ja?...i jak długo to trwało?....

    wiem szukam wytłumaczenia samej siebie...ciągle nie chcę wziąść odpowiedzialności za swoje życie....

    ...chcę...gdy jedna próbuję to ogarnia mnie strach...czy coś w tym sensie...

    OdpowiedzUsuń
  155. Veno,ja, nie gniewam się- jekbym mogła....i tak macie do mnie Boską cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  156. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  157. Lilium, Vena może coś o mnie - jaka ja byłam zaraz po, te pierwsze dni, jaka głowa i dusza pokiereszowana. To był koszmar. Ale da się przeżyć. Bez niego też. I muszę Cię opierdzielić kochana:) nic nie przeczytałaś..dla siebie, żeby szukać pomocy i czerpać od ludzi którzy wiedzą o czym mówią i jak nam pomóc.
    Jedno mnie wkurza bardzo..ja dziecko straciłam, ale Ty masz!!!no kuźwa...brak mi słów.
    Jedź, ciesz się udanym weekendem i smacznym obiadkiem a on już jest pewnie umówiony z kolejną i już szuka następnej - dlaczego ?? bo tak. bo tak ma i już, wygodnie mu . Oni uwielbiają jak się upokarzamy na ich oczach, TO ich nakręca i Z TEGO żyją - nie z miłości i związku który wspiera i buduje, gdzie jest radość i prawda, tylko takie właśnie....
    Przepraszam Cię z całego serca za moje słowa , ale to ze szczerości tylko.
    Wszystkie etapy musisz przejść - bez tego nie uciekniesz nigdzie.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  158. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  159. ...moje dzieci mają 22 l. i 20 l. i nie chcą jeździć do niego.

    ...MAM OCHOTĘ WYĆ Z TEGO WSZYSTKIEGO.

    OdpowiedzUsuń
  160. ...RĘCE MI OPADAJĄ JAK TO WSZYSTKO CZYTAM....

    coś kurde ze mną nie tak?????????????

    ...jak to możliwe, że kobieta daje sie tak poniżać....?????????

    Marcysiu Majowa,zrobiłaś to uciekłaś...BOŻE JAK JA CHCĘ JUŻ CZUĆ TĘ WOLNOŚĆ...

    duszę sie....a im wiecei wczytuje sie w Wasze historie to mnie poprostu nerw bierze...że faktycznie oni jak klony....tacy sami - jakiś gatunek chłopa z pod ciemnej gwiazdy....co to jest?

    ...i niby inteligentni....do interesów.

    OdpowiedzUsuń
  161. Lilium kochana, ja mam 34 lata i mam żal do mojej mamy o wiele spraw, że musiałam oglądać jak ją jej mąż bije, gwałci i upokarza codziennie też. O TO NAJBARDZIEJ.
    Dzisiaj zupełnie inaczej rozmawiamy, i jest lepiej. Do kogo idziemy po radę i wtedy kiedy jest nam źle? do mamy :)))

    Płacz jest dobry, przynosi ulgę.
    Dostałam wczoraj budującego maila, akurat dla nas:)) postaram się to tu później wkleić - kolejne potwierdzenie że to co zrobiłam było słuszne.
    Lilium, pisz tutaj, cokolwiek, to jest najlepsza terapia.

    OdpowiedzUsuń
  162. Lilium, ja rozumiem dokładnie to co piszesz, to co w Twojej głowie sie dzieje. Mam małą sugestię, czy nie chcesz się wesprzeć dobrym terapeutą, a przede wszystkim psychiatrą, który mógłby Ci przepisać np. leki przeciwlękowe? Ten dogniatający chaos w głowie można przytłumić i trochę odpocząć, wyspać się. Wydaje mi się, że małymi kroczkami nabrałabyś odrobinę dystansu do sytuacji. Może trochę czasu tylko dla siebie? Odciąć się od niego na dwa tygodnie i przemyśleć na spokojnie? Jacyś dobrzy bliscy ludzie wokół mogliby pomóc. Samym byciem i wysłuchaniem. Przepraszam jeśli za bardzo ingeruję, to tylko pomysł, płynący ze smutnego doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  163. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  164. Poruszyłyście mnie dogłębnie...z całych sił powstrzymuję sie by nie zacząć tu wyć....tak jak siedzę....łzy stoją mi na baczność.

    Temat mamy...druga moja bolączka...ja nigdy nie miałam dobrych relacji z moją mamą...
    Jej mąż/Niemiec - odziedziczył tutaj duży hotel i po 20 latach wrócili z Niemiec do Szczecina by go prowadzić....mogę do niej przyjechać tylko wtedy gdy ma czas...jest pomalowana i może wyjść na salony ....w mieszkaniu u niej moze z 3 lata nie byłam...wita mnie w restauracji hotelowej...pare złoty da...pouczy i tyle...jestem dziewczyny tak naprawdę sama....z moją młodzieżą...dlatego może tak mi ciężko...
    ...Milko,Moja Mama nie ma czasu na moje problemy jak to mówi ma własne....kiedyś mi powiedziała jak byłam nastolatką że nie prosiła sie bym przychodziła na świat i tak sie czuję do dzić - jeśli o nią chodzi.

    Liv,jak sie rozwodziłam chodziłam na terapię wiem jak to wygląda...myślę że nie pomoże mi ktoś kto tego nie przeżył......jedynie może leki tu może masz rację....nie wiem zastanowię siechoć wolę być świadoma swoich uczuć nawet jeśli sa takie jak teraz....
    Niemam nikogo takiego kto by siedział i słuchał...każdy ma swoje życie...a z pozostałymi straciłam kontakt.

    ...i tak to wygląda....

    OdpowiedzUsuń
  165. Trzeba trfić na dobrego, empatycznego terapeutę. Lekarz nie musi być chory na serce, żeby leczyć/operować serce. Ja przeszłam również ogromną samotność po rozstaniu. Zostałam w pustce, wokół każdy miał swoje życie. A ja łapałam się pazurami każdej możliwości wyjścia i każdej w miarę bliskiej osobie wyrzygiwałam się o psychopacie. Większość i tak chyba nie wierzyła a czy komuś się tak bardzo chciało słuchać mnie, wątpię. Ale miałam ogromne wsparcie w terapeucie. To był mój najlepszy przyjaciel wówczas. Też trochę mu zajęło wytłumaczenie mi, że nie jestem psychicznie chora, że chory był on i ten związek. Przemyśl to.

    OdpowiedzUsuń
  166. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  167. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  168. ;-(

    ...AŻ MNIE SERCE ZACZĘŁO KŁÓĆ

    OdpowiedzUsuń
  169. Lilium, Ty chyba nie chcesz sie wyrwac z tego zwiazku. Moze on taki zly wcale nie jest? Moze Twoj facet jest calkiem przyzwoity jest a Ty nie masz co robic i dlatego piszesz na tego bloga? Dziewczyny flaki sobie wyprowaja, zeby Ci rozjasnic w glowie, podsuwaja pomysly, dziela sie swoimi przezyciam. Byly tam, wiedza co mowia. A Ty co z tym robisz? ABSOLUTNIE NIC. Jak nie chcesz zmienic swojego zycia, to go nie zmieniaj. Mozesz je przezyc nieszczesliwa i ponizana jesli taki jest Twoj wybor. Masz inna opcje - podjac decyzje, swoje przecierpiec, ciezko pracowac nad soba i w efekcie miec dobre zycie, ale wyglada na to ze Ci sie nie chce. Latwiej jest jezdzic do niego, dawac sie upokarzac i cala cala wine za wlasne nieszczescie zwalac na niego.

    OdpowiedzUsuń
  170. ...nie potrafię nawet ująć w słowach jak poruszają mnie Wasze słowa....czuje,ż ekomuś zależy na moim życiu...mimo że taki ze mnie okropny przypadek....

    JESTEŚCIE ANIOŁKAMI - choć same macie swoje problemy...cierpliwie mnie znosicie,wspieracie....

    OdpowiedzUsuń
  171. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  172. nigdy nie podniosłam głosu do niego...jestem z natury spokojna i dusze złość w sobie...nie krzyczę...bynajmniej nie na niego...może lżej mi by było gdybym potrafiła tak jak Ty

    ;-(

    OdpowiedzUsuń
  173. Lilium kochana, widzę że pomału już trafiasz na sedno problemu - tak prawdę mówiąć każda ma swoje problemy i z matką i z dziećmi i w pracy.
    Ja - proszę - gotowa przepustka na życie na ulicy - tak powinnam skończyć , mam wszelkie do tego prawo:)) ale od początku walczyłam, z głodem, z rachunkami, z całym światem. SAMA . nikt mi niczego nie dał na tacy. Czasami brak mi sił już. Mam doły ale coraz rzadziej już:)

    Dzisiaj mijałam się z sąsiadem...tylu komplementów nigdy nie usłyszałam - powiedział że ostatni rok musiał być ciężki bo było widać po mnie - pewnie pani sąsiadko choroba się przyplątała? nie wciągałam go w szczegóły ale miło usłyszeć że wyglądam kwitnąco i jak człowiek . a przy nim???? ostatkiem sił się żyło.

    Chyba świat wolny i otworem stoi przede mną....:))))))))
    wszystkim życzę :)))))

    OdpowiedzUsuń
  174. Lilium, Ty nigdy od niego nie odejdziesz, bo nie chcesz.Jesteś zwykłą manipulantką- żerujesz na emocjach tu obecnych kobiet.Karmisz się dobrymi radami dziewczyn, a i tak do niego jeździsz. Grasz dziewczynom tu na emocjach - nazywasz aniołami, próbujesz wzbudzić litość, na którą w tym przypadku nie zasługujesz.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  175. Lilium, Kobieto, czego Ty chcesz? Co Ty robisz? O co Ci nie pasuje i jak źle się czujesz z nim. Nie chcesz - możesz nie jechać. Wszystko. Nawet nie musisz go pakować, robić rozdzielności majątkowej, walczyć o alimenty, pół pralki i telewizora. Tylko tyle - nie jechać. I, sama wiesz - nikt Cię nie zmusza.
    Pomyśl na co patrzą Twoje dzieci, czego ich uczysz, co pokazujesz... Twoja córka będzie miała tak samo - taki wzorzec. Cieszysz się?

    OdpowiedzUsuń
  176. Napisałaś: LILIUM 3 sierpnia 2012 12:28
    ...moje dzieci mają 22 l. i 20 l. i nie chcą jeździć do niego..."
    Hmmm - ciekawe czemu nie chcą.... - a Tobie ktoś pistolet do głowy przykłada, że musisz?
    Przeczytałam twoją historię jeszcze raz. Zrozumiałam tak: Ty się zakochałaś w Panu, któremu miałaś świadczyć usługi księgowe - On chyba żadnych planów na wspólne życie nie snuł... O rękę Cię nie prosił? wziął co mu oferowałaś i nie obiecywał gruszek na wierzbie... Może rozbieżne plany na przyszłość mieliście...
    Wszystko w temacie zostało powiedziane - co z tym zrobisz twoja rzecz - proszę tylko nie rób z tego bloga "wyjni", bo to odbiera siły i chęć innym.

    Dziewczyny mają rację - DOŚĆ!
    W końcu kobiety przez wieki żyły w uzależnieniu od mężczyzn i niektóre całkiem z tego życia zadowolone były oraz szczęśliwe. Są różne sposoby na życie - każdemu do wyboru - jedyne niemożliwe to zmusić KOGOŚ by się zmienił lub kochał gdy nie kocha.
    Powodzenia w wyborze drogi/sposobu życia
    Gall...anonim
    PS: DZIEWCZYNY - nie dajcie się dołowi weekendowemu - trzeba czas zagospodarować przyjemnościami do "wypęku" - by głupie, melodramatyczno-heroiczno-romantyczne natręctwa nie miały dostępu. Będzie lepiej... jeszcze będzie lepiej :)))

    OdpowiedzUsuń
  177. Pojechała i niech jedzie. Wyjnia była akurat....A że dziecko patrzy?? co ją to dzisiaj obchodzi???

    Sama musi tutaj napisać że JEST ŚWIADOMA ŻE MA WYBÓR - bez tego nic się nie uda i nic nie osiągnie oprócz kolejnego poniżenia , bo tak...
    czytać dziewczyny, zakładka literatura jest bogata - na doły weekendowe akurat.

    OdpowiedzUsuń
  178. ...wiele obiecywał ...

    ....nie mam siły nawet tego rozwlekać.....
    ...zrozumie to ten kto był w takiej sytuacji i wcale nie było łatwo z tego wyjść....
    ...z uzależnienia wcale nie jestem szczęśliwa....


    ....żyć się odechciewa

    nie chce nikomu psuć dnia czy weekendu więc przepraszam jeśli moje "wycie" kogoś tu zdenerwowało....

    OdpowiedzUsuń
  179. nikogo, ale to nie jest wyjście z sytuacji. to Ci próbujemy uświadomić. Kobieto, co Ty wyprawiasz ze swoim życiem?!!!
    Nikomu nie było łatwo !!! każdy dzień to masakra i nieprzespane noce!!!!
    Ale się da , tylko trzeba to ZROBIĆ.
    przyjemnego weekendu

    OdpowiedzUsuń
  180. Lilium, tu WSZYSCY rozumieją i WIEDZĄ że obiecywał, mówił kochał. Ale to nie jest blog O NIM. tylko o nas.
    co czytałaś z zalecanej tu literatury??

    OdpowiedzUsuń
  181. Lilium, masz to wszystko na własne życzenie. Przestań brać wszystkich na litość bo osiągasz wręcz odwrotny efekt.To jest po prostu manipulacja co Ty robisz z nami na tym blogu. Mam nadzieję że założycielki bloga zlikwidują Ci tą zakładkę.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  182. Lilium, rób jak uważasz, ale obiecaj nam coś. Jeśli możesz to zrobić oczywiście ale przymusu nie ma - umówmy się tak - o nim już nie będziemy gadać ani o tym co robisz.
    Przeczytaj "kobiety,które kochają za bardzo" - na początek i napisz parę zdań co myślisz o tym co tam napisano. Książka jest dostępna w internecie, dasz sobie radę.

    Możemy Cię o to poprosić na początek? Tylko to jedno zrób dla siebie i dla nas:)))

    OdpowiedzUsuń
  183. Moje drogi ja,nikim nie manipuluje,napisałam co czuje i myślę ...ale ok temat wyczerpany..napisałyście mi wszystko co można było napisać ... dalej muszę sama zdecydować....nie oczekuję współczucia...
    ...nie chciałam czuć się sama w tym wszystkim...nie spodziewałam się,że tak to zostanie odebrane to wszystko...
    wybaczcie...nie chciałam absolutnie nikogo tu urazić...czy wyprowadzić z równowagi...

    Dziękuję Wam za wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  184. :)zuch dziewczyna. i ? co myślisz o tym teraz? tak na spokojnie, gdybym to ja pytała czy tkwić w niszczącej relacji??

    OdpowiedzUsuń
  185. masz rację Lilium - o nim temat już wyczerpany. Teraz Ty jesteś najważniejsza. Ty i tylko Ty.

    OdpowiedzUsuń
  186. na koniec już :)) powiem tak - dziewczyny mogą czuć się źle dlatego że tu szukasz zrozumienia i wsparcia ale to nie dla Ciebie jeszcze..bo jesteś z nim nadal - tylko dlatego. Tu nikt nie uwierzy i nie pomoże w szukaniu wymówek i usprawiedliwień, bo nie.
    Dopiero gdy podejmujemy decyzję że to koniec i ZERO KONTAKTU - to jest ucieczka - będziesz wtedy potrzebować wsparcia nawet w nocy - będzie ciężko i będzie bolało. Z każdym dniem jest potem lepiej - najmilej wspominam wysypkę na nogach:))) co za cholerstwo...toksyna się wydalała...wtedy tutaj znajdziesz wszystko - dzisiaj to nie jest złośliwe ale to zrozumiesz dopiero POTEM :)))
    UCIEKAM , NIE DRĘCZĘ CIĘ JUŻ. cokolwiek zrobisz, życzę Ci powodzenia bo bardzo Cię polubiłam przez te parę dni.

    OdpowiedzUsuń
  187. Nie wiem, co robić…
    Mój „Pan” wyprowadził się ode mnie ponad miesiąc temu. Od tego czasu nie utrzymuję z nim żadnego kontaktu. W komentarzu pod którymś z wątków pisałam, że jakiś czas temu napisał do mnie maila, a poza tym nie dzwoni, nie wysyła smsów, nie nachodzi, jest ok.:). Ale niestety pojawił się problem… Jak spora grupa uciekających mam mocno napięty budżet… nawet bez ekstra wydatków jestem grubo pod kreską. Jak się Miś wyprowadzał, umówiliśmy się, że jak przyjdą jakieś wyrównania za media, to ja napiszę do niego i on ureguluje część kosztów naszego wspólnego mieszkania w naszym ciepłym gniazdku. No i nadszedł ten moment. Przyszedł rachunek, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Wcześniej myślałam, że jednak nie będę się kontaktować w sprawie tak błahej jak pieniądze, że jakoś dam radę, że zacisnę zęby, będę jeść tynk ze ścian przez miesiąc, ale się nie odezwę, sobieporadze :). Jednak kwota, jaką zobaczyłam na rachunku jest duuużo wyższa niż się spodziewałam i nawet, jak się z „księciem” podzielę po połowie, to dla mnie będzie dużo. Pomyślałam, że napiszę maila, w którym zastrzegę, że nie chcę, żeby na niego odpisywał, że albo prześle pieniądze, albo nie – dowiem się po stanie konta, ale wszelkie komentarze pozostaną „bez odbioru”. Ale nie chcę. Nie chcę się z nim kontaktować, ale wiem, że bez tego będzie mi bardzo ciężko, już nie wiążę końca z końcem. Może jednak warto zadłużyć się jeszcze bardziej za cenę spokoju… Nie wiem.
    Pozdrawiam
    sobieporadze (mam nadzieję :))
    PS: nie wiem gdzie się "podpiąć", więc piszę tu, gdzie największy ruch :)

    OdpowiedzUsuń
  188. W każdej zakładce może byc tylko ok. 200 komentarzy, więc tutaj niedługo skonczy się mozliwość pisania.
    Proponuję żeby luźne tematy pisać w zakładce BLOG WIECZOROWY. Wszystkie nowe komentarze widać po lewej stronie, więc kto chce to trafi.

    A jesli chodzi o Twój problem.
    Możesz zrobić tak: zeskanować rachunek i przesłać mu mailem z krótką informacją np. "W załączniku przesyłam skan rachunku za gaz/wodę/(czy co tam). Zgodnie z ustaleniami przelej połowę tej kwoty na moje konto nr:...."
    Krótko, zwięźle, bez emocji, nic osobistego.
    Czasami jest konieczność załatwienia spraw formalnych i musimy się jakoś skontaktować, ważne jest by w ten kontakt włozyć jak najmniej emocji.

    OdpowiedzUsuń
  189. Samoistne zakończenie tego tematu będzie chyba dobrym rozwiązaniem:) Dla Lilium (po rozpoczęcie uciekania:) z przyjemnością założymy nowy, konstruktywny dział:)

    Do sobieporadzę (mam nadzieję, mam nadzieję, że ja również:): jeśli ustalenia o współpłaceniu były to spokojnie możesz wyegzekwować należne Ci środki - droga jak najbardziej "służbową" - ska faktury i podanie numeru konta nie ujmą Tobie godności, a dziura w budżecie będzie mniejsza:)
    Mam ten sam problem, faktury ostatnio są strasznie wysokie (podwyżki były czy co?), dziura budżetowa ogromna, koszty związane z edukacją dzieci - koszmar.
    Od kilku tygodni zaczynam maila do nominalnego ojca względem uczciwego udziału w tej finansowej makabrze i konsekwentnie kasuję czekając na cud. Ufam, że cud będzie szybszy od komornika:)))
    Dzisiaj dodatkowe koszty "przetrzymania" mieszkanka dla studentki do października, o których pani pośrednik "zapomniała" poinformować i wyszło to właśnie przy podpisywaniu umowy. Wszyscy rzut do bankomatu (reszta kasy na ten miesiąc, pomijając niezapłacone faktury z dwóch ostatnich) poszła się bujać:)))
    Masakra, nie wiem czy jestem w stanie odbudować swoje bezpieczeństwo finansowe:))) Niw wiem.
    Ale, widzisz, do "dawcy" nie dzwonię. To oczywisty błąd i znowu branie wyłącznie na siebie tego, za co powinniśmy odpowiadać wspólnie. Tylko, że negocjacje z nim i tak nie dają gwarancji powodzenia. Albo zlewka, albo obiecanki bez pokrycia. Tak czy siak szkoda śliny na gadanie. Bardziej wierzę w cud niż w ten "współudział" w odpowiedzialności.
    Żyjemy jak chcemy:) Staramy się:)))

    OdpowiedzUsuń
  190. "Wiadomość wygenerowana automatycznie - prosimy nie odpowiadać":), może jakiś taki dopisek dołączę. Boję się, że to nie będzie tak, że zrobi przelew i po sprawie, tylko że poprzedzone to będzie jakimiś mailami, których ja czytać nie zamierzam, a tym bardziej na nie odpowiadać. Żadnych negocjacji nie będzie, więc jak pieniędzy nie dostanę, to "na własne życzenie". Niestety nie jestem jeszcze na tyle silna, żeby wyłączyć emocje i nawet wysłanie takiej bezzwrotnej wiadomości będzie mnie sporo kosztować.
    Z nimi nigdy nie ma gwarancji powodzenia, można by się ewentualnie zastanowić nad gwarancją niepowodzenia, która nie obowiązuje w chwilach niespodziewanych przypływów dobrego humoru.
    Życzę powodzenia cudowi (żeby był szybszy:)).
    sobieporadze

    OdpowiedzUsuń
  191. Moja Droga, z nimi wiadomo jedno - nic nie wiadomo. Oczywiście, że raczej nie zapłaci niż zapłaci, ale spr obuj, może go coś natchnie i ten jeden przelew zrobi. Będzie żałował i wyrzygiwał, ale może zrobi:))) Znam ten mechanizm tak doskonale, że nawet nie chce mi się pisać i informować. Bo dzisiaj się dowiem, że owszem, że jak najbardziej, że z nawiązką i z przyjemnością; a jutro, że "takiego wała", że nie go nie stać, że nie musi (nawet nie chce:), że .... Było już tak, że dzwonił do syna i obiecywał mu WSZYSTKO:), a za 15 minut do mnie i mówił, że syn już go nie interesuje w kwestiach finansowych i będzie musiał sam sobie radzić. A później dziecko ma psychiczną obsuwę, bo jak nie mieć:)
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
  192. Pisanie wielokropkiem skąd ja to znam. Pani pewnie jest histrioniczką i uważam, że idealnie pasuje pani do tego jegomościa proszę z nim zostać. Pani miłość na pewno w przyszłości go zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  193. Lilium odezwij się, co u ciebie, jak sobie radzisz? Lula.

    OdpowiedzUsuń