UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Oszukana??

Venice

Dziś publikujemy list od venice. Nie jest to list o ucieczce, a pytanie czy uciekać. Nikt za venice nie podejmie decyzji, ale możemy ją wspomóc w trudnej dla niej chwili.


Oszukana??
Przed ośmioma laty mój facet miał problemy psychiczne i próbę samobójczą. Niestety, nie leczył się i nikt nie postawił mu wtedy właściwej diagnozy. Potem poznał mnie i wszystkie objawy ustąpiły Mu. Dlatego też uznał, że nie ma potrzeby mi o tym mówić. I tak przez ostatnie 6 lat żyłam w zupełnej nieświadomości, szczęśliwa, planująca z nim resztę Życia, dająca mu całą siebie, aż do stycznia tego roku, kiedy objawy powróciły. Totalny hardcore! Pilnowanie Go dzień i noc, żeby sobie nic nie zrobił, ciągłe rozmowy o tym dlaczego to wróciło, dlaczego tak się stało, choć nie wiadomo co się stało, tłumaczenie, żeby nie żył przeszłością, że czasu się nie cofnie itp., itd. No, ale teraz zmuszony przeze mnie udał się do psychiatry i psychologa, gdzie stwierdzono, że ma zaburzenia osobowości zależnej mieszanej czyli wszystkiego po trochę. Lekarz i psycholog radzili mi, żebym zastanowiła się nad przyszłością tego związku, bo on nie nadaje się na życiowego partnera, a przez ten okres 6 lat, w którym z nim byłam nie był sobą. Udawał osobę, którą chciałby być. W czasie trwania naszego związku nie miał żadnych większych problemów, większego stresu, dlatego mu się to udawało. Ale niestety nadszedł w końcu stres i kłopoty i on tego nie wytrzymał. Bardzo go wspomagałam w leczeniu. Pomimo tego, że mnie oszukał, chciałam z nim być. Nie przyjmowałam do wiadomości opinii lekarzy, wierzyłam, że taki stan potrwa krótko i będzie jak dawniej. później powiedział mi, że mnie zdradził w 2 roku naszego związku (oczywiście to był nic nie znaczący epizod, był pijany ?!). Nad tym przeszłam też do porządku dziennego, przynajmniej tak mi się wydawało. Niedawno wszystko we mnie pękło. Nie miałam siły już walczyć o niego i nasz związek. Opinie lekarzy sprawdziły się. On taki jest, taka osobowość. Postanowiłam zakończyć nasz związek. Pani psycholog poradziła mi separację, żebym zdystansowała się do wszystkiego i była pewna, że tego właśnie chcę. Jak mu o tym powiedziałam wpadł w histerię. Zaczął błagać, żebym go nie zostawiała, że on nie może beze mnie żyć, że jestem miłością jego życia, że się zabije, no i kilka dni temu zrobił to. Nałykał się tabletek. Na szczęście odratowano Go. Po tej próbie samobójczej rozmawiałam z Nim, pytałam dlaczego to zrobił. Odpowiedział, że dlatego że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jego rodzina obwinia mnie o to, że to zrobił. Ale to nie moja wina. On cały czas myślał o tym po powrocie objawów swojej choroby, to jego druga próba samobójcza. Teraz kilka dni nie widziałam Go, cały czas mam dylemat czy wrócić do niego, czy skazywać się na ciągły niepokój o jego życie. Ja Go nadal kocham zdałam sobie z tego sprawę jak Go teraz nie widzę, ale takiego jaki był przez te 6 lat związku, a nie ostatnie pół roku, ta ciągła obawa o niego, ciągły stres, napięcie psychiczne. Bo w ogóle jak będzie wyglądać moje życie, chcę mieć dziecko, szczęśliwy dom. A czy to jest możliwe z osobą z zaburzoną aż tak osobowością??? czy skazywać się na takie życie??? czy ktoś może mi powiedzieć co mam robić???

35 komentarzy:

  1. Venice, nikt nie może podjąć decyzji za Ciebie, musisz sama, ale może nasze komentarze trochę Ci pomogą.
    Moja pierwsza rada - czytaj. Dowiedz się jak najwięcej o zaburzeniu Twojego faceta.
    Nie podejmuj decyzji emocjonalnie, to zbyt poważna decyzja, zwłaszcza ta o pozostaniu z nim. Musisz wiedzieć na co się decydujesz. Musisz mieć świadomość tego co Cię czeka. Jak może wygladać Twoje życie za rok, pięć, dwadzieścia pięć.
    I nie daj sobie wmówić poczucia winy.
    Ty decydujesz, nikt inny. A Ty masz prawo zadecydować o swoim życiu. Czy chcesz je spędzić z zaburzoną osobą? I pamiętaj, to Ty jesteś w swoim życiu dla siebie najważniejsza. Zawsze możesz opuścić miejsce w którym jesteś, zawsze możesz powiedzieć wycofuję się, w każdej chwili możesz to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Venice, pamiętaj że On nie był z Tobą szczery.
    Żyłaś nieświadoma Jego choroby.
    Zostałaś postawiona przed faktem dokonanym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podstawowym problemem nie jest jego choroba.
    Podstawowym problemem jest sześcioletnie oszustwo.

    Można kogoś kochać, a mimo to zdecydować się na życie osobne.
    Czy potrafisz żyć z nim w związku, ze świadomością bycia przez niego oszukiwaną każdego z ponad 2000 dni?

    OdpowiedzUsuń
  4. Venice, uciekaj. Chyba, że chcesz pozwolić się zniszczyć. Albo zostań nianią tego pana - uczciwie. Bo tacy ludzie potrzebują opiekunów, a Ty potrzebujesz partnera.
    A ja Ciebie doskonale rozumiem, nawet nie wiesz jak DOSKONALE:))))
    I, tym bardziej, mówię WIEJ. I nie bój się sumienia - litość nie jest bazą do budowania związku.
    U mnie było wszystko - obietnice, przysięgi, gile, krew z nosa, kolana, kwiaty (nawet dla dzieci, z rozpędu), prośby, obietnice samobójstwa - wszystko było. Po co? Ano, żeby było jak dawniej. Tylko tyle - jak dawniej. A ja już rzygałam tym dawniej, ja nie chciałam jak dawniej. Miała być szansa, na zmianę, nie chciał. Poszedł tam, gdzie zmieniać się nie musiał. Ale się niezmieniony nie utrzymał długo.
    A ja się nie dziwię - wcale:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Venice. Bardzo mi przykro, ze przez to przechodziszTwoj facet powinien byc pod opieka psychiatryczna. Nie sadze, ze mozesz mu pomoc swoja miloscia,zrozumieniem i wsparciem.On chce Cie obarczyc odpowiedzialnoscia za swoje zycie. Absolutnie nie daj sobie wmowic, ze jest to Twoja wina.
    Kiedys interesowalam sie tematem samobojstw i z tego co pamietam, to mezczyzni, ktorzy chca naprawde popelnic samobojstwo wybieraja do tego celu drastyczne srodki tzn. takie, ze nie ma szans na ich odratowanie (powieszenie lub popelnione przy uzyciu broni palnej). Uzycie do tego celu tabletek jest najczesciej forma manipulacji.
    Rozeznaj sie w temacie jego choroby, wez pod uwage opinie lekarzy, zastanow sie czy chcesz zyc w ciaglym stresie i niepewnosci do konca zycia. Zaslugujesz na kogos, kto bedzie Twoim oparciem, z kim mozesz stworzyc stabilny dom, kto bedzie dobrym ojcem dla Twoich przyszlych dzieci. Trzymam za Ciebie kciuki

    OdpowiedzUsuń
  6. Drodzy moi. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. Macie wszyscy rację.Ja o tym wszystkim wiem, ale serce, to głupie serce...
    Katalino, czytając to, co napisałaś, mam wrażenie, że piszesz o nim, o moim facecie. Robił dokładnie to samo. Jestem coraz bliżej drzwi!

    OdpowiedzUsuń
  7. No, to w takim razie nie będzie łatwo:) Ja mam jeszcze teraz takie akcje "nawrotów szalonego uczucia":))) Oczywiście mocno te nawroty są "podlane" substancjami wzmacniającymi:))) Wóda to doskonały katalizator uczuć:) Rewelacja - polecam.
    Ale, człowiek ze zdiagnozowanym problemem psychicznym nie jest dobrym kandydatem na życiowego partnera. Chyba, że masz inklinacje do matkowania takiemu, nie boisz się ryzyka i masz świadomość, że w każdej chwili może zdarzyć się WSZYSTKO - lokalny, subiektywny koniec świata. Jeżeli się z tym wszystkim liczysz i chcesz zaryzykować - już nic nie powiem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedno jest pewne, chce żyć normalnie. najzwyczajniej normalnie, nudno i zwyczajnie. Bez takiej jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko tyle? Spokojne nudne życie bez jazdy... Ale jak to zrobić. Widzisz - teraz będzie tak: zostaniesz, wiesz jak będzie - różnie, bardzo różnie. Huśtawka, amplituda, wzloty i upadki. Emocji, skrajnych po kokardkę:) Odejdziesz, zostawisz... To Ci się nie uda tak normalnie, zwyczajnie. On zafunduje Ci najbardziej niezwykłe rozstanie jakie możesz sobie wyobrazić. Ale kiedyś przestanie.
    A jeśli zostaniesz, będzie tobą manipulował już zawsze.
    No i próba odpowiedzi na Twoje pytanie: "Oszukana?" - Owszem oszukana, zmanipulowana, wykorzystana. Sumienie masz czyste. Bialutkie:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Venice, szczegolnie zgodze sie z opinia Veny i Dot. To mu si byc swiadoma decyzja. Bo jesli on jest powaznie chory a Ty wciaz go kochasz i niepokoisz sie o niego i on nie daj Boze popelni samobojstwo po Twoim odejsciu (a moze sie zdarzyc, mowimy tu chyba o bardzo powaznych zaburzeniach psychicznych nie szantazach fircykow jakimi spora grupa z nas byla faszerowana) to mozesz miec problemy z poczuciem winy. Oczywiscie jego choroba i jej konsekwencje to nie Twoja wina, ale wazne bys TY DLA SIEBIE wiedziala to na pewno.
    Dobrze, ze masz profesjonalna pomoc.
    To, ze zatail fakt choroby przed slubem swiadczy o jego egoizmie.Jesli twierdzi, ze zrobil to bo Cie kochal i nie chcial Cie stracic to wciaz zrobil to dla siebie -bo siebie kochal bardziej.
    Dot madrze napisala"On chce Cie obarczyc odpowiedzialnoscia za swoje zycie. Absolutnie nie daj sobie wmowic, ze jest to Twoja wina".
    I rewelacujne Kataliny: :"litość nie jest bazą do budowania związku"
    Nie daj sobie wmowic, ze musisz sie poswiecac, ze jestes czemus winna i nie daj sie manipulowac.
    Trzymaj sie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Napisalam, ze decyzja MUSI byc swiadoma. Nic nie MUSI, nic nie MUSI; wedlug mnie powinna. Ale to Twoje zycie i Twoje decyzje. I obys podjela je jak najlepsze dla siebie. Pozwolilma sobie jedynie na przedstawienie mojego punktu widzenia na sprawe.
    Mam nadzieje, ze bedziesz szczesliwa -masz prawo byc szczesliwa:o)
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  12. uciekaj. dziecko może dziedziczyć borderlina :(
    miki

    OdpowiedzUsuń
  13. kochana venice - wymieniamy się tu doświadczeniami i tak się zastanawiam czy to co opiszę pomoże lub zaszkodzi...ale , z własnego podwórka mam 2 samobójstwa z miłości(?????????) i jedno zabójstwo.
    Pierwszy przypadek - było to wiele lat temu, na wsi gdzie jeździłam do rodziny na wakacje.Młodzi ludzie, chodzili ze sobą około 5 lat. Była piękna niedziela, dzień jak każdy inny, wieczorna zabawa.Pokłócili się dość wcześnie, on gdzieś zniknął.Wracali do domów nad ranem, najpierw odprowadzili ją bo mieszkała najdalej.Rano wstała, odsunęła zasłony i go zobaczyła - powiesił się na drzewie pod jej oknem.
    Po czterech latach wyszła za maż, z tego co wiem dzisiaj ma szczęśliwy związek, dzieci, dom.
    Otoczenie - żyło wydarzeniem do momentu następnej tragedii, a największym krzykaczom i los przytarł noska w końcu.

    Drugie samobójstwo w małżeństwie - mojego dobrego kolegi bratowa.Było to też młode małżeństwo, huczny ślub, nowe śliczne mieszkanie, każdemu z nich zapowiadająca się kariera zawodowa, w planach dzieci. W rocznicę ślubu znalazł ją martwą w łazience w ich domu.Miała 30 lat.
    Po paru latach ożenił się ponownie, ma szczęśliwą rodzinę.

    4 lata temu poznałam kobietę która ma 2 synów. Jednego na cmentarzu, drugiego w więzieniu.Tak, brat zabił brata.
    Powiem tak - każda z tych osób ma prawo żyć, być, śmiać się i jeździć na wakacje. I wara każdemu! od oceny, gadania, wtrącania się. Pierwszy niech rzuci kamieniem kto bez winy.
    Jeszcze ksiądz proboszcz - a jakże. Moja mama dość długo przepraszała że żyje, najpierw zakaz przystąpienia do komunii świętej, bo rozwód to grzech.Potem tradycyjne mijanie mieszkania naszego (po kolędzie).Po paru latach nastał inny proboszcz , rozgrzeszenie dał. Ale przeszedł do innej parafii, przyszedł następny, z zasadami jak pierwszy...I tak w kółko - ZAWSZE się znajdzie troll co zamiesza w głowie.
    Masz prawo się ratować, i uciekać. Bez tłumaczenia się mamusiom, tatusiom, i światu.
    Tu jest bardzo dużo dobrej energii - czytaj, pisz, nabieraj sił i żyj - bez oglądanie się na innych:))

    OdpowiedzUsuń
  14. dzisiaj zostałam opluta, a właściwie ocharana przez niego, dosłownie. Za to wszystko co dla niego zrobiłam w podzięce. Ale właśnie dzięki temu zrozumiałam, że to nie ma sensu. Bo ja tak naprawdę to kocham człowieka, który był ze mną przez 6 lat, ale nie był sobą, więc właściwie nie ma go. Tego, który jest w końcu sobą nie kocham. Dosyć tego. Uciekam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zrozumiałaś najważniejsze - nie byłaś z nim tylko z wyobrażeniem - swoim wyobrażeniem.
    Uciekaj:)
    Będziemy towarzyszyć:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Venice, zobacz jakie to szczęście, że teraz okazało się, to co się okazało, a nie później. Mogło być gorzej, znacznie gorzej. Jesteś w dobrej sytuacji, nie ma dzieci. Dysponujesz tylko sobą. Jak sprawy mieszkaniowe, finansowe, jesteś niezależna? Ma kto Ci pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostalas opluta powiadasz? Niezly wyraz milosci. Witamy w klubie uciekajacych, Venice:)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja właśnie czekałam na ten moment....cyt." Tego, który jest w końcu sobą nie kocham" i o to właśnie chodzi Droga Venice... Musimy się kochać i akceptować takimi jakimi naprawdę jesteśmy!! Ale ludzie do tego jakże prostego rozwiązania dochodzą czasami po latach...siódmy rok musi być inny uciekaj dziewczyno..i się czasami nie oglądaj :)

    OdpowiedzUsuń
  19. No jego zeschizowana rodzinka da mi popalić. Wydzwaniają do mnie z pogróżkami,chcą mnie zgłaszać do prokuratury i na policję, i Bóg raczy wiedzieć gdzie jeszcze :-)dzisiaj byłam u prawnika, żeby reprezentował mnie w sądzie przy znoszeniu współwłasnosci mieszkania, samochodu i ogólnie żeby reprezentował mnie. Na szczęście moja rodzina wspomaga mnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. No i Wy bardzo pomogłyście mi. Bo nikt nie zrozumie drugiego człowieka jak ten, który przezył coś podobnego. Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  21. Venice, łatwo nie będzie, ale to już wiesz.
    Gratuluję decyzji, teraz świat się pochyli, zobaczysz:) Idź, uciekaj, nie oglądaj się.
    Kostamanta - witaj:))) To naprawdę Ty?:)))
    Mów do nas, potrzebujemy spokojnego, wyważonego, nie dotkniętego psychofagią obserwatora. Mamy Amarka:))), ale babski głos w dyskusji - bezcenny. I, chociaż nie z psychofagiem, to wiesz najlepiej jak się walczy i wygrywa:)))

    OdpowiedzUsuń
  22. venice, nawet jeśli w tej chwili wydaje Ci się to - "niemożliwe", to uwierz, jest 'MOŻLIWE', a efekt po tym jak minie "wymiotowanie piaskiem" porazi Cię na tyle, że już nie wrócisz, nowego będziesz bronić jak niepodległości. To mówię Ci ja, będąca swego czasu więcej niż w "czarnej dupie". O.

    OdpowiedzUsuń
  23. Venice, dobrze że ratujesz się przed tym, przed czym mi nie udało się uratować. Jestem w związku z człowiekiem z poważnymi zaburzeniami psychicznymi (orzeczenia lekarskie) do którego choroba całkowicie niedociera i który oskarża cały świat o to, że ma problemy z samym sobą. Mamy dwójke dzieci, które patrzą na jego ataki i nawet nie wiesz jak cierpią. Nie przejmuj się ludźmi i uciekaj, ja tego nie zrobiłam i cierpie już nie tylko ja, ale również moje dzieci. Z wiekiem każdy atak jest coraz gorszy i dłuższy, próbuje się ratować alkoholem, a tak naprawdę najgorsza jest nieświadomość swojej choroby. Ratuj się dziewczyno, mówie Ci to po 14 latach małżeństwa. Naprawde z czasem jest coraz gorzej i napady agresji są coraz większe.

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj Anonimowa. Żyłam w TAKIM domu 46 lat i mój syn (dopóki mój ojciec nie zmarł)również.Psychiczne piekło, wstyd, upokorzenia nie do opisania. Mimo, że od śmierci ojca minęło 7 lat, często zdarza się, że te przeżycia wracają w moich snach i budzę się przerażona, na poduszce mokrej od łez.Mam nadzieję,że nie tylko Venice ale i Tobie uda się ucieczka do przodu. Z całego serca tego Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Venice, zaglądasz tu jeszcze?
    Odezwij się co u Ciebie słychać?

    OdpowiedzUsuń
  26. Witajcie.Kochane moje, mam taka rozpierduchę w głowie. Cały czas walczę. Wracać czy uciekać. Na razie wygrywa uciekać.Ale te ciągłe wątpliwości. Czy właściwie postępuję, przecież on jest chory, a ja go zostawiam w chorobie. Z drugiej strony wiem, że to jest jego osobowość, że on nie zmieni się, że zawsze będę traktowana jak szanowna mamusia. Dzwoni do mnie, jest NORMALNY -pojawiają się wątpliwości, za 2 dni dzwoni mówi niedorzeczne rzeczy - utwierdza mnie to w słuszności mojej decyzji. BUUUUU..............

    OdpowiedzUsuń
  27. Wątpliwości... Cóż, nie można ich nie mieć. Myślisz, walczysz, szukasz rozwiązania. Masz wątpliwości. To normalne. Masz wątpliwości czy zostać, masz wątpliwości czy odejść.
    To jest "etap wagi" - tak go sobie nazwałam na swój własny użytek ale mogę się podzielić:)
    Ważysz plusy i minusy, bilansujesz, zastanawiasz się ile możesz wytrzymać i czy to, co dostaniesz potrafisz znieść. Dałaś słowo, masz zobowiązanie. Nie jest w Twoim stylu nie dotrzymywać umów. Ale on nie trzyma się umówionych reguł. I co teraz? Czy to zwalnia Cię ze zobowiązana, czy tylko znakomicie utrudnia jego realizację?
    Masz mnóstwo wątpliwości - to dobrze, to znaczy, że Ci zależy, że próbujesz rozwiązać trudną sytuację najlepiej jak to możliwe.
    Najpierw jednak powinniście zasięgnąć opinii psychiatry. Sama nie jesteś w stanie ocenić sytuacji. Czy on jest chory, jak bardzo (jeśli jest), czy rokuje prawidłowe funkcjonowanie wspomagany lekami czy terapią? To są kluczowe informacje, one pomogą Ci podjąć decyzję.
    A huśtawki nastrojów fundowane nam przez różnej marki popaprańców znamy, doświadczyłyśmy (dalej doświadczamy).
    Dlatego my Ciebie rozumiemy. Znamy te myśli, które kotłują się i walczą ze sobą w Twojej głowie. Znamy ten dylemat: zostać, dotrzymać zobowiązań i zamęczyć się na śmierć; czy odejść, złamać słowo, uratować chociaż siebie?
    Katalizatorem są zwykle dzieci. Bo dla siebie niekoniecznie walczymy, dla nich owszem, i to jak:)))

    OdpowiedzUsuń
  28. Kochana venice, powtórzę to samo co napisałam w pierwszym zdaniu mojej odpowiedzi do Ciebie. Nikt za Ciebie nie podejmie decyzji.

    Możemy tylko doradzać, powiedzieć co zrobilibyśmy na Twoim miejscu mając tę wiedzę w temacie, którą już mamy. We wszystkich naszych odpowiedziach w pośredni lub bardzo bezpośredni sposób sugerujemy Ci, żebyś uciekała. Ty postąpisz zgodnie ze swoim sumieniem.

    Moje zdanie jest takie, że każdy ma prawo odejść z miejsca, w którym nie jest szczęśliwy. Nikt nie może wymagać od drugiego by się dla niego poświęcał. Jeśli chcesz się poświęcać, to Twój wybór, oczywiście możesz, ale nie szkoda Ci Twojego życia? Chcesz je spędzić na pilnowaniu kogoś by nie popełnił samobójstwa lub jakiegoś innego głupstwa? By nie zrobił komuś krzywdy? By Cię nie okłamywał i nie zdradzał? Tego naprawdę chcesz w swoim życiu?

    OdpowiedzUsuń
  29. I będzie pogrywał, wykorzystywał Twój strach:) Będzie manipulował Tobą i osiągał swoje cele przez trzymanie Cię w niepewności. Ty będziesz ciągle się zamartwiała - on zwolni się całkowicie z odpowiedzialności. Przecież jest chory - nic nie musi. A Ty owszem Ty musisz, ty się opiekujesz, więc zniesiesz wszystko. A, wierz mi, jeszcze nie wiesz co on może zrobić, jeszcze nie pokazał Ci wszystkiego, do czego jest zdolny.
    Ale, idź z nim do lekarza, przede wszystkim dowiedz się co to jest. Zniszczony mózg - to zbyt enigmatyczne.
    A poza tym dowody na owe zniszczenia - EEG, tomograf? Widziałaś? Które części są uszkodzone, dlaczego? Czy można to opanować, czy "tylko się przyzwyczaić"?
    Idź do lekarza, dowiedz się i ... WIEJ:)

    OdpowiedzUsuń
  30. U lekarza to ja już byłam, tomograf też miał robiony - nie ma zmian, diagnoza psychiatryczna i psychologiczna: zaburzenia osobowości, czyli zaburzenia psychiczne głęboko zakorzenione, trwałe, nieprzystosowawcze wzorce relacji ze środowiskiem, postrzeganiem go inaczej. Czyli brak nadziei. Może pomóc psychoterapia (właśnie: MOŻE, ale gwarancji nie, czy pomoże. Psychoterapia w tym przypadku jest dłługoterminowa, może potrwać nawet kilka lat, no i on sam musi tego chcieć. Ale on nie chce, bo jak nie będzie ze mną, to nie ma sensu na nią chodzić. Taki szantaż!!! Tylko tak, jak piszesz Katalino do Nadji, to są dwie osoby w jednym: Dr Jekyll i Mr Hyde. Gdy odzywa się ten pierwszy pojawia się nadzieja, chociaż tak naprawdę jej nie ma. Ale też zaraz powraca obraz tego drugiego:, który znieważa, manipuluje, opluwa, daje razy. Ale jak już wcześniej pisałam człowieka, z którym byłam nie ma. Ten prawdziwy to ten chory. PRÓBUJĘ WBIĆ TO SOBIE DO GŁOWY!!!! Katalino mam nadzieję, że "etap wagi" niebawem się skończy.:-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Venice, przytulam Cię:)
    Rozumiem, nie masz pojęcia jak rozumiem:)
    Siedem lat - ja "ważyłam" sprawę siedem lat. W tym czasie udało mi się emocjonalne odejść, łatwiej było zakończyć to formalnie:)
    Tak jak mówi Vena - decyzję musisz podjąć sama. Już wiesz jaka to będzie decyzja:) My tylko możemy Cię wesprzeć.

    OdpowiedzUsuń
  32. No właśnie, jeszcze sprawy formalne. Przez nie cały czas sie kontaktujemy. Łatwiej byłoby bez nich.Cały czas w kontakcie z nim. Nie można zapomnieć., skreślić.

    OdpowiedzUsuń
  33. W sprawach formalnych nie trzeba byc w ciągłym kontakcie. Można ustanowić pełnomocnika, można kontaktować się tylko w sytuacji naprawdę wyższej konieczności. Nie wolno traktować tych formalnych nitek jako usprawiedliwienia i pretekstu do kontaktu.
    W końcu i te sprawy zostaną zamknięte.
    Zresztą, formalne sprawy załatwiamy ciągle, z różnymi ludźmi. Nie powinny budzić aż takich emocji.

    OdpowiedzUsuń
  34. jesli mam ci coś poradzić to zostam go,miałam podobną sytuację z dramatycznym koncem,kiedy nie chciałam do niego wrócić zaczął mnie szantażowac ze się zabije,myslałam ze blefuje ale okazało sie ze nie były to przechwałki,skoczył z 13 piętra minęło półtora roku od jego smierci ,pozbierałam się sama bez pomocy psychologa,pomogła mi rodzina głównie ,dziś mysle ze zrobił to co powinien zrobić chociaż to może zabrzmieć STRASZNIE ale tak czuję po tym co mi zgotował, a urządził mi piekło na ziemi ! uwierz mi nie byłam na pogrzebie a rodzice jego nie mają do mnie o to pretensji,był chory ,niestety nie chciał sie leczyć ,moje odejscie nastąpiło na 3 miesiące przed jego skokiem,zal jego zycia bo był jeszcze na to zbyt młodyale byłam w jego zyciu już trzecią kobietą którą skrzywdził,nawet fakt ze posiadał dzieci nie powstrzymał go przed tym samobójczym krokiem, wiec póki nie doszło u ciebie jeszcze do ostatecznej tragedii zabieraj swoje rzeczy i






    wróc do siebie

    OdpowiedzUsuń
  35. zostaw go, taka jest moja rada a czy z niej skorzystasz czy nie to już sama musisz podjąć decyzję , myslę ze jesli już spróbował to zrobić spróbuje po raz kolejny BET

    OdpowiedzUsuń