UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

piątek, 27 lipca 2012

NA HUŚTAWCE JEGO NASTROJÓW

Przeczytajcie, proszę, list Nadji. 
Nadja liczy na nasze sugestie.

Witam,

Mam taki zwyczaj nie sugerować się nigdy przebiegiem historii u innych osób, ponieważ każdy człowiek, istota jest niepowtarzalna co czyni nasze zakręty życiowe również odmiennymi, choć niewątpliwie często aspektowo podobnymi. Z pozoru wydać się może, że sposób odbierania swojej aktualnej sytuacji może nie być obiektywny, ale z drugiej zaś strony mogę nie brać wszystkiego pod uwagę a Wy mi na coś otworzycie oczy.
Jakieś półtora roku temu związałam się z mężczyzną, który ma 6-letniego syna z poprzedniego związku. Bardzo szybko ze sobą zamieszkaliśmy ale nie przeszkadzało mi to, bo i tak mieszkałam sama, a on był godny zaufania choćby na podstawie tego, że kiedy byłam w szpitalu miałam go na każde zawołanie, szybko tez powierzył mi wszystkie swoje finanse.  Poza tym wspólne zamieszkanie miało też rolę próbki znoszenia swoich codziennych nawyków i wad. Jaka ja jestem? Uśmiechnięta, radosna, czasem szalona i spontaniczna, bardzo rozgadana i otwarta, wychowałam się w zdrowym relacyjnie domu i do czasu kiedy nie poznałam mojego partnera utrzymywałam ciepłe przyjazne relacje z rodziną...już takie nie są. Im wszystkim od samego początku coś w nim nie pasowało, ja tłumaczyłam że go nie znają...ale szczerze powiedziawszy ich pierwsze spotkania nie wypadły najlepiej, oburzał się jak ktoś powiedział coś co mu nie pasowało. Mam pracę którą lubię i w porządku współpracowników. Uważam się za osobę asertywną a czasem pyskatą, kiedy jestem zmuszona ostrzej bronić swoich praw. Lubię dbać o swój wizerunek, wygląd z racji chociażby funkcji jaką mam w pracy ale też dla własnej satysfakcji. Lubię seks i mam temperament. Bywam nierozgarnięta bałaganiarą i czasem w spontaniczności palnę jakieś głupstwo, ale generalnie lubię siebie i akceptuję.



On zaś jest taki: pewny siebie, świadom swojej atrakcyjności (brak mu dystansu) bardzo odpowiedzialny, czasem zbytnio umartwiający się o przyszłość, pesymista (z czym regularnie walczę) ma świetną relację ze swoim dzieckiem, pomaga mi w domu, nie szczędzi miłych słów, gestów a już na pewno nie pieniędzy, dużo pracuje, żeby niczego mi i jego dziecku nie brakowało, za moją zachętą i motywacją realizuje w końcu swoje marzenia, które od dawna odkładał na bok, generalnie widać, że jest szczęśliwy. Wrażliwy na krzywdę ludzką, zwłaszcza w stosunku do dzieci i zwierząt. W sprawach seksu ogień więc dogadujemy się idealnie. Podziwia mnie,  chwali i lubi spędzać ze mną czas. Jest bardzo męski, opiekuńczy i troskliwy. Czasem jednak jest gwałtowny, chamski, wredny, jakby druga osobowość w nim się odzywała....nie ten człowiek: i tu pojawiała się przemoc....zdarzyły mu się wyzwiska w moją stronę poniżenia, naśmiewanie się, czasem siniaki, popchnięcia a może ze dwa razy mnie podduszał i uderzył w twarz...dlatego, że chciałam od niego uciec. Kiedyś mu oddałam, a raz sama go zaatakowałam kiedy naładowana byłam mnóstwem negatywnych emocji. Co jest ciekawe po tym półtora roku znajomości i wspólnego mieszkania miałam ochotę wiele razy odejść, ale on obiecywał zmiany i prosił bym dostrzegła tą lepszą jego stronę. Oczywiście było cudownie...ale zawsze nadchodził ten dzień, w którym coś mu odwalało i byle co go rozdrażniało....wybaczałam wiele, doceniał to, dużo o tym rozmawialiśmy, nieraz płakał i dołował się po swoich wybrykach przez kilka dni. Próbowałam w tym wyczaić manipulację...ale nie wyglądało na taką. Dochodzą też takie sytuacje, że jak się spóźnię w umówione miejsce nie z mojego powodu, na przykład szef mnie przytrzyma w pracy jeszcze 10 minut przed wyjściem, to mam wielką awanturę i foch na całego...uważa się za "pępek świata" czasami. jak gdzieś chcę pojechać bez niego, tłumacząc że to babskie pogaduchy to kolejny powód do awantury...bo przecież on mnie wszędzie ze sobą zabiera.
Wiem wiem dobrze wiem że to przemoc, nie potrafię zakończyć związku ponieważ cały czas też pamiętam co w nim jest dobre i choć czuje że mogłabym być z kimś innym szczęśliwsza nie potrafię się od niego uwolnić. Kocham Go. Brakuje mi przyjaciół i rodziny...on do nich nie pasuje, bo czepia się słówek i we wszystkim doszukuje się negatywnych intencji. Wiem skąd źródło jego zachowania, przeżył ciężką traumę w dzieciństwie, która mocno odbiła się na jego poczuciu wartości, wiem też że bardzo dużo zmienił na lepsze w stosunku do jego przeszłości, więc potrafi wyciągać wnioski. zastanawiam się tylko czy to czasem nie toksyczny związek skoro miały miejsce takie zagrania....??

24 komentarze:

  1. Zastanawiasz się?

    To JEST toksyczny związek. Związek, w którym istniej przemoc i fizyczna, i psychiczna. Związek będący złotą klatką, w którym jest niby pięknie, wspaniale, ale wolność ograniczona do tego, na co wyraża zgodę PAN i WŁADCA. Związek, w którym jest "dobrze", gdy spełniasz jego oczekiwania.

    Kiedy zaczniesz się w nim dusić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnóstwo, mnóstwo czerwonych lampek, wręcz LATARNI.
    Uderzył Cię? nie raz? wyzywał? poniżał? Czy osoba, która kocha tak się zachowuje?
    A może on ma zaburzenia psychiczne? Może z ich powodu nie umie nad sobą zapanować? Może powinien się zbadać i leczyć? Proponowałaś mu to? jak zareagował?
    Bardzo niepojące jest to, że on próbuje izolować Cię od rodziny i znajomych. I jeszcze gorsze, że mu się to udaje.
    Bardzo znamienne jest także to, że inni źle go oceniają. Czy wszyscy mogą się mylić?

    Spróbuj popatrzeć na to nie od środka, nie swoimi oczami kochającej kobiety, tylko popatrz na Wasz związek jakby to był związek Twojej najlepszej przyjaciółki. Gdybyś wiedziała o tym wszystkim co on jej robi, co byś jej poradziła?

    Tendencja w takich związkach jest taka, że kobieta stara się coraz bardziej, a on coraz bardziej ją ogranicza. Nazywamy to procesem gotowania żaby. Gdy wrzucisz żabę do wrzątku natychmiast wyskoczy. Gdy włożysz ją do zimnej wody i pomalutku będziesz podgrzewać wodę, to zanim się zorientuje, już jest ugotowana.
    Nie daj się całkiem ugotować. Bo trochę podgotowana to już, niestety, jesteś, ale Twoje reakcje obronne jeszcze trochę działają, bo zastanawiasz się i szukasz odpowiedzi na swoje pytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja rodzina prawdopodobnie zauważyła to, co bardzo opornie dociera do Ciebie. Człowiek, który źle znosi krytykę własnego postępowania nie ma dobrych relacji z otoczeniem. Stwarza tylko pozory. O przemocy fizycznej nie ma sensu pisać. To go DYSKWALIFIKUJE.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym wiała Nadju, ale ja mam tendencję (od pewnego czasu - od czasu zwiania właśnie:) do najprostszych i radykalnych rozwiązań.
    Z tego, co piszesz jasno widać, że on potrzebuje terapii. Rozmowy nie dadzą nic. Jeśli jest agresja, "druga twarz", problemy a asymilacją w różnych grupach - to bez wątpienia potrzebny jest psychiatra.
    Oceni sytuację, zdiagnozuje problem, przedstawi możliwe rozwiązania. Czy to będzie terapia, czy leki, czy jedno i drugie - nie wiem.
    Myślę, że dopiero po spotkaniu z lekarzem, po tym jak Twój partner odniesie się do konieczności leczenia możesz próbować podjąć decyzję co do dalszych Twoich działań.
    Może jest jakaś szansa, może będziesz walczyć z wiatrakami.
    Powiem tylko, że mój były mąż również był (bywał:) dobrym człowiekiem. Pracował, żebyśmy mieli tzw. "wszystko" (ale wykorzystywał tę sytuację do manipulowania nami - przemoc ekonomiczna w czystej formie), kochał dzieci (ale tylko jak nie musiał się napić, jak musiał mówił do nich straszne rzeczy, później udawał, że nie pamięta:), Był (bywał) NAWET dla mnie dobry.... Ale to było zdecydowanie dwa w jednym. Przyszedł czas, że "ten drugi", gorszy stał się silniejszy i już zdecydowanie wymknął się spod kontroli. Wtedy postanowiłam z "nimi" skończyć, obydwoma. Ten pierwszy do dzisiaj nie rozumie dlaczego, ten drugi nienawidzi mnie coraz bardziej. Obaj są głupcami i egoistami. Teraz to wiem.
    Żeby zaoszczędzić Twojego czasu, energii, złudnych nadziei powiem - uciekaj - zaraz, natychmiast. Ja bym tak zrobiła. Ale ja mam doświadczenie, jestem po. Ty musisz załatwić to po swojemu. Żebyś nie zarzucała sobie pójścia na łatwiznę i odpuszczenia z lenistwa:)
    Ale NA PEWNO potrzebujecie specjalisty. Obiektywna opinia fachowca pozwoli Ci podjąć najlepszą decyzję. Oby była ona najlepsza dla Ciebie.
    Pisz, będziemy rozmawiać. To też forma terapii:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Był u lekarza neurologa, który stwierdził, że jego reakcje są efektem zniszczeń w układzie nerwowym, brał tabletki na uspokojenie, pił melisę, pomagało, a czasem nie pomagało. Jest świadomy tego, że coś z nim jest nie tak. sam siebie nazywa świrem, dużo się zmieniło na lepsze, stara się opanowywać kiedy przychodzą te chwile niepohamowanej złości i niezadowolenia. prosił mnie też, żebym kiedy przychodzi z pracy rozzłoszczony nie reagowała na jego głupie uwagi, bo moja pyskatość wzmaga jego zdenerwowanie, o ile mi nie ubliża...nie reaguje, pomaga.
    Zdarza się, że namarudzi, nazzrzedzi, psa poprzegania, ale minie gdzieś pół godziny i mówi przeszło mi przepraszam to było niepotrzebne. Ta przemoc fizyczna miała miejsce jedynie po alkoholu i to dużej ilości, dlatego też postanowił nie pić mocnego alkoholu w ogóle, co widzę skutecznie stosuje kiedy sąsiad mu proponuje lub kolega. Na syna nigdy nie podniósł ręki ani nie powiedział żadnego złego słowa nawet po alkoholu. Mam świadomość, że jego praca ma na niego wpływ, pełni odpowiedzialną funkcję i kontroluje pracę ludzi, którzy nieraz są zmuszeni poprawiać swoją pracę na jego wskazanie - ale taki jest jego obowiązek, ma wymagającego szefa, pracę w hałasie i warunkach ciągłych wypadków, co podejrzewam nie pozostaje bez wpływu na jego zachowanie. Zaraz pomyślicie, że usprawiedliwiam go, ale tak nie jest po prostu staram się znaleźć przyczyny i nim podejmę decyzję o ucieczce upewnić się, że zrobiłam wszystko, żeby mu pomóc, żeby nam, sobie pomóc. Taka już jestem....mój współczynnik empatii jest bardzo wysoki i zawsze staram się patrzeć na świat z czyjejś perspektywy, może to mnie właśnie gubi. Moją rodzinę przeprosił za swoje pierwsze zachowanie, ale oni już nie chcą z nim rozmawiać, stąd problem żebym tam sama jeździła, bo mówi mi, że jestem nielojalna i że to nie jest zachowanie partnerskie. Oczywiście dyskusja toczy się na poziomie, że z jego strony z kolei niepartnerskie jest manipulowanie i sugerowanie mi decyzji które jego usatysfakcjonują a nie mnie. Trudno mi opisać multum sytuacji w których jego reakcje mnie rozczarowały...a kiedy to widział przemyślał sobie i zmieniał zdanie...mówił: "jedź kochanie, albo zaproś ich do nas...wiem ze bardzo Ci na tym zależy" i faktycznie nic nie miał przeciw....mam wrażenie czasem ze on chce ze mnie głupią zrobić. Wizyta u psychiatry też jest w planie, nie protestuje, chce coś z tym zrobić...przyznam się że tak trochę czuję się już jak podgotowana żaba, bo tych dobrych miłych chwil w bilansie wypada tyle samo co złych,a myślę że zasługuję na coś lepszego. Zasługuję na to, żeby ktoś chciał razem ze mną pójść na rower tylko dlatego że ja to lubię, na koncert ulubionego zespołu żebym móc patrzeć jak się z tego cieszę i na to, żeby pozwolić mi spędzać czas z ludźmi, którzy są dla mnie ważni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadja, mam takie pytanie. Czy on sam z siebie szuka pomocy u lekarzy, czy raczej wynika to od Ciebie, lub z waszych wspólnych rozmów ? Mój eks, także jeździł do psychologa, na terapie i inne takie, .......wyniósł z tych spotkań dużo informacji....co i jak robic, mówić by tłumaczyć swoje złe postępowanie całą gamą fachowych terminów, bo zmieniać to on się nie zamierzał( o czym przekonałam się dopiero później). Moim zdaniem, to on Ciebie powolutku urabia, jesteś bardzo mądrą kobietą, ale on też nie wydaje się głupkiem, granice przesuwa delikatnie, niezauważalnie. Jedna ważna sprawa o której wspomniałaś, twoje odczucia, TWOJA INTUICJA, tym się kieruj, zaufaj sobie, nie szukaj wytłumaczenia dla niego.
      Trzymam kciuki za Ciebie.
      Kajka

      Usuń
    2. I jedno i drugie...i chce, żebym mu poszukała lekarza i sam tez się konsultuje. Intuicja robi mnie w konia, bo co rusz co innego mi podpowiada...

      Dziękuję za ciepłe słowa

      Nadja

      Usuń
  6. Nadju, właśnie osoby nadmiernie empatyczne są ofiarami psychopatów i innych charakteropatów, bo ich granice są elastyczne, bo łatwo je wziąc na litość, bo łatwo je oszukać.
    Nie dawaj się oszukiwać i brać na litość, postaw sobie nieprzekraczalne granice, których przekroczenie skutkuje natychmiastową konkretną i stanowczą reakcją. On musi wiedzieć, że jesteś silna i nie dasz sobie robić krzywdy.
    Jeśli jest chory, to niech systematycznie się leczy, niech chodzi na terapię, niech przyjmuje lekarstwa.
    Nie można usprawiedliwiać przemocowego zachowania jakimkolwiek zaburzeniem.
    Zastanów się czy chcesz skazywać siebie na takie życie. A jeśli nie będzie się leczył, będzie tylko gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadju, tam, gdzie jest przemoc i "manipulacja" drugim człowiekiem, nigdy nie będzie dobrze.Znam to z autopsji. Dlatego ja "uciekłam" i nie żałuję.Vena ma rację pisząc, że "Nie można usprawiedliwiać przemocowego zachowania jakimkolwiek zaburzeniem".Nie skazuj się na takie życie, uciekaj, póki nie jest za późno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisałaś, że "Był u lekarza neurologa, który stwierdził, że jego reakcje są efektem zniszczeń w układzie nerwowym". Mam pytanie: czego wynikiem są te zniszczenia w układzie nerwowym?

    Rozumiem, że za wszelką cenę chcesz, wybacz me zdanie, usprawiedliwić jego poczynania wobec Ciebie. Wobec tego przywołam tekst (autor: www.niebieskalinia.org) o cyklach przemocy. Weź go pod uwagę.
    "Cykle przemocy w rodzinie

    Przemoc nie jest jednorazowym aktem, lecz procesem który ma tendencję do powtarzania się. Nie zatrzymana przemoc- narasta. Badania wykazały, że osoby doznające przemocy, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu przemocy.

    1. Faza narastania napięcia
    Początkiem cyklu jest zwykle wyczuwalny wzrost napięcia oraz nasilające się sytuacje konfliktowe. Osoba stosująca przemoc jest stale poirytowana, napięta, często robi awantury z byle powodu, prowokuje kłótnie. Reakcjami ofiar przemocy na taką sytuację w domu jest najczęściej uspokajanie atmosfery, spełnianie wszelkich zachcianek, przepraszanie sprawcy „na wszelki wypadek”.

    2. Faza gwałtownej przemocy
    W tej fazie osoba stosująca przemoc staje się gwałtowna, wpada w szał. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Najczęściej w tej fazie ofiary decydują się wezwać policji lub szukać pomocy gdzie indziej.
    Po zakończeniu wybuchu przemocy, ofiara jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność.


    3. Faza miodowego miesiąca
    To faza skruchy i okazywania miłości. Sprawca szczerze żałuje tego, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy.
    Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem.

    Faza miodowego miesiąca przemijają. Po jakimś czasie napięcie znowu powraca i cały cykl przemocy powtarza się. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza. Cykliczność przemocy sprawia, że ofiarom trudno jest podjąć działania mające na celu zatrzymanie przemocy."

    Czy widzisz jakieś podobieństwa między sytuacją opisana w artykule a swoją sytuacją?

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak widzę podobieństwa i nie docierało to do mnie przez dłuższy czas, bo myślałam sobie, że jestem mu potrzebna, żeby go dźwignąć z całego marasu w jakim był...myślałam naiwnie, że nauczę go jak cieszyć się pełnią życia, jak się uspokoić, wiem, że stara się nad sobą pracować, widzę to....ale tamte sytuacje sprzed kilku miesięcy bolą...i stawiają pod znakiem zapytania przyszłość tego związku. czy kogoś z zachowania przemocowego da się wyleczyć?

    OdpowiedzUsuń
  10. Moim zdaniem taka osoba, chcąc przerwać swe działania przemocowe, musi odbyć swą terapię. Terapię, podczas której pozna rzeczywiste źródła swej agresji i nauczy się w akceptowany społecznie sposób wyrażać swe uczucia, nie zaś tłumić je w sobie a później odreagowywać na bliskich. Czas takiej terapii jest zapewne długi, musi tez być prowadzona przez dobrego, kompetentnego, terapeutę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz zastanów się bardzo to aż i tylko półtora roku przed Tobą całe życie.
    Piszesz ,że podduszał Cię w tamtych chwilach zapanował w porę nad emocjami a jak kiedyś nie zapanuje pobije Cie albo co gorsza zabije w tak zwanym afekcje.Wierz mi,że takich ludzi 2 w 1 należy mocno sie bać to życie z bombą ,któa kiedyś w najmniej oczekiwanym momencie może wybuchnąć.Wiej mysl o sobe swojej przyszłości o dzieciach,Nie piszesz czy je masz czy planujesz
    A jesli tak to chcesz zeby one miały takiego ojca 2w1. Też stałam przed takim dylematem jak Ty uciekłam zawczasu tez łudzilam sie że bedzie lepiej , było tylko gorzej. Takie historie nie koncza sie happy endami Czy chcesz poswiecic swoj czas, zycie, szczescie??? Nadja nie warto jestes wartosciowa madra kobieta masz tyle przesłanek jestes tu wiec wiesz czym Ci ten zwiazek grozi zapalaja Ci sie lampki, zaczyna uruchamiac sie powoli bo powoli ale alarm wiej to Twoja intuicja i instynk samozachowawczy Mi one uratowały życie Tobie też chcą.Jeśli nasz wypowiedzi Cie nie przekonują porozmawiaj na ten temat z ekspertem Ty sama z psychiatrą opisz mu jak sie zachowuje ,że ma uszkodzony mózg itd Jestem pewna ,że uzyskasz informacje i wielka świadomosc w czym jestes i w co sie pchasz i wtedy podejmij decyzje.
    A i jeszcze zadaj sobie pytanie czy Ty jesteś w tym zwiazku a.szczesliwa b.bezpieczna c.jestes sobą i to nie chwilami ale zawsze. I mysl o sobie ja tez zawsze dobro innych przedkladałam nad swoje a wielkie pokłady empatii kazały mi nie wyrywac chwastów ( bo to przeciez tez roślinki) i nie zabijac much czy komarów bo to biedne zwierzatka i tez czuja ;-) - taka dygresja na wesoło :-) Zdrowy egoizm jest potrzebny. Nie tkwi w zwiazku na jego zasadach i podporzadkowujac zycie jego humorom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz jak Broń Boże nie chce go diagnozować ale on ma wiele zachowań charakterystycznych dla borderline. Fakt te wszystkie zaburzenia psychopatie charakteropatie, osobowości antyspołeczne, dyssocjalne, histrioniczne itd sa bardzo do siebie podobne ale te jego "jazdy" pasuja do borderline , które tez sie wiaze z uszkodzeniem organicznym mózgu.

    OdpowiedzUsuń
  13. W wyniku czego powstały zniszczenia w jego układzie nerwowym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dokładnie, nie potrafię tego ocenić, ale w dzieciństwie przydarzyło mu się i to nie jest zmyślona historia, bo opowiadała mi ją jego matka... coś o czym boję się tu napisać...

      Nadja

      Usuń
  14. Może się urodził z uszkodzonym nieprawidłowym układem nerwowym ( czynnik genetyczny) potem Nadja pisała o traumie z dziecinstwa czyli czynnik srodowiskowy i stad ma problemy psychiczne. Jak zgłębiałam wiedzę na temat wszelkich zaburzen to bardzo czesto przyczyna bądź jedna z wielu przyczyn jest miedzy innymi nieprawidłowy uklad nerwowy, ciało migdałowate itd expertem nie jestem ale skoro ma uszkodzony ukłąd nerwowy to tym gorzej bo o ile czynniki srodowiskowe w jakims tam stopniu mozna terapia przejsc to juz organicznych nie Terapia nie nauczysz kogos uczuc wyzszych czy w ogóle emocji skoro ktos ich nie ma z powodu nieprawidlowego działania mózgu, układu limbicznego odpowiedzialnego za te funkcje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Och tak, my kobiety mamy bardzo wysoki współczynnik empatii ;) Kochamy się poświęcać po to, aby uratować chociaż jedną istotę. Pal licho rodzinę, znajomych. To nie oni potrzebują nas tylko ON. Bo to on jest pępkiem świata i tylko on ma stwierdzone zaburzenia przez lekarza. I to właśnie Twojej potrzebuje pomocy. I wie, że będziesz dla niego dobra, bo jak się lepiej poczuje to przecież przeprosi. Wie, że go uratujesz i nic to, że sama zginiesz, bo przecież zginiesz z uśmiechem na ustach...

    OdpowiedzUsuń
  16. Z uśmiechem czy grymasem, ale z poczuciem dobrze wypełnionej misji:)))
    Zginiesz kobieto. A jego i tak nie uratujesz. Bo tacy mogą (ewentualnie) uratować się sami. Ale muszą bardzo chcieć.
    A jeżeli nie zechcą nikt im nie pomoże. Summa summarum - nie jesteś mu do tego niezbędna:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Median, tak, uwielbiamy się poświęcać i zajmować innymi. Wynika to z naszego genetycznego uwarunkowania do opieki nad potomstwem, ale też z tego, że zajmując się innymi nie musimy zajmować się sobą. Bo zajmowanie się sobą jest be i fu. Jest dowodem na nasz egoizm, egotyzm i egocentryzm. A one są zaprzeczeniem bycia dobrą kobietą. Kobiecą kobietą. Kobietą w ogóle. Nasze matki, babki, prababki i całe pokolenia naszych przodkiń poświęcały się dla innych, a jakaś się już jakaś sucz złośliwa znalazła, co chciała zadbać nieco o siebie, to przypinano jej łatkę, że "to zła kobieta była".
    Zajmowanie się sobą, swoimi problemami, ranami i bolączkami wcale nie jest łatwe. Na ogół bywa bolesne, czasem bardzo. O wiele łatwiej jest zająć się czyimiś problemami i próbować go zbawić.
    Praktykowanie miłości własnej, mimo nowotestamentowego nakazu, by miłować bliźniego swego jak siebie samego, to jeszcze trudniejsza sztuka. Wydaje mi się, że brak samozaopiekowania wynika właśnie z tego, że nie umiemy się kochać. O różnicach miedzy egoizmem a miłością do siebie samej/samego pięknie w O sztuce miłości pisze Fromm:
    >
    Sorry za wielki cytat, ale mam nadzieję, że się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  18. Buuu... nie dodało mi cytatu:( nie wiem co zrobić:(
    Ulka- Silma

    OdpowiedzUsuń
  19. Cytat, którego nie udało Ci się wkleić, Ulko, umieściłam na Głównej Stronie.

    Dzięki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witam po urlopie....:)z nim i jego synem. Była awantura właśnie o niego - ja ją zrobiłam...bo dzieciak mnie ignoruje, nie słucha, nie szanuje i uważa się za najważniejszego. Bzdura: godzina 22.00 6-latek powinien spać, żebym ja mogła też coś mieć z wieczoru z partnerem. Takie dziecko nie może moim kosztem decydować o oglądanych kanałach w telewizji, głośności i porze kiedy je w końcu wyłączy. Pierwszy raz przyznał mi rację, chce mojej pomocy w ukierunkowywaniu dziecka z rozbitej rodziny. chce i da sobie powiedzieć...jestem zaskoczona. Po urlopie przyszedł czas refleksji. Mój mężczyzna powiedział mi: "Jak Cie poznałem, byłaś taka spokojna, naiwna, niewinna jak dziecko...zrobiłem z Ciebie jędzę...jest mi za to cholernie wstyd i żałuje".........czy to znaczy, że przegrałam?

    Nadja

    OdpowiedzUsuń