UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

czwartek, 30 sierpnia 2012

BLOG ZAMKNIĘTY

TRÓJKĄT DRAMATYCZNY KARPMANA

„Trójkąt dramatyczny Karpmana” z rolami wybawiciela , prześladowcy i ofiary .

Wybawianie /ratowanie i zajmowanie się innymi znaczą tu prawie dokładnie to, co w języku potocznym. Wybawiamy/ratujemy innych od ich obowiązków i odpowiedzialności. Zajmujemy się za nich ich obowiązkami. Potem wściekamy się na nich za to, co sami zrobiliśmy. Jeszcze potem czujemy się wykorzystywani i użalamy się nad sobą. To jest właśnie ten model zachowania, ów wspomniany wyżej trójkąt .
[...]
Jak powiada terapeuta Scott Egleston, wybawiamy innych za każdym razem, kiedy przejmujemy odpowiedzialność za innego człowieka – za jego myśli, uczucia, decyzje, zachowania, rozwój, powodzenie, problemy czy – ogólnie biorąc – za jego los. Na wybawianie czy zajmowanie się inną osobą składają się następujące zachowania :
1. Robienie czegoś, czego w rzeczywistości nie chcemy robić.
2. Mówienie „tak”, kiedy myślimy „nie”.
3. Robienie czegoś dla kogoś czy za kogoś, kto sam może i powinien to zrobić.
4. Zaspokajanie potrzeb kogoś, kto nas o to nie prosił.
5. Robienie więcej niż należy w sytuacji, gdy ktoś poprosi nas o pomoc.
6. Przejmowanie się uczuciami innych.
7. Myślenie za innych.
8. Mówienie za innych.
9. Ponoszenie za innych konsekwencji ich czynów.
10. Rozwiązywanie problemów za innych.
11. Wkładanie we wspólną pracę większego wysiłku niż druga osoba.
12. Niezajmowanie się tym, czego chcemy, potrzebujemy i pragniemy.

Czytaj dalej na nowym blogu  http://uciekamydoprzodu.blog.pl/2012/08/30/trojkat-dramatyczny-karpmana/

środa, 29 sierpnia 2012

WAŻNE! Przenosimy się...

Drogie Czytaczki,
popularność naszego bloga przerosła niestety możliwości blogspota. W związku z tym została podjęta decyzja o przenosinach na bloga o większych możliwościach (obecnie ograniczona ilość zakładek, a pomysłów coraz więcej; ograniczona ilość komentarzy do 200, a to stanowczo za mało). Mamy nadzieję, że nowy blog będzie dla nas wszystkich wygodniejszy i szybszy w działaniu. Myślę, że możemy już startować, a wszelkie kosmetyczne poprawki będziemy robić na bieżąco. Liczymy również na Waszą wyrozumiałość, a przede wszystkim cierpliwość w ogarnianiu nowego bloga :)

Serdeeeeecznie zapraszamy :)

http://uciekamydoprzodu.blog.pl/


To prawda:)))


© pozytywna.pl 2012

wtorek, 28 sierpnia 2012

PO BURZY PRZYCHODZI SŁOŃCE

Dziękujemy affable za jej historię :)

 
Witam Was dziewczyny!
Chciałam się podzielić moją historią, kiedy już przeżyłam
traumatyczny związek i jego zakończenie, odnalazłam siebie na nowo, a
później na nowo pokochałam i wiem, że naprawdę jest tak że po burzy
wreszcie przychodzi słońce.

Znałam Pawła od zawsze, wychowaliśmy się w jednej dzielnicy, od dziecka
tworząc zgraną paczkę. Potem razem dorastaliśmy. Zaczęło się od
przyjaźni. Byłam bardzo zauroczona naszym wspólnym kolegą, który też
był typowym złym facetem i wykorzystywał moje zauroczenie - po prostu
się mną bawiąc, wtedy Paweł wspierał mnie kiedy było mi ciężko i
źle. Był dobrym przyjacielem. W końcu dojrzałam do tego i zaprzestałam
dawać się wykorzystywać. Paweł był przy mnie, stawał się coraz
bliższy, w końcu któregoś wieczoru powiedział, że dłużej tak nie
chce, że się zakochał, że nie potrafi być tylko przyjacielem i
zapytał jak ja to widzę. Mnie zamurowało, co prawda, całe towarzystwo
się podśmiewało, że on się we mnie zakochał, ale jakoś nigdy nie
dawał mi tego odczuć. Teraz już wiedziałam, że mieli rację.
Wydukałam coś, ale za bardzo nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wstał i
wyszedł. Nie dał dokończyć. Po prostu sobie poszedł, płakałam bo nie
odbierał telefonu, nie odpisywał na smsy, a był mi naprawdę bliski.
Stwierdziłam, że poczekam aż mu przejdzie. Minęło może półtora
tygodnia, kiedy to dostałam od niego wiadomość, że zdecydował się
iść do wojska, bo ma akurat okazję i że będę wreszcie miała święty
spokój. Zamurowało mnie. Dowiedziałam się od naszych wspólnych
znajomych że to prawda i że za kilka dni wyjeżdża gdzieś pod Warszawę.
Pojechałam go pożegnać na dworzec, ledwo zdążyłam, biegłam, do tego
padał deszcz - scena jak z filmu... Rzuciłam mu się w ramiona i
powiedziałam, że wiem że warto czekać i będę. Spojrzał na mnie
inaczej niż dotychczas, wtedy jeszcze nie znałam znaczenia tego wzroku. I
wyjechał. 
 

Cytat

 Korespondencyjnie: Hakuna-matata
Przeglądając na allegro pozycje, na które nachodzi mnie chętka, znalazłam taki oto opis. Wydał mi się niegłupi, więc go cytuję:
"Obraz świata jest taki, jaki jest stan psychiczny człowieka postrzegającego.
Ktoś zakochany określi ten świat jako bajeczny ogród pełen piękna i miłości. Ktoś inny określi go jako zwariowany, trudny do ogarnięcia pęd wydarzeń.
Całe nasze zachowanie, działanie, odczucia i decyzje, są zgodne z obrazem samego siebie. Działamy, więc tak, jak osoba, którą jesteśmy w swoim podświadomym wyobrażeniu. Jeśli chcemy zmienić coś w swoim życiu powinniśmy przede wszystkim zmienić swój sposób myślenia".
z opisu książki Andrzeja Wasilewskiego Psychologia losu człowieka.
Książki jeszcze nie czytałam, więc na razie nie mogę jej z czystym sumieniem polecać, ale myślę, że te parę słów też daje do myślenia.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Mimi - być kochanką


 Mimi dzieli się z nami rozterkami kochanki.

Zobaczyłam Wasz blog zupełnie przypadkiem, jednak myślę, że nie był to przypadek. Powiem już na początku, jestem kochanką, a może byłam. Miałam pisać ogólnie jednak podeprę się szczegółami, bo może wielu dziewczynom to pomoże, zobaczą, że nie są same, nie są złe, zła jest ta miłość.. tak jak mi pomaga czytanie waszych historii.
Poznaliśmy się niemalże pod moim domem, już w pierwszych słowach wiedzieliśmy ze zarówno on i ja mamy rodziny, małe dzieci i partnerów...jednak to było coś tak pięknego, że nawet nie wiem kiedy planowaliśmy wspólne życie. Ja byłam szczera, moje 11 letnie małżeństwo było pustką, byliśmy rodzicami, bez wspólnych chwil, nawet spaliśmy oddzielnie, dla "mojego ślicznego", tak będę go nazywała...byłam powierniczką, przyjaciółką, kochanką a potem miałam być życiową partnerką. Nasze plany były tak posunięte, ze nawet pojawił się temat wspólnego dzidziusia, synka o imieniu Patryk banalne??? Tak teraz to wiem....Było mi go żal po śmierci taty, było żal jak mówił, że z zoną jest mu źle, było żal jak później był wypadek......czułam się wyjątkowa, kochana, pożądana, jedyna...A moje małżeństwo umierało jeszcze bardziej, z mężem nie spałam wtedy od 5 mcy....

EWA - STORY


 Dziś przedstawiamy historię Ewy


Witajcie, I ja się skuszę. Na podzielenie się swoją historią. Mojej pierwszej miłości, I ostatniej jak na razie. Może napisanie tego prawie w punktach pomoże zobaczyć. 7 lat nadziei, bólu, kłótni.
Poznałam go na stacji benzynowej. Podszedł, zapytał czy pójdę z nim na piwo. Dość zmieszany I czerwony, ujął mnie. Przeszliśmy się razem do mojego domu(wynajmowałam pokój). Chwila rozmowy I nagle się zmył, bez wyjaśnienia, bez większego pożegnania. Drugi raz zobaczyłam go w autobusie, uśmiechnęłam się on zrobił się czerwony I coś tam burknął. Za jakiś czas napisał do mnie, numer wziął od kogoś znajomego. (Mieszkaliśmy na emigracji, Polaków w okolicy nie trudno było wypytać czy mnie znają). Zaimponowało mi to że się postarał o mój numer. Zaczęliśmy się spotykać. On zawsze przychodził z piwem. Ale nie zapraszał mnie nigdzie, tylko szliśmy do parku, nad rzekę. Tłumaczył się fobią społeczną. Przez cały okres spotykania nie zabrał mnie nigdzie. Twierdził że kocha jak umie. Że go zdradziła poprzednia dziewczyna I że nie umie zaufać. Tłumaczyłam jak dziecku, że każdy ma prawo być szczęśliwy. Mówił że mnie kocha I potrzebuje czasu. Za szybko poszliśmy do łóżka (wg niego) Potem po każdym seksie piętnował mnie poczuciem winy. Że zależy mi tylko na jednym, że jestem k****ą I sz****ą. Płakałam I mówiłam że nikogo nie kochałam jak jego. I tak czułam. W sumie on był pierwszą osobą która “odwzajemniła” moje uczucia. Nigdy nie czułam się tak blisko z nikim. Umierałam jak się obrażał. Na każdym spotkaniu był alkohol. Miałam dość picia, sugerowałam że nie chcę, ale on chyba nie umiał inaczej. Nie przychodził pijany, ale przeważnie z piwem. Jak nie miał piwa, to prosił o kupienie(!). Szok, ale byłam ślepa. Ale zakochana. 

FLIRT, PRZYGODA, ROMANS, ZWIĄZEK


Każdy z tych wyrazów określa coś innego, to może być pewna ciągłość i rozwój, ale też może zakończyć się na danym etapie.

Od FLIRTU może się zacząć wszystko. Niezobowiązujące słówka, propozycje –niepropozycje, ulotne obietnice w domyśle, - a może...??? – być może.... Coś bardzo przyjemnego, zdarza się między inteligentną kobietą i inteligentnym mężczyzną, gdy coś na chwilę zaiskrzy, gdy wyobraźnia podsunie wytwór swojej swobody. Może skończyć się na słownej, kokieteryjnej wymianie myśli, które krążą wokół tego co najbardziej istotne w kobiecości i męskości. Może skończyć się na słowach, a może posunąć się dalej, niby przypadkowe dotknięcia, muśnięcia, niezobowiązujące delikatne pocałunki na powitanie i pożegnanie. Może się na tym zakończyć. Ale czasami zdarza się coś dalej.

Flirt + okazja + przyzwolenie = PRZYGODA
Jeden raz, kilka razy w niedługim czasie. Po tym można się rozstać bez większych sercowych „obrażeń”. Jeszcze nie jesteśmy bardzo zaangażowani, każde idzie w swoją stronę mając na koncie mniej lub bardziej miłe wspomnienia. Nic nikomu się nie stało, ot przygoda. (Oczywiście, jeśli jesteśmy w innych stałych związkach, to ktoś jest oszukany i zdradzony, ale, powiedzmy, że w tym momencie w to się nie wgłębiamy.)

Gdy przygoda przestaje być przygodą, nawiązują się głębsze więzi, łączy nas namiętność, chcemy być ze sobą, tęsknimy, myślimy o sobie, myślimy jak spędzić ze sobą jak najwięcej czasu – to ROMANS. Romans może trwać nawet długi czas, ale nie trwa wiecznie. ROMANS NIE TRWA WIECZNIE. Naturalną koleją rzeczy powinien przekształcić się w ZWIĄZEK, ale gdy nie ma ku temu warunków i chęci z obu stron – musi się zakończyć. To nieuniknione. Nadchodzi moment, kiedy ktoś już nie widzi możliwości dalszego rozwoju tego co łączy, mówi, że się ”wypalił”, sytuacja zaczyna męczyć, pojawiają się wątpliwości lub przeszkody. Mówiąc o romansie nie mam na myśli tylko relacji między osobami pozostającymi w innych związkach lub jednej z nich. Osoby wolne też przechodzą przez fazę romansu.

ZWIĄZEK zaczyna się wtedy, kiedy oboje dochodzą do świadomości, że chcą być wyłącznie ze sobą "na dobre i na złe", "na zawsze"... i jest to świadomość wzajemna - ja wiem, że Ty tego chcesz i Ty wiesz że ja tego chcę. Oczywiście z tą „wyłącznością” i z tym „na zawsze„ różnie w życiu się okazuje, ale chodzi o tę intencję i tę wzajemną świadomość, bez tego nie ma związku. Gdy się mówi „tu i teraz”, „sekundka za sekundką, nie myślmy co będzie dalej”, gdy się planuje wspólne sprawy na dwa miesiące, a nie na dwa lata – to jest to romans. Nazwanie tego co jest w odpowiedni sposób, może zaoszczędzić nieporozumień, może zaoszczędzić budzenia nadmiernej nadziei, a w konsekwencji może zaoszczędzić bólu rozczarowania. 

niedziela, 26 sierpnia 2012

...jeszcze coś

A' propos

Milka poruszyła kwestię seksu, dość istotny problem.
To zawsze tak było, wartościowałam dzięki niemu siebie jako osobę. Straszna, uwłaczająca sprawa.
W skrócie: nie kochamy się = jemu na mnie nie zależy.
Koszmar.

Czytaj dalej


ZULA

Zula potrzebuje naszego wsparcia. 

Chwilami czuję się martwa!
Witam!!

Mój nick to Zula, pisałam dzisiaj w przewodniku. Akurat jestem sama bo mój pan i władca śpi z alkoholowym wyziewem. Zdecydowałam się napisać do Was ale nawet nie wiem od czego zacząć.Wszystkie tak przejmująco piszecie a ja mam taki chaos w głowie, że nie umiem nawet logicznie myśleć. Spróbuję jednak i proszę o wyrozumiałość jeśli będzie to trochę chaotycznie napisane. Jestem jak już wspomniałam wcześniej kobietą 40+ Powinnam być rozważna i ( nauczona doświadczeniem z byłym mężem ) i nie pakować się w związek, który całkowicie mnie wyniszcza ale nic bardziej mylnego. Zakochana ślepo dałam się wmanewrować w coś co w ogóle szczęśliwego związku nie przypomina ( no może śladowe ilości ) i choć wiem, że to mnie wyniszcza nie umiem sobie sama z tym poradzić. Zacznę jednak od początku. Po rozwodzie z mężem ( o tym nie będę pisać bo to już historia choć w mojej psychice zrobiła wielkie spustoszenie ) byłam bardzo długo sama. Musiałam stawić czoło problemom samotnej matki z dala od najbliższych. Byłam zdana tylko i wyłącznie na samą siebie. Udało się, odżyłam choć ex nie dawał mi spokoju. Po dwóch latach samotności mój syn wziął sprawy w swoje ręce i wspólnie ze znajomymi zapisali mnie na dwa znane portale społecznościowe i tak się zaczęłam " odradzać " Poznałam wielu ciekawych ludzi a wśród nich swojego obecnego partnera. Przez jakiś czas utrzymywaliśmy kontakt tylko wirtualny i przez tel. Potem doszło do spotkania, gdzie nie poczułam do niego sympatii i nasze drogi się rozeszły. Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu aż po ponad rocznej przerwie odezwał się i umówiliśmy się na koleżeńskie spotkanie. I od tego czasu jesteśmy razem. 

W ŚWIECIE KWIATÓW

 Opowiada Lula:

Kocham kwiaty zwane narcyzami od dzieciństwa, za ich skromną powierzchowność i oszałamiający zapach. Gdybym wiedziała, że narcyz może być tak niebezpieczny... Ale nie wiedziałam. Wiem teraz. Mojego pana N poznałam w 2004 roku. Nienachalna uroda tego pana sprawiła, że długo opierałam się przed bliższymi kontaktami z nim. Ale on był uparty, setki telefonów /często przeze mnie nie odbieranych/, mozolna, praca aby mnie do siebie przekonać po kilku miesiącach uwieńczona sukcesem. Trafił na mój gorszy dzień i umówiłam się z nim na kawę. I to był błąd.
 Znakomicie potrafił się zareklamować - bardzo dużo, jak się niebawem okazało potrafił. Naprawdę. Naprawy mojego samochodu, remonty mojego mieszkania, wspólne jak się okazało formy spędzania wolnego czasu, dobry seks - nic nie było problemem. Był uroczy, z ogromnym poczuciem humoru, zarażał mnie optymizmem, adorował, obsypywał drobnymi prezentami, czasami płacił rachunki, troszczył się o mnie tak, jak nikt przed nim. Był na każde zawołanie, niezawodny.

sobota, 25 sierpnia 2012

Jedziemy dalej...

25.08.2012

"Mocno kochasz lecz już najbardziej siebie
Piekło robisz w dzień by być w siódmym niebie
Gdy czar już prysł to w pole każdy zmysł
Wyprowadza nas
Bierzesz mnie co krok na sumienie
Nawet twój skok w bok nic już nie odmieni
Widzisz we mnie cel a ja w tobie pal
Już nie my a jeszcze żal"


I tak miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym.
To, że miałam mieszkanie nie było aż tak istotne, jak fakt, iż zamieszkamy tam razem i może spadnie mi jakiś okruch ze stołu?
Gdy Romeo był "ułagodzony", tudzież w dobrym nastroju sprawdzał się na lini organizującej i logistycznej. Nie mogę/mogłam wtedy narzekać. Jak pewne rzeczy ogarniał wśród 3 etatów, baby, babci i psa do dziś nie wiem.
Bo oczywiście były też cudowne chwile, takie nie do powtórzenia już z nikim.
Uczciwie muszę przyznać, był nie do podrobienia gdy chorowałam, nigdy tego nie zapomnę, nie gloryfikuję, daje sobie prawo by pamiętać. Nie wszystko było do kosza.
Gdy miałam operację, czekał aż się wybudzę, potem dwoił się i troił, by zapewnić mi spokój i opiekę, tu nie było ani jednego sztucznego gestu. Opiekował się gdy byłam słaba nieprzeciętnie.

Ale do ad remu.
Zaczęła się nasza rzeczywistość.
Nie da się opisać każdego dnia, punktowo wymienię co powtarzało się nader często, a co krok po kroku siało zamęt w mojej zdumionej, ale wtedy jeszcze głupiej głowie.

Czytamy dalej.

Dla Oli, Samanthi, Lilium i innych

Milka poprosiła mnie o ponowne zamieszczenie posta, który był dla niej bardzo motywujący, gdy czując się jak w czarnej matni odnalazła nasz blog. Ten post jest TUTAJ.

W tym poście nie ma nic nadzwyczajnego, poza jednym, poza nadzieją graniczącą z pewnością, że DA SIĘ, że MOŻNA, że skoro nam się udało, to TOBIE TEŻ SIĘ UDA. Że za jakiś czas będzie dobrze, spokojnie, że za jakiś czas przestaniesz się bać, zaczniesz się uśmiechać,  weekendy będą normalne, a Ty normalnie zadowolona, żeby nie powiedzieć szczęśliwa.

Czarna doopa minie, wygramolisz się z otchłani rozpaczy, zasypiesz dół. Pozbędziesz się poczucia winy, wyrzutów sumienia, wybaczysz sobie. Pokochasz i zaakceptujesz siebie, nabierzesz pewności siebie, poczujesz się wartościową kobietą, która zasługuje na wszystko co jest prawdziwe, uczciwe i rzetelne, a nie na iluzje okraszone zdradami, kłamstwami, kuksańcami i manipulacjami.

Jest tylko jeden warunek, by tak było. Musisz powiedzieć sobie CHCĘ. I zrobić wszystko, by tak się stało. A gdy już zechcesz, tak naprawdę, bez wymówek, szczerze, to nic Cię nie powstrzyma.
Tego Ci życzę :)



Chyba jesteśmy na blogu dla PRAWDZIWYCH KOBIET:)))

Też tak macie?
 

piątek, 24 sierpnia 2012

CZYSTY JAK ŁZA



Dziś opowiada M (samanthi).
Liczymy na to, że znajdzie wsparcie naszych Czytelniczek w trudnym dla siebie momencie.


Poznałam go na pewnym portalu internetowym, niezrażona wcześniejszymi niepowodzeniami w miłości, postanowiłam wyjść losowi naprzeciw, wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć swoje szczęście. Jego uosobieniem była miłość mężczyzny. Myślę ze jestem uzależniona od tego uczucia.
W końcu spotkałam jego, coś zaiskrzyło, czułam ze chce go spotkać jeszcze. I w sumie samo to jakoś poszło. Spotkanie pierwsze, potem kolejne, nie minęło półtora miesiąca a wyznał mi miłość. Potem czule słówka, spotkania u mnie, bo on mieszkał z rodzicami, ja mieszkanie wynajmowałam, potem u niego, kupił i urządził przy pomocy rodziny własne mieszkanie. Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.
Ja bardzo pragnęłam miłości, mój poprzedni burzliwy związek zakończył się, bo on mnie zdradził. W sumie rok czasu zapominałam o nim. Kiedy jako tako doszłam do siebie znów zaczęłam szukać i spotkałam właśnie tego ostatniego faceta.  Wymodlonego. Miał być jedyny, ostatni, na cale życie. Owszem, nie podobało mi się w nim kilka rzeczy, ale tak nie chciałam być sama ze przymknęłam na nie oczy. Dla przykładu popadał w gniew, obrażał się, kiedy nie robiłam czegoś, na czym mu zależało, potrafił podczas rozmowy telefonicznej przerywać mi i unosić głos. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale stłumiłam te uczucia.

czwartek, 23 sierpnia 2012

BAŚŃ O CZASIE


Był piękny, słoneczny dzień, taki piękny, że nic tylko położyć się w trawie i leżeć w niej, wąchać kwiaty, mrużyć oczy od słońca i słuchać śpiewu ptaków… To wszystko robił właśnie Hans, czekając na swoją ukochaną Lisę. Ponieważ wciąż nie nadchodziła, piękno dnia przestało go cieszyć, kwiaty pachnąć, a ptaki śpiewać jak wcześniej. Tak mu jej brakowało…
„Jakbym chciał, żeby Lisa już tu była – pomyślał. – Czas mi się dłuży niemiłosiernie i oddałbym wszystko, żeby biegł szybciej”.
Pomyślał to chyba w złą godzinę, bo w tej samej chwili stanął przed nim mały człowieczek i powiedział:
- Mogę spełnić twoje życzenie, jeśli naprawdę tego chcesz. Zastanów się jednak dobrze.
- Oczywiście, że tego chcę! – wykrzyknął Hans. – Nie mogę się doczekać ukochanej i każda sekunda bez niej nic dla mnie nie znaczy. Jeśli możesz mi pomóc, zrób to! Nie ma takiej ceny, której bym za to nie zapłacił.
- Dobrze więc – powiedział człowieczek. – Weź ten oto guzik i przyszyj go tą złotą igłą i czerwoną nitką do swego kaftana. Kiedy przekręcisz go w prawo i powiesz, w jakim momencie życia chciałbyś być, od razu cię tam przeniesie.
Hans bez wahania wziął przedmioty z ręki człowieczka i zaczął przyszywać guzik do kaftana. Karzełek tylko się zaśmiał i zniknął, gdy młodzieniec urwał nitkę, kończąc pracę. Hans od razu przekręcił guzik w prawo i pomyślał: „Chciałbym, żeby moja ukochana Lisa już była przy mnie”. Ledwie pomyślał, a już dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Młodzieniec był tak szczęśliwy, że zapomniał o całym świecie. Jego światem była Lisa. Kiedy więc wieczorem musiała wrócić do domu, zrobiło mu się tak smutno, że nie wiedział, co zrobić. 

wtorek, 21 sierpnia 2012

DOBROSTAN

 Korespondencyjnie:  Hakuna - matata
DOBROSTAN... jakie fajne słowo Szczęście
Znalazłam odjazdowy, optymistyczny i pozytywnie nastawiający do życia artykuł, którym koniecznie zapragnęłam się z Wami podzielić.
Bo otóż mija czas i leczy rany... czy nam się to podoba czy nie...
Wszystkie pochylamy się nad tym jak boli proces rozstania... Ano MUSI... to jak z odwagą - odważny się boi, bo ma świadomość ryzyka - głupi się nie boi, bo brak mu wyobraźni. Rozstanie nie boli wyłącznie niewrażliwe drewno.
Jednakowoż... rozstanie to jedno a poczucie szczęścia...? czeka i tupie niecierpliwie nogami.
Kiedyś, w końcu mija żałoba po związku przeszłym i trzeba żyć dalej. A JAKOŚĆ tego życia to już INNA - NOWA bajka:
"Czym jest szczęście?
Dla każdego (?) pewnie czymś innym...
Jednym wystarczy, gdy zaspokojone są ich podstawowe potrzeby materialne, inni MUSZĄ (!) żyć w luksusie.
Jeden człowiek powie, że najszczęśliwszy czuje się, widząc uśmiech na twarzy swojego dziecka, drugi nie zazna szczęścia, dopóki nie zrealizuje swoich marzeń, nie osiągnie jakiegoś ważnego dla siebie celu.
Czynnikami, od których zależy poczucie szczęścia człowieka zajmuje się psychologia pozytywna. Badacze szczególnie koncentrują się nad zmiennymi wpływającymi na tzw. dobrostan psychiczny...

niedziela, 19 sierpnia 2012

Okoliczności przyrody


Rzeczone okoliczności przyrody :)


"Śmy" wróciły Kochane Czytaczki:)))
Reset nam się udał - bardzo. Okoliczności przyrody sprzyjały spokojności ducha i ciała:)
Dziękujemy, że zaopiekowałyście się sobą i blogiem. Szczególnie dziękujemy milce za cierpliwość dla Oli:)
Najogólniejsze wnioski z wyjazdowego kolegium redakcyjnego są następujące - konwencja, styl, spektrum bloga pozostaje bez zmian. Żadnej rewolucji nie przewidujemy. Będziemy ewoluować podążając za Wami, za Waszymi potrzebami.
To był dla nas dobry weekend. Spędziłyśmy go cudnie i wróciłyśmy zrelaksowane i spokojne:)

sobota, 18 sierpnia 2012

Weekendowo

Z wyjazdowego forum redakcyjnego, z pięknych okoliczności przyrody - czysty strumień, brzozy, sosny, wierzby płaczące, piękne konie, tudzież inne atrakcje np koncert muzyki poważnej :) - pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłego weekendu :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Kochane Nasze Czytaczki :)

Przez weekend nas nie będzie. Proszę, się nie niepokoić, wrócimy w niedzielę wieczorem :)

Opiekujcie się sobą nawzajem i blogiem pod naszą nieobecność.

Pozdrawiamy i życzymy Wam dobrego, miłego i spokojnego weekendu.

PS.
W tajemnicy dodam, że wyjazdowe forum redakcyjne się spotyka i nie żałuje sobie żadnych przyjemności :)))

CREDO OPTYMISTY


 Znalezione w sieci:

 

"Obiecaj sobie, że:

Będziesz tak silny, że nic nie zmąci Twojego spokoju ducha.
Będziesz rozmawiał o zdrowiu, szczęściu i dobrobycie z każdą osobą,
którą spotkasz.
Postarasz się, żeby każdy Twój przyjaciel poczuł się wyjątkowy.
Będziesz tryskał optymizmem i szukał dobrych stron każdej sytuacji.
Będziesz zawsze myślał o najlepszym, pracował dla najlepszych
i oczekiwał najlepszego.
Będziesz tak samo entuzjastyczny wobec sukcesów innych ludzi, jak
wobec własnych.
Zapomnisz o błędach z przeszłości i skupisz się na tym, co
chcesz osiągnąć w przyszłości.
Zachowasz pogodę ducha bez względu na okoliczności i obdarzysz
uśmiechem każdego, kogo spotkasz na swojej drodze.
Skupisz się na udoskonalaniu siebie tak bardzo, że nie
będziesz miał czasu na krytykowanie innych.
Będziesz zbyt pogodny, żeby się martwić, zbyt szlachetny, żeby
się złościć, zbyt silny, żeby się bać i zbyt szczęśliwy,
żeby myśleć o kłopotach.
Będziesz myślał dobrze o sobie i ogłaszał ten fakt całemu światu -
nie głośnymi słowami, lecz wspaniałymi czynami.
Będziesz żył w przekonaniu, że cały świat jest po Twojej stronie,
jeśli tylko pozostaniesz wierny temu, co jest w Tobie najlepsze."

"Kredo optymisty" po raz pierwszy opublikowane w 1912 roku w
książce Christiana D. Larsona "Your Forces and How to Use Them".

czwartek, 16 sierpnia 2012

Toksyczne relacje – ich mroczny urok

 Korespondencyjnie - Hakuna-matata:


 A propos i związków toksycznych i wpływu dzieciństwa/rodziców. Świadomość to droga do zaprzestania walki z wiatrakami na rzecz zrozumienia, akceptacji i zmiany (rozwoju) samego siebie i swoich relacji z otoczeniem. Tak partnerami jak i rodzicami i innymi bliskimi.

 

Toksyczne relacje – ich mroczny urok

Jakich cech szukasz u partnera?
Ma być seksowny, opiekuńczy, dobrze wychowany i ładnie się uśmiechać.
Dlaczego więc jesteś z kimś, kto jest arogancki, pozbawiony empatii, narcystyczny, niedostępny uczuciowo? Co nas pociąga w toksycznych relacjach?

 Znajdujemy sobie partnerów, którzy pasują do okoliczności, w jakich dorastaliśmy. Jest to bowiem nasza emocjonalna strefa komfortu. Dopiero jednak gdy ją przekroczymy, ROZWINIEMY SIĘ, a przy okazji rozwiążemy problemy relacyjne.
 
Według psychoterapeuty Harvilla Hendrixa w partnerze szukamy swojej „zgubionej części”.
Na przykład, jeśli nauczyliśmy się, że pokazywanie złości jest złe, wyrzekliśmy się naszego gniewu, czyli tej części naszej osoby, która się złości. I przyciągamy sobie kogoś, kto jest agresywny. Im głębiej wyparliśmy się jakiegoś naszego aspektu, tym druga osoba silniej go przejawia. Jak w lustrze pokazuje go nam. Ktoś taki jest dla nas atrakcyjny, ponieważ dzięki niemu możemy połączyć się z psychicznym aspektem, który żyje w naszej nieświadomości.
Na początku relacji znajdujemy się w emocjonalnej strefie komfortu. Jesteśmy na przykład z partnerem opiekuńczym takim, jak był lub właśnie nie był nasz ojciec. Szukamy bowiem podobieństwa pozytywów lub odwrotności negatywów.
Wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczni jak w dzieciństwie albo nareszcie dopiero teraz.
Jednak po fazie „miesiąca miodowego” z partnerem „coś się dzieje”. Albo przeszkadza nam jego opiekuńczość, bo jej nie znamy, albo on przestaje być opiekuńczy (bo to była tylko nasza iluzja, po prostu tak bardzo chcieliśmy, żeby taki był).
Zaczynamy widzieć, że ten związek nie rozwiąże naszych problemów i frustracji z czasów, kiedy byliśmy dzieckiem.   
Harvill Hendrix uważa, że to co nam się wydaje wygodne i znane, nie jest zdrowe. 
Zanim jednak to się stanie, musimy odnaleźć tą część nas, którą zgubiliśmy. Dlatego przyjrzyjmy się zachowaniu partnera, który się „zmienił” i zastanówmy się, czego możemy się od niego o sobie nauczyć. Jakie stłumione emocje domagają się uwolnienia? Partner jest nieodpowiedzialny, nie zajmuje się szarą rzeczywistością? Może żyjesz wyłącznie obowiązkami i nie cieszysz się życiem, bo „zgubiłaś” swoją część, która ma życiowy luz? Kiedy rozwiążesz „zagadkę” na swój temat, ta relacja przestanie być dla ciebie istotna albo ulegnie transformacji, bo ty po odzyskaniu stłumionej części siebie, zmienisz się i nie pozostanie to bez wpływu na partnera. Przy dobrej motywacji i determinacji do pracy wewnętrznej, możliwe jest, aby cieszyć się szczęśliwym związkiem.
(Zwierciadło.pl)
 
Słyszałam zawsze, że ludzie dobierają się przeciwieństwami.
IMPONUJĄ nam i podobają się te cechy, których w nas samych nie ma. Bo jakże może pociągać i ciekawić znane? To nieznane jest fascynujące i ciekawe...

środa, 15 sierpnia 2012

NIEGRZECZNA DZIEWCZYNKA POSZŁA TAM GDZIE CHCIAŁA...

 

Helen Gurley Brown


Helen Gurley Brown w 1964 roku
 
(ur. 1922) – publicystka, businesswoman, była redaktor naczelna magazynu „Cosmopolitan”.
  • Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Poczucie braku bezpieczeństwa jest dla ciebie dobre. Daje ci siłę do działania, pozwala ujawnić drzemiące w tobie talenty.
    • Źródło: rubryka Posłuchaj Helen, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Popieram aborcję. Nigdy nie zostałam matką, ale w moich wspomnieniach, które napisałam w wieku 79 lat, 13 stron zajmują listy do córeczki, którą stworzyłam w swojej wyobraźni i którą nazwałam Anna Maria. Napisałam do niej: „Twoja matka nie wierzy w Boga, ale wierzy, że wszyscy ludzie na świecie są dobrzy...”.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • Seks jest jedną z trzech najwspanialszych rzeczy na świecie, przy czym nie wiem, jakie są te dwie pozostałe.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007
  • W latach 60., jeśli miałaś dwadzieścia kilka lat i nie byłaś mężatką, mogłaś równie dobrze pojechać nad Wielki Kanion i rzucić się głową w dół.
    • Źródło: Pierwsza Cosmogirl!, „Cosmopolitan”, nr 5/2007

    źródło - wikicytaty

wtorek, 14 sierpnia 2012








To dobry komentarz do dyskusji o kochaniu, nienawiści, wybaczaniu, akceptacji.

Moja droga jest ważna, nie wyprostuję wszystkich ścieżek:)

Kobiety, które były ofiarami przemocy

Spotkanie na swej drodze damskiego boksera, psychicznego agresora, psychopaty lub innego osobnika o zaburzonej osobowości nie dotyka tylko zwykłych zjadaczek chleba.
Jest to problem także kobiet ze świeczników. Niektóre wychodzą z przemocowych związków, uciekają do przodu, zakładają fundacje, nagłaśniają sprawę przemocy i robią dobrą robotę. Inne tkwią w toksycznych związkach, odchodzą od nich i znów powracają.

Dziś Onet pokazuje ZNANE KOBIETY, KTÓRE BYŁY OFIARAMI PRZEMOCY W ZWIĄZKU.

Nie jesteśmy znanymi kobietami, ale każda z nas, gdy już poczuje się silniejsza po wyjściu z toksycznego związku, może coś zrobić dla innych kobiet, by zmieniać ich świadomość. Bo tak naprawdę  chodzi o świadomość. O to by kobiety wiedziały, że żadna przemoc nie jest niczym usprawiedliwiona, że kobiety mają prawo do obrony, że nie muszą się wstydzić tego, że są poniżane i bite, bo to nie jest ich wstyd, ani wina.

Jakie najprostsze rzeczy możemy robić, by podnosić tę świadomość, by zmieniać mentalność, by pomagać?

Reagować gdy dzieje się przemoc. Nie musisz czynnie stawać w obronie, ale zawsze możesz zadzwonić na policję. Możesz porozmawiać z osobą doznającą przemocy, wesprzeć ją, powiedzieć, że nie zwariowała, że to nie ona jest winna, upewnić, że ma prawo szukać ratunku, powiedzieć, gdzie może szukać pomocy.
Głosować w  wyborach na kobiety, które w swoich działaniach dążą do równouprawnienia, dla których kwestia kobiet jest bardzo ważna.
Wychowywać dzieci w poszanowaniu praw każdego człowieka bez względu na płeć. Zwracać dzieciom uwagę na karygodność przemocowych zachowań.
Być odważne w wypowiadaniu swojej dezaprobaty dla szowinistycznych stereotypów.
Nie śmiać się głupich żartów poniżających kobiety, zawstydzać osoby robiące takie żarty, opowiadające takie dowcipy. Stawać po stronie kobiet, gdy w towarzystwie ich partnerzy je upokarzają. 

poniedziałek, 13 sierpnia 2012













Chyba że nie kochasz siebie:)

O sztuce miłości

Ulka-Silma nadesłała nam cytat z książki "O sztuce miłości" Ericha Fromma. Dziękujemy :)
Miał być komentarzem pod postem NA HUŚTAWCE JEGO NASTROJÓW (historia Nadji).
Uznałam jednak, że jest na tyle interesujący, by umieścić go na Stronie Głównej.
Często mamy wątpliwości czy kochanie siebie nie jest egoizmem.
Fromm wyjaśnia ten dylemat. 
 
Cytat:
"Zakładając, że miłość samego siebie i innych w zasadzie się
łączą, jak wyjaśnimy egoizm, który oczywiście wyklucza jakiekolwiek
prawdziwe zainteresowanie bliźnim? Człowiek samolubny interesuje się
wyłącznie sobą, chce mieć wszystko dla siebie, nie czuje żadnej
przyjemności dając i potrafi tylko brać. Na świat zewnętrzny patrzy
jedynie z punktu widzenia osobistych korzyści; nie obchodzą go potrzeby
innych, nie okazuje poszanowania dla ich godności i integralności. Nie
widzi poza sobą nikogo; ocenia każdego i wszystko pod kątem
przydatności dla siebie samego, jest generalnie niezdolny do miłości.
Czy nie dowodzi to, że zainteresowanie innymi i zainteresowanie sobą
samym są nieuchronnie przeciwstawne? Byłoby tak, gdyby egoizm i miłość
własna były tym samym. Lecz założenie takie jest akurat błędem,
który doprowadził do tylu mylnych wniosków dotyczących naszego
problemu. E g o i z m i miłość własna nie tylko nie są tym samym, ale
są wręcz przeciwstawne. Egoista kocha siebie nie za wiele, ale za mało;
w rzeczywistości nienawidzi siebie. Ten brak czułości i troski o siebie,
który jest tylko jednym z przejawów braku produktywności, sprawia, że
egoista czuje się pusty i zawiedziony. Nieuchronnie staje się
nieszczęśliwy i gorączkowo usiłuje ciągnąć z życia zadowolenie,
którego osiągnięcie sam sobie uniemożliwia. Wydaje się, że człowiek
taki zbytnio dba o siebie, w rzeczywistości jednak dokonuje tylko
bezowocnych prób, aby ukryć i jakoś zrekompensować niepowodzenia w
pielęgnacji swojego prawdziwego ja. Freud utrzymuje, że egoista pełen
jest samouwielbienia, jakby odwrócił swoją miłość od innych i
skierował ją ku własnej osobie. Prawda, że egoiści nie potrafią
kochać innych, ale nie potrafią też kochać siebie s a m y c h. 
 

CYKLE PRZEMOCY W RODZINIE


"Przemoc nie jest jednorazowym aktem, lecz procesem który ma tendencję do powtarzania się. Nie zatrzymana przemoc- narasta. Badania wykazały, że osoby doznające przemocy, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu przemocy.

1. Faza narastania napięcia
Początkiem cyklu jest zwykle wyczuwalny wzrost napięcia oraz nasilające się sytuacje konfliktowe. Osoba stosująca przemoc jest stale poirytowana, napięta, często robi awantury z byle powodu, prowokuje kłótnie. Reakcjami ofiar przemocy na taką sytuację w domu jest najczęściej uspokajanie atmosfery, spełnianie wszelkich zachcianek, przepraszanie sprawcy „na wszelki wypadek”.

2. Faza gwałtownej przemocy
W tej fazie osoba stosująca przemoc staje się gwałtowna, wpada w szał. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Najczęściej w tej fazie ofiary decydują się wezwać policję lub szukać pomocy gdzie indziej.
Po zakończeniu wybuchu przemocy, ofiara jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność.

3. Faza miodowego miesiąca
To faza skruchy i okazywania miłości. Sprawca szczerze żałuje tego, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy.
Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem.

Faza miodowego miesiąca przemija. Po jakimś czasie napięcie znowu powraca i cały cykl przemocy powtarza się. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, że przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza. Cykliczność przemocy sprawia, że ofiarom trudno jest podjąć działania mające na celu zatrzymanie przemocy."

Dziękujemy Wielokropkowi za ten materiał pochodzący ze strony www.niebieskalinia.org

niedziela, 12 sierpnia 2012






Ku pamięci.

Znów dół? - uzupełnienie

Postanowiłam napisać uzupełnienie do mojego poprzedniego posta I ZNÓW DÓŁ? ponieważ, jak się okazało, może on popchnąć do bardzo niepożądanej rzeczy jaką jest uciekanie od niedobrych emocji, które wymagają "przepracowania", a nie przytłumienia. Dziękuję czujnym Czytelniczkom za zwrócenie uwagi :)

Pośmiać się z koleżanką, zmęczyć na rowerze, zrobić sobie przyjemność z listy lub zastosować inne wspomniane przeze mnie sposoby jest dobrze, gdy smęcisz, sama nie wiesz czego chcesz, tęsknisz nie wiadomo za czym, jest Ci byle jak, chce Ci się płakać, do kogoś przytulić, dokuczają Ci wspomnienia, masz ochotę się "sztachnąć", nie umiesz sobie znaleźć miejsca, nie wiesz co masz zrobić ze sobą i z czasem, którego nagle zrobiło się za dużo.

Jeśli jednak chodzi o coś więcej, gdy pojawia się rozpacz, gdy gniecie Cię ból, dusi żal, szarpie złość lub targają Tobą inne emocje z gatunku tych cięższych, tamte sposoby nie wystarczają, a mogą okazać się nieskuteczne, a nawet szkodliwe.

Są emocje, które musisz z siebie wyrzucić. Nie wolno ich tłumić.

sobota, 11 sierpnia 2012

Przyjaciele

Przyjaciel to jest ktoś taki, kto rozumie twoją przeszłość,
wierzy w twoją przyszłość 
i akceptuje twoją teraźniejszość. 

 Przyjaciele są jak gwiazdy. 
Nie zawsze je widzisz, ale wiesz, że zawsze tam są.


Gdy zderzyłam się z TIRem i leżałam rozbita na miliony kawałeczków nie mogąc się podnieść, pierwsi pomogli mi Przyjaciele. Choć nie byli fizycznie obecni obok mnie, to czułam Ich obecność i wsparcie. Dziękuję Wam.

Dziś Oni mają swoje trudniejsze chwile. Oboje czytają tego bloga. Kochani, myślę o Was.

 

piątek, 10 sierpnia 2012

Znów dół?

Dla uciekającej najgorsze są doły. Niby już było dobrze, niby wszystko już wiedziałaś, niby sobie przetłumaczyłaś, niby cieszyłaś się tą nową sobą. Niby tak szybko uciekasz, a tu BACH! Leżysz. Wyć się chce, użalać nad sobą, smutek, tęskność, obezwładniająca niemoc. A już myślałaś, że jesteś zdrowa, że poprzedni dół to był ten ostatni. I czujesz takie rozczarowanie, że jednak radość była przedwczesna, że jednak nie tak to szybko to zdrowienie idzie jakbyś chciała. Przecież tak się starasz, czytasz te książki, robisz mnóstwo notatek, kupiłaś fajny stanik, wyglądasz naprawdę super. Więc dlaczego? Dlaczego gdy przychodzi weekend znów tak źle się czujesz?

Kochana, nie pytaj dlaczego. Tak jest i już. Co z tego, że się dowiesz dlaczego, to nie sprawi, że doły przestana się zjawiać. Na pewno jest na to jakieś psychologiczne uzasadnienie. Ja nie jestem psychologiem i nie będę udawać, że wiem dlaczego tak się dzieje. Ja wiem, że tak jest i wiem, że to mija. Faza Powracających Dołów mija. Kiedy? Też Ci tego nie powiem. U jednej szybciej, u drugiej dłużej. Zależy to od wielu czynników. Między innymi od tego jaką masz konstrukcję psychiczną, jak mocno byłaś uzależniona, jak wielką traumę przeżyłaś. Dopóki są doły, to znaczy, że wciąż jesteś w żałobie, a wiadomo, że ludzie różnie przeżywają żałobę, jedni otrząsają się szybciej inni potrzebują więcej czasu.

Co robić by jakoś łatwiej ten dół znieść?
Z mojego doświadczenia wynika, że najgorzej znosi się doły w samotności i bez zajęcia. Na dół trzeba być przygotowaną, by nie dać dołowi dostępu do siebie, nie dać mu wolnego czasu.
A więc różnego rodzaju wyjścia z koleżankami, imprezki,  pogaduchy przy lampce wina. Tu uwaga - niebezpieczeństwo - nie pijemy za dużo alkoholu, bo gdy się upijemy to prawie na pewno na smutno i to dopiero będzie DÓŁ. Troszkę możemy, ale jeśli obawiamy się, że możemy stracić kontrolę, to lepiej wcale nie pijmy.
Kolejny sposób to wycieczki, spacery, ruch na powietrzu. Najlepiej w towarzystwie. Zmęczyć się, biegać, jeździć na rowerze itp. co lubisz lub chcesz spróbować.
Jeśli nie możesz wyjść gdzieś w realu to pogaduszki przez internet. Nie smęcić, nie biadolić, nie wspominać, nie pomstować (dotyczy rozmów w realu też). Starać się tryskać humorem. Jeśli nie możesz powstrzymać się od powracania do wiadomego tematu, to najlepiej obśmiać. Obśmiać jego, siebie, sytuację. Śmiać się z tego. Że to wcale nie śmieszne? Może i nie śmieszne, ale obśmiać można, zapewniam, że można :) Może nie w Fazie Zombie, ale zakładam, że ta faza już za Tobą, więc śmiej się.
Jeśli nie uda Ci się zorganizować towarzystwa, zorganizuj się sama. Przecież na basen możesz pojechać sama. I zmęczyć się pływaniem do utraty sił. Gdy wrócisz do domu taka zmęczona, wypijesz meliskę i zaśniesz jak niemowlę. Albo i bez meliski.
No i  masz swoja listę przyjemności. Wybierz coś i popraw sobie humor. Właśnie po to tę listę sporządziłaś. Nie żeby ją mieć, tylko żeby z niej korzystać. Korzystaj.





I co POTEM?

 Korespondencyjnie - Hakuna-matata
Cytat z  Oneta (9.09.2012)

Okiem faceta:
"Oto, jakie cechy kobiece nie podobają się mężczyznom.
1. Brak wyrozumiałości dla męskich słabości. Owszem lubimy oglądać sport, nie zawsze wkładamy brudne skarpetki do pralki, ale to nie jest powód do scen.
2. Apodyktyczność w związku. Choć kobiety uwielbiają przedstawiać się jako słaba płeć, to one starają się za wszelką cenę decydować w związkach – ustalają plany każdej wolnej godziny, planują weekendy i wakacje. Wreszcie często mówią, co mamy ubrać (bo przecież mają podobno lepszy gust) i decydują, na co w weekend idziemy do kina.
3. Apodyktyczność towarzyska. Nawet, gdy nie mamy na to ochoty, musimy spotykać się z jej rodziną i przyjaciółmi. Spotkania z naszymi są na dalszym planie. Do tego dochodzi...
4. Zaborczość. To ustalanie terminarza pary sprawia, że panowie nie mają czasu na pielęgnowanie swoich męskich znajomości. Zgoda na wyjście z kolegami na piwo urasta do miana wydarzenia.
5. Nudziarstwo. Randki były wielką przyjemnością także dlatego, że każda z nich stawała się przygodą także intelektualną. Niestety, wspólne zamieszkanie sprawia, że kobiety zmieniają płytę. Słyszymy ciągle o ich dolegliwościach, problemach w pracy i kolejnych nieudanych związkach sióstr czy przyjaciółek. I tak w kółko, od rana do wieczora.
6. Nudziarstwo estetyczne. Pierwsze spotkania to świetne ciuchy i seksowna bielizna. Stały związek to powyciągane dresy i szare ze starości majty wiszące na kaloryferze. Kobiety w związkach tracą zainteresowanie dla swojego wyglądu w domu. Nie próbują nawet (choć wymagają tego od partnerów) podobać się swoim panom.
7. Lenistwo. Choć często słyszymy, że to kobiety pielęgnują i rozwijają związki, prawda jest bardziej złożona. Te roześmiane, kwitnące dziewczyny z pierwszych randek w chwili, gdy zaczynamy już mieszkać razem, stają się wiecznie narzekającymi, spędzającymi najczęściej czas przed telewizorem lub komputerem, szarymi kobietami. Dziewczyny, które nie mogły się doczekać piątkowego czy sobotniego wyjścia do klubu, nagle nie mają ochoty nawet iść do kina.
8. Egoizm. Owszem, dziecko to zew natury. Każda pani o nim marzy. Jednak chwilami jego pragnienie staje się silniejsze od szacunku dla partnera. Panowie najczęściej słyszą po prostu: chcę żebyśmy zrobili sobie dziecko, albo: zrób mi dziecko. Stajemy się tylko dawcami spermy.
9. Poniżanie partnera. Bardzo często się zdarza, że panie towarzysko (często w formie niewybrednych żartów) i w domowym zaciszu poniżają partnerów, naśmiewając się z ich męskości, zarówno tej w alkowie, jak i tej w szerszym znaczeniu – zaradności życiowej.
10. Stosunek do rozstania. Choć przy rozpadzie związku winę ponoszą najczęściej ona i on, tylko ona ma prawo odejść. Tłumaczy to najczęściej tym, że on nie dorósł do wspólnego życia. Gdy on postanawia zakończyć związek czy małżeństwo – jest egoistą".
Autor: Tomasz Lada (Onet 09.09.2012)
Tak pół żartem pół serio...
Ile w tym prawdy, a ile tendencyjnego spojrzenia na stosunki damsko-męskie.
Czy można wziąć "pod rozwagę" i zbadać czy coś z powyższego dekalogu mamy na sumieniu. A jeśli tak to zastanowić się co z tym fantem zrobić, wyciągnąć wnioski i unikać w kolejnych związkach - uczyć się na błędach...
To tak a propos I CO POTEM, gdy już nastąpi etap ewentualnego nowego związku

środa, 8 sierpnia 2012

wtorek, 7 sierpnia 2012

PRZYSTANEK VENEcja

Czasami ogarnia nas jakaś "niemoc".  Wzięłam to słowo w cudzysłów, bo myślę, że nie powinno ono pojawiać się w naszym słowniku. Wiem i znam to z własnego doświadczenia, że czasami człowiek czuje się zupełnie bezsilny, jednak zawsze jest coś co można zrobić, tym czymś jest wejście w siebie, możesz nazwać to modlitwą, medytacją, skupieniem, wyciszeniem czy jakkolwiek inaczej, a chodzi nie o bezmyślne klepanie pacierzy, mantr czy formułek, a o wyrzucenie z siebie złych myśli i zastąpienie je innymi, oczyszczenie swego umysłu i napełnienie siebie myślami czystymi, dobrymi, jasnymi, pozytywnymi. Napełnienie siebie spokojem i równowagą.

Czy jest możliwe panowanie nad swoimi myślami?
Czy można się tego nauczyć?
Jak myślicie?

Moim zdaniem tak, bo skoro to jest moja głowa, w niej mój mózg, to kto ma nad tym panować, jeśli nie ja?

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

KLIF


TAM BYŁAM :)))




100.000

Z okazji przekroczenia 100.000 wyświetleń naszej strony 
zapraszamy na lampkę szampana :)))
Dziękujemy Wam Nasze Kochane Uciekające Czytelniczki !!


Pozdrawiamy Stałe Bywalczynie, 
a Anonimowe Podczytywaczki zachęcamy do coming outów. 
Ujawnijcie się. Dołączcie do nas. Czekamy na Was :)))

niedziela, 5 sierpnia 2012

AFIRMACJA # 7

Przy niedzieli, na spokojnie, powizualizujmy sobie pieniążki. Wiem, z autopsji też, że uciekające bardzo często borykają się z problemami finansowymi.

Kochane, afirmujmy :)

Żyję dla doznania szczęścia, sukcesu i bogactwa!



piątek, 3 sierpnia 2012

NIE MUSISZ



Z Facebooka od Beaty Pawlikowskiej.

SPOKÓJ WEWNĘTRZNY

Co daje mi osiągnięcie wewnętrznego spokoju?

  1. Zadowolenie.
  2. Radość.
  3. Optymizm.
  4. Uśmiech.
  5. Zdrowie.
  6. Koncentracja.
  7. Zorganizowanie.
  8. Efektywność.
  9. Lepsze relacje z otoczeniem
  10. Lepsze samopoczucie.
  11. Uspokojenie.
  12. Dobre emocje.
  13. Szacunek dla siebie.
  14. Pogodzenie z przeszłością.
  15. Plany na przyszłość.
  16. Dobra energia.
  17. Rozwój osobisty.
  18. Dobry sen.
  19. Efektywna praca - pieniądze.
  20. Pozytywne myślenie.
  21. Równowaga.
  22. Luz.
  23. Brak stresu.
  24. Relaks.
  25. Rozsądek i rozważność.
  26. Porządek w obszarach.
  27. Lekkość.
  28. Czyste sumienie.
Nie wiem co jeszcze, ale to już jest wystarczająco dużo, by  stało się celem ucieczki od toksyny. Od wszelkiej toksyny. Od toksyny innych i od toksyny w sobie. Oczyszczenie, zmycie wszelkiego goowna. Pogodzenie się ze sobą i akceptacja siebie.

Jestem, żyję tak jak chcę, robię to co lubię, jestem w dobrych relacjach z tymi których kocham. Pracuję z pasją, odpoczywam beztrosko.
Kocham siebie. Kocham życie :)

czwartek, 2 sierpnia 2012

Muffin i jej opowieść.

02.08.2012

Witam Was wszystkie bardzo serdecznie. Trafiłam na Wasz blog mniej więcej 2 miesiące temu kiedy szukałam odpowiedzi na pytanie czy związek z socjopatą może być szczęśliwy ( swoją drogą chyba bardziej idiotycznego pytania nie mogłam wtedy wymyśleć) Nie jestem dobra w pisaniu, więc nie spodziewajcie się jakiejś rewelacyjnej historii bo bestseller to na pewno nie jest.

Fizycznie uciekłam pod koniec lutego, emocjonalnie cały czas w tym tkwię. Nie do końca potrafię znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego nie mogę uwolnić się od tego w stu procentach. Czy to za mała determinacja z mojej strony, brak sił, czy może trudność w zlokalizowaniu powodu dlaczego w ogóle pozwoliłam, aby ktoś mnie traktował w tak podły sposób.
                Wychowałam się w domu pełnym miłości i radość. Miałam naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, nie czuję, aby brakowało mi czegokolwiek z mojego rodzinnego domu. Z mamą jestem bardzo zżyta, jest moją najlepszą przyjaciółką, jeżeli chodzi o kontakty z tatą to są one poprawne. Absolutnie nie czuję, abym wyniosła z domu deficyt miłości, poczucia własnej wartości czy bezpieczeństwa.
                Byłam z mężczyzną, który mnie wykorzystywał, myślę, że wykorzystywał moją nadmierną wiarę w ludzi. Zostałam zdradzona, byłam szantażowana emocjonalnie, bałam się, że on może mnie zostawić a ja sobie bez niego nie poradzę. Przepraszałam za rzeczy, za które wcale nie czułam się winna, bo w głębi serca wiedziałam, że to ja ma rację, ale robiłam to ze strachu. Wizja, że mogę go stracić paraliżowała mnie przed bronieniem własnego zdania. Takie emocjonalne huśtawki trwały cztery lata. Rozchodziliśmy się nie raz. Zawsze to on mnie zostawiał. Mówił, że zasługuje na coś lepszego, stać go na bardziej wartościową dziewczynę, która da mu prawdziwe szczęście. Kłamstwo było jego drugą naturą. Był w tym mistrzowski. Późno odkryłam jego oszustwa i nawet po pokazaniu mu dowodów na jego kłamstwa on wszystkiego się wypierał. Doszperałam się do rzeczy, które naprawdę mnie zraniły. A najbardziej zraniły mnie jego słowa, które napisał do swojej „przyjaciółki” „ jestem z nią tylko z rozsądku, nic do nie czuję”. Kiedy mu o tym powiedziałam, a nawet pokazałam print screena z jego własnymi słowami wypierał się, że on nigdy w życiu nie napisałby czegoś takiego i  na pewno ktoś go wrabia.  Wypierał się zdrady, tego, że był w drugim związku równocześnie jak byliśmy ze sobą razem. Spotkałam się z tą kobietą. Potwierdziła tylko moje przypuszczenia, że jest to socjopata w krwi i kości. Nie liczy się z uczuciami innych,  nie potrafi się dostosować do norm panujących w społeczeństwie, a wszystko co robi, robi tylko i wyłącznie z korzyścią dla siebie. Dużo jest przykładów jego kłamstw, zagrywek emocjonalnych, ale myślę, że każda z Was doskonale wie do czego oni potrafią się w tych tematach posunąć.

środa, 1 sierpnia 2012

"Czy miłość może być kłamstwem?"

"Ktoś, kto nie akceptuje samego siebie, z jednej strony będzie wszelkimi możliwymi środkami szukał tej akceptacji u drugiej osoby, a z drugiej strony, nigdy w tę akceptację nie uwierzy." 

To cytat z artykułu na Onecie "Czy miłość może być kłamstwem?" 
Myślę, że warto przeczytać.