UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

DIAMENTOWA KOBIETA

DIAMENTOWA KOBIETA - Autor: Vena

Ten tekst powstał w marcu 2011 r. na podstawie wywiadu Ani Witowskiej z Leną Świadek. Pisałam go wówczas "na wyrost", bo siedziałam jeszcze w bardzo głębokim dole po traumatycznym rozstaniu z partnerem, ale już wtedy wiedziałam, WIEDZIAŁAM!! że kiedyś wyjdę z tego dołu i zechcę stać się diamentową kobietą. Ten czas właśnie się dzieje.

Kobieta diamentowa to kobieta, która wie czego pragnie. Jest uczciwa względem siebie i względem innych, klarowna, czyli taka, której intencje są czyste i jasno widoczne. Wypełnia to co mówi we wszystkich obszarach swojego życia. Nie ściemnia, nie zaciera, nie zagrywa, nie kombinuje. Patrzy prosto w oczy i niczego nie musi ukrywać. Jest wewnętrznie spełniona i spokojna. 
Kobieta diamentowa wyzwala swój potencjał w 100% dzięki stałemu zwiększaniu swojej świadomości poprzez naukę i wiedzę. Dąży do rozwoju i samodoskonalenia. Staje się coraz lepszą kobietą, coraz lepszym człowiekiem i pomaga innym kobietom. Jest solidarna z innymi kobietami.
Świadomie kreuje swoją rzeczywistość kierując się sobą, swoimi uczuciami, intuicją i słuchając swojego ciała. Aby stać się kobietą diamentową trzeba uzmysłowić sobie, że  TO ŻYCIE JEST MOJE, TO ŻYCIE JEST JEDNO, MAM PRAWO PRZEŻYĆ  JE TAK JAK TEGO PRAGNĘ.
Mówi się, że jesteśmy tym co jemy, jest tak jeśli chodzi o ciało. To samo dotyczy umysłu i duszy. Gdy karmimy się lękiem i agresją, budzimy w sobie te same uczucia. Diamentowa kobieta  karmi się pozytywnymi emocjami i optymistycznymi myślami. Czerpie z otaczającej rzeczywistości dobro, piękno i prawdę. Pozwala, by przepływała przez nią dobra energia, emanuje tą energią.
By znaleźć w sobie drogę do diamentowej kobiety trzeba się wyciszyć, znaleźć swoją przestrzeń i czas, żeby zastanowić się nad tym czego tak naprawdę pragnę, a co mnie blokuje w osiągnięciu tego. Gdy będziemy mieć pewność do czego chcemy dążyć, wtedy trzeba podjąć decyzję o działaniu, o wyzwoleniu się z wewnętrznych pułapek, o zmianie swojego życia, swojego nastawienia, swoich wewnętrznych przekonań, gdzie podstawą tych zmian będzie uświadomienie sobie, że ja jestem dla siebie priorytetem i co jest dla mnie ważne. I przyznanie sobie prawa, a wręcz potraktowanie tego jako obowiązku względem siebie, aby nie zgadzać się na sytuacje, które nie są dla mnie dobre, w których źle się czuję, w których odczuwam niepokój, brak równowagi, dyskomfort. Diamentowa kobieta daje sobie wolność, aby szybować wysoko i nie ma wyrzutów sumienia, gdy opuszcza niszczące jej wewnętrzną wolność sytuacje, bo wie że godzenie się na nie, nie jest dobre ani dla niej, ani dla nikogo, dlatego dąży do uformowania swojej przestrzeni, swojej egzystencji w taki sposób, który daje równowagę i poczucie spełnienia, daje korzyści jej i tym, którzy są wokół niej. Szanuje ludzi, myśli o nich dobrze, i nie pozwala sobie na to, by ktoś nie szanował jej.

Diamentowa kobieta realizuje swoje prawdziwe pragnienia. Rozpoznaje je  po tym, że prawdziwe pragnienie zapala się iskrą, chce jej się działać  i czuje pasję. Ale nie należy się spieszyć z realizacją. Nie iść za pierwszym, być może płonnym impulsem. Prawdzie pragnienie wytrwa i gdy będziemy mieć pewność - wtedy podjąć decyzję o działaniu. Diamentowa kobieta, gdy działa, koncentruje się na swoim działaniu i efekcie, a nie na utrudnieniach. Gdy pojawiają się wątpliwości i przeszkody, stara się zmieniać swoje myśli w taki sposób, by skupiać się na rozwiązaniu, a nie na problemie. Taka Kobieta bierze odpowiedzialność za to co kreuje, bierze odpowiedzialność za swoje życie i decyzje. A gdy coś się nie udaje, nie poddaje się, tylko myśli: Co ja potrzebuję zrobić, by uczynić kolejny krok? Czego jeszcze powinnam się nauczyć? Czy nie należy zmienić kursu o kilka stopni? Jeszcze raz zastanawia się dlaczego jest w tym miejscu, w którym jest i jakie są jej pragnienia.

Diamentowa kobieta ma władzę nad sobą, która daje jej niezwykłą MOC.

Tekst umieszczony w tej zakładce jest dziełem i własnością Autorki piszącej pod pseudonimem Vena.
Jakiekolwiek kopiowanie, przedrukowywanie i wydawanie bez zgody Autorki jest zabronione.

44 komentarze:

  1. Diamentowa kobieta jest swoim coachem. To trudne, trzeba szukać w sobie tego, co potrzebne do podążania swoją drogą. Nie czekać aż spadnie z nieba, nie szukać dookoła, nie liczyć na to, że ktoś poda na tacy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to trudne, ale jakże rozwijające i owocne. To niesamowita satysfakcja, gdy zaczynamy zauważać, że jakość naszego życia, naszego samopoczucia, naszego rozwoju i poziomu zależy od nas. Wzięcie odpowiedzialności za siebie to pierwszy krok do tej satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie oczywiste, a takie trudne:)) Ile trzeba przejść, żeby dojść do tak odkrywczych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, Diamentowe - śmy się wzorcowo "zapaliły" takimi iskrami, ze ho, ho:))

    OdpowiedzUsuń
  5. A co my? Zimne ognie jesteśmy? Kumulujemy rozpałkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm.. piszę właśnie kolejnego posta. I MUSZĘ tu coś zacytować.
    Trzeba tylko zamiast wilków - wilczyce "podłożyć".

    "Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc
    Lecz tutaj też ze wszystkich stron - zła mnie otacza woń!
    A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy
    I ręka pewna, niezawodna podnosi w górę broń!
    Rzucam się w bok, na oślep gnam aż ziemia spod łap tryska
    I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje
    Pędzę, słyszę jak on klnie! Krew mi płynie z pyska
    On strzela po raz drugi! Lecz teraz już pudłuje!
    Obława! Obława! Na młode wilki obława!
    Te dzikie zapalczywe
    W gęstym lesie wychowane!
    Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
    Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

    Wyrwałem się z obławy tej schowałem w obcy las
    Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna
    Leżałem w śniegu jak nieżywy długi długi czas
    Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna!
    Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
    I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
    Nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy!
    O, bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!"

    Jacek Kaczmarski - mam nadzieję nie obraziłby się za lekką korektę jakże pięknego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale możemy przyczynić się do wyginięcia psychofagów:)) Odbierając im "pożywienie". Jak nie będzie kogo spsychofażać, ani nie będzie kogo poddawać psycofagizacji - wyginą, INIEMACH... - (dla wtajemniczonych:)

    Wilczyce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No toż mówię. Trzeba się zająć uświadamianiem zdrowych jednostek a nie leczeniem tych popie ... (dla wtajemniczonych).

      Usuń
  8. Zabierzcie im pokarm, to jedyna metoda. Tylko jest niewielki problem. Pokarm tu nie zagląda:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Napiszemy książkę, zrobimy promocję, pokarm się uświadomi:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny świetny pomysł. Wpisuję się na społeczna listę kolejkową:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślisz, że będą kolejki na Wieczorze Autorskim? Na takim z ośmioma popapranymi autorkami (bo my razem, wszystko razem , osobno nas nie ma:)

    OdpowiedzUsuń
  12. To będzie hit. Przyjdą wszyscy zainteresowani. Podejrzewam, że będzie okazja zidentyfikować wielu psychofagów. Takiej okazji nie odpuszczą. Poza tym materiał z forum i blogów to już jest opasłe tomisko, a nawet wiele tomów. Jeszcze załóżcie własne wydawnictwo wtedy w spokoju i luksusie będziecie mogły rekompensować sobie stracony czas:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko to mamy w planach, jedynie o wydawnictwie własnym jeszcze nie pomyślałyśmy, chciałyśmy dawać zarabiać zaprzyjaźnionym:)) Tylko po co? Dzięki za biznesowy pomysł:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dziękuj. Macie iść na całość. Odreagowanie na "całej linii". Skoro tworzycie TAKI OKTET, to spokojnie dacie radę:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki! Szczególnie to:"w luksusie rekompensowanie" przekonuje mnie do idei:)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Oby z tej różnicy w jakości życia zdały sobie sprawę osoby stanowiące pokarm psychofagów. Oby były na tyle zdeterminowane, by podejmowały różne decyzje MIMO strachu i lęku.

    OdpowiedzUsuń
  17. Można było umrzeć ze strachu, albo przestać się bać:)) Wybrałam bramkę nr 2:))Warto było:))
    Czekamy na pięciotysięczne wejście na naszego bloga:))

    Wilczyce:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i się doczekałyśmy. 5.000 przebite.
      Jakaś imprezka. To nasz pierwszy pięciotysięcznik. :-)
      Czekamy na 10.000.

      Usuń
  18. TENKTÓREMUZAWSZEWYBACZANO absolutnie nie potrafi zrozumieć:
    - że się go brzydzisz,
    - że się go wstydzisz,
    - że ŚNIESZ się i brzydzić i wstydzić,
    - że już więcej NIE MUSISZ ani się brzydzić ani się wstydzić,
    - że go nie chcesz, bo nie chcesz SAMA SIEBIE się ani brzydzić ani wstydzić.

    No nie rozumią one, te jakieściała, że bez ich jakichś ciał świat może być lepszy (!!!???)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tiaaa, TenKtóremuZawszeWybaczano jest zdumiony i oszołomiony. Ale jedyną "ludzką" reakcją z jego strony jest coraz większy gniew i agresja... On jest wart WSZYSTKIEGO, co zrobiłam w ciągu ostatniego półtora roku - wart po stokroć. A ja nareszcie uczciwie zasłużyłam na własne życie. Baaardzo własne. I się nim cieszę i napawam. Nigdy go nie miałam do tej pory. Celebruję i chronię jak największy skarb. Nareszcie umiem je mieć i się z tego cieszyć. Niech żyje życie!

    OdpowiedzUsuń
  20. "Małpa Kali urwać ręka - Kali cierpieć straszna męka". A Ty niedobra nie dosyć że urwałaś, to jeszcze nie żałujesz. I zmyślasz. A fe!

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest PRAWIE niemożliwe. Że oni tacy do siebie podobni. Miałam tak samo "nieefektywną" noc poślubną. I "świętowanie" narodzin też.
    Coś sobie przypomniałam - opiszę to u siebie. Mój powrót z wesela - jakże symboliczne sie to wszystko okazuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niesamowite, ale mojej nocy poślubnej tez nie było.. Małżonek spał, zanim wróciłam do łóżka. pamiętam, jak mi było przykro... Ale przecież musiał być zmęczony... tak go usprawiedliwiałam.
      O noc poślubną upominałam się ja... mieliśmy własne mieszkanie, a stało się po tygodniu. Tłumaczył, że to moja wina, bo wcześniej byłam zbyt niedostępna i się przyzwyczaił. Potem już zawsze prosiłam ja. Początek jak wyżej, koniec, jak wyżej!

      Faworytka

      Usuń
  22. Katalino, ta bajka w ogóle mi się nie podoba.:( Dziwi mnie tylko, że tak długo to wszystko trwało. Rozumiem, że wiek "bohaterów" determinował trwanie w "tym czymś". No bo co innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli Amarku, nie tak niecierpliwie - wszystko będzie. Dowiesz się:) Na razie jesteśmy na etapie kompletnego rozjechanie fikcji i realu. Inaczej miało być - inaczej jest. Co myślałam? Dlaczego pozwoliła? Proste - yo była moja wina. Nie byłam dość dobra. Za dużo wymagałam. Zbyt wiele oczekiwałam. Pogubiłam się na jakieś dziesięć lat.

      Usuń
  23. Odpowiedzialność. Nadzieja. Uczucie. Bo wszyscy tak mają a życie to nie bajka. Zaklęty krąg, z którego trudno się wyrwać. A! I byłabym zapomniała. Wstyd. I duma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zaklęty krąg i wstyd". To do mnie przemawia. "Uczucie i nadzieja" nie przemawiają. Chyba, że uczucie nienawiści, wstrętu itp. Nadzieja na co? Że uda się tak przeżyć kilkadziesiąt lat.
      Wy to byłyście prawdziwymi masochistkami, bez świadomości tego faktu, chyba?

      Usuń
    2. Amarku, nadzieja do Ciebie nie przemawia? Nadzieja to było coś podstawowego. My wciąż wierzyłyśmy, że ten misio z mokrym noskiem, się pogubił, ale że tak naprawdę to on kocha i się odnajdzie, i będziemy szczęśliwi, będziemy rodziną. Wiem jak to teraz niedorzecznie wygląda, teraz to widzę, ale wtedy, gdy mąż po narodzinach dziecka pił przez tydzień (i w wielu innych sytuacjach), jakoś nie chciałam widzieć, trzymałam się tej nadziei, bo chyba jej brak by mnie zabił. To prawda sprawdzona doświadczalnie - nadzieja umiera ostatnia.

      Usuń
    3. Całe życie opiera się w pewnym sensie na nadziei. Takim bezdusznym cyborgiem nie jestem, żeby nie brać tego pod uwagę. Veno, rozumiem że poza nadzieją w Waszej sytuacji już nic nie "działało". Mnie przeraża fakt, że to było na samym starcie Waszego wspólnego życia. Tylko bardzo młody wiek i naiwna wiara (bez urazy) mogą mnie przekonać do Waszej zgody na takie życie. Rozumiem że po narodzinach dziecka wiara w "cudowną" wspólną przyszłość, wyklucza decyzję o "spuszczeniu nieodpowiedzialnego tatusia".

      Usuń
    4. Musi minąć dużo czasu zanim nazwiesz rzeczy po imieniu. O nieodpowiedzialnym tatusiu pomyślałam później, zdecydowanie później. A na tym etapie, nawet nie ośmieliłabym sobie na coś takiego pozwolić. To byłoby nie w porządku. Taka ocena za "kilka drobnych wpadek"? Zresztą wszystko było na bieżąco znakomicie wytłumaczone i objaśnione. Tak znakomicie, że pozostawało tylko wrażenie moich wygórowanych oczekiwań, roszczeniowości, że ja nic - a on WSZYSTKO:)))

      Usuń
    5. Jestem niecierpliwy. Zawsze tak miałem.:) Muszę przyznać. Na podstawie historii opisywanych przez Was łatwo zrozumieć, zachowując odpowiednie proporcje pojęcie "miłosierdzia Bożego". Mam nadzieję, że P.B. się na mnie nie obrazi. Zresztą nawet gdyby się obraził, to w wymiarze ludzkiego pojmowania dla mnie dobre porównanie.

      Usuń
    6. Nie rozumiem odniesienia do miłosierdzia. Czy PB okazał je mnie, że nie oszalałam całkowicie i "uciekłam do przodu" czy jemu, że jeszcze (mimo wszystko) matka ziemia go nosi?
      To nie miłosierdzie, to wojna Amarku. Dopóki jej nie wypowiesz - masz niebajkę:)))

      Usuń
    7. Ty i pozostałe Piszące okazywałyście miłosierdzie Waszym "wybrańcom". Ponoć bez względu na swoje występki grzesznik może liczyć na miłosierdzie ;) Właśnie Wasze postępowanie skojarzyło mi się z "miłosierdziem Bożym(Waszym)".:)

      Usuń
  24. "Tylko bardzo młody wiek i naiwna wiara (bez urazy) mogą mnie przekonać do Waszej zgody na takie życie."
    Amarku, nie, ja np. nie byłam bardzo młoda. Naiwna może tak. Ale to nie jest główna przyczyna naszej zgody na taką sytuację trwającą lata. Ty patrzysz bardzo zdroworozsądkowo, nie bierzesz pod uwagę mechanizmów działających w uzależnieniach i współuzależnieniach. Nasi mężowie byli uzależnieni, a my stałyśmy się współuzależnionymi. Dlatego, tak jak napisała Katalina, musiało minąć dużo czasu zanim sobie wszystko uświadomiłyśmy. Aby się ocknąć trzeba osiągnąć swoje dno. Dnem nie było picie męża po narodzinach dziecka. Dno przyszło o wiele później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wiem. Ale jednak szkoda życia. Czekanie na osiągnięcie dna jest bardzo wyniszczające, no i te stracone lata.

      Usuń
    2. Niestety, tak to działa. Mogło być gorzej. Nam się udało osiągnąć dno i od niego odbić, uciec do przodu i znaleźć w tym miejscu, w ktorym teraz jesteśmy. Jak wiele kobiet nigdy nie osiąga swojego dna, tylko cały czas coraz bardziej pogrążają się w bagnie nie widząc możliwości ratunku...

      Usuń
    3. Masz rację. Wy dzięki determinacji, mądrości i zdolności do przełamania wstydu pokonałyście POTWORA. Większość kobiet nawet nie próbuje podjąć trudu zmian. W związku z tym nie mogą liczyć na pomoc z zewnątrz. Wam można gratulować, a tym pozostałym życzyć kontaktu z Wami.

      Usuń
    4. Za gratulacje dziękujemy, a właśnie po to tu jesteśmy, żeby dawać świadectwo, że można pokonać POTWORA. Skoro nam się udało, skoro my potrafiłyśmy, to może inne, gdy nas znajdą i poczytają, też uwierzą, że mogą. Największy potwór to STRACH i brak wiary we własną siłę, gdy to uda się pokonać, wszystko staje się prostsze i łatwiejsze, wtedy zaczyna się wychodzić z mgły :)

      Usuń
  25. Oj tam, oj tam... Przecież WSZYSCY pępkówę w Polsce obchodzą. Tylko niektórzy KRÓCEJ i MNIEJ AMBITNIE. Jacyś dziwni, pewnie pantoflarze...
    Na weselu też się trzeba schlać, nie? Pokazać, że się człowiek cieszy. A noc poślubna? A to jedna jedyna? Tysiące nocy przed nami, kochana....

    Żeby nie było wątpliwości - to nie są MOJE słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam... nie wszyscy, chociaż niestety wielu. Co do tradycji chlania na weselu zgoda, ale... nie "pan młody". O nocy poślubnej, muszę przyznać- nie wiem, nie przerabiałem. Nie chciałbym być Tą, która usłyszała coś takiego.

      Usuń
  26. OD TEJ CHWILI BARDZO PROSZĘ O WYPOWIEDZI NA NOWYM BLOGU.

    BEZPOŚREDNI LINK

    http://uciekamydoprzodu.blog.pl/diamentowa-kobieta/

    OdpowiedzUsuń