UWAGA. BLOG ZAWIERA TREŚCI PRZEZNACZONE DLA OSÓB, KTÓRE UKOŃCZYŁY 18 LAT.

środa, 11 kwietnia 2012

Udało mi się, Tobie też się uda.

" Jaką, kurwa słuchawką, debilko? "


Jak to się zaczęło i dlaczego czytając takiego SMS walczyłam o człowieka, który bez pardonowo wycierał sobie o mnie buty. Co budziło ogromny strach? To, że pozwolę na znacznie więcej, byleby tylko był. I to jest najgorsze.
To była moja największa zbrodnia wobec mnie samej.
Ale wnet rok po rozstaniu, wiem, że można ŻYĆ bez, i o tym mam zamiar opowiedzieć. Jeśli wydaje Ci się, że nie uczestniczyłaś w czymś identycznym, ale w uczuciach o których powiem już na pewno, przestań usprawiedliwiać siebie i jego. Po prostu uwierz.

Ale zacznijmy od początku.

Gdy ojciec opuszczał dom, w momencie ukończenia 18 lat, wydawało mi się, że dam sobie radę w życiu, przecież wiedziałam co jest dobre, a co złe. Jakiś tam dekalog był.
A tu klops, wcale nie było różowo.
Najzabawniejsze, w domu nie było klasycznej patologi, alkohol nie lał się strumieniami, a mama nie miała siniaków.
Ale zdrowy dom to to nie był na pewno.
Moje drugie imie w tym czasie brzmiało: napięcie.
Rodzice kompletnie nie dopasowani, mama wykształcona, z otwartym sercem i umysłem, organizująca jakoś to całe zamieszanie. Wychowywałam się z bratem bliźniakiem, zatem trochę roboty z nami było, z tego co wiem, byliśmy grzecznymi dziećmi.
Takie "budujące" wspomnienia z dzieciństwa to: oddzielny chleb i lodówka rodziców, ich oddzielne pokoje (nigdy nie widziałam ich w jednym łóżku). Bardzo dobry wzorzec. Bardzo. O ile do mamy nie mam żalu, bo nie biła nas, nie upokarzała, okazywała mnóstwo uczuć, tak z ojcem nie było już tak kolorowo, jednak były momenty kiedy tej mamy w domu nie było i wtedy zaczynał się cyrk.
Ojciec nawet chyba nie celowo, tak już po prostu miał, wprowadzał w nasz dziecięcy świat zamęt, a wszystko pod groźbą lania, tak silnego, że mój brat pod wpływem tych razów zawsze robił w majtki, ze strachu, z bólu dosłownie.
Miałam z ojcem nieco lepiej, co nie znaczy, że dobrze, ale ewidentnie uczepił się brata.
Po dziś dzień jak rano budzę się z pełnym pęcherzem, to mimo mieszkania już zupełnie samej, od dawna poza zasięgiem rodziców, mam opór by iść zwyczajnie do toalety, a to dlatego, iż kiedy wstawałam za dzieciaka o 7 rano by zrobić to co powinnam, ojciec wyłapawszy mnie przemykającą przez mieszkanie już nie pozwolił się położyć, nawet jeśli była to sobota. Zawsze wynajdywał dla nas jakieś zajęcia i do byle gówna potrzebował pomocników. Zakupy, zawsze bardzo wymagające i ciężkie, a biada jak się reszta nie zgadzała. Brat w czasie większej potrzeby w toalecie musiał z niej wyjść by ojcu podać pokrywkę i przykryć gotujący się obiad, mimo, że ojciec siedział w kuchni i nie było przeszkód by to sam zrobił. Raz mogła wpaść koleżanka, raz nie. Raz mogliśmy obejrzeć coś w telewizji, raz nie. Raz można było się powygłupiać, innym razem za to samo czekało nas lanie. Nigdy przytulenia, nigdy słowa "kocham", nigdy jak Ci idzie w szkole i zero pomocy w czymkolwiek. Pamiętam, że bardzo tęskniłam za mamą, bo była dla mnie ostoją spokoju i ojciec przy niej tak nas nie prześladował, jak wyjechała na studia podyplomowe myślałam, że oszaleję.
Marzyłam o tym by się rozwiedli, bardzo dużo faktów po prostu wyparłam z pamięci. Zawsze czegoś mi nie wolno było, zawsze wisiała nade mną groźba bicia, każdego dnia za coś innego. No i krzyk, brak stabilizacji. Mama chroniła młodsze dziecko, zresztą po dzień dzisiejszy tak jest, a ja de facto zostałam z tym wszystkim sama. Ale wmówiłam sobie, że dam radę, no bo jak na wstępie, nie myślałam, że ten dom był zły, wiele dookoła było znacznie gorszych.
Teraz jak grzebie w przeszłości pamiętam głównie: strach. Nic z tego nie rozumiałam, choć jeszcze tego nie wiedziałam.
Mam ogromny żal do ojca. Że wiele późniejszych bardzo bolesnych doświadczeń to pokłosie tego czego nauczyłam się w tym domu, dzięki niemu. Że nigdy nie okazał mi serca, że nigdy nie byłam dla niego "ukochaną córeczką", nigdy nie zbudowałam w sobie granic i zaczęło się coś dziwnego w moim życiu, jedna wielka sinusoida, której na początku nawet nie poczułam. Brakowało mi dojrzałości i świadomości. Brakowało mi dosłownie wszystkiego by móc tworzyć cokolwiek normalnego w swoim życiu. I na nowo połykam łzy, a uczucie bezsilności, niesprawiedliwości paraliżuje mnie po dziś. Rzygam emocjonalnym pisakiem.
Tak jak na polu zawodowym spełniałam się nad przeciętnie, życie osobiste zaczęło pogrążać się w coraz większym chaosie.

Nie ma nic gorszego jak w wyniku poszukiwaniu miłości czujesz do siebie jedynie obrzydzenie...

Ale o tym za chwilę...

A słowa: " Jaką, kurwa słuchawką, debilko? " - mimo wszystko uratowały mi życie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz